wtorek, 9 maja 2017

ROZDZIAŁ IV

   W górze kłębiły się zwiastujące deszcz chmury. Przygnębiały swoją ciemną barwą, wręcz przygniatały. Powtarzały, że tego dnia wydarzy się coś złego.
   Umysł Noelii zajmowały czarne scenariusze, odgrywające się w coraz to nowych miejscach. Jeśli nie pamiętała dokładnie wyglądu ulic z wirtualnych map, dodawała pasujące szczegóły, a gdy napotkała opór w postaci nigdy nie odwiedzonej Trzebnicy, wymyśliła jej wygląd. Co jednak zadziwiło ją samą, odczuwała nutkę ekscytacji nowym doświadczeniem. Nie przyznałaby się do tego nikomu. Ledwo zrobiła to przed samą sobą – dziewczyną, która do tej pory nie skrzywdziłaby innego człowieka. Dlaczego więzienie drugiej osoby, w przeciwieństwie do zabójstwa, nie wydawało się niewłaściwe? Może to wina brzmienia wyrazu – zabójstwo kojarzy się ludziom z czymś ostatecznym, podczas gdy więzienie z zasłużoną karą. Kamila definitywnie zasługiwała na karę. A może Noelia nie chciała być uważaną za osobnika najgorszego sortu. Czy może dziewczyna nie chciała zabijać, bo społeczeństwo nauczyło ją, że tak się nie robi? Czy to teraz miało w ogóle znaczenie? Nie powinna zastanawiać się nad tego typu rzeczami, kiedy wszystko nie zostało jeszcze załatwione.
   Czekała na Kombinatora. Powiedział, że przyniesie linę, odpowiednio grubą, by wariatka się nie zerwała. Zapewniał, że nikt ich nie zobaczy. Pojadą Hondą Jazz jego matki, autem zachwalanym ze względu na niezawodność. Matka o niczym się nie dowie. Pojechała do Focusa z mężem, zatem prędko nie wróci. Ponoć zakupoholiczka. Chłopak sam ją wywabił z domu. Mówił, że właściwie dobrane słowa rzucone w stronę osób uzależnionych, są w stanie zdziałać cuda.
   Kiedy drzwi na nowo się otworzyły, Noelia wypuściła powietrze z płuc. Nawet nie zauważyła, że wstrzymywała oddech. To musiało być zdenerwowanie... albo pozwoliła jednemu ze scenariuszów na zbyt bogate życie gdzieś w podświadomości. Co, jeśli nikt by się nie pojawił?
   – Właź do tego ganku, radzę – podjął Kombinator. – Pewnie pomyślisz, że jestem masochistą, jeśli zacznę paradować na dworze nie tylko w kominiarce, a jeszcze ze sznurem.
   – A jesteś? – zapytała Noelia, całkiem poważnie, by potem, stwierdziwszy, że nie ma innego wyboru, zniknąć za nastolatkiem w drzwiach.
   Znalazła się w ciemnym pomieszczeniu wypełnionym owocowym zapachem. Najprawdopodobniej składnikiem odświeżacza powietrza były jabłka oraz pomarańcze, może coś jeszcze. Na początku niewiele widziała, po zapaleniu światła jednak odkryła, że weszła do pomieszczenia wyłożonego z każdej strony jasną boazerią. Naprzeciw mieścił się sięgający do sufitu szeroki regał wykonany z ciemniejszego drewna, na którym, jedne przy drugich, stały słoiki pełne miodu o różnych barwach – od białej do niemal czarnej. Niedaleko regału, w ścianie umiejscowionej na lewo od blondynki, widniał zarys drzwi. Wykonane z tego samego jasnego drewna, co boazeria, sprawiały trudności w dostrzeżeniu. Po prawej stronie dziewczyny, tuż pod ścianą, stała niewielka ławka, w sam raz dla dwóch lub trzech osób, obok której gnieździło się bodajże z dziesięć par butów.
   – Oczywiście, że nie – odpowiedział przyjaciel Maćka, palcem wskazującym wolnej ręki pocierając policzek zakryty przez kominiarkę. Klapnął na ławkę. – Myślisz, że aż tak nie mam nic do roboty, że chcę wepchnąć się do kicia? Sąsiedzi mogą znosić kominiarkę, ale wątpię, by inne ustrojstwa, takie jak sznurki, były w ich zakresie tolerancji.
   – Ten sznur jest wytrzymały?
   Jasnobrązowy sznur wyglądał, co prawda, na wytrzymały, jednak życie nauczyło Noelię, że lepiej się upewnić, nawet jeśli sprawa dotyczyła najlepszego terminu wycinania świerków czy czegoś innego równie bzdurnego.
   – Jasne – odparł z przekonaniem Kombinator. Zaczął rozwijać zwinięty w kłębek sznur, najprawdopodobniej w celu pokazania jego długości oraz grubości. – Ale to dziadzie pulchne! Za dużo podjadło. To ma ze dwa centymetry! – Położył sznur na podłodze, niedaleko stóp, przypatrując mu się z uznaniem. Zapewne zamierzał trochę mu się poprzyglądać. – Nie zerwie się. Nie znam też kreatywnych sposobów na przecięcie tego ustrojstwa bez używania oczywistych narzędzi.
   – To znaczy?
   – Przecież nie zamierzasz w tamtej chacie zostawiać tej psychopatce wszystkich przyborów, no nie?
   – Tam w ogóle są jakieś przybory?
   Chłopak głośno westchnął, opuszczając ręce w geście irytacji.
