piątek, 12 maja 2017

ROZDZIAŁ V

   Udało się. Kombinator nie zostawił jej sam na sam z wariatką. Noelia jednak nie poczuła oczekiwanej ulgi. Mimo że przyjaciel Maćka pomógł w związaniu Kamili, coś tu nie pasowało. Za gładko poszło. Owszem, niedoszła zabójczyni nie posiadała towarzysza do pomocy, lecz nie była całkowicie bezbronna. Mogła się bardziej postarać. Nie zrobiła jednakże prawie niczego, czego wymagało się od normalnego człowieka. Być może dlatego, że nie była normalnym człowiekiem – była wariatką. Co więcej – pomimo wcześniejszej gadatliwości – w czasie związywania dziewczyna uparła się, że nie nawiąże żadnej rozmowy, jakby przeczuwała, że odzywając się choćby tylko jednym słowem wyda zbyt dużo informacji niepowołanej osobie. To zaniepokoiło Noelię. Wiedziała, że niedoszła zabójczyni nie ma zielonego pojęcia o tym, kto ukrywa się za kominiarką, ale zachowywała się, jakby było na odwrót. Jasnowłosa nie wykluczała, że to umyślne działanie, mające na celu przestraszenie jej. Tylko przed czym? Skąd wariatka mogła wiedzieć, czy Kombinator i Noelia nie znali się od dzieciństwa? A może to dziwne zachowanie wzięło się stąd, że właśnie nie wiedziała, kim jest kompan Noelii? Może nie miała pojęcia, że on i Noelia tak naprawdę wcale się nie znali? Przez kominiarkę nie potrafiła dostrzec twarzy, zatem przewidywanie ruchów przeciwnika stało się niezmiernie trudnym zadaniem.
   To dlatego niektórzy ludzie boją się klaunów – tłumaczył kiedyś Maciek. – Na zewnątrz widzisz tylko roześmianą kolorową maskę, gdy w rzeczywistości pod nią może czaić się ktoś, kto chce cię skrzywdzić. Nie wiesz, czy uciekać, ignorować taką osobę, bo nie zrobi ci krzywdy, czy podejść do niej i się pośmiać.
   Wyglądało na to, że Kamila nie potrafiła ocenić, czy jeśli przesadzi, zginie z ręki chłopaka, czy ujdzie jej to płazem, co przy Noelii nie przysporzyło żadnych kłopotów. Sama obserwacja mimiki twarzy powiedziała jej, kim jest jasnowłosa i jak najprawdopodobniej postąpi. Noelię przerażała ta hipoteza. Oznaczała ona, że Kamila jest dobra w czytaniu ludzi, a to nie wróżyło dobrze.
   Niewielki budynek, wielokrotnie nazywany przez Kombinatora ruderą, z zewnątrz wcale nie sprawiał wrażenia szczególnie zaniedbanego. Wprawdzie nie pokryto go tynkiem, ale praktycznie nie dało się stwierdzić, jak długo stał opuszczony. Mogło to być kilka lat, mogło to być pięć miesięcy. Jedyną wskazówką okazała się bujna trawa, o tej porze wyjątkowo pozbawiona drobinek śniegu – te najwidoczniej już zdążyły się rozpuścić – oraz rośliny, których Noelia nie potrafiła zidentyfikować. Tuż przed wejściem zadomowił się wysoki krzak, z daleka łudząco podobny do dzikiej róży, tyle że bez kwiatów. Niemal w całości zasłaniał drzwi, zachowując się niczym najważniejsza gwiazda koncertu. Z jednej z dwóch kwadratowych dziur, w których powinny mieścić się okna, wyglądało inne tajemnicze zielsko, bez dumy prezentując swoje czerwonawe liście.
   Blondynka musiała przyznać, że budowla wraz z otoczeniem, w którym nie znajdowało się nic prócz traw, krzaków i gdzieniegdzie małych drzew, sprawiała wrażenie upiornej. Mimo że w powietrzu unosił się przyjemny zapach zbliżającego się lata, organizm wyczuwał, że to lokalizacja wprost dopasowana do popełnienia zbrodni. Poza rzadkimi wyjątkami, nie zapuszczał się tu nikt, kto odkryłby, czego świadkiem był opuszczony dom. Większość ludzi zjawiających się w pobliżu to kierowcy. Ci prawidłowo wykonywali swoją robotę i mijali go, może obdarowując przy okazji jednym jedynym spojrzeniem. Pozostałe osoby pokonywały drogę na rowerze bądź dokądś wędrowały, zbyt zaabsorbowane myślami, by zwracać uwagę na coś, co bezpośrednio nie zagrażało ich życiu.
  – To naprawdę Trzebnica? – zapytała Noelia, w skupieniu przypatrując się budynkowi.
   Ogarniało ją poczucie nierealności – jakby to, co przed chwilą się wydarzyło, nie było prawdą. Jakby Kamila wciąż układała plan kończący się jej śmiercią i lada chwila miała uderzyć – jakby lada chwila miała pokazać się u niej w domu, mordując każdego po kolei podczas snu.
   – Oczywista oczywistość – odrzekł chłopak w kominiarce wyluzowanym tonem, jakby i dla niego rzeczywistość okazała się wyłącznie imitującą ją nieprawdą, choć Noelia podejrzewała, że on po prostu zawsze tak się zachowywał, bez względu na sytuację. – Powinnaś wybrać się do okulisty, skoro twoje ślepia znaku nie widziały.
   – Czy ty w ogóle potrafisz porozumiewać się normalnie bez tego swojego dziwnego slangu?
   – Jeśli twierdzisz, że nieposługiwanie się slangiem jest normalne, to nic normalne nie jest.
   A teraz to potrafi wysławiać się jak człowiek wykształcony.
   Wywróciła oczami.
   – Niezłe odkrycie – skwitowała. – Chociaż według mnie akurat istnieją rzeczy zarówno normalne, jak i nienormalne, za to dla ciebie pewnie nawet wyrywanie włosów samochodem czy pustakami jest rzeczą normalną.
   Chłopak wzruszył ramionami. Skierował się ku zaparkowanej na brzegu ulicy białej Hondzie Jazz.
   – Ze mną nie można wytrzymać, tak?! – wrzasnęła za nim blondynka. – Dziwię się, że masz tylu kumpli! Przy tobie jestem aniołem!
   Kombinator zatrzymał się, odwrócił z widoczną niechęcią, po czym zawrócił.
   – Coś się stało? – usłyszała niespodziewanie Noelia.
   Głos chłopaka był tak wyluzowany i pozbawiony złości, że blondynka sądziła, że dłużej już nie wytrzyma – rąbnie go w nos i tyle, po sprawie. Pomógł jej uwięzić Kamilę, więc teraz nie musiała się już od niczego powstrzymywać. Nie zdąży się na nią wścieknąć, nie zdąży jej przeszkodzić, a kiedy spróbuje, będzie już po ptakach. Zaskoczony, nie dostrzeże kolejnego ciosu – i kolejnego.
