środa, 7 czerwca 2017

ROZDZIAŁ VII

   – Być może. – Niedoszła morderczyni pokiwała głową w zrozumieniu. Spojrzała w dół z lekceważeniem. – Jednak nie dodawałabym tego „nic więcej”. Zastanawia mnie, czy znalazłaś odpowiedź na to, dlaczego nikt by ci nie uwierzył, gdybyś powiedziała, że nie da się poprawić pamięci za pomocą metody zwanej rzymskim pokojem na tyle szybko, aby pamięć początkujących nie była słaba. Więc?
   To nie w stylu wariatki... pozwolić komuś wygrać. Dziwne, że nie obchodzi jej to, czy ostateczna gra zakończy się życiem czy śmiercią. Tak... tylko ona nie jest mną, jest na biegunie północnym, zaś ja na południowym. Może widzi życie tam, gdzie ja widzę śmierć... albo tak jej się nudzi, że ma w dupie finał.
   Blondynka z zawiązanymi nadgarstkami i nogami w pobliżu kostek wpatrywała się w beton – początkowo z lekceważeniem, lecz po paru sekundach to lekceważenie postanowiło przeobrazić się w zadowolenie.
   – Nie – odparła ozięble Noelia. – Nie znalazłam odpowiedzi i szczerze mówiąc, nie chce mi się jej szukać.
   Było to dalekie od prawdy, lecz nie zamierzała przyznać się do tego, że obchodziło ją, co uwięziona miała do powiedzenia na temat jej wysławiania się, ani do tego, że wysłała Wiktorii wiadomość z prośbą o analizę wypowiedzi.
   – Trochę późno odpowiedziałaś – rzekła Kamila w zamyśleniu. – Co oznacza, że zastanawiałaś się nad tym, co odpowiedzieć, a to prowadzi do dość oczywistej konkluzji. Przemyślałaś sprawę i postanowiłaś ukryć wnioski tak, bym nie wywnioskowała, że się czegoś domyśliłaś.
   – Sprytne – przyznała Noelia, kładąc jeszcze ociekającą krwią dłoń na czarnych legginsach. Zbyt skupiona na dziewczynie siedzącej w pobliżu okna, nie była do końca świadoma tego, co robi. – Ale nie mam pojęcia, dlaczego miałybyśmy grać w tak durne gry.
   – Żadna gra nie jest durna, jeśli prowadzi do celu.
   Uwięziona znajdowała się we własnym świecie. W nim nieprzyjemna rozmowa równoznaczna była z mrowieniem w palcach, nieludzkie warunki z delikatnym ukłuciem strzykawki, a groźba śmierci ze stłuczeniem kolana.
   – Jaki jest cel twojej gry? – spytała Noelia.
   – Gdybym ci go zdradziła – zaczęła Kamila, po czym starannie oblizała dolną wargę – to już nie byłaby gra.
   Dziewczyna była spragniona i potrzebowała czegoś do jedzenia. Nie zniżyłaby się do błagania, zatem próbowała dostać to, czego chciała, innym sposobem.
   Myślisz, że takie gesty skłonią mnie do czegokolwiek? Zapomnij. Możesz napić się jutro. Kombinator nie pozwolił mi cię zabić, ale to nie oznacza, że nie mogę cię torturować.
   – Zatem dam ci jeszcze jedną szansę – ciągnęła niedoszła zabójczyni. – Dostaniesz dodatkowy czas, żeby zastanowić się nad odpowiedzią na tamto pytanie.
   – Mówię prawdę. Nie chcę się zastanawiać nad tego typu rzeczami.
   Kamila pokręciła kilka razy głową, jak pies po kąpaniu zrzucający z siebie wodę.
   – Szkoda – mruknęła. – Wtedy zrozumiałabyś popełniany właśnie błąd.
   – Każdy popełnia błędy – wycedziła Noelia. – Dzięki nim się uczymy.
   – Niektórych błędów wcale nie musisz popełniać, żeby się czegoś nauczyć. Wystarczy obserwacja właściwych osób. Czasami wystarczą tylko rady.
   – A za kogo ty się uważasz, żeby mi radzić? – zaatakowała Noelia, nadal nieświadoma, że zraniona dłoń dotyka jej legginsów. Z płata skóry w okolicach kciuka wypływała krew. Uparcie, bez końca. – Gdybyś była taka mądra, jaką grasz, nie byłoby cię tutaj.
   – Wręcz przeciwnie. – Wróg uśmiechnął się, niezbyt dokładnie, niemniej tego grymasu nie dało się pomylić z jakimkolwiek innym. – To moja inteligencja sprawiła, że znalazłam się akurat tu, a nie gdzie indziej.
   Noelia otworzyła usta w zdumieniu, by po dwóch sekundach je zamknąć, nie wydawszy z siebie ani jednego dźwięku.
   – Chcesz powiedzieć, że zaplanowałaś bycie więzioną, a nawet miejsce więzienia? – spytała z niedowierzaniem wymieszanym z drwiną. – Tylko z kim mogłaś to zaplanować? – Jasnowłosa ostentacyjnie popukała się po brodzie. – Z nikim, bo ze mną na pewno nie.
   – Co utwierdza cię w przekonaniu, że nie mógł to być twój towarzysz?
   Cholera jasna. To mogła być prawda. Przecież już wcześniej rozważała, że Kombinator i Kamila mogą się znać. Kombinator zaprzeczył. Mógł kłamać. Może Maciek by nie napuścił na nią kogoś, kto życzy jej źle, lecz Maciek nie miał kontroli nad tym, kogo znał Kombinator. Właściwie przyjaciel nawet ostrzegał przed nim, ale jasnowłosa go nie posłuchała. No ale co innego miała robić? Nie znała nikogo, kto byłby w stanie jej pomóc i przy tym nie pisnąłby słówkiem policji. Może należało przekonać jedną ze znajomych do udania się w miejsce zamieszkania wariatki bez wyjawienia celu podróży. Znajoma nie odmówiłaby pomocy, jeśli Noelia czymś by ją zastraszyła. Kiedy Kamila zostałaby schwytana, nastolatka nie miałaby problemu z zabiciem jej, a potem pozbyłaby się znajomej, która i tak niewiele dla niej znaczyła. Nie, gdyby to była znajoma, dręczyłyby ją wyrzuty sumienia. Nie mogłaby normalnie funkcjonować. Łatwo byłoby odnaleźć winnego.
   – On? – Noelia przełknęła ślinę. – Szansa jest znikoma.
   – Czyli nic nie wiesz.
   – Nie wiem czego?
   – Powiedziałaś, że szansa jest znikoma, czyli towarzyszy ci cień niepewności. – Kamila pokiwała głową, jakby to pomagało jej w przekonywaniu umysłu o słuszności swoich stwierdzeń. – Gdyby było inaczej, powiedziałabyś, że nie ma szans na to, by twój kolega ze mną współpracował.
   – Nigdy nie jesteśmy czegoś stuprocentowo pewni.
   Niespodziewanie uwięziona zrezygnowała z wpatrywania się w betonową podłogę i udawania, że nie obchodzi jej nic prócz swojego wyimaginowanego świata. Podniosła wzrok. Nakierowała go dokładnie na to miejsce, w którym przeszywanie spojrzeniem odnosiło największy sukces – na jasnoszare oczy Noelii.
   – A czy istnieje możliwość posiadania przez ciebie innego nazwiska?
   Potworne oczy patrzyły intensywnie, ani razu nie mrugając. Zdawały się docierać do wnętrza człowieka, skąd łapskami wyrywały prawdę, jednocześnie zmuszając do powiedzenia czegoś z tą prawdą sprzecznego, by móc go w jakiś sposób ukarać.
   – Oczywiście, że nie – rzekła Noelia, niezbyt pewna siebie. Już czekała na werdykt; zawahała się, więc kłamie. Nic takiego jednakże nie nastąpiło, dlatego odważyła się dodać: – Nie da się ukryć przed dzieckiem czegoś takiego jak nazwisko.
   Wróg uśmiechnął się nieznacznie, w końcu zmuszony do mrugania.
   – To akurat da się ukryć.
   – Kiepski żart.
   – Twoi rodzice mogli przecież zmienić nazwisko po twoich narodzinach.
   Noelia uniosła brwi w niedowierzaniu.
   – I co? – warknęła. – Może jeszcze adoptować z tym zmienionym nazwiskiem?
   Gwałtowna reakcja Noelii ani trochę nie poruszyła Kamili – blondynka wciąż usiłowała przebić przeciwniczkę spojrzeniem. Szarooka szukała w jej oczach tej znajomej mgły sprzed kilku minut. Nie znalazła jej. Ewidentnie mgła była wytworem wyobraźni – stworzeniem wykreowanym dzięki fałszywej pewności siebie. Jasnowłosa musiała na nowo uwierzyć, że to, co działo się wokół, to jedynie sen zaprojektowany przez podświadomość znającą lęki posiadacza i wytwarzającą odpowiednie obrazy.
   A to nie sen? Wygląda zbyt fałszywie, aby być prawdą.
   – A dlaczego mieliby tego nie zrobić? – usłyszała.
   Głos był dziwnie spokojny, nadal niepozbawiony zamyślenia, jednak jednocześnie ostry, wżynający się w żyły.
   – A dlaczego mieliby to zrobić? To idiotyczne.
   – Nie, jeśli chcieliby cię przed czymś ochronić.
   Gdzie jesteś, mgło? 
   – Nawet jeśli, nie zrobiliby tego od razu, a po drugie, zmiana nazwiska niewiele daje. Wątpię, by komuś chciało się tak ryzykować.
   Kamila pokiwała głową. Na twarzy dziewczyny na nowo odmalował się wyraz nieobecności. Tak samo jak przedtem, zniżyła wzrok. Wpatrywała się w beton, na którym nie znajdowało się nic prócz szarości.