   – No nie, tam nic nie ma – powiedział, jednak w jego głosie nie dało się usłyszeć ani odrobiny zdenerwowania. – Rudera, jakich mało. Ostatnio często tam łażę, żeby uciąć sobie drzemkę od kapeli. Oni kiedyś tam za mną leźli, ale teraz im się znudziło. Gadają, że wolą bloki i przedszkole, chociaż tego ostatniego wyboru to ja ni w ząb nie ogarniam.
   – Nie mów mi tylko, że robią kawały tym biednym dzieciom.
   – Właśnie nie. – Kombinator pokręcił głową, jakby chciał wzmocnić znaczenie swoich słów. – I dlatego ich nie ogarniam. Tam się nawet nie ma czym upaprać!
   Noelii coś tu nie grało. Odnosiła wrażenie, że chłopak wspomniał to przedszkole z zamiarem odwrócenia uwagi od czegoś istotnego. W dodatku blondynka nie dogrzebałaby się do dowodu świadczącego o kłamstwie. Nie znała kumpli Kombinatora, a nawet gdyby było inaczej, oni również mogliby kłamać – i to raczej nie po to, by go kryć. Tacy kawalarze wciskaliby dziewczynie kit, żeby zrobić sobie z niej ubaw, bądź rzeczywiście podczas rozmowy jeden z nich wymyśliłby genialny plan wykorzystania przedszkola i żałując, że to nie on lub jego zgraja na to wpadli, udawałby głupka, a reszta w lot załapałaby, o co chodzi. Noelia widziała już podobne akcje w sierocińcu. Jeden z dzieciaków nie zamierzał przyznać się innemu, dokąd on oraz jego dwójka kolegów zniknęli na trzy godziny, więc zmyślił coś o podkradaniu słodyczy ze wspólnej kuchni. Później jego koledzy faktycznie zajęli się podkradaniem, a podkradać mieli co, bo dom dziecka, w którym umieszczono Noelię, nie należał do biednych.
   – Jesteś pewien, że nie wchodzą już do tamtego domu? – zaciekawiła się jasnowłosa. – Skąd możesz to wiedzieć? Masz obładowane kamerami wszystkie pokoje czy coś?
   Kombinator znowu westchnął, tym razem jakby ze zmęczenia.
   – Nie. – Pokręcił głową. – Zaufaj mi. Wiedziałbym, gdyby ktoś się tam jeszcze kręcił.
   Noelia pokręciła głową w niedowierzaniu.
   – A co, jeśli jednak ktoś z twoich kumpli tam wejdzie? No...? Co wtedy? Komuś może się nagle zachcieć.
   – Ty masz chyba jakąś paranoję. Nawet gdyby tam zajrzeli, wątpię, by cokolwiek wydali glinom.
   Znajomi Kombinatora naprawdę nic by nie powiedzieli? Podejrzane. Czyżby mieli już doświadczenie w trzymaniu kogoś na uwięzi? I co Kombinator chciał osiągnąć poprzez podanie pomocnej dłoni? Znał Kamilę? Być może pragnął zemsty z powodu wyrządzonej mu w dzieciństwie krzywdy, ale bał się podjąć kroki prowadzące do urzeczywistnienia planu. Jeśli tak, dlaczego teraz zmienił zdanie? Przypadkowo natrafił na kogoś, kogo postanowił wykorzystać, ponieważ sądził, że zapłaci za to niską cenę? Mylisz się – pomyślała blondynka. – Myślisz, że nie jestem ci nic w stanie zrobić, bo wymusiłam na Maćku spotkanie z tobą. Myślisz, że cię potrzebuję. Na razie to faktycznie prawda, ale sprawy szybko się odwrócą. Nie myśl, że będę potrzebować cię wiecznie. Maciek musi coś na ciebie mieć, a wtedy pożałujesz wykorzystywania mnie.
   – Kamila nie jest pierwszą twoją ofiarą, co?
   – Nie mam pojęcia, o co ci chodzi – odpowiedział ze spokojem chłopak, małym palcem rysując koła na granatowych dżinsach.
   Oczywiście, że nie. Nie przyzna się.
   – Daj spokój. – Mimo umiejscowienia w kiepskiej sytuacji, Noelii niewiele zostało do śmiania się w najlepsze. – Myślisz, że nie wiem, dlaczego ukrywasz się pod tą kominiarką?
   – Tylko tak ci się wydaje, no ale dobra, jedź z tą teorią, skoro tak cię parzy w język.
   – Teorią? Zdaje się, że już ci ją przedstawiłam, ale jest też druga... Znasz Kamilę?
   Kombinator się zaśmiał. Był to śmiech, którego większość ludzi nie chciałoby usłyszeć. Jakby pochodził od osoby, która właśnie wylądowała w psychiatryku – tak samo szalony, tak samo donośny i nie do zniesienia.
   – Skąd, u diabłów na ziemi, miałbym to wiedzieć? Jest zbyt wiele osób o tym imieniu, a ty nie podałaś mi nazwiska. Najgorzej, jak jest jeszcze popularne typu Kowalska. Wiesz, ile takich Kowalskich po planecie się wałęsa? Nie masz zdjęcia, to nie kumasz, kto to jest i kumać nie będziesz. Nawet z rzadszym nazwiskiem byłoby szambo, a co dopiero milion szamb.
   W sumie to racja. Nie powinna była zadawać takich głupich pytań. No ale dlaczego, u licha, chciał jej pomóc? Widział w tym wszystkim potencjalną rozrywkę, odskocznię od nudnego żartowania z kolegami?
   – Mówisz czasem jak Maciek, wiesz o tym?
   – Jestem dość spostrzegawczy.