   – Nie. – Blondynka pokręciła głową, jednak wstrzymując się od realizacji planu.
   Intuicja podpowiadała jej, że najlepiej całkowicie zrezygnować z planu. Wciąż przecież nie odzyskała oddanego noża, a Kombinator mógł go wykorzystać do obrony. W dodatku ciekawiła ją jedna rzecz, na której temat przyjaciel Maćka by nie kłamał, zaś Kamila prawdopodobnie tak – i nie z powodu osobliwego pragnienia bycia spokrewnioną z Noelią. Wariatka chciała wyprowadzić dziewczynę z równowagi.
   – Mam pewne pytanie...
   – No to wal – zakomenderował Kombinator.
   – Czy ta wariatka jest trochę podobna do mnie?
   Noelię nieco przestraszyło to, że owe słowa były w stanie opuścić jej usta. Przeraziło ją także ich brzmienie – głos nastolatki sugerował, że jest spokojna i opanowana, podczas gdy jej umysł dusiło zdenerwowanie.
   Kombinator zaśmiał się – krótko i bez duszy – jakby usłyszał kiepski żart.
   – Ależ skąd! – żachnął się. – Tia, jest blondogłową jak ty, nawet ciemniejszą, ale nic wspólnego poza tym z tobą nie ma. No... może poza dziwnym sposobem gadki. Gdyby pies go usłyszał, o własną budę by się powiesił. Nie wyspała się panna czy jak?
   Noelia posłała niebieskookiemu poirytowane spojrzenie. Co on chciał od jej sposobu wysławiania się? I jak, u licha, był w stanie ocenić styl mowy dwóch nieznanych mu uprzednio osób, kiedy z jedną z nich niewiele porozmawiał, zaś z drugą w ogóle?
   – A ty byś się wyspał, gdybyś dowiedział się, że następnego dnia możesz być już martwy? – zapytała Noelia, usuwając ze swojego głosu zbędny jad. Okazanie zbyt wielkiej złości nie pomogłoby w obecnym położeniu. – No i skąd tak łatwo przyszła ci analiza jej stylu rozmowy? Ewidentnie ją znasz.
   Nie była pewna, czy nie brzmiała nieco dziecinnie wygłaszając hipotezy, których nie sposób było udowodnić, ale przestało jej na tym zależeć. Zresztą, przecież dzieci to doskonałe narzędzie do zdobywania informacji. Nie krępowała ich niewiedza. Wypytywały o oczywistości, które zawstydziłyby dorosłych. Bycie nazwanym dzieckiem powinno być uważane za komplement.
   – Nie wiem, czy bym się wyspał – poinformował Kombinator. – Los nigdy mnie do takiej sytuacji nie przygnał, a z wariatką, jak ją nazywasz, do czynienia nigdy nie miałem, więc nie wmawiaj mi brudów, których po sobie nie zostawiłem, dobra?
   – Dobra, dobra... – zgodziła się dla świętego spokoju Noelia. – Zresztą i tak cokolwiek byś nie powiedział, nie uspokoisz mnie, bo ja zawsze będę we wszystko wątpić, aż w końcu sama prawda stanie się dla mnie kłamstwem.
   – Przykład z ciebie ludzia dążącego do destrukcji.
   Ludzia? Tym razem ostro przegiąłeś, człowieku! Ale wyraz „destrukcja” jednak nie jest ci obcy. Coś nie idzie ci to udawanie matoła.
   – To był sarkazm.
   – Z mojej strony też.
   – Czyli jednak pasujemy do siebie? – Noelia uniosła brwi. – A powiedz mi... skąd ty byś niby wiedział, czy zabiłam wariatkę, czy jej nie zabiłam, co?
   Dlaczego miałaby się męczyć aż do końca swoich dni żyjąc ze świadomością, że osoba żądna jej śmierci jest na tym samym świecie? Dlaczego ona nie mogła istnieć wyłącznie w głowie, karmiąc się myślami nosicielki, i prowadzić wyimaginowane, zmierzające donikąd konwersacje? W ten sposób nie skrzywdziłaby Noelii. Co najwyżej otoczenie nastolatki czułoby się urażone i niepotrzebne. Ludzie mogliby mówić, co im się żywnie podoba. Jasnowłosej nie przeszkadzałoby to. Przynajmniej wtedy nie ukrywaliby się za zasłoną udawanej szczerości czy zmartwienia – no bo po co udawać, gdy przed sobą ma się człowieka, dla którego jesteś niechcianym fragmentem kurzu, czy pustym opakowaniem po chipsach? Może blondynce udałoby się znaleźć człowieka będącego w stanie ją zrozumieć – podobnego do niej i takiego, który przejrzałby, co naprawdę ją trapi. Jednak szanse natrafienia na taką osobę graniczyły z cudem, a jedyną kandydatką obecnie była...
   – Słucha mnie panienka w ogóle? – podniósł nieco głos Kombinator. – Na wypadek jeszcze raz mówię, chociaż powtarzanie to ustrojstwo, które nie powinno się nigdzie wałęsać. No nic, będę się tu pojawiał co jakiś czasik i tak to sprawdzę. – Chłopak sugestywnie spojrzał na nadgarstek. – Jeśli nagle dziewczyna zniknie, wiedz, że policja cynk dostanie. Ja się nie pakuję w żadną kabałę, tylko pakuję paczki, jak coś.
   – A będzie to pakowanie się w kabałę, jeśli na chwilę wejdę do starego domu i sobie z wariatką porozmawiam? Sądzę, że  tę chwilę to jesteś w stanie poczekać w aucie.
   Naprawdę chcę tam iść akurat teraz? Ale po co? Czyżbym liczyła na to, że wreszcie przestanie milczeć i zacznie rozmawiać tak, jak na początku?
   Blondynka pokręciła głową.
   Nie. Nie mogę chcieć aż tak popapranej rozmowy.
   – Nie wiem – Kombinator złożył ręce na klatce piersiowej – kiedy matkę z ojcem Focus wypluje do naszego domostwa, ale nie sądzę, żeby mieli jakieś podejrzenia co do tego, co ich ukochany synek właśnie kombinuje. – Kopnął wałęsający się nieopodal buta kamyk. – Więc śmiało, właź do gniazda szerszeni, tylko żywa żebyś wylazła i zanim zacznie się ściemniać. Poczekam na ciebie i przy okazji napiszę wskazówki, jak do tej rudery się dostać, bo często będziesz ją odwiedzać, żeby chociaż żarcie dostarczyć.
   Noelii nie spodobało się wyrażenie „dostarczyć żarcie”, lecz postanowiła tego nie komentować. Wariatka nie mogła zobaczyć jej podminowanej miny już na samym wstępie.
   Blondynka obdarzyła swojego towarzysza ostatnim spojrzeniem. Pewnym krokiem ruszyła w kierunku niepozornego nieotynkowanego budynku.