   – Nie doceniasz miłości rodziców do dzieci – powiedziała półszeptem.
   – A ty doceniasz? – Noelia nie zamierzała puścić tego płazem. – Gdybyś doceniała, nie próbowałabyś odebrać mnie moim rodzicom.
   Spodziewała się ataku, zmiany tematu, jakiejś osobliwej uwagi – czegokolwiek. Nic z tego. Wargi dziewczyny wykrzywiły się, formując odwrócony uśmiech. Zmrużyła nieufnie oczy, nie pozostawiając żadnych śladów obojętności. Stała się kimś innym – istotą, której należało współczuć i której wielu wrażliwych rzuciłoby się na pomoc – niemniej Noelia czuła, że to fasada. Nie była jeszcze tylko pewna, do czego służy.
   – Dlaczego milczysz?  – zapytała dzielnie, odzyskawszy mgłę. Co prawda, nie była to mgła, którą mogła zobaczyć chociażby oczyma wyobraźni. Była to niewidoczna mgła dostarczająca uczucie przyszłego zwycięstwa. Nie miała pojęcia, dlaczego poczuła je tak nagle, ale była za nie losowi wdzięczna. – Zatkało kakao? Zastanawiam się, dlaczego nie powinnam cię zabić... tu i teraz. Pozbyłabym się wszystkich kłopotów.
   Do diabła z Kombinatorem! Jaką szkodę by jej wyrządził, gdyby nie dotrzymała danej mu obietnicy? Nie mógł niczego zgłosić policji. To jedynie uczyniłoby go bardziej podejrzanym, szczególnie kiedy jego kumple zostaliby zaproszeni na przesłuchanie. Wiedzieli o ruderze w Trzebnicy, a Noelia w razie czego planowała to wykorzystać. Nie ma opcji, by wszyscy go kryli. Nie, kiedy przekaże im paskudne historyjki wymyślone na temat chłopaka w kominiarce. Maciek musiał znać kumpli Kombinatora, co do tego nie było wątpliwości. Na pewno wiedział też coś, czym można zastraszyć samego Kombinatora. Tak, jak tylko wydostanie się z łap wariatki, zadzwoni do przyjaciela i poprosi go o spotkanie. Czy czasem już go o to nie prosiła w trakcie pierwszej rozmowy telefonicznej, jako termin proponując bodajże piątek?
   – Nie zrobisz tego – zdecydowany, aczkolwiek pełen spokoju głos przywołał umysł Noelii do rzeczywistości. Trochę za późno, jak gdyby wariatka wyczekiwała optymalnego momentu. – Nie zrobisz tego – powtórzyła Kamila, chcąc się upewnić, że została wysłuchana. – Nie, zanim mnie nie upokorzysz i nie pozbawisz resztek ludzkiej natury. Dopiero wtedy poczujesz, że twoje morderstwo jest usprawiedliwione.
   – Nie dość, że uwięziona, to jeszcze bezczelnie kłamie. – Noelia pozwoliła, by te słowa nasiąknęły jadem. Tak, tak, niech jad dosięgnie języka wariatki, niech do niego przeniknie, niech suka posmakuje śmierci, niech ją zatruje i przepoczwarzy w byt nieprzypominający niczego żywego. Być może to doświadczenie posłuży za bodziec do wystrzegania się tak bezczelnych kłamstw. – Kiedy spotkałyśmy się po raz pierwszy, byłaś przekonana, że cię nie zabiję. Nigdy.
   – Wcale nie – zaoponowała Kamila. – Byłam przekonana, że wtedy mnie nie zabijesz. Kiedy się zmienisz pod wpływem obecnych wydarzeń, przestanę kwestionować twoją zdolność do zabijania. – Przerwała na chwilę, jakby usiłując zebrać myśli. – Wiesz co? Przypomniał mi się pewien eksperyment.
   Eksperyment?
   – W którym z niewiniątek zrobiono zabójców? – Noelia położyła stopę na grząskim gruncie. – To mi raczej przypomina pewien serial.
   – Nie wątpię w to, że jest ciekawy, ale prawdziwa psychika ludzka interesuje mnie bardziej.
   – Bo możesz na nią wpływać?
   Jednak nie będzie tak źle. Jakoś przeciśnie się przez tę konwersację, a Kamila być może zapomni o tym eksperymencie.
   Nie, nie zapomni. Jeśli zapomni, to dlatego, że udaje, nigdy naprawdę. Wykorzysta dogodną chwilę, aby zatopić w Noelii swoje macki i przyglądać się, jak dziewczyna czerwienieje ze złości.
   – I obserwować, jak zmianie ulegają – mówiła jak gdyby nigdy nic niedoszła morderczyni – moje własne zachowania, owszem. Ciebie to nie interesuje?
   – W stopniu, w jakim interesuje ciebie? Sądzę, że nie.
   Na twarzy więźnia wykwitł grymas obwieszczający, że to, co właśnie powiedziała Noelia, było tak wiarygodne jak pogłoska o zjedzeniu zatrutego świerszcza przez przypadkowego przechodnia.
   – Ja sądzę, że interesuje cię tak samo jak mnie, a ty udajesz, że nie. Zupełnie nie rozumiem, po co. Nie wykorzystałam żadnej szansy, by wpłynąć na twoją psychikę.
   – Już na nią wpłynęłaś, swoim pojawieniem się – odcięła się Noelia.
   – To sytuacja na nią wpłynęła, nie ja.
   Jak zawsze, wariatka posiadała na wszystko z góry odpowiedź – im bardziej zaawansowana na szczeblach idiotyzmu, tym lepsza, mądrzejsza i trudniej było jej zaprzeczyć, nawet jeśli miało się rację. Trzeba było jeszcze tę rację udowodnić, a gdy to okazywało się niemożliwe – bum! – każdy miał rację we własnej głowie.
   – Gdzie tu różnica? – syknęła ze złości jasnowłosa.
   Dziewczyna o ciemniejszych włosach na kilka sekund oderwała wzrok od szarości betonu, aby zlustrować przeciwnika wzrokiem.
   – Pozwolisz mi opowiedzieć o eksperymencie czy nadal zamierzasz się kłócić?
   Kłótnia była ostatnim marzeniem Noelii.
   – Proszę bardzo – zgodziła się. – Przynajmniej będę miała pewność, że nie przeprowadzasz na mnie podobnego eksperymentu.
   Kamila westchnęła w geście poddania.
   – Wygląda na to, że przeprowadzamy eksperyment na sobie nawzajem – zaczęła monotonnym głosem, jakby przygotowywała się do wygłoszenia nudnego monologu – tylko nieco inny od tego, który przeprowadził Philip Zimbardo z Craigiem Haneyem i Cutisem Banksem na terenie Stanford University.
   Ja na niej też przeprowadzam eksperyment, nie mając o tym zielonego pojęcia?
   Noelia niechętnie przyznała, że niedoszła morderczyni prawidłowo wymówiła nazwę uniwersytetu. Dziewczyna zatem dobrze znała angielski. To być może pomogłoby jej w świecie, zapewniło normalne życie – bez uganiania się za rówieśnikami oraz planowania morderstw. A co, jeśli Kamila w rzeczywistości nie zamierzała nikogo zabić, a wyłącznie podręczyć ludzi?
   Stop. To, że nastolatka poradziła sobie z wymową obcojęzycznej nazwy, nie oznaczało, że dobrze zna język.
   – Nazywam go „sztucznym więzieniem” – kontynuowała uwięziona. – To symulacja więzienia, więc taka nazwa ma sens. Brzmi też bardziej swojsko. Na początku oczywiście w prasie zostało zamieszczone ogłoszenie zapraszające osoby zainteresowane badaniami dotyczącymi realiów więziennych, a ci, którzy się zgłosili, musieli zostać poddani badaniom psychologicznym przed właściwym eksperymentem. Nie mogli wybrać przecież ludzi z kryminalną przeszłością czy problemami zdrowotnymi albo psychicznymi, chociaż jest to tak oczywiste, że nie muszę o tym mówić.
   – To trzeba było o tym nie mówić – poleciła Noelia, sadowiąc się na betonie i pozwalając, by chłód rozszedł się po jej ciele.
   Dopóki nie wyciągnęła wygodnie nóg, nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo ją bolały. Odezwała się również dłoń z krwawym półksiężycem. Blondynka ułożyła ją w pozycji zmniejszającej ból, czyli wnętrzem do góry. Nie istnieje nic gorszego od dotykania rany przez materiał.
   Kamila pokręciła głową z dezaprobatą.
   – Do udziału w tym eksperymencie wybrano około dwudziestu studentów, nie pamiętam dokładnie. Mniejsza z tym. O tym, kto miał pełnić rolę strażnika, a kto więźnia, decydował rzut monetą. Nikt nie otrzymał instrukcji, jak się zachowywać. Strażnikom udzielono tylko ogólnych wskazówek. Kazano po prostu utrzymywać porządek w więzieniu, radzić sobie z więźniami w czasie prób ucieczki i tym podobne. Prawdziwi strażnicy ponoć też są niewiele lepiej przygotowani psychologicznie do wykonywania swoich zadań. Sztuczne więzienie urządzono w piwnicy Wydziału Psychologii Uniwersytetu Stanforda. Pracownie zamieniono na trzy niezbyt duże cele. W każdej z nich umieszczono trzech więźniów. W drzwiach zamontowano stalowe kraty, szafa wbudowana w ścianę służyła jako karcer. Eksperymentatorzy nie odtworzyli w szczegółach prawdziwego więzienia. Zaprojektowali odpowiednik, który miał wywołać takie same efekty psychologiczne jak w tym prawdziwym...