*

   Szarobrązowe siedzenia dostarczały zaskakującego komfortu. Jakąkolwiek przyjęłoby się pozycję, znalezienie najmniejszej niedoskonałości graniczyło z cudem. Noelia oczekiwała choćby drobnej niewygody, lecz nic z tego. Samochód był identyczny – czy to w najwspanialszym dniu egzystencji, czy w najgorszym, po którym nic nie następowało.
   – Powinnam się bać? – blondynka zapytała siedzącego za kółkiem chłopaka.
   – To chyba najbardziej idiotyczne pytanie, jakie słyszałem – towarzysz dziewczyny mruknął pod nosem, niezadowolony, jakby właśnie przyszło mu odganiać wyjątkowo natrętną muchę. – Od kiedy to strach jest potrzebny ludziom?
   – Według mnie strach jest potrzebny. Gdyby ludzie nie odczuwali strachu, światem rządziłby chaos. Ludzie zabijaliby się nawzajem...
   – Czy ja wiem... – głośno zastanawiał się Kombinator.    – To, że została wyeliminowana jedna emocja, nie oznacza, że jej śladem podążą inne. Ludzie nie zabijają innych nie tylko z powodu strachu przed capnięciem... To tutaj, tak? – Zwolnił i po chwili zatrzymał się tuż przed posesją. – Z tego, co mi pokazywałaś na mapach, wyłazi, że to tu.
   Wśród gąszczu drzew oczom Noelii ukazał się mały żółty domek jednorodzinny w kształcie prostokąta ogrodzony wysokim czarnym płotem ze wzorem przypominającym meandrującą rzekę. W sporym ogrodzie, rozciągającym się niemal przed całym budynkiem, rosła bujna trawa – równa, zapewne niedawno przycinana kosiarką – na której spoczywały drobinki śniegu. Na środku tego ogrodu, niczym matka sprawująca pieczę nad dziećmi, stał wysoki, rozłożysty świerk srebrny. Obok ogrodzenia i furtki – także ozdobionych wzorem meandrującej rzeki, tylko niższych – znajdował się teren wyłożony niebieskawą kostką, który kończył się blaszanym garażem będącym w stanie pomieścić wyłącznie jeden pojazd.
   – Co robimy? – zaczęła Noelia, pocierając czoło. – Przejdziemy przez płot?
   Kombinator odwrócił się w kierunku nastolatki z zamiarem zwrócenia na siebie jej uwagi. Pokiwał głową.
   – To jasne jak skowronki.
   – Nie używaj określeń Maćka, bo jeszcze pomyślę, że nim jesteś – pogroziła Noelia. – Poza tym, one wcale nie są aż takie jasne, byś musiał pożyczać powiedzenia.
   – Skąd pomysł, że to ja coś pożyczyłem? – Kombinator zaśmiał się. – Może to Żyrafa coś pożyczył... chociaż to raczej kradzież.
   – Ty bardziej wyglądasz na takiego, co kradnie.
   Kombinator ponownie się zaśmiał.
   – Przecież nie wiesz, jak wyglądam.
   – Chyba jednak jesteś masochistą.
   – Chyba? – podchwycił przyjaciel Maćka. – Ciężko mi uwierzyć, że Żyrafa z tobą wytrzymuje, ale to prawdopodobnie dlatego, że nie słyszy twojej paplającej gęby każdego dnia.
   – Co ja takiego powiedziałam?
   – Nic – wybełkotał chłopak. – Widzisz, przesiadujemy za długo w tym ustrojstwie. Kamilopard już nas zauważył, już wylazł z domu, chyba lezie do nas... trudno stwierdzić.
   – Jak ją nazwałeś?! – Noelia uniosła brwi. – Teraz tam stoi i nic nie robi. Dlaczego?
   Wyglądało to dziwnie; niedoszła morderczyni nagle zatrzymała się przy furtce prowadzącej do niby ogrodu. Stała w bezruchu z głową zwróconą ku białej Hondzie Jazz, jakby na coś czekała. A może doznała szoku po spostrzeżeniu Noelii w samochodzie. W końcu ofiara powinna uciekać od drapieżnika jak najdalej, nie podchodzić dobrowolnie, dając się pożreć.
   – A bo ja wiem... – Towarzysz Noelii wzruszył ramionami. – Możliwe, że przewidziała, że się tu dzisiaj pojawimy.
   – Niby jak?
   – Nie mam pojęcia. Idziemy, bo inaczej stracimy przewagę.
   Noelia niechętnie otwarła drzwi samochodu. Kombinator zrobił to samo, tylko bardziej energicznie.
   – Witaj, koszmarze – blondynka mruknęła pod nosem ze świadomością, że już nic nie będzie takie samo.