*


   Pomieszczenie robiło zwalające z nóg wrażenie. Prostokątne, przestronne, z białymi ścianami i szarym betonem, zostawiało pustkę w sercu człowieka. Brak żyrandola dodawał, już i tak niepotrzebnej, upiorności. Do głowy przychodziła myśl, że posiadacze budynku nigdy się tu nie wprowadzili z powodu prześladowania przez dusze zmarłych albo odkrycia śladów zbrodni. Naprzeciw wejścia do pomieszczenia mieściła się spora dziura o idealnie kwadratowym kształcie, przez którą można było dojrzeć bujną trawę z młodą jabłonią, nie dorastającą jeszcze do pięciu metrów. Dalej nie znajdowało się nic ciekawego – same trawy i gdzieniegdzie w oddali drobne krzewy czy drzewa.
   Obiekt zainteresowania Noelii stanowiła dziewczyna o nieco ciemniejszych blond włosach, siedząca po turecku nieopodal okna. „Siedząca nieopodal okna” było przesadą. Dziewczyna ani nie siedziała, ani tego czegoś nie można było nazwać oknem. Jeśli siedziała, to nie z własnej woli i nie tak, jak zazwyczaj siedzą istoty ludzkie. Nogi więzionej związano w pobliżu kostek jasnobrązowym sznurem, który piął się w górę po prawej stronie jej ciała, aż sięgnął nadgarstków – je także szczelnie oplótł – by zniknąć po lewej, w dziurze udającej okno. Na początku Kombinator i Noelia zastanawiali się nad sposobami przytwierdzenia do czegoś sznura, ale przyjaciel Maćka szybko doszedł do wniosku, że najlepiej przytrzasnąć jego końcówkę dość masywnym kamieniem. Nie było szans, by niedoszła zabójczyni, nawet gdyby jakimś cudem zdołała ruszyć się z miejsca, uporała się z takim ciężarem, ale dwoje ludzi to inna sprawa. Noelia zastanawiała się także nad tym, skąd chłopak wytrzasnął miskę, ustawioną teraz obok prawego uda więźnia, lecz prędko wytłumaczyła sobie tę sytuację psem. Co prawda, mało było w niej wody, ale jednak coś to nie nic.
   Blond włosy ułożone niczym fale nadal spływały po głowie uwięzionej, decydując się nie zdradzać historii, jaką przeszła, natomiast grzywka na środku wyszczerbionej części nosiła znak krwi. To zaledwie nic nieznacząca kropelka, ale jednak tam była. Służyła jako przypominacz. Nie należała jednak do uwięzionej, tylko do Noelii. Dziewczyna przypadkowo drasnęła się w palec. Błękitne, infernalne oczy, tak podobne do tych prawdziwego ojca Noelii, obserwowały z dziwnym zainteresowaniem jednocześnie znajdującą się przed nimi przestrzeń – jakby próbując orzec, która część pomieszczenia najbardziej przypadła im do gustu – oraz samą Noelię – jakby usiłując wykryć słabe punkty nastolatki.
   – Masz słabą pamięć i próbujesz utworzyć swój rzymski pokój? – zadrwiła Noelia. – To nie jest konieczne. Nie wyrwiesz się stąd.
   Zero reakcji. Piekielne, wwiercające się w mózg, oczy stale przyglądały się otoczeniu oraz stojącej przed nimi dziewczynie z chorą fascynacją. Noelia poczuła się jak intruz przeszkadzający komuś w podziwianiu najznakomitszych dzieł sztuki, lecz poprzysięgła sobie, że się stąd nie ruszy, nawet gdyby wylądowały przed nią ufoludki. Mogliby próbować wszczepić jej jakiś implant, cokolwiek, a ona i tak by została. Nie zamierzała dać uwięzionej satysfakcji.
   – Z tego, co wiem – odezwała się w końcu niedoszła zabójczyni zamyślonym głosem, przywodzącym Noelii na myśl paralizator – to ludzie z dobrą pamięcią budują rzymskie pokoje, a ta pamięć powoli staje się lepsza. Ludzie ze słabą pamięcią nie budują rzymskich pokoi, bo w trakcie tworzenia ich pamięć się poprawia.
   Noelia zastanawiała się, jakim cudem niedoszła zabójczyni potrafiła mówić tak spokojnie, skoro przed chwilą ją obraziła. Szarooką irytowało praktycznie wszystko – nawet najmniejsze odchylenie od normy – i ukrycie tego było niewykonalne.
   Zresztą... To wariatka, z deficytami w mózgu. Nie powinno mnie dziwić, że daleko jej do zachowywania się jak istota ludzka.
   – Chyba nie da się tak szybko poprawić pamięci, żeby żaden człowiek budujący rzymski pokój nie miał tej pamięci słabej – powiedziała, również z opóźnieniem.
   Niemalże kropla wody Noelii delikatnie przekrzywiła głowę, intensywnie wpatrując się w oczy przeciwniczki. Ta intensywność porażała nerwy, sprawiała, że człowiek czuł się jak mysz – mysz, która wie, że jakkolwiek postąpi, kot i tak ją dorwie.
   – Tym stwierdzeniem nikogo byś nie przekonała, że to właśnie ty masz rację.
   – Dlaczego?
   – Pomyśl o tym na spokojnie w domu. Następnym razem będziesz w stanie udzielić odpowiedzi.
   Następnym razem? Jakim następnym razem? Takie gierki doprowadzały Noelię do białej gorączki. Nie wątpiła, że w domu łatwiej byłoby pojąć znaczenie słów niedoszłej morderczyni, jednak nie znosiła, kiedy ktoś w tak bezczelny sposób wytykał u niej brak inteligencji wystarczającej do zrozumienia kwestii od razu.
   Już miała odpyskować, gdy w jej umyśle zakorzeniła się pewna myśl – genialny sposób na sprawdzenie, czy wariatka faktycznie zna Kombinatora. Jeśli Noelia tylko odkryje, czy Kamila boi się ludzi, których twarzy nie jest w stanie dostrzec.