   Zapowiadało się na długą opowieść, w której trakcie powieki same opadają, oddając się objęciom Morfeusza – zupełnie jakby uwięziona, wiedząc o wycieńczeniu wroga, próbowała coś przemycić i zamaskować jako fakt. Tylko jaki to by miało sens, gdyby wróg zwyczajnie zapomniał większość podanych mu informacji? A może o to chodziło! Wtedy wariatka mogłaby się bronić w tej jednej ze swoich dziwnych wypowiedzi, przekonując, że skoro podała wszystkie informacje, Noelia powinna je pamiętać.
   – W pierwszym dniu eksperymentu współpracująca z badaczami policja „aresztowała” więźniów w domach – ciągnęła Kamila niezmiennym tonem – a powodem był napad z bronią w ręku lub włamanie. Później przewożono ich na posterunek, a dopiero potem do sztucznego więzienia, z zawiązanymi oczami. Pamiętam, że strażnicy dostali uniformy koloru khaki, identyczne – w zasadzie wybrali je sobie z pobliskiego sklepu militarnego – oraz pałki policyjne i specjalne czarne okulary uniemożliwiające kontakt wzrokowy...
   – Zastanawiam się, jak sami przez nie widzieli – wtrąciła Noelia.
   Kamila puściła  tę uwagę mimo uszu.
   – ... a więźniowie koszule do kolan z numerem identyfikacyjnym, po którym się do nich później zwracano, łańcuch wokół kostki u nogi przypominający o upokorzeniu i czapki zacierające różnice w długości włosów, kolorze i sposobie uczesania. Zarówno więźniowie, jak i strażnicy wyglądali tak, by nie dało się ich odróżnić. Więźniowie otrzymywali codziennie trzy niesmaczne posiłki, pozwalano im na trzy wyjścia do ubikacji, co jakiś czas odbywały się apele...
   – A co z twoim wyjściem do ubikacji? – przerwała Noelia. – Jak ty tyle wytrzymujesz?
   To niemożliwe, aby przeciętny człowiek wytrzymał tyle, co ta wariatka. Rano musiałby iść do toalety.
   – Normalnie – odparła więziona. – Niewiele wypiłam.
   – Musiałaś wypić naprawdę niewiele. Byłaś przygotowana... Co ty, u diabła, planujesz?
   Kamila prychnęła.
   – Naprawdę sądzisz, że ci powiem? I tak byś mi nie uwierzyła.
   Twierdzi tak, bo mnie przejrzała, czy uważa, że każdy na moim miejscu by jej nie uwierzył? Jeśli to pierwsze, mam ostro przechlapane... albo i nie. Co z tego, że mnie przejrzała, skoro nic nie może z tym fantem zrobić? Czym jest mi w stanie zaszkodzić? To, że przegram kilka słownych sprzeczek, wcale nie znaczy, że nie wygram ostatecznie.
   Poczuła na skórze milion miniaturowych wiertarek, każda zniekształcająca skórę w innym miejscu. To, że niektóre fragmenty zostały osłonięte ubraniem, nie liczyło się. Maleńkie potwory usuwały materiał bez przeszkód, pozostawiając po sobie miliony tycich ran. Ale ona im na to więcej nie pozwoli.
   Uniosła głowę, unikając oczu Kamili. Skupiła wzrok na jej nosie, całkiem udatnie udając, że spoczywa gdzie indziej.
   – I właśnie dlatego bym wywnioskowała, że możesz mówić prawdę – wygłosiła.
   – Istnieje większe prawdopodobieństwo, że wymyśliłabym coś szalonego, co wzięłabyś za prawdę.
   – Za prawdę? – powtórzyła Noelia, rozszerzywszy oczy. Co prawda, nie była aż tak zdziwiona słowami niedoszłej zabójczyni, lecz nie zaszkodziło zagrać w grę. – Sprawdziłabym, czy to prawda, ale nie uwierzyłabym ślepo w twoje słowa.
   Przeciwnik nieznacznie się uśmiechnął.
   – Na to liczę.
   – Kiedyś będziesz musiała się wysikać.
   O tak, mam cię.
   Jakby na złość, uwięziona ponownie obdarzyła antagonistę uśmiechem – i już nie tak nieznacznym. Ten był nie do przeoczenia. Nie przypominał jednak w niczym uśmiechu radości, tak naprawdę nie przypominał niczego znajomego. To był dziwaczny, enigmatyczny uśmiech.
   – To już nie mój problem.
   Tego już było za wiele. Pod wpływem narastającej furii krew w ciele Noelii podnosiła się, niebezpiecznie zbliżając się do temperatury wrzenia.
   – Nie twój problem?! – dziewczyna nie potrafiła zapanować nad swoim głosem. – Jak nie twój problem?! To ty będziesz musiała znosić smród!
   Kamila sprawiała wrażenie ukontentowanej, co jeszcze bardziej rozjuszyło Noelię.
   – Tak, to prawda, ale ciebie także się to tyczy – odparła spokojnie wariatka, akcentując każdy wyraz, jakby chciała nadać mu nowe, głębsze znaczenie.
   Noelia w trymiga zerwała się na równe nogi, gotowa przejść do rękoczynów. Jak ta suka śmiała się tak do niej odezwać?! To niedopuszczalne! Powinna ją ukarać. Nabić wielkiego siniaka pod okiem i guza na głowie jako akcesorium.
   – Co każe ci myśleć, że cię tu po prostu nie zostawię, co? – warknęła, a następnie zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu.
   Niemożliwe, by nie było w tym domu niczego, co nadawało się do zadawania obrażeń. Jeśli nie znajdzie tego tutaj, przespaceruje się do pomieszczenia obok, a nawet na dwór. Na zewnątrz rosła młoda jabłoń, z której z pewnością łatwo zerwać gałąź.
   Kamila z łatwością zorientowała się, co jest grane, dlatego wstrzymała się z odpowiedzią. I Noelia wiedziała, że tak jest. W przeciwnym razie suka ukradkowo by na nią nie zerkała. Bała się. Po raz pierwszy się bała. Noelia sądziła, że to niemożliwe. A jednak! Dowód prezentował się przed jej własnymi oczami. Niestety, rozpłynął się, gdy tylko więziona spostrzegła, że na twarzy wroga gniew przekształca się w samozadowolenie.
   – Wtedy nie mogłabyś obejrzeć procesu mojej dehumanizacji – oznajmiła.
   Udawałaś strach?
   – Wracając do eksperymentu – kontynuowała Kamila, nie czekając na jakąkolwiek reakcję, jakby chciała odwrócić uwagę – początkowo nikt nie brał niczego na serio, strażnicy czuli się głupio wydając polecenia, więźniowie rozmawiali jakby nigdy nic...
   Noelia podejrzewała, czemu mogło służyć to odwrócenie uwagi. Wariatka chciała utrzymać ją w ryzach, sprawić, by niepotrzebnie nie ziała furią na prawo i lewo, a jednocześnie wbić drzazgę w but, która przypomni o sobie dopiero po powrocie do domu, gdzie ofierze będzie wolno się szarpać i wydzierać do woli.
   – Nie sądzę – przerwała szarooka – że kontynuowanie tego to najlepszy pomysł.
   – Żaden pomysł nie jest najlepszy. Wszystko zależy od oceniających go ludzi i jaki cel ten pomysł chce spełnić, ale jeśli chodzi o popularne określenie, którym posługują się istoty ludzkie... – wróg zapauzował, zapewne w celu podkreślenia słuszności wypowiadanych słów – wręcz przeciwnie. Musisz zrozumieć, co znaczy...
   Teraz to nawija tak, jakby wcale nie uważała się za człowieka. I czy ona myśli, że ja nie mam pojęcia, w jakim kierunku to wszystko zmierza?
   – Wiem, co to dehumanizacja. Wiem też, że w tym słowie kryje się słowo „człowiek” i przedrostek „de” oznaczający proces odwrotny.
   – I tak lepiej, abyś wysłuchała resztę.
   – Skąd mam wiedzieć, że wszystko, co mówisz, jest prawdą? Skąd mam wiedzieć, że nie naginasz faktów?
   Niedoszła zabójczyni bezwiednie przygryzła wargę. Jej oczy stały się nieobecne.
   – Skąd mam wiedzieć, że fakty nie zostały nagięte już wcześniej? – Zrobiła pauzę, aby pomyśleć. – Zapewniam cię, ja sama niczego nie naginam, bo to idiotyczne. Po wizycie tutaj możesz zajrzeć do internetu i sprawdzić, czy ci nie próbowałam wcisnąć bujdy.
   – To ma sens – przyznała niechętnie Noelia – ale nie wiem, czego sens usiłujesz zilustrować.
   Wyprostowała obolałe plecy. Pochylała je bardziej niż zwykle. To wina tej przebrzydłej rozmowy nawet nie zasługującej na miano rozmowy. Kiedy człowiek zostaje zmuszony do zastanawiania się, jak odeprzeć kolejny atak, wszystko inne schodzi na dalszy plan, mimo że czasami nie powinno.
   Ku jej rozpaczy, odkryła, że nie potrafi kontrolować swojej postawy. Kto wie, co wariatka z niej wyczytała. Część z tego to na pewno czysty nonsens, lecz nastolatce towarzyszyło niejasne poczucie, że ta część jest zaledwie drobinką w morzu piasku.
   – Dlaczego więc po prostu nie pozwolisz mi kontynuować? – zwróciła się do betonu niedoszła zabójczyni.