*


   Oczy kłamały. Mózg wypełnił obraz nieznanej osoby zaskakującymi szczegółami, czyniąc ją niepokojąco znaną.
   Nie tylko moje oczy kłamią – pomyślała Noelia. – Cokolwiek powie wariatka, zinterpretują to moje myśli. Myśli nigdy nie są obiektywne. Wariatka w rzeczywistości może mówić o czymś zupełnie innym.
   Łudząco podobna do Noelii dziewczyna niestrudzenie wpatrywała się w przestrzeń przed sobą. Nie okazywała strachu, lecz coś zgoła innego, trudnego do określenia. Antagonistka uniosła prawy kącik ust w lekkim uśmiechu przywodzącym na myśl osobę, w której życiu wszystkie pragnienia zaczęły spełniać się same z siebie, jedne po drugich, i która uważała się za twórcę doskonałego planu. Jej blond włosy, odrobinę ciemniejsze od tych Noelii, spływały niczym morskie fale, sięgały nieco poza ramiona. Falom towarzyszyła nietypowo ucięta grzywka – zaczynała się od prawej strony, po czym stawała się coraz dłuższa, by osiągnąć swój całkowity rozmiar po lewej. Środek grzywki sprawiał wrażenie wyszczerbionego. Podkreślał błękitne oczy, dodając im jednocześnie nieco inteligencji oraz swojskości. Nastolatka wyglądała nierealnie, ubrana w zwykłe czarne legginsy oraz jasnoróżową bluzkę z rysunkiem dziewczyny o kruczoczarnych włosach związanych w koka olbrzymią czerwoną kokardą. Pomimo nałożonej na bluzkę jasnozielonej kurtki, Noelia odnosiła wrażenie, że niedoszłej zabójczyni dokucza chłód.
   – Zaplanowałaś to wszystko?
   Noelia nie była pewna, co zaszczepiło to pytanie w jej umyśle i dlaczego organizm przegrał walkę.
   – Pytasz mnie, czy zaplanowałam twoje pożegnanie się ze światem? – Wróg tylko szerzej się uśmiechnął. – Zwabiłam cię tu specjalnie, korzystając z zasady wędkarza. Zarzuciłam wędkę z przynętą, a ty, głupia ryba, sama do mnie przypłynęłaś? Taki plan masz na myśli?
   Kamila naprawdę to powiedziała czy Noelii się zdawało? Może Noelia zmagała się z kolejnym koszmarem, a dziewczyna stojąca przed nią została wytworzona w jej umyśle?
   – Nie da się pożegnać ze światem – mruknęła Noelia. Skoro miała na razie tkwić w tym śnie, lepiej było podzielić się swoimi myślami, niż je tłumić. – Musiałabym powiedzieć „żegnaj” każdemu człowiekowi, każdemu stworzeniu i każdej roślinie. Nie każdy człowiek zrozumiałby, co do niego mówię ze względu na swoją narodowość, a rośliny nie zrozumiałyby niczego, bo są roślinami. Nie wspominając o tym, że brakłoby mi czasu... – Szarooka spojrzała z tęsknotą ku niebu. – Żegnanie świata powinno być raczej optymistyczne, zwłaszcza gdy druga osoba na to żegnanie pozwala. Zajęłoby czas, którego człowiekowi zdaje się, że nie posiada. To tak, jakby kupić nowe życie na loterii – człowiek nie starzeje się, a młodnieje. Nie mam pojęcia, dlaczego ludzie uważają pożegnanie się ze światem za coś negatywnego.
   – Filozof z ciebie – skomentowała Kamila. Wykonała dwa kroki naprzód, najprawdopodobniej nieświadomie. – Ale w tym, co mówisz, jest trochę racji. Nic dziwnego. Ludzie rzadko zastanawiają się nad tym, co powtarzają.
   Niedoszła zabójczyni brzmiała wręcz na zdegustowaną swoim, i tak nieoryginalnym, odkryciem. W dzisiejszym świecie praktycznie nic nie było oryginalne: nawet nowe pomysły powstawały na starych fundamentach.
   – Sądzisz, że obmyśliłaś tak wspaniały plan, że cię nie złapią, w przeciwieństwie do innych morderców? – Noelia prawie wykrzyczała, będąc na granicy wytrzymałości. Wiedziała, że nie powinna reagować emocjonalnie, zwłaszcza jeśli to był sen, ale to tak, jakby nałogowego palacza odstawić od papierosów na tydzień, po czym podsunąć mu pod nos pełną paczkę, oczekując odmowy. To oczywiste, że by zapalił. – Za kogo ty się uważasz?
   – Przecież nie złapali wszystkich – wytknęła Kamila. – Niektórzy nie są jeszcze podejrzani. Wielu później wariuje z powodu uzależnienia od zbrodni, ale to nie moja wina, że brakuje im mózgu.