   – Czy w dzieciństwie bałaś się klaunów? – zapytała, utrzymując pokerową twarz.
   Zwróciwszy uwagę na wyraz twarzy uwięzionej, odniosła wrażenie, że dziewczyna za chwilę wybuchnie gromkim śmiechem. Tak się jednak nie stało. Kamila jedynie nieco odchyliła się do tyłu, niemal dotykając plecami białej ściany. Nadal nie spuszczała wzroku ze stojącej zaledwie metr dalej Noelii.
   – A co to za pytanie? – zaciekawiła się. – W dzieciństwie towarzyszą nam różne lęki, nie zawsze uzasadnione, na przykład strach przed ciemnością.
   Noelii ulżyło. Kamila nie wyśmiała pytania, nie wydarła się, nie oznakowała jej wyjątkowo obrzydliwym terminem.
   – Ten akurat jest uzasadniony – wyjaśniła szarooka. – Ciemność symbolizuje śmierć. Człowiek boi się ciemności, ponieważ kojarzy mu się ona ze snem, a sen z nieistnieniem, czyli śmiercią. Kiedy niczego się nie widzi, nie jest się w stanie czegokolwiek zrobić, w pewnym sensie nie jest się już człowiekiem...
   Noelia nie była pewna, czy wyjawianie swoich myśli dotyczących lęku przed ciemnością to aby na pewno rozsądne posunięcie, ale właśnie miała przed sobą osobę, z którą można było podyskutować na tego rodzaju tematy.
   – Ale u nas, nawet w domach, rzadko panuje całkowita ciemność – wytknęła Kamila, nie używając jednak oskarżycielskiego tonu. – W większości przypadków to półmrok. W nim człowiek jest w stanie się poruszać.
   – To wciąż oznacza lęk przed śmiercią. Półmrok przypomina nam zmierzch naszego życia – okres, w którym przygotowujemy się na odejście z tego świata. Może wciąż się poruszamy, ale nie tak sprawnie jak kiedyś.
   – Boisz się śmierci?
   Kamila nie wyglądała wcale na zainteresowaną odpowiedzią. Zadała pytanie ot tak, ponieważ nie podobało jej się milczenie – podobnie do ludzi, którzy pytają „co słychać?”, kiedy tak naprawdę wcale ich to nie obchodzi. Ci ludzie jednakże czuli, że głupio się nie odezwać, a natura raczej pozbawiła związaną takich odczuć.
   – Każdy się jej boi – wygłosiła Noelia. Jak gdyby nigdy nic, usiadła na betonie.
   I co z tego, że był zimny? I co z tego, że niewygodny? Stojąc trudniej ukryć słabości, siedząc można chociaż próbować.
   – Nie, nie każdy. – Pokręciła głową niedoszła morderczyni. – Niektórzy stają z nią oko w oko, kiedy próbują osiągnąć jakiś cel. Niektórzy witają ją z otwartymi ramionami, desperacko próbując uciec od rzeczywistości.
   – Cóż, w jakiś sposób od niej uciekną, tyle że nie staną się wolni jak ptak, tak jak im się wydaje.
   Dokąd ta rozmowa zmierzała? Do czego wyjawienia próbowała ją nakłonić ta wariatka? Noelia nie miała pojęcia, dlaczego wciąż nie potrafiła dostrzec ani śladu agresji, podczas gdy ona na miejscu Kamili pewnie już rzucałaby się na samą siebie. Jeśli nie fizycznie, to werbalnie.
   – Śmierć nie jest ucieczką – stwierdziła Kamila nieco rozmarzonym, wywołującym ciarki na plecach, głosem. – Przed czym uciekać, skoro nie istniejesz? Jeśli uciekasz, coś robisz. Jeśli nie istniejesz, nie robisz nic. Tym idiotom wyłącznie się wydaje, że uciekają, kiedy jeszcze mają przed czym uciekać... i nie mam tu na myśli śmierci. A później rodzina i znajomi opłakują tych nic nie wartych głupków.
   – A ludzi odbierających innym życie już nie uważasz za głupków?
   – Seryjnych morderców tak – przyznał więzień tym samym rozmarzonym głosem. – Ludzi, którzy zabili jedną do czterech osób, już nie. – Wróg uniósł wzrok ku górze, jak gdyby nagle na suficie znalazł swe lokum jakiś tajemniczy, warty poświęcenia uwagi, obiekt. – Oczywiście, ofiar może być więcej, ale na długiej przestrzeni czasu.
   Noelia poczuła się lepiej wiedząc, że te błękitne upiorne oczy nie śledzą już każdego wykonywanego przez nią ruchu. Ale co, do diabła, było takiego fascynującego w suficie? Nie, nie pozwoli się sprowokować. Zaplanowała przecież inne pytanie.
   – Co uważasz za długą przestrzeń czasu? – spytała, nie pozwalając swoim oczom powędrować ku górze.
   – Tak około dziesięć lat.
   Według wariatki dopuszczalne było zabić więcej niż cztery osoby w przeciągu dziesięciu lat? I tak po prostu się do tego przyznała, jednocześnie uważając osoby popełniające więcej morderstw w tym odcinku czasowym za głupków? Noelię zszokowała ta rewelacja.
   Gdy nagle coś jej się przypomniało.
   – Nie odpowiedziałaś mi na pytanie...
   Kamila pokręciła głową. Zawzięcie podziwiała widok, jaki prezentował sufit.
   – Odpowiedziałam tuż przed chwilą, a zaników pamięci nie mam.
   – Nie na to pytanie – w głosie Noelii dał się słyszeć chłód. – Chciałam wiedzieć, czy boisz się klaunów.
   – W takim razie jesteśmy kwita. Nadal mi nie powiedziałaś, czy boisz się śmierci.