   Co z nią? Wcześniej jej oczy nie dawały mi spokoju, a teraz tylko gapią się w ten beton, jakby miał do niej przemówić.
   – Dlaczego po prostu mam nie zajrzeć do internetu?
   – Pamiętasz, jakiego eksperymentu masz szukać? Jeśli tak, w porządku, przeczytaj wszystko na spokojnie w domu, a potem podziel się przemyśleniami.
   – Czy to rozkaz?
   Noelia przygryzła dolną wargę. Nie istniało chyba nic, czego nie znosiła bardziej od rozkazów, a ta wiedźma najwyraźniej o tym wiedziała – co nie było aż tak znowu dziwne, biorąc pod uwagę, że tego typu skłonności posiada większość populacji ludzkiej. I co najgorsze, to wszystko nie mogło dziać się jedynie w głowie blondynki. Nie istniał świat, w którym istniały dwie, niepołączone ze sobą w żaden sposób, pamięci, z których pierwsza opowiadała drugiej zapamiętany przebieg eksperymentu, na wszelki wypadek.
   Kamila pokręciła głową.
   – Nie – odparła. – To wyłącznie sugestia, ale wątpię, aby wtedy udało ci się pojąć, dlaczego myślę w ten sposób, a nie inny i do czego zmierzam.
   – Gdybym później podzieliła się z tobą swoimi spostrzeżeniami, wyszłoby na to samo.
   Uwięziona, świadoma efektu, jaki wywoła jej następny ruch, uniosła głowę, odsłaniając pełne życia, a jednocześnie lodu, błękitne oczy.
   – A właśnie, że nie – rzekła. – Wybieraj, Noelia. Albo poznasz mój sposób myślenia i dowiesz się, dlaczego w ogóle opowiadam ci o tym eksperymencie dzisiaj... albo nigdy.
   Dzisiaj albo nigdy? Co to za gra i czy naprawdę powinna w nią grać, pomimo niegroźnego wyglądu? Lecz róże też mają kolce. Wystarczy dotknąć w nieodpowiednim miejscu, a człowiek się pokłuje.
   Co mogłaby stracić, gdyby usłyszała całą opowieść o eksperymencie z ust więzionej? Nic. Może wariatka opatrzyłaby ją paroma komentarzami, niemniej jednak Noelia była przekonana, że ich wpływ na jej psychikę wyniesie zero, zaś w razie podejrzeń sfałszowania informacji zajrzy do internetu. Nie, i tak tam zajrzy. Wariatka mogła specjalnie zasugerować to medium. Istniało większe prawdopodobieństwo, że nastolatka je zignoruje, kierując się założeniem „ponieważ wszystko jest pod ręką, na pewno nie zawiera ani krzty fałszu”.
   – W porządku – ostatecznie zgodziła się Noelia. – Chcesz, to opowiadaj. Przynajmniej zaschnie ci w ustach, a wtedy się zamkniesz i będziesz cierpieć.
   Ku zdziwieniu blondynki, nie rozbrzmiała żadna riposta.
   – Wracając do eksperymentu... – ciągnęła Kamila. – Skoro jego uczestnicy na początku nie brali niczego na serio, bunt, który wybuchł w drugim dniu, okazał się szokującym odkryciem... przynajmniej według mnie. Więźniowie z jednej z cel zabarykadowali drzwi pryczami, pozbyli się numerów identyfikacyjnych, czapek, nawet wyzywali strażników. Dość dziwne zachowanie. Mogli przecież spokojnie czekać na koniec. Wiedzieli, że nie będą tkwić w sztucznym więzieniu wiecznie, chyba że zapomnieli, w jakim celu się w nim w ogóle znaleźli...
   Noelia wątpiła, czy byłaby w stanie przeżyć w warunkach więziennych długo – nawet gdyby poinformowano ją, że to imitacja i że po dwóch tygodniach wróci do domu. Oszalałaby. A co, jeśli przestałaby wierzyć, że to imitacja? Sama przecież nie przebywała w więzieniu, a mózg sukcesywnie ją oszukiwał – podsuwał nieprawdziwy obraz blondynki, którą przyszło jej trzymać na uwięzi.
   No ale tamci ludzie zostali przebadani, na pewno nie mieli podobnych przeżyć – upomniała się. – Na sto procent nie mieli rodziców, których nie obchodził los swoich dzieci... To nic, mózg jest podatny na iluzje.
   – Być może przestali wierzyć, że to naprawdę eksperyment – powiedziała. Podrapała się po brodzie. – A nawet jeśli nadal sądzili, że to eksperyment, to takiego rodzaju, którego nie zdradza się społeczeństwu.
   – Być może, tak – zgodziła się niedoszła zabójczyni, aczkolwiek bez zbytniego przekonania. Wyglądało na to, że dziewczynie najbardziej zależało na dobrnięciu do końca opowieści. – Rzecz jasna, bunt stłumiono, a więźniom zabrano prycze. To początek pewnego rodzaju przemiany, zarówno wśród więźniów, jak i strażników, którzy stawali się coraz bardziej bestialscy. – Blondynka na chwilę przerwała monolog, by nagromadzić trochę śliny. Przełknęła ją. – Prawa przysługujące strażnikom stały się przywilejami. Nagrodą było pozwolenie na zjedzenie posiłku czy skorzystanie z toalety, a nawet brak jakiejkolwiek kary. Apele stawały się coraz dłuższe, więźniowie byli zmuszani przez strażników do wykonywania nieprzyjemnych prac, nawet polerowania strażnikom butów, co jest dość śmieszne, kiedy o tym pomyślisz.
   To niemożliwe, by zwykli ludzie tak szybko zmienili swoje zachowanie – żeby ze zwykłych, przyjaznych stworzeń przeobrazili się w bestie pragnące wykorzystać innych. Owszem, Noelia nie śmiała podważać istnienia egoizmu wśród większości istot ludzkich, lecz nie sądziła, że posuną się do takich czynów. Jeżeli od tego zależałoby, czy dożyją kolejnego dnia, tak, ale oni doskonale wiedzieli, że to, czy będą znęcali się nad swoimi więźniami czy nie, nic im nie da.
   I co było w tym zabawnego? To, że byli tacy głupi, czy może uwięzioną rozbawiła moja głupota? Może sądziła, że przetrzymywanie jej tutaj nic mi nie da, wyłącznie zaszkodzi, jednak mimo wszystko nadal to robię. Torturuję ją, bawię się w strażnika. Gdyby strażnicy zachowywali się normalnie, mogliby liczyć na coś więcej niż bunty. Może wariatce chodzi o to, że mam ją przekonać do tego, żeby mnie nie zabijała. Tak, tylko to trochę bez sensu. Nie będę jej mogła tak po prostu uwolnić, nawet jeśli zdoła mnie przekonać, że mnie nie zabije.
   Jasnowłosa ze zdziwieniem spostrzegła, że więziona przerwała opowieść. Czekała na reakcję. Małpa miała plan.
   Tylko skoro zamierza mnie przekonać, że nie planuje mnie zabić, po cholerę na początku twierdziła na odwrót? Jeśli nie ma się przyjaciół i chce się poznać kogoś nowego, raczej nie grozi się śmiercią na prawo i lewo, żeby ściągnąć ich uwagę...  Dobra, chce reakcji, to ją dostanie. Inną, niż się spodziewa.
   – To raczej okropne niż śmieszne – rzekła Noelia. Podążając śladami wroga wbiła wzrok w beton.
   Rzecz jasna, nie ujrzała tam niczego ciekawego, a szarość, która zdawała się namawiać obserwatora do wyzbycia się wszystkich dręczących myśli. To zdecydowanie lepsze, niż przyglądanie się komuś pochodzącemu z najgorszych koszmarów.
   – To twoja opinia, ja mam swoją – odrzekła Kamila bez przekonania, jakby przeczuwała, że istnieje coś, co Noelia ukrywa. – To naprawdę zabawne, jak z porządnego człowieka można przeobrazić się w kogoś, kto wykorzystuje swoją władzę do znęcania się nad innymi. Wszyscy lubimy uważać siebie za kogoś innego, gdy w rzeczywistości jesteśmy takimi samymi wypatroszonymi z uczuć egoistami.
   – Nie nazywałabym każdego człowieka wypatroszonym z uczuć egoistą.
   Większość ludzi to egoiści, to naturalne, ale większość egoistów posiada uczucia. Może akurat wtedy mieli pecha z tymi strażnikami albo była wśród nich osoba wywierająca silną presję na pozostałych. Niektórzy są w stanie zrobić niemal wszystko, żeby przypodobać się innym.
   Podejście Kamili początkowo wyglądało na sceptyczne, jednak zaledwie po kilku sekundach dziewczyna wykonała gest przypominający wzruszenie ramion.
   – Masz rację. Coś tam musimy czuć, skoro jeszcze nie pozamykali nas wszystkich. Świadomość kary powstrzymuje ludzi przed popełnianiem zbrodni.
   – Gdyby nie istniały kary, świat byłby strasznie nudnym miejscem. Nie musiałoby się wykorzystywać innych do osiągnięcia swoich celów. Wystarczyłoby tylko zabić właściwą osobę.
   Noelia nie była pewna, co ją podkusiło do powiedzenia czegoś takiego – słowa miały pokrętny sens, z którym każdy chciałby się nie zgodzić. Niestety, nie mogła ich cofnąć, mimo że gdyby były to słowa innej osoby, kłóciłaby się zażarcie. Twierdziłaby, że nie każdy wykorzystuje ludzi do swoich celów. Tylko właściwie dlaczego by się kłóciła?