   Te słowa podziałały na Noelię jak płachta na byka. Gdyby tylko miała w ręku nóż, nie pohamowałaby się przed umieszczeniem go w brzuchu wariatki. Z rozkoszą obserwowałaby krew rozlewającą się po jasnoróżowej bluzce. Przynajmniej wtedy bluzka zmieniłaby kolor na mniej denerwujący. Ale Noelia nie miała przy sobie noża – a było to zasługą Kombinatora. Wątpiła, by udało jej się wymusić oddanie przedmiotu – szczególnie teraz, gdy najbardziej korciło ją, żeby złamać daną nastolatkowi obietnicę. Poza tym, Kombinator, choć niby blisko, był daleko – stał metr za jasnowłosą, gotów rzucić się na pomoc w razie potrzeby. Próbując się z nim porozumieć zwróciłaby na siebie uwagę Kamili, która pomimo działania solo, mogłaby wtedy wygrać.
   – I sądzisz, że taka psychopatka jak ty nie może się uzależnić?
   – Lepiej być psychopatką niż socjopatką – powiedziała wymijająco Kamila. – Człowiek staje się socjopatą dzięki wpływowi środowiska, w jakim się wychowywał. U psychopatów ich natura ma podłoże genetyczne. Psychopaci nie musieli przeżyć różnych okropieństw, które jest w stanie zgotować człowiekowi drugi człowiek, by stać się tym, kim są. Socjopaci łatwiej dają ponieść się emocjom. To prowadzi do nieprzemyślenia zbrodni. Psychopaci są bardziej skłonni do planowania zbrodni i planują je po to, żeby coś zyskać. Nie zabijają nikogo pod wpływem emocji, a w wyniku chłodnej kalkulacji.
   – Dobra robota – zakpiła Noelia. – Musisz mieć niezłą obsesję na punkcie psychopatów i socjopatów. Pewnie zastanawiałaś się, do jakiej grupy przynależysz.
   Kamila wzruszyła ramionami.
   – Ty raczej do socjopatek – powiedziała z zadowoleniem bardziej pasującym do omawiania ulubionej sceny filmu aniżeli obecnej sytuacji. – Inaczej byś do mnie sama nie przylazła z tym swoim durnym planem.
   Odważna jesteś, choć bezbronna. Nie wiem, co zaplanowałaś, ale jakbyś nie widziała, nie jestem sama.
   Niedoszła morderczyni wywróciła oczami. Następnie przeniosła wzrok na stojącego za Noelią Kombinatora.
   – Nie zabiłabyś mnie – stwierdziła.
   W głosie blondynki o ciemniejszych włosach ukrywała się dziwna stanowczość – jakby wyłącznie jedno zerknięcie na chłopaka w kominiarce utwierdziło ją w przekonaniu, że na sto procent to nie był jej ostatni dzień.
   – Wiesz... – zaczęła Noelia – zastanawia mnie, dlaczego chcesz mnie zabić. Uraz mózgu?
   – Sama masz uraz mózgu, skoro nie potrafisz dostrzec prawdy – odszczeknęła się Kamila, nieznacznie marszcząc brwi. – No dobra, nie masz go... gdybyś miała, sprawy potoczyłyby się zupełnie inaczej.
   – O czym ty bredzisz?
   – O rodzicach – odparła Kamila. – A o kim?
   – Ty psychopatko! – wrzasnęła Noelia. Resztki kontroli odeszły w zapomnienie. – Jak śmiesz wspominać moich rodziców?!
   – Sądzisz, że jeśli mnie powyzywasz, to zaniżysz moją wartość jako człowiek i to da ci większe prawo do zabicia mnie? – Kamila odetchnęła głęboko, jakby zdziwiona istnieniem człowieka zdolnego do wyciągnięcia takich wniosków. – Uważasz, że wtedy pozbędziesz się wyrzutów sumienia, jeszcze zanim zaczniesz je odczuwać? – Przez ułamek sekundy Noelii wydawało się, że widzi łzę wypływającą z jednego z oczu Kamili. – W końcu jestem psychopatką, w twoim słowniku kimś niezasługującym na dar życia. Nie chcesz odczuwać winy i dlatego wyzywasz innych. Wtedy możesz poudawać przed samą sobą, że to ty masz rację.
   Wariatka była sprytna. Noelia sądziła, że gdyby jej umysł został wyposażony w myśli całkowicie odmiennej osoby, zgodziłaby się z osądem Kamili i wahała przed przystąpieniem do realizacji planu. Niemniej jednak, Noelia potrafiła myśleć samodzielnie. Nie ulegała wpływom innych.
   – Przecież przed chwilą powiedziałaś, że nie byłabym w stanie cię zabić, zatem to, co powiedziałaś, nie ma najmniejszego sensu – ogłosiła, śmiało patrząc przeciwniczce w twarz.
   Na Kamili nie wywarło to żadnego wrażenia. Zmierzyła Noelię chłodnym spojrzeniem.