   Noelia czuła, jak we wnętrzu głowy narasta gniew, coraz silniejszy z każdą sekundą. Jeszcze piętnaście sekund, a eksploduje, zamieniając się w miliony bezkształtnych odłamków. Będą zbierać ją z betonu, podczas gdy wariatka... Nie, nie, nie. Musiała pozostać silna. Wzięła głęboki wdech, powstrzymując atak szału.
   – Odpowiedziałam – w głosie drżały pozostałości gniewu. Choć ledwie wyczuwalne, była przekonana, że przed Kamilą nic się nie skryje. – Każdy się jej boi.
   – A ja zaprzeczyłam – celnie zauważyła niedoszła zabójczyni. – Poza tym nie jesteś każdym, kimkolwiek ten „każdy” jest w twojej głowie. Oczywiście, możesz wyjść cało z opresji, jeśli powiesz coś takiego jakiemuś głupkowi, chociaż i tak podejrzewam, że głupek w takiej sytuacji nagle by zmądrzał i nadal wypytywał o to, czy i ty boisz się śmierci. A może to dlatego, że czasami linia między inteligencją a głupotą się zaciera.
   – Nie mów mi, że masz na myśli tych „szalonych naukowców”.
   W tym momencie Kamili znudziło się zachwycanie wyglądem sufitu. Postanowiła powrócić do poprzedniego zajęcia – obserwowania Noelii oraz fragmentu pomieszczenia, na którego tle znajdowała się jej niedoszła ofiara. Tym razem wzrok dziewczyny o włosach nieco ciemniejszych od tych antagonistki dostrzegał więcej detali – w końcu te uprzednio zasłonięte teraz zostały odsłonięte.
   – Ja nic nie sugeruję – rzekła.
   Oczywiście, że nie. Ty sugerujesz wszystko.
   – To jak? – niecierpliwiła się Noelia. – Raczysz odpowiedzieć na moje pytanie?
   – Rakiem to ja nie jestem. – Kamila uśmiechnęła się delikatnie. – W Rakowie też nie mieszkam.
   Noelia nie mogła zdecydować, co gorsze – sam fakt, że uwięziona się uśmiechnęła, czy odkrycie, skąd wziął się ten uśmiech.
   – Bałaś się klaunów w dzieciństwie? – spytała, usiłując ukryć czające się w głosie rozdrażnienie. – To tylko drobnostka, takie nic, zwykły dziecięcy lęk.
   – Takie nic, ale wciąż nie ustępujesz, czyli takie nic jest w rzeczywistości czymś. Co próbujesz ode mnie wydobyć poprzez zadanie tego pytania?
   Noelia nie potrafiła orzec, czy takie zachowanie brało się z głupoty czy inteligencji. Z jednej strony pokazywanie takiej odwagi to działanie pozbawione sensu, skoro to właśnie Noelia posiadała większą władzę. Jeżeli uwięziona zaniechałaby współpracy ciągle prowadząc bezsensowne konwersacje przypominające gry słowne, Noelia ugotowałaby jej coś naprawdę paskudnego. Z drugiej strony, niedoszła morderczyni była dość sprytna, by oszacować prawdopodobieństwo skrzywdzenia przez więżącą ją dziewczynę. Zresztą, wariatka sama stwierdziła, że czasami głupota niewiele różni się od inteligencji.
   – Nic.
   – Myślisz, że łatwo nabiorę się na to kłamstwo? – w głosie Kamili czaiła się kpina. – Jeśli chcesz poznać odpowiedź, powiedz mi prawdę. Co ty na to? Wymiana, prawda za prawdę.
   Jasnowłosa podniosła się z betonu – nie dlatego, że nagle zaczęło jej doskwierać bijące od niego zimno. Wręcz przeciwnie – zrobiło jej się gorąco, jak zawsze, kiedy jej umysł zajmowała fala wściekłości. Wątpiła, czy kiedykolwiek się z tego wyleczy. Ataki gniewu towarzyszyły jej od dzieciństwa i choć po adopcji wydawało się, że należą do przeszłości, nastolatka odkryła, że to nieprawda. Potrzebowały tylko odpowiednich warunków, by się odrodzić.
   – Skąd mam wiedzieć, że jeśli ja powiem prawdę, ty także ją powiesz? – spytała. Starała się utrzymać neutralną twarz.
   – Prędzej ja powiem prawdę niż ty – uznała niedoszła zabójczyni, dziwnie akcentując słowo „ty”, jakby jednocześnie uważała się za lepszą od Noelii i było jej przykro, że nie spędzają czasu w zupełnie innej okolicy popijając różne napoje i dyskutując na interesujące tematy. – To w końcu ja jestem tu uwięziona i zależna od ciebie. Tobie kłamstwo nie zaszkodzi.
   Cholera.
   – Wciąż nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Jest ktoś, kto potwierdziłby, że nie kłamiesz?
   Oczywiście, że nie było nikogo. Gdyby był, wtedy Noelia naprawdę miałaby się o co martwić.
   Kamila pokręciła głową.
   – Nie.
   – Może i dobrze. I tak znam prawdę.
   – Ciekawe niby... jak.
   – Wypieranie się czegoś poprzez granie w gry słowne oznacza potwierdzenie, nie zgodzisz się?
   Uwięziona nie zdążyła mrugnąć okiem, kiedy Noelia odwróciła się do niej plecami z zamiarem opuszczenia pomieszczenia. Nie utknie tu na noc. Musiała wracać do domu, ale najpierw najlepiej zostawić wariatkę na przegranej pozycji. Jak najłatwiej zostawić człowieka na przegranej pozycji? Zniknąć mu z oczu, gdy jego percepcja funkcjonuje zbyt ślamazarnie, aby cokolwiek zauważyć. Dziewczyna miała ochotę się odwrócić i na odchodne krzyknąć chociaż „słodkich koszmarów” lub „udanej nocy z duchami tutaj zabitych”, lecz szybko zdała sobie sprawę, że wtedy jej słowa nie byłyby ostatnimi, które padłyby w opuszczonym domu tego dnia. Wariatka by się czegoś uczepiła, co przedłużyłoby pobyt Noelii w nieprzyjemnym miejscu.