   Kamila jednak nie zajęła przeciwnego stanowiska – jak na osobę inną od większości społeczeństwa przystało.
   – I być może nigdy nie dostałabyś tego, czego sobie zażyczyłaś, bo musiałabyś skontaktować się z kimś potrzebnym do wypełnienia twoich planów, a ten ktoś albo z miejsca by cię zabił, albo zostałby zabity przez kogoś innego i zastąpiony. Zastępca mógłby nie dać ci tego, czego żądasz.
   – Naprawdę myślisz, że wszyscy tak by się palili do zabijania?
   Uwięziona sprawiała wrażenie rozbawionej. Noelia podejrzewała, że lada chwila wybuchnie śmiechem, albo oznajmi, że to najbardziej oczywiste i idiotyczne pytanie, jakie jej zadano.
   – A czemu by nie? – udała zdziwienie Kamila. – Nawet jeśli czuliby początkowo wyrzuty sumienia, szybko nauczyliby się, że one nie służą pomocą w przetrwaniu.
   Pewnie jest fanką Beara Gryllsa – zakpiła w myślach Noelia.
   – Coś mi mówi, że wtedy cofnęlibyśmy się do epoki kamienia łupanego i zabijanie siebie nawzajem dla lepszego życia nie miałoby najmniejszego sensu.
   – Być może – rzekł antagonista. – Strażnicy więzienni zdawali się czerpać przyjemność ze znieważania i poniżania więźniów. A co z osobami, którym przypadła rola więźniów? Nie rozmawiali o sobie, o zainteresowaniach, marzeniach, o tym, co będzie po tym, jak eksperyment dobiegnie końca. Rozmawiali o paskudnym jedzeniu, karach, brutalności strażników czy planach ucieczek z więzienia. Zupełnie jakby nie wiedzieli, że to eksperyment. Co więcej, więźniowie zaczęli się wypowiadać nieprzychylnie o innych więźniach. U niektórych pojawiły się oznaki depresji, wybuchy złości, napady płaczu i lęku. Spowodowało to wcześniejsze zwolnienie do domu bodajże pięciu osób. Następnego dnia zakończono eksperyment, przedwcześnie.
   Czy ją w ogóle obchodzi, o czym ten eksperyment opowiada, czy ględzi o nim, bo to pierwsze, co wpadło jej do głowy i w miarę dobrze pamięta, a ten eksperyment akurat nadaje się do dręczenia mnie... albo usprawiedliwienia moich działań? Ale dlaczego chciałaby, bym czuła się usprawiedliwiona? Czy to mieści się w planie przekonywania, że nie, wcale nie chce mnie zabić, jeśli tylko udowodnię, że ja jej nie zabiję?
   – Po takich wydarzeniach? Nie dziwi mnie to.
   Przecież nie będą torturować tych biednych studentów, nawet jeśli otrzymują pieniądze ze względu na udział w eksperymencie. Jeśli badacze zdobyli dowody, jakich szukali, co szkodzi na przeszkodzie, by zakończyć przedsięwzięcie.
   – Pewnie zaskoczy cię to, że strażnicy byli rozczarowani takim obrotem wydarzeń?
   Noelia pokręciła głową.
   – Nie – odrzekła.
   – No tak. To, co przedstawiłam wcześniej, doprowadziłoby każdego człowieka do podobnego wniosku, a po jego usłyszeniu nie byłby zaskoczony. Co najwyżej by się cieszył, że dotarł do właściwego wniosku. – Więziona oblizała wargę w zamyśleniu. – A co do iluzji, więźniowie byli przekonani, że na strażników wybrano osoby od nich wyższe czy więcej ważące, gdy przecież rzut monetą decydował o tym, czy dana osoba miała wcielić się w więźnia czy strażnika. Zabawne, jak wiele zależy od położenia człowieka i jego myśli.
   To się zgadzało: osoba posiadająca niską samoocenę inaczej postrzega wszystko, co się wokół niej dzieje, niż osoba z wysoką samooceną. Tylko o co chodziło tej wariatce? Czyżby stawiała się na miejscu Noelii?
   – Więc co? – zadrwiła jasnowłosa. – W twojej głowie znalazłaś się w zupełnie innej sytuacji? W której to ja jestem tobą, a ty mną? To pozwala ci na zachowanie zupełnie niepasujące do twojej roli?
   Kamila odczekała kilka sekund, by przełknąć kolejną porcję śliny. Noelia wątpiła, że to jedynie na pokaz. Jej samej zasychało w ustach, a co dopiero wariatce, która nadwyrężała głos bez uprzedniego uzupełnienia płynów.
   – Być może – powiedziała niedoszła morderczyni. – Ciekawa jestem, jak by wyglądała replika tego eksperymentu, gdyby ludzie de facto wyobrażali sobie, że są kimś innym – strażnik więźniem, a więzień strażnikiem, ale to nie po to opowiadam ci o tym eksperymencie.
   Noelia sądziła, że gdyby eksperyment przeprowadzono na zachowaniu tych samych ludzi, ten nie przebiegłby wcale z odmiennym skutkiem. Zapewne więźniowie udawaliby strażników całkiem skutecznie, niemniej nie posiadaliby nad nimi wystarczającej władzy. Ponadto zamknięto by ich w celach, natomiast strażnikom odechciało by się udawania uwięzionych, gdyby czas spędzali „na wolności” i mogli zapanować nad panoszącymi się.
   – A po co? – zapytała jasnowłosa, sądząc, że odpowiedź na to pytanie jest ważniejsza od przypuszczeń dotyczących repliki.
   – Powiem ci, jeśli podasz mi coś do picia.
   A więc tak się bawimy. Wszystko zostało zaplanowane, by wyłudzić ode mnie tamtą butelkę wody. Chociaż nie jest to dziwne. Też bym tak postąpiła na jej miejscu i w sumie to dobrze, że zagadnęła o to picie, bo kto wie, czy będę w stanie się tu jutro pojawić, a odwodnić jej nie mogę. Mogłaby umrzeć, gdyby nie dostała wystarczającej ilości płynów. Wtedy Kombinator... cholera, dowiedziałby się o wszystkim. Wszyscy dowiedzieliby się o wszystkim.
   – Umowa stoi – zgodziła się Noelia. – Zaraz przyniosę ci wody. Butelka została przy wejściu.
   Blondynka opuściła pomieszczenie, by po chwili pokazać się z czarną, przewieszoną przez ramię, torebką. Widniało na niej mnóstwo ćwieków układających się w małe koła.
   Już na wejściu Noelia otworzyła torebkę. Nie kłamała. Butelka znajdowała się w środku.
   Nastolatka stanęła w odległości metra od wroga, kiedy zdała sobie sprawę z nieszczęsnej pozycji. Nie mogła przecież zwyczajnie wręczyć Kamili butelki. Ręce dziewczyny zostały związane. Jeśli podeszłaby zbyt blisko, wariatka mogłaby wyrządzić jej krzywdę. Tylko czy aby na pewno? Nie było szans na to, żeby Kamila wydostała się z opuszczonego budynku o własnych siłach, nawet jeśli jakimś cudem udałoby jej się zabić Noelię, więc najprawdopodobniej nie próbowałaby niczego, co odcięłoby ją od żywności i płynów. Wątpliwe, aby nawet próbowała Noelię uderzyć. Może i była wariatką spod ciemnej gwiazdy, ale raczej nie spieszyło jej się do poznania tajemnic życia pozaziemskiego.
   – Powinnam była zadzwonić do Kombinatora – mruknęła pod nosem szarooka. – Wtedy nie musiałabym się niczym martwić.
   – To ten twój znajomy, który ci pomógł? – zaciekawiła się Kamila. Nie podniosła jednak wzroku z betonu.
   – Tak.
   Zatajanie tej informacji nie miało sensu. ,,Kombinator” to tylko ksywka, która niczego i tak by nie zmieniła.
   – Wiesz, czego chciano się dowiedzieć za pomocą tego eksperymentu? – zapytała niespodziewanie Kamila. Noelia nieomal podskoczyła. – Odpowiedź jest prosta: dlaczego więzienia są tak nieludzkie, skąd się bierze okrucieństwo strażników i zezwierzęcenie więźniów. Często takie zachowanie tłumaczy się predyspozycjami.
   – Ludzie tłumaczą wszystko predyspozycjami – powiedziała Noelia, bezwiednie otwierając przezroczystą, wypełnioną do połowy, Kroplę Beskidu. Uniosła niebieską nakrętkę tak, by zrównała się z linią jej oczu. Następnie podrzuciła ją. Nakrętka wylądowała na betonie, spodem do góry. – Skoro ktoś znęca się nad innymi, musiało w nim zostać zasiane ziarnko sadysty już wcześniej... Skoro ktoś jest uległy, wygrawerowano to w jego genach.
   – To bez sensu, że wielu ludzi nie bierze pod uwagę wpływu sytuacji. Sytuacje nas kształtują. Według takich ludzi sadystą nie mógłby się stać normalny człowiek – taki jak ty i ja.
   Usłyszawszy tę rewelację, Noelia wywróciła oczami. Oto jedna z najbardziej nienormalnych osób świata uważała się za normalną. Choć to nie powinno być tak zadziwiające. Każdy – nawet najdziwniejszy człowiek świata – nie zdaje sobie sprawy z własnej nienormalności, chyba że jest pozerem pragnącym bycia uważanym za odmieńca.
   I dlaczego, u licha, ta wariatka zaczęła gadać, zanim jeszcze się napiła?!