   – Nie omawiałam prawdopodobieństwa mojego morderstwa z twoich rąk – broniła się antagonistka głosem ani trochę nie przypominającym osoby w opałach. – Przedstawiłam tylko twój sposób myślenia.
   Nadeszła odpowiednia chwila. Lepsza mogła nigdy nie nadejść. Noelia klasnęła w dłonie, pokazując zęby w wymuszonym uśmiechu. Wariatka pomyśli, że rozbawiło mnie to, co powiedziała, gdy w rzeczywistości dałam Kombinatorowi znak – pomyślała. Poczuła, jak do uśmiechu przesiąka prawdziwa radość.
   – Nawet mnie nie znasz – włożyła w te słowa tyle obojętności, ile się dało.
   – Wiem o tobie wystarczająco wiele, by dojść do pewnych wniosków.
   Noelia ani razu nie rozmawiała z Kamilą – pamiętałaby o tym – a znajomi ze szkoły nie posiadali o niej wystarczających informacji. Nastolatka nie potrafiła znaleźć z nimi wspólnych tematów, zatem wieloma przemyśleniami się po prostu nie dzieliła, a to właśnie przemyślenia oraz zainteresowania zdradzały najwięcej. Jak więc Kamila mogła zdobyć coś, czego nie dało się zdobyć? Nie mając dowodów, nie da się potwierdzić wykreowanej przez umysł, często szalonej, hipotezy.
   – Nazwałaś mnie socjopatką, jakbyś myślała, że mój pobyt w domu dziecka wpłynął na moje zachowanie. Gdybyś wiedziała wystarczająco wiele, te myśli nie przeszłyby ci przez głowę.
   – Racja – zakpiła Kamila. – Nie przywędrowałaś tutaj dlatego, że pierwsza wymyśliłaś plan. Przywędrowałaś tutaj dlatego, że dostałaś cynk o swoim zabójstwie z mojej ręki, co wcale nie wyklucza szansy stania się socjopatką, bo, bądźmy szczerzy, jeszcze nią nie jesteś. Inaczej nie wątpiłabym w twoje umiejętności zabicia mnie. Mogłabym się tylko martwić o to, co stałoby się z tobą po tym, jak odkryto by, jaka osoba dopuściła się zbrodni, ale kto wie, może zostaniesz socjopatką dzięki mnie.
   – Więc dlaczego nazwałaś mnie socjopatką? Żeby umniejszyć moją wartość tak samo jak ja umniejszyłam twoją? W końcu według ciebie lepiej być nazywanym psychopatą niż socjopatą.
   Uspokój się. Zaraz to wszystko się skończy. Nareszcie odzyskam spokój i będę mogła wrócić do domu, jakby nic się nie stało. Już się ściemnia. Jolanta i Krzysztof się wściekną. Na pewno dzwonili, a ja nie odbierałam. Musisz rozmawiać z tą wariatką. Kombinator ci pomoże, pamiętasz? To, że dostał zadanie do wykonania i zobaczył, z jakim typem osoby dokładnie ma do czynienia, niczego nie zmieniło. Możesz być pewna, że cię nie opuści.
   – Zostawił cię, jak podejrzewałam – na dźwięk tych słów Noelia niemal podskoczyła. Co więcej, odkryła, że niedoszła morderczyni znajduje się tak blisko niej, że niebawem zetkną się czołami. – Kiedy odkrył, z kim ma do czynienia, wolał się ulotnić.
   Noelia miała rację – była wręcz przekonana, że Kamila nie odpowie na pytanie, a zacznie inny temat, żeby odwrócić jej uwagę oraz wyprowadzić z równowagi. Nastolatka nie mogła zdzierżyć, że będzie musiała tymczasowo poddać się zabiegom wroga, aby ostatecznie zwyciężyć, jednak wiedziała, że nie pozostało żadne inne wyjście. Przypadkowe zdradzenie zamiarów jej i Kombinatora oznaczałoby koniec. Co najgorsze, mógłby to być ich dosłowny koniec.
   – Nie zdziwiłoby mnie to i nie winiłabym go za decyzję o ucieczce – obwieściła Noelia, nieznacznie spuszczając wzrok, co było głównie zamierzonym działaniem mającym na celu pokazanie, że nie kłamała, lecz nie tylko. Nastolatka kiepsko znosiła błękitną parę oczu. W zbyt wielkim stopniu przypominały jej o biologicznym ojcu. W dodatku kiedy na nie patrzyła, za sprawą wyobraźni widziała zbiór precyzyjnie wykonanych maleńkich noży. Noże z elegancją przecinały wszystko, co nawinęło im się na drogę.
   – Nie? – To zaskoczyło Kamilę. – Ja bym była wściekła.
   Noelia wypuściła powietrze z płuc, szykując się na zadanie pytania, na które wcale nie chciała znać odpowiedzi. Wiedziała jednak, że jeśli uda jej się cokolwiek wydusić z wroga, szanse na przetrwanie będą większe.
   – Jak w ogóle zamierzasz mnie zabić?