*


   Drudzy rodzice Noelii nie byli zachwyceni późnym powrotem przybranej córki do domu. Jolanta po wymienieniu kilku uwag ledwo powstrzymała się od wywołania wyjątkowo paskudnej awantury, zaś Krzysztof wymownie milczał przy wspólnej kolacji. Noelia nie wykluczała, że kiedyś niechcący przemyciła nazwisko Agnieszki do rozmowy, które to zostało zapisane w pamięci jednego z przybranych rodziców, a dzisiejszego dnia wykorzystane do odnalezienia numeru telefonu w książce telefonicznej. Postanowiła nie poruszać tego tematu. Dowie się następnego dnia, jeśli to w istocie się zdarzyło. Na razie lepiej nie kusić losu.
   Nie zmieniając ciuchów, bezwiednie opadła na łóżko. W pozycji leżącej wykonała szeroki rozkrok, wyprostowała ręce i ułożyła je po obu stronach głowy, tworząc w ten sposób figurę podobną do pajacyka. Blondynka nie miała siły ani ochoty na przebieranie się. Gnębiło ją pytanie, na które nie potrafiła znaleźć odpowiedzi. Owszem, w innych okolicznościach zapytałaby Jolantę albo Krzysztofa, może nawet obu rodziców, ale to w innych okolicznościach. Świadomość, że nikt człowieka nie zrozumie albo inni będą doszukiwać się w jego słowach podejrzanych czynów, była dołująca. Nawet bardziej niż dołująca, jak trafnie określiła Noelia. To tak, jakby planować skok ze spadochronem, z góry będąc poinformowanym, że ten nigdy się nie otworzy i nie przeżyje się upadku. Wygodnie, że została jedna osoba, która zrozumiałaby chociaż odłamek tego, co blondynka miała w planach jej przekazać, a nawet jeśli nie, wymyśli racjonalnie brzmiącą odpowiedź, dzięki której będzie mogła sobie wmówić, że została zrozumiana. A gdyby te dwie opcje okazały się niedostępne, to wyznanie choć kawałka swoich uczuć wciąż potrafiło leczyć. Być może pomogłoby w szczegółowym rozpoznaniu emocji oraz zduszeniu ich, zanim naprawdę zapuściłyby korzenie tak głęboko, że wyrwanie ich stałoby się niewykonalne.
   Uzbroiła się w smartfon – piękny niebieski Samsung Galaxy S6 – z zamiarem zajrzenia na pocztę. Wiktoria odpisała dość szybko, z nieznanych Noelii powodów. Nastolatka nie miała ochoty się nad nimi zastanawiać. Nie zamierzała także odpowiadać na wiadomość od wirtualnej znajomej, przynajmniej nie w obecnej chwili. Jeśli zajmie się zwykłymi rzeczami, zapomni o tych ważnych.

Na wiadomość odpiszę Ci później. Zdaję sobie sprawę, że to trochę lekceważące z mojej strony, ale dręczą mnie pewne myśli i boję się, że zapomnę, co mam napisać. Tak, wiem, to wygląda sprzecznie – skoro mnie myśli dręczą, to jak mogę zapomnieć, czego dotyczą? Otóż boję się, że rozmowa zostanie z czasem rozmazana w mojej głowie, i gdyby tego było mało, moja podświadomość dołoży słowa, które wcale nie padły.
Jak tu zacząć? Rozmawiałam ze znajomą na temat rzymskiego pokoju – wiesz, tej techniki pamięciowej, chyba słyszałaś o niej – i powiedziałam, że chyba nie jest możliwe poprawienie pamięci w tak szybkim tempie, żeby każdy człowiek zaczynający przygodę z tą techniką już nie miał problemu z zapamiętywaniem, lub coś w ten deseń. A ona na to, że nikogo bym do swojej racji nie przekonała. Masz może pomysł, dlaczego? Nie wiem, czy to pomoże, ale pewna osoba powiedziała, że ze mną nie da się wytrzymać. Sądzę, że chodziło o sposób wysławiania się.
Wiem, żądam od Ciebie niemożliwego, ale Ty chociaż nie jesteś mną i masz inne spojrzenie na świat.
Czy zostanie socjopatą, jeśli się nim nie jest, jest fizycznie możliwe? W sensie... wydaje mi się, że na kształtowanie osobowości ma wpływ młody wiek – nie, kiedy ma się, powiedzmy, 17 lat. Tak mi nagle przyszło do głowy. Ogólnie muszę poszukać informacji o socjopatach i psychopatach w internecie. Nie lubię, kiedy ktoś zmyśla tylko dlatego, że wie, że mogę o czymś nie mieć pojęcia. Zresztą, w dzisiejszym świecie to nawet faktom nie trzeba ufać – jeśli nie pochodzą ze sprawdzonego źródła, to jest. Tia, piszę o czymś, co mogłabym zachować dla siebie. Lepiej byłoby, gdybym zastanawiała się, czy opłaca się czytać „Pięćdziesiąt twarzy Greya” (i obejrzeć, rzecz jasna), czy to kolejny papier do wycierania tyłka, chociaż gdybyś Ty się tą książką i filmem akurat nie zainteresowała, może wcale nie lepiej.
Haha, nie jestem ani psychopatką, ani socjopatką. Nie podejrzewam niczego u siebie. Po prostu niektóre rzeczy samoistnie przychodzą mi do głowy, a także moim znajomym. Mam dziwnych znajomych.

   Nazwała Kamilę znajomą? Miała dziwnych znajomych? Prychnęła. Jeśli uwięziona miała być uważana za znajomą, to jedynie taką z piekła. To nie była normalna osoba, z którą kumplują się inni. Dziwni znajomi służyli jako przykrywka tłumacząca niezwykłe pytania nastolatki. Jasnowłosa nie wątpiła, że mając do czynienia z tak walniętą osobą jak Kamila, jeszcze o coś zapyta, a nie chciała być o nic podejrzewana, zwłaszcza przez kogoś z internetu. Ci ludzie potrafili siać zniszczenie porównywalne do burz piaskowych.
   Niespodziewanie usłyszała dobiegające z dworu dudnienie. Sąsiedzi zaczęli imprezę czy co? – pomyślała. – Wiadomo, że lato się zbliża, ale, Jezu Chryste, to nie środek dnia z temperaturą koło trzydziestki!
   Zdenerwowana, zerwała się z łóżka z zamiarem sprawdzenia, co dokładnie się dzieje. Otworzyła okno i... niestety, przypuszczenia się sprawdziły. Na podwórku u Rybickich było nienaturalnie widno, jakby przeniesiono je do ogromnego pomieszczenia oświetlonego białą, dającą mnóstwo światła lampą. Nie było to dalekie od prawdy. Sąsiedzi zamontowali kiedyś lampę przy wejściu do domu i tak już została. Jakby jeszcze czegoś brakowało, ktoś poustawiał białe krzesła ogrodowe naokoło srebrnego Opla Astry. Bagażnik samochodu otwarto oczywiście najszerzej, jak się dało, żeby pochwalić się jego zawartością, którą okazały się butelki z napojami, paczki z chrupkami i Bóg wie, co jeszcze. Do tego powietrze przepełniał nieznośny dym nadpływający od grilla... i ta horrendalna muzyka.
   – Zawsze kiedy jestem głodnyyy, to jem kebaba! – dolatywało do pokoju Noelii. – Zawsze kiedy jestem smutnyyy, to jem kebaba!...
   Blondynka niedawno oglądała tę przeróbkę na You Tube – dość śmieszna – lecz to nie oznaczało, że można nią było katować sąsiadów po nocach. Fakt, dużo osób jeszcze spać nie szło, ale niektórzy owszem.
   Czy tym ludziom uderzył w łeb kawałek kosmosu czy co?! Na tym świecie już chyba nikt nie jest normalny.
   – Co to za muzyka?! – jakby na zawołanie odezwał się kobiecy głos.
   Utwór natychmiast zmieniono na inny. Po kilkunastu sekundach Noelia skłonna była uwierzyć, że to metal symfoniczny, jednak piosenka zdawała się posiadać również dwa niepasujące do siebie gatunki, których dziewczyna nie potrafiła określić.
   – To jest dopiero muzyka! – krzyknęła ta sama kobieta.
   Noelia westchnęła i zamknęła okno.
   No faktycznie, muza niezła, ale nie ma chyba kogoś bardziej stukniętego od Rybickich. Normalnie wszystkich w psychiatryku pozamykać.