*


   Z jakiegoś powodu mam wrażenie, że to zły pomysł, a nawet gorzej niż zły. Co, jeżeli Maciek nie zgodzi się na wyjawienie imion i nazwisk znajomych Kombinatora? Nie, przecież nie może mnie o nic podejrzewać, no ale Kombinator ma multum kumpli – takie przynajmniej odniosłam wrażenie – a kiedy każę Maćkowi wymienić ich wszystkich, może mu się to wydać podejrzane. Stąd szybka droga do poinformowania Kombinatora o zaistniałej sytuacji. W końcu to także jego przyjaciel.
   Ale hej! Przecież ja nie muszę kazać Maćkowi wymieniać wszystkich imion i nazwisk. Wystarczy zaledwie kilka, żeby puścić plotkę w obieg. Nie muszę także na razie nikomu mówić o opuszczonym domu, bo wtedy tym bardziej by mi nie uwierzyli – nie, kiedy nie mam zdjęcia, którego, oczywiście, nie mogę zrobić dopóki sprawa nie ucichnie. Nie mogę zostać złapana z nim w telefonie. Poza tym, jeśli poznam kilku kumpli Kombinatora, nie będzie od nich trudno wyciągnąć inne nazwiska i to muszę zrobić bez zastraszania. Gdybym od razu próbowała ich zastraszyć, nikt by nie uwierzył w moje historie i nie odwrócił się od Kombinatora.
   O miejsce zamieszkania nie będę wypytywać. Na stówę mają wszyscy konta na Facebooku, więc dowiem się, jak wyglądają... tylko mogę nie wiedzieć, na jakiej ulicy dokładnie mieszkają, ale to w sumie żaden problem. Popytam ludzi. Powiem, że znaliśmy się od dzieciństwa, los nas rozłączył, ale postanowiłam się mu sprzeciwić po tym, jak przypadkiem dowiedziałam się, że ,,przyjaciel” mieszka w okolicy. Mogę tak jednak zrobić co najwyżej trzy, może cztery razy, co niezbyt mi odpowiada, ale tym będę martwiła się później.
   Ostatni raz na wszelki wypadek rozejrzała się po okolicy. Może i miała paranoję, ale w takich okolicznościach zdrowo ją mieć.
   Odnalazła w kontaktach ksywkę „Żyrafa”, która tak naprawdę była nazwiskiem przyjaciela. Dotknęła odpowiedniego miejsca na ekranie i czekała.
   – Coś krótko tym razem zajęło to kopanie w kalendarz – zażartował chłopak już po piętnastu sekundach. – To aż nieprawdopodobne. Normalnie cud natury, kurka wodna.
   – Cud natury to normalnie będzie, jeśli za rok będę żywa – wymamrotała Noelia. – Mogę wpaść do ciebie w piątek? Ale rano, bo nie chcę mieć kłopotów. Chyba możesz urwać się na wagary, co?