No to obrabowałam Cię, Semirkowa, z teorii, a w dodatku trzasnęłam antropomorfizmem na początku rozdziału (o ile antropomorfizmem można trzasnąć). I nie mam serca. Wszyscy dobrzy pisarze go nie mają, hahhahhaha.
A skoro mowa o uwielbianych przez Ciebie gifach, Semirkowa, wybrałam pewne dwa naprawdę interesujące.

Oto pierwszy z nich:


 Nie zapomnij się uśmiechnąć! ;D


A oto drugi:


Kto chce się przejechać? Ja chcę, ale wolałabym być pchana przez psa. ;P Szybciej bym jechała. (I tak w sumie nie wiem, bo jestem ciężka. ;P) Najgorzej tylko, jeśli auto jakieś zza zakrętu by wyskoczyło (oczywiście nie mam tu na myśli dosłownego znaczenia).



Wiecie, co ja ostatnio słyszałam śmiesznego w telewizji? I w jakim programie to słyszałam! Wszystko, co dobre, jest nielegalne, niemoralne albo tuczy. Kto oglądał Dziwaczne potrawy (Portoryko), powinien kojarzyć te słowa z końca odcinka. (: Tak w ogóle, co byście zjedli? Hahaha, zapamiętałam chyba wszystkie potrawy, jakie pojawiły się w tym odcinku: mofongo (nazwa mi się z grzybami kojarzy ;D, zresztą mi się wszystko ze wszystkim kojarzyć potrafi), alcapurrias, pastelón (przyznaję, że nie pamiętałam, czy jest kreska nad o czy nie i musiałam wygooglać), asopao, quesito, bacalaítos. Raczej wszystkie, bo program trwał pół godziny i tłumaczyli, jak te potrawy przygotowują. Gdybym miała wybrać jedno danie, zastanawiałabym się nad mofongo i bacalaítos (no co?! – lubię ryby!). Nie wiem, co wybrać, czyli wybieram jedno i drugie. ;P A Wy? Swoją drogą, przypomniał mi się konkurs na jedzenie papryczek chili w o
Rozkoszy i bólu. Ludzie to mają pomysły! Ja to bym Naga (komuś nazwa kojarzy się z Nagini i ogólnie z wężami? ;D) nawet końcem języka nie tknęła!
I czy tylko ja ostatnio wszędzie widzę wyraz hygge? 0.0

5 komentarzy:

  1. Hejka.
    No i jestem.
    To Noelia pojechała po całości, skoro wraz z Kombinatorem postanowiła złożyć wizytę Kamili.
    Dziwi mnie trochę to, że Noelia ufa Kombinatorowi. No ok, on jest przyjacielem Maćka, ale to, że ciągle łazi w kominiarce i nie chce być wylewny w stosunku do Noelii wiele tu mówi. A gdy on zaplanował z Kamilą to wszystko? Nie wiem, ale wydaje mi sie, że być może zna ją dobrze i po cichu kumpluje się z nią.
    Tylko gdybam, ale tak przecież też może być, prawda?
    A nieświadoma Noelia może wpaść w poważne kłopoty.
    Rozmowa między nią, a Kombinatorem jest dość treściwa, a jednakże tajemnicza. Czasem mam wrażenie, ze coś zle zrozumiałam ... ale to być może moja indywidualna "wina".
    No i samo spotkanie Kamili wywarło na mnie pozytywne wrażenie. Pozytywne, w sensie, ze dobrze opisane. Wyobraziłam sobie tą scenę i nie tylko.
    Rozmowa między niedoszłą zabójczyni, a Noelią też zdaje się nieco chaotyczna. Obie nie chcą dać po sobie poznać, że mają jakieś słabości, aby nie zostały wykorzystane. Kamila nic sobie z tego nie robi, że sama stała się ofiarą, a nawet smiało obraża Noelię. Hahah, soocjopaci i psychopaci mają bardzo wiele wspólnych cech. Być może każda z nich ma coś po trochu :) Normalna osoba nie uwięziłaby kogokolwiek. Ale o tym wspominałam kiedyś w e mialu, gdy pokazywałas mi swoje kartki ;D
    I Kombinator, który nie wahał się pomoc Noeli w uprowadzeniu Kamili. On zaintrygował mi i szczerze mówiąc ukrywa coś. A czy faktycznie mógł być trochę zmuszony przez Maćka, by pomógł jej - to też może być możliwe.
    I sprawa z opuszczonym budynkiem. Noelia ma prawo sie bać, że koledzy Kombinatora tam wejdą ... a skoro odkryliby Kamilę to czemu by nie wezwali policji? Sądzę,że powinni - dla ich dobra. Choć wtedy Noelia miałaby przerąbane, badz Kamila nie powiedziałaby nic o niej, bo bałaby sie że wszystko wyjdzie na jaw. Tak, zgaduję. ..
    Rozdział ciekawy - krótko pisząc :)