I jak wrażenia?
Chcę podziękować sąsiadom za inspirację do ostatniej sceny, aczkolwiek ja nie uważam, że powinno ich się w psychiatryku pozamykać. I tak, oni serio słuchali tej parodii, tylko w środku dnia, a potem jeszcze dzieci śpiewały refren. Myślałam, że ze śmiechu zejdę na krwotok wewnętrzny.
I czy tylko ja w refrenie słyszę I ate your mama zamiast I ain't your mama (i przysięgam, jeśli jeszcze raz gdzieś zobaczę ain't, zamorduję... tia, chyba telefon)? 0.0 Za dużo Hannibala się oglądało. Dobra, i tak miałam dziwne skojarzenia z jedzeniem wcześniej, więc to niekoniecznie wina Lectera (to nazwisko brzmi podobnie do Oetkera *0.0* i też doktor, to znak z kosmosu ;D). W sumie to się nie dziwię, bo jak się szło horrory oglądać, to często z jedzeniem... albo przekąską, bo obżerać się też nie wolno. Nie dlatego się chodziło z jedzeniem, że się człowiek denerwował. Dobrze się je podczas oglądania, tylko że ja w domu nie mam popkornu. Eeeh, popkorn jest dobry, ale nie kiedy się kończy i się człowiek natyka na niejadalne fragmenty...
W tej parodii to ja jeszcze słyszę waranina zamiast baraniny. Mięso warana, no naprawdę.... Gdyby zresztą powstawiać tam pewne cudeńka, to już człowieka by z ziemi zmiotło! No, na przykład gdyby tam wstawić człowieka.
No to co? Idziemy napychać się kebabami? ;P
A skoro mowa o wiadomo jakim serialu (jeśli nadal nie wiecie, rekomenduję przeczytanie notki pod poprzednim rozdziałem, przeczytanie mojej nazwy na głos, albo po prostu spojrzenie nieco w górę), może niektórym znana jest wspomniana przeze mnie w tym rozdziale metoda rzymskiego pokoju (nie, Pax Romana to inny pokój ;P) czy inaczej pałac pamięci. Znałam ją już wcześniej, jakby co, więc to nie kradzież, hahae. Dobra, i tak nie byłaby to kradzież. Tak nagle wpadł mi pomysł napisania takiego czegoś w dialogu. Poza tym założę się, że wielu z Was korzystało choć raz z takiego pałacu pamięci.
A co do śpiewania, kto waszym zdaniem powinien był zwyciężyć w tegorocznej Eurowizji? Dla mnie najlepsza była Dihaj z Azerbejdżanu z piosenką Skeletons. Choć to pop i śpiewała po angielsku *jak niestety większość (nie zrozumcie mnie źle, ja nie mam nic do ludzi śpiewających po angielsku... pod warunkiem, że ich rodzimym językiem jest angielski lub nagrywają płyty w dwóch lub większej liczbie języków, no bo za dużo mamy ludzi podążających za tłumem, a ja chcę coś oryginalnego... czemu ktoś nie nagra czegoś po szwedzku, na przykład?!)*, udało jej się stworzyć tekst, jakiego wcześniej nie słyszałam. Miała również ciekawy występ na scenie. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek widziała kilka tablic z napisami utworzonych tak, by przypominały pudełko i mężczyzny z twarzą konia na drabinie. Zadziwiające jest to, że to wszystko się do siebie klei. Pewnie tekst był po angielsku, żeby więcej ludzi go zrozumiało. ;) I czy tylko ja miałam taką zdziwioną minę, kiedy usłyszałam thorn jeans (pamiętam, jak myślałam, że się przesłyszałam – przecież tam musi być <torn>, haha) i speak in tongues? Od razu mi się Lisa Gerrard przypomniała.
Na wygraną ponadto zasługują u mnie Węgry z Origo Joci Papai (tak, wiem, już za późno).
Jak widzicie, nowy szablon tu zawitał (co prawda, Lydia jeszcze ma na niego nanieść poprawki, ale skoro napisałam już rozdział, to i tak go publikuję) i tak, ten angielski napis ma sens, uwierzcie, tylko teraz jeszcze go nie zobaczycie, haha. Dla nieznających języka, napis Looking for your innocence is like looking for cryptids: you'll never find anything to po polsku Szukanie twojej niewinności to jak szukanie kryptyd: nigdy niczego nie znajdziesz, chociaż w wersji polskiej lepiej wygląda w twoim przypadku zamiast twojej – przynajmniej według mnie. Wiecie, co to są kryptydy, nie? No, yeti czy Wielka Stopa na przykład nią jest, czyli istnienia takiej istoty nie da się udowodnić.
I co tu się z czasem dzieje? 0.0 Ja Potterem nie jestem i nie potrafię się cofnąć do tyłu kilka dni. A przynajmniej tak myślałam.