Jeśli to czytacie, może to oznaczać dwie rzeczy: pierwsza – dobrnęliście do końca, druga – w chowanego się nie bawię, czyli inaczej... żyję. Hurrraaa! 
Opóźnienie (Ej, moment! Jakie opóźnienie?! Ja o wszystkim dawno uprzedzałam.) spowodowane jest głównie wysłaniem tekstu Semi, której dziękuję za przyszłe sprawdzenie, czy nie pominęłam czegoś istotnego opisując stanfordzki eksperyment więzienny – no bo jeszcze nie sprawdziła, a ja postanowiłam (po pięciu dniach oczekiwania), że i tak rozdział opublikuję. Najwyżej w razie potrzeby coś później zmienię lub dodam, skoro i tak obecnie prawie nikt nie czyta Więźnia niewinności. Nie oczekujcie jednak, że następny rozdział pojawi się jutro czy coś. Zrobiłam sobie malutkie wakacje. ;)
Nie powiem, że nie jestem zadowolona z tego rozdziału, bo nie wolno mi takich rzeczy mówić. ;D Wiadomo, co się dzieje, kiedy pozwolę rozwinąć się lasom deszczowym mojej imaginacji. Wiadomo również, że a – imaginacja nigdy się nie myli, b – jeśli sądzisz, że się myli, wróć do punktu a. ;D
Na razie jeszcze nie kupujemy nowego psa, ale myślimy nad czarnym labradorem. Pewnego razu powiedziałam mamie, że pasowałoby mu imię Nero (nero to w końcu czarny po włosku. Sprawdziłam także, czy to słowo znaczy coś innego w innych językach i okazuje się, że po fińsku oraz wepsku to geniusz: pasujE!). Mamie się to imię spodobało, co graniczy z cudem. Teraz jednak się zastanawiam, czy Dafodil nie jest ładniejszym imieniem (wymawiane tak jak jest napisane, z angielską wymową cudować nie będę). Mama oczywiście uważa, że trudne do zapamiętania i tak, pomimo braku upiększeń. Tak, wiem, co ten wyraz oznacza (wiem też, że powinnam zapisać go przez dwie litery f, ale to imię spolszczone, zatem się nie czepiać), ale zapewniam: chodzi jedynie o brzmienie. Może powinnam nazwać labradora Dysfolid? Nie no, żartuję oczywiście – nazwa tego węża kojarzy mi się z dziwnymi rzeczami, o których mogłabym ułożyć historyjkę. Haha, prędzej nazwałabym psa Serpent. To przynajmniej ciekawie brzmi.
A może Wy macie jakieś propozycje? Kosmiczne w szczególności dozwolone. Tylko pamiętajcie, że mają nie być oczywiste, bo dostaniecie w oko! ;P

8 komentarzy:

  1. Hejka.
    Wybacz moją nieobecność, która nie jest spowodowana lenistwem, czy w ogóle czymś podobnym. Ostatnio miałam wiele rzeczy, które musiałam ogarnąć, ech ... mówię Ci... nawet nic nie napisałam od początku czerwca, co spowodowało u mnie delikatny postój, oraz czarną dziurę ;/ Miałam dużo załatwiania pewnych spraw i jeszcze okolicznościówki ...
    Jednak nie chcę byś uważała, że olałam Cię, bo tak nie jest. Nawet nie zaglądałam na gmaila, a od razu tu weszłam, poważnie. Nie wiem czy zauważę jakieś błędy, bo skoro ja wstawiam posty z licznymi błędami i Ty je zauważasz, to prawdopodobne jest to, że nie będę miała co Ci wytknąć w tekście. Wiem, że jestem śmieszna, bo czasem / często piszę banalnie, ale cóż ... po ukończeniu Pokoju zabiorę się za jego poprawki.
    Więc teraz słów kilka o Twoim rozdziale ...
    Zacytuję: " To moja inteligencja sprawiła, że znalazłam się akurat tu, a nie gdzie indziej." - Nie no tym to mnie Kamila zaskoczyła ... a nie tylko Noelię. Heh, kto by pomyślał, że Kamila celowo chciała się tu pojawić. Gdybam, że być może w ten sposób mogłaby przejść do kolejnego etapu "gry"/planu. Sądzę, że Kamila ma ukryte plany, w innym przypadku nie byłaby taka spokojna, co już wspominałam.
    Z jednej strony mam wrażenie, że Kamila specjalnie w niej zasiała niepewność co do Kombinatora, by Noelia zwariowała / zavczęła niepotrzebnie robić z igieł widły xD albo ... Kombinator, który mógłby dobrze znać się z Kamilą i ugadać to wszystko (oczywiście, bez wiedzy Maćka). Nie kryję, że zaciekawiłaś mnie tym fragmentem :)
    I temat wszedł o rodzicach. W sumie to też zastanawiające że Kamila może wiedzieć o Noelii zupełnie więcej, niż na odwrót. Bo mam wrażenie, że Noelia niewiele wie i że niestety przegrywa z niedoszłą morderczyni. Wątpię, by Kamila chciała opowiedzieć wszystko co wie o niej itp.
    Taka rozmowa psychologiczna ...
    Ten eksperyment - sądzę, że Kamila chciała to wykorzystać przeciwko Noelii w jakimkolwiek znaczeniu. Jeśli chodzi o sikanie, mi się wydaje, że Kamila ma pomocnika, który odwiązuje ją na chwilę, by mogła odetchnąć by później dalej kontynuować swój plan. Takie odnoszę wrażenie, bo czy mało wypijesz, czy dużo i tak kiedyś się zachce do toalety.
    Ciekawi mnie rozmowa z "Żyrafą" :)
    Cóż mogę wiecej powiedzieć? Praktycznie cały rozdział poświęcony Kamili i nawet dobrze bo chciałam wiedziec co tam u niej.


    A co do psa - sądzę, że Nero ładniej brzmi, no, ale każdy ma swoje zdanie. Heh, trochę w Twoim przemówieniu końcowym wyszłam na ignorantkę Twoich wiadomości xD wybacz, że tak to odebrałaś :)

    Wybacz, raz jeszcze, że Ci nie odpisywałam na gmaila.
    Szczerze mówiąc, to nawet dbrze, że wstawiłaś nowy rozdział. Ja przynajmniej nie znalazłam błędów, dobrze sobie radzisz :)
    Ja raczej muszę u siebie kontrolować wiele rzeczy :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lenistwo to akurat ostatnia rzecz, która przyszła mi do głowy, chociaż rozumiem, że czasami każdy potrzebuje chwilę czasu dla siebie - odpoczynek. Ja też nie wiem, czy uda mi się napisać rozdział w tydzień, głównie z powodu innych rzeczy, które mam do roboty, ale pisanie tak długo nie zajmuje, więc niewykluczone, że dam radę. ;D Pewnie wydaje mi się, że nie dam rady z racji tego, że dwa ostatnie rozdziały są gigantyczne, ale naprawdę nic nie mogłam na to poradzić. Jak się rozpędzę z rozmowami, zwłaszcza tych Kamili i Noelii, ciężko mnie czasem zatrzymać. Dobra, zbyt mało przypadków, by powiedzieć ,,czasem”.
      Mogłaś po prostu napisać w wiadomości, że jesteś zajęta, chociaż te dwa słowa, zamiast milczeć, bo wtedy nie wiem, co się dzieje, czy czasem w szpitalu nie leżysz i tak dalej.
      Czarna dziura? Czyżby mój wpływ? ;D Nie no, gdybyś powiedziała, że Tryton spadł Ci na głowę, powodując zniszczenie hipokampu, prędzej by to był mój wpływ. ;D
      Nie o tego typu błędy mi chodziło, bo wiem, że drobnostki u mnie graniczą z cudem - no ale ja nie znam dobrze gramatyki, więc mogłam zrobić jakiś gramatyczny, chociaż jeśli dostrzegam błędy gramatyczne u innych, to chyba tak tragicznie nie jest. Miałaś okazję bliżej zaznajomić się ze stanfordzkim eksperymentem więziennym?
      Ja tam nie zauważyłam śmieszności w Twojej wypowiedzi. Tak w ogóle, najbardziej bawią mnie ludzie, którzy próbują przekonać innych, tych z większą wiedzą, do swoich racji, bo sami myślą, że są jakimiś geniuszami czy coś.
      Wiemy, że Kamila chciała Noelię zabić, więc ma sens to, że może o niej wiedzieć więcej niż na odwrót. Załóżmy, że Ty wybierasz sobie jakąś osobę do zlikwidowania (tak, wody mamy pod dostatkiem! ;P). Żeby Twoja ,,misja” wypaliła, starasz się jak najwięcej o tej osobie dowiedzieć, chociażby po to, żeby na chwilę wpędzić ją w kozi róg. Poza tym, tak łatwiej kogoś zastraszyć, no i znaleźć odpowiednią porę ataku. Rodzice, którzy nie chcą dziecka, jest tematem, który prawie zawsze rani człowieka, więc to nie dziwne, że o tym wie. Jeśli Kamila nie wyciągnęła tych wiadomości z sieci, mogła zapytać kogoś, kto Noelię zna - no bo dlaczego znajoma Noelii miałaby nie zdradzić takich informacji? Ludzie nie myślą w niektórych sytuacjach.
      Ciekawa teoria.
      Nie wiem, czy pamiętasz, ale ,,Żyrafa” to po prostu ksywka Maćka. Noelia tak go zapisała w kontaktach, bo odcina się na tle innych nazw, chociaż sama go tak nie nazywa, ale Kombinator już tak.
      W sumie to wyszłaś, ale później, haha. Udawałaś, że nie wiesz o moich wiadomościach. Nie no, pewnie nie udawałaś. :)

      Usuń
    2. Chwilę czasu? Eeee... raczej trochę. Postaram się trzymać się od pleonazmów z daleka.

      Usuń
    3. I od powtórzeń.
      Nad Tobą też wisi klątwa: jak próbujesz coś poprawić, to i tak zrobisz jakiś błąd?

      Usuń
    4. Niektórzy publikują raz w miesiącu, niektórzy co dwa tygodnie, czy raz w tygodniu - moim zdaniem te wymienione odstępy czasu są jak najbardziej wskazane. Gorzej, gdy autor publikuje raz na dwa miesiące, czy co drugi dzień ;/ Ja mam na Pokoju nadpisane 3 dodatkowe rozdziały (napisałam je już w maju, dziś coś poprawiałam), ale staram się je publikować raz w tyg. czy raz na dwa tyg.
      Wiem, że mogłam, sorki, ale tyle się działo, że nie miałam głowy do tego by coś napisać do Ciebie. U innych rownież mam zaległości, a u Ciebie już nie, choć muszę odpisać na gmaile, bo jeszcze nie odpisałam.
      W sumie to i racja, że trzeba sie dowiedzieć jak najwięcej o swoim wrogu jakiego chcemy wyeliminować ... Chociaż i tak Kamila sprawia wrażenie, że wie bardzo wiele o Noelii, a Noelia niestety nieco mniej. I tak podziwiam główną bohaterkę za to, że podjęła się porwania, choć to Kamila jest tą złą. Tutaj na razie mamy zamianę ról, ale to Kamila zachowuje się jakby była krok przed Noelią, a Noelia czasem odnosiła takie wrażenie jakby była tą więzioną.
      Wiesz, mam to do tego ze zapominam, ale nie kryję, że sama rozmowa z "Żyrafą" również będzie ciekawa.
      A Noelia powinna go wypytać o Kombinatora, bo przecież możliwe, że on i Kamila mają ukryte wspólne cechy.
      No nie wiem, czy wyszłam - pewne sprawy mi nie pozwoliły :)

      Jak jedno poprawię powiedzmy w tekście, to drugie zje*ię xD

      Usuń
    5. Raz w miesiącu to jest jednak zbyt rzadko, chyba że ktoś pisze rozdziały sięgające 10 tysięcy słów.
      Da się publikować co drugi dzień? 0.0 To ktoś musiałby chyba pięć godzin każdego dnia spędzać pisząc, a tak się chyba nie da, jeśli wiedziemy inne życie prócz pisania.
      Teraz już masz u mnie zaległości! Nie no, żartuję. Przecież dopiero co dodałam rozdział. Nie da się mieć od razu zaległości. ;)
      A skąd Noelia ma mieć informacje dotyczące Kamili? Pamiętasz ten fragment? (Pewnie nie, ale ja go pisałam, więc pamiętam. (:): Patrzyła na Kamilę - bez twarzy, bo nie potrafiła sobie wyobrazić, jak ta wyglądała, kiedy dziewczyna nie posiadała nawet konta na Facebooku - skradającą się zwinnie ku wysokim drewnianym schodom prowadzącym na werandę, trzymającą długi i bez wątpienia ostry, ociekający krwią nóż.
      Jeśli dziewczyna nie ma konta na Facebooku, to skąd Noelia miałaby zdobyć chociażby strzępek informacji? Jest to niemożliwe, dopóki sama Kamila się nie wygada.
      Noelia podjęła się porwania Kamili ponieważ to był jedyny jej wybór. Dziewczyna nie ufa policji, a do grobu jej się nie spieszy. Sądziła, że jeśli uda jej się przejąć kontrolę nad sytuacją i sama zabije Kamilę, będzie żyła dalej. Wiadomo, wystąpiła przeszkoda, z której Noelia chce wybrnąć. Zobaczysz jeszcze, jak kombinuje. Tylko jeśli wszystkie przeszkody zostaną wyeliminowane, czy naprawdę zdoła zabić drugiego człowieka? Oto jest pytanie.
      Może powinna, ale nie jestem pewna, czy to byłby właściwy ruch - co nie znaczy, że tego nie umieszczę bądź umieszczę, rzecz jasna. (;
      No, czasami nie da się wiedzieć wszystkiego.

      Usuń
  2. Jestem i ja! (wyobraź sobie, że wyspiewalam to zdanie xD). Mam dziś dwa egzaminy, ale nie mogłam odpuscic sobie lektury w pociągu. Doceń to - wygrałaś z 4 tomem Darów Anioła :)
    Eksperyment, który opisałaś, jest mi znany. Niezbadana jest do konca psychika ludzka... Moja mama przyjaźni się teraz z panią psycholog i wiele o tym słyszę. Słyszałam też, że mam głęboką depresję xD coś w tym jest.
    Kamila jest dla mnie mało człowiecza. Nie mam pojęcia, co tu jest nie tak nadal. I kurczę rozkminiam to od dluzszego czasu.. Rozdział jak zwykle bajeczny :D jeszcze 4 stacje, może zjem kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WoW. To Cię podziwiam w takim razie! Nie wiem, czy po dwóch egzaminach chciałoby mi się cokolwiek czytać - najprędzej spać.
      Doceniam. Bardzo doceniam. (:
      Jak ja patrzę na nasze życie na studiach, to multum osób ma jakieś problemy. Co do depresji, także czasem odnoszę wrażenie, że ją mam, ale to chyba tylko taki efekt studiów.
      Tylko nie zjedz mnie! To ja tutaj zjadam ludków, hahahha!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

      Usuń

Template by Elmo