    Co do gifów. Z tymi psami widziałam na facebooku. Super to wygląda. A ten drugi ... nie widziałam go, ale też śmieszny dość. Hahaha :)
    Nie oglądałam dziwacznych potraw. Ogólnie z takimi programami ograniczam się do Top Chef i Hell Kitchen :) hahaha xD
    Też lubię ryby, ale nie wszystkie ... i najlepiej smażone. Tylko takie najlepsze.

    xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomnialam dodać, że u mnie nowy rozdział na 1408 - zapraszam w wolnej chwili :D

      Usuń
    2. Nareszcie odpowiadam (oklaski! ;D) i co Cię zdziwi, napisałam już nieco ponad połowę kolejnego rozdziału. Możesz się spodziewać niezłej ,,rozmowy” między Noelią a Kamilą. (;
      A powiedz mi, co nasza Noelia ma do stracenia? Jeśli zaufa Kombinatorowi, może zdobyć szansę na przeżycie lub nieco sobie to życie przedłużyć, podczas gdy nie robiąc nic... sama wiesz. Nie zna też żadnego innego człowieka, który mógłby jej pomóc. Każdy nakablowałby na nią władzom. Trochę kiepskie położenie.
      A pomyślałaś o tym, że Kombinator może łazić w kominiarce dlatego, że boi się, że Noelia mu zaszkodzi w jakiś sposób, jeśli dowie się, kim jest? Zawsze może zwalić wszystko na niego. Wie, że przyjaźni się z Maćkiem, no i byłaby w stanie opisać jego wygląd policji albo komuś innemu, jeśli trzeba. Może Kombinator miał nieprzyjemne doświadczenia z ludźmi i gdy tylko usłyszał od Maćka, z jaką osobą ma do czynienia, od razu sobie kominiarkę ,,skombinował” ;D. Oczywiście, ja nic nie zdradzam, chociaż przyznaję, że i Ty ciekawie ,,kombinujesz”. ;P
      Jeśli czegoś nie zrozumiałaś, to najprawdopodobniej dlatego, że jest to odwołanie do słów, które padły w poprzednim rozdziale, albo czasami nie rozumiesz toku myślenia jednego z bohaterów... Oczywiście, nic złego się nie stało i możesz mnie zapytać, o co chodzi, jeśli czyjejś wypowiedzi nie zrozumiałaś. Postaram się wyjaśnić. (:
      Dziękuję za pozytywną opinię. (:
      Kurde, hahahahahha.... Jakim cudem na tyle gifów, ile w internecie pływa, Ty akurat widziałaś ten sam, co ja...?? Magia? ;P
      Patrzałka patrzą na te programy regularnie? Hahaha, tylko, żeby im się regulator nie rozregulował. (Powtórz ten wyraz kilka razy, a zaczyna brzmieć jak z języka kosmitów.)
      A jakie jeszcze zjadasz? ;D

      Usuń
  2. Cześć, to znowu ja - po ogarnięciu zamówień na szablony powróciłam, jako wierna czytelniczka ;D
    Rozdział jak zwykle dobrze skonstruowany, scena rozmowy z Kamilą sprawiała wrażenie nierealnej, trudnej do zrozumienia. Wyglada to na celowy zabieg, takie ukrycie czegoś dymie, stosowane z uwielbieniem w filmach :D
    Kompletnie nie wiem, co mam myśleć o Noelii - teorii pojawia mi się coraz więcej, już nawet zahaczyłam myślami o to, że to wdzystko przeżycia dziewczyny, która umarła i jej dusza jest w czymś w rodzaju czyśćca, gdzie to nie ma świadomości, że nie żyje. Pewnie pofolgowałam fantazji xD przekonam się o tym dalej (wieeem, mam tendencję do przerostu interpretacji).
    Nie byłabym sobą, gdyby zboczenie korektorki nie doszło do głosu x!
    Znalazlam dwa niegrające momenty:
    "Dziewczyna wyglądała nierealnie, ubrana w (...) bluzkę z narysowaną dziewczyną" wyszedł błąd styliatyczny :) każdy je robi xD
    I drugi:
    "Zaniżysz moją wartość jako człowiek" chyba uciekło coś na końcu :)

    Buziaczki i do następnego ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, witam i z góry przepraszam, że dawno mnie nie było na Twoim blogu. To przez te egzaminy. :( Ale jutro już do Ciebie dotrę – albo dzisiaj, jeśli mnie szlag trafi. Specjalnie dzisiaj nie poszłam na uczelnię, aby się pouczyć, ale cały dzień to się uczyć nie będę. ;P
      To dziwne, ale na Gmail nie dochodzą powiadomienia o dodanych komentarzach i wiem, że tym razem nie chodzi o zapchanie poczty. Semi mówi, że do niej także nie dochodzą. o.0
      Interpretuj. Interpretuj, ile się da. (: Ja to uwielbiam!
      Rozumiem, za dużo tej ,,dziewczyny“. Już to zmieniam, dzięki za wytknięcie tego błędu.
      Nie uciekło, chyba po prostu źle to zdanie zbudowałam. Masz jakąś propozycję, jak to poprawić? (:
      Dziękuję ogromnie za komentarz!

      Usuń

Template by Elmo