3 komentarze:

  1. Hejka, już jestem :)
    Faktycznie ciężko trochę się czyta, bo szzczerze mówiąc suwak nie jest tu potrzebny - ogólnie nigdy nie byłam za tym, aby post był z suwakiem xD Trochę tu można się pogubić, bo za mocno przewinę stronę i już muszę szukać, ale poradziłam sobie wiece nie jest zle.
    Co do Kombinatora. Kamila ma niezłą zagadkę, chyba, ze gra taką z niewiedzą o nim, a może dokładnie wie kim owy chłopak jest, a przecież nie będzie pokazywała "porywaczom", że wie więcej niż im się zdaje. Ogólnie po Kamili można się wiele spodziewać .. I niepokoi mnie ona. Niby uwięziona, ale za to ma jakąś przewagę.
    I czyta z mimiki twarzy ... to dość niepokojące dla Noelii prawda? Blondynka może być rozszyfrowana przez niedoszłą zabójczynię.
    Moim zdaniem ruina nie jest odpowiednim miejscem dla porwanej, bo każdy moze wejść i zobaczyć ją. Nawet kumple Kombinatora.
    I ta rozmowa z Kombinatorem. Zauważyłam że Noelia obraca się wśród dziwnych ludzi, poważnie. Kamila wariatką, Kombinator - anonimem z kominiarką ... heh... całe szczescie, że rodzice normalni.
    Czy Noelia powinna mu ufać? Chociaż wątpię, by ją wydał, bo sam się w to wmieszał .. no, ale Kamila może go faktycznie nie znać .. i według mnie gadka z Kamilą nie ma sensu, bo dziewczyna jest cwana i swoim doświadczeniem moze pokonać, więc nie liczę na spowiedź wariatki.
    No i zapomniałabym, to pytanie Noelii do Kombinatora, czy jest podobna do niedoszłej zabójczyni - hahah, bezcenne. Cóż .. sama jeszze nie moge stwierdzić czy są podobne, ale obie mają podobną cechę - zabiłyby by żyć :)
    Cóż, rozmowa z Kamilą jest strasznie dziwna. Temat śmierci, klaunów czy seryjnych zabójców to raczej niezbyt ciekawa pogawędka :) ale obie coś ukrywają przed sobą i każda chce wyjść z tego bagna cało.
    Nie sądzę, by Kamila tak szybko dała się złamać.
    I rodzice, którzy zamartwiali sie poznym powrotem Noelii.
    Trochę im się nie dziwiłam ... sądzę jednak że Noelia powinna z nimi porozmawiać, a gdyby taka rozmowa nie dała sensu to wtedy mogłaby porwać tą Kamilę .. nie wiem, ale tym, co zrobiła narobi sobie problemów z prawem.
    Hahahah, dobre ... u Rybickich impra na całego ... skąd ja to znam, ze z sąsiedniego podwórka impreza na całego ... a na mieście też nie lepiej, bo tam po drugiej stronie kamienicy również ktoś dał muzę na cały regulator - pamiętam to jakby było wczoraj.
    A u Rybickich powinny być smażone ryby :D
    No tak - to u Ciebie sąsiedzi też robią impry, no to super. Czasem fajnie jest posłuchać jak ktoś się bawi.
    Co do piosenki J.Lo nie lubię jej ;/ powaga. Piosenka mnie denerwuje , wrrr....
    No ja lubię np. piwo pić przy dobrym filmie - ale z umiarem ... jadałam chipsy kiedys ale je całkowicie rzuciłam, wiec nie jem chipsów.
    Nie oglądałam Eurovision. Powinna Doda tam wystąpić :D wierzę w nią :) to znaczy w jej talent wokalny.
    Ogólnie jeśli chodzi o całokształt rozdziału, był dość ciekawy, bo jak kiedyś Ci wspominałam - lubię te fragmenty z Kamilą :)
    A u mnie już ósemka się pojawiła na Pokoju, więc zapraszam w wolnej chwili :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam po strasznie długim okresie pozornej nieobecności!
      Ja też nie lubię tego suwaka i Lydia ma to zmienić, ale widzę, że strasznie zajęta, więc nie wiem, kiedy wszystko będzie w porządku. Za kilka dni jednak powinno być. (:
      Podobają mi się Twoje spekulacje. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.
      Myślę, że większość osób zabiłoby po to, aby przeżyć - i dzięki za podsunięcie mi tematu na rozmowę, aczkolwiek nie wykorzystam go chyba prędko. No, może to nie temat, ale wypowiedź. (;
      Teraz Cię nie rozumiem. Przecież Noelia tak jakby Kamilę już porwała, a sama gdzieś indziej jej nie przeniesie, bo to okropnie ryzykowne.
      Hahah, uwierz mi, ja w mieście mieszkam i mamy normalne podwórka. ;P W sumie to miasteczko i dziwię się, co w nim robią trzy supermarkety, i jeszcze czwarty planuje się wcisnąć. Ci ludzie mają jakieś problemy mentalne chyba, haha.
      Z tymi rybami dobre. W sumie to szkoda, że się nie posiada zdjęcia z rybą. Ty, nawet gdyby się karpia trzymało, nieźle na zdjęciu by to wyglądało.
      Nie musiałaś wzmacniać swoich słów wyrazem ,,powaga”. ;D Ja także nie cierpię tej piosenki, jak większości popu, ale przeróbka śmieszna jest, więc ją lubię.
      Ja za to nie piję piwa, a chipsy jem rzadko. I jestem lodożercą. I mlecznoczekoladożercą. ;D
      Chciałabym zobaczyć Dodę na Eurowizji. Dałaby ciekawy występ, i nie tylko pod względem wokalnym.
      Cieszę się, że je lubisz, bo ,,uderzyłam” w ich relacje, które okażą się ciekawe, mam nadzieję.

      Usuń
  2. Buhaha, nie spodziewałaś się mnie dziś xD
    Zaczne od komentarza do Skeletons - oglądałam, ściągnąłam, do dziś na playliscie mam :D tak samo jak Yodel it :) co roku ogladam Eurowizję ^^

    A teraz to, co jesy ważne: cholernie trudno rozgryźć mi Kamile. Ogolnie cala sytuacja jest chora, ktoś ją porwał, uwieził, a ona - jest ok, popaczam w sufita. Ja bym kombinowala. Ale nie uwazam, ze zabicie 4 osob na 10 lat jest spoczko xD
    Kombinatorek nadal moj ulubiony bohater, uciążliwy sąsiad to zlo... Tez mam takiego.

    Mam jeszcze czas przed robieniem obiadu, więc od razu śmigam dalej :D

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo