środa, 14 czerwca 2017

ROZDZIAŁ VIII

   Ta noc była jedną z najciemniejszych w tym miesiącu. Naturalny satelita naszej planety urządził strajk – ukrywał się za ciągnącymi się w nieskończoność chmurami – a gwiazdy uznały, że emitowanie światła ku uciesze rasy ludzkiej to strata czasu.
   Noelia odnosiła wrażenie, że wszechświat ją obserwuje – odczytuje jej intencje, uczucia, a nawet przewiduje przyszłe wydarzenia. Wiedziała, że to nieprawda, jednak nic nie stało na przeszkodzie wyobraźni.
   Stała jak sparaliżowana na wprost sporego prostokątnego kojca, nie zauważając niczego prócz chmur zatykających firmament. Poruszały się ślamazarnie i trudno było dostrzec jakikolwiek ruch. Chmury na szczęście nie przeszkadzały w słuchaniu muzyki, pomimo pojawienia się w tekście konstelacji o nazwie Orion. Szansa zaobserwowania gwiazdozbioru dobiegała końca. Noelia była pewna, że z powodu nie kwapiącej się do zmiany nastawienia pogody, ujrzy go kolejny raz dopiero w październiku. W internecie przeczytała, że Myśliwy ukazuje się polskim obserwatorom od października do maja. Wierzyła, że tak jest w istocie. Nie spieszyła się do weryfikacji tych faktów. Wprawdzie lubiła popatrzeć na gwiazdy, ale daleka była od notowania, w jakim dniu dokładnie się pojawiają oraz znikają.
   Do października pozostało parę miesięcy. Te przeminą z prędkością porównywalną do prędkości światła, jak całe życie – jeśli nie zostanie złapana. Przedtem nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Wydawało jej się dziwne, że nikt niczego nie podejrzewa – że policja ani razu nie zajrzała do jej domu, że znajomi ze szkoły nie zachowywali się odmiennie w jej towarzystwie i nie zadawali niewygodnych pytań. Jedynym problemem okazali się przybrani rodzice, głęboko przekonani, że w życie ich córki wgryzła się trauma, odnośnie której nie odzywali się słowem. Noelia widziała, jak Krzysztof celowo unika niektórych tematów, jak zmusza się do wcale nieśmiesznych żartów. Widziała, jak Jolanta obserwuje ją za każdym razem, kiedy myśli, że przybrana córka patrzy w drugą stronę.
   Blondynka nie miała wyjścia. Musiała skłamać, żeby przybrani rodzice nigdy nie dowiedzieli się prawdy. Zwlekała jednak. Cokolwiek by teraz wymyśliła, rezultat nie byłby zadowalający. Jutro, po rozmowie z Maćkiem – przyrzekła sobie.
   Jestem tu i czekam na ciebie,
pod gwiazdami Oriona...
   Kiedy w ciszy nocy ponownie rozbrzmiały te słowa, zdała sobie sprawę, jak długim okresem jest pięć miesięcy – i to z hakiem. Gdy po ich upływie odnajdzie na niebie Betelgezę, umieszczoną w lewym górnym rogu tworu przypominającego klepsydrę, nie będzie już tym samym człowiekiem. Bez względu na to, czy rodzice w końcu się uspokoją i czy ktokolwiek zacznie coś podejrzewać, nie będzie mogła spojrzeć samej sobie w oczy i powiedzieć: „jesteś o pięć miesięcy i pół starsza, ale mentalnie nic się nie zmieniłaś”. Powie: „jesteś nieco starsza, wyglądasz identycznie, nie znam cię”.
   Dlaczego Wiktoria do tej pory nie odpowiadała na wiadomości? Czyżby przez przypadek w ich treść wsiąknęła odrobina szaleństwa? Czy dziewczyna uznała, że nie chce się zadawać z kimś, kto zachowuje się jak wariat?
   Prychnęła. Wiktoria miała chorego brata! Pewnie dziewczyna zajmowała się nakłanianiem kolejnych partii populacji do oddawania pieniędzy na leczenie.
   Na skrzydłach białego ptaka,
zostałam zakładnikiem...
   Nie mogła tak po prostu udać się do Maćka bez podania Kamili czegoś do jedzenia. Przecież nie pozwoli wariatce umrzeć, bez względu na to, jak bardzo tego chciała – a do dlatego, że ten idiota, Kombinator, zamierzał ją utrzymać przy życiu. Właściwie dlaczego?
   Kiedy smartfon przestał odtwarzać piosenkę, ogarnęło ją poczucie pustki. Gwiazdy, planety, mgławice, właściwie całe istniejące w umyśle dziewczyny uniwersum zniknęło, pozostawiając niewypełnioną materią przestrzeń. Ona także przestała istnieć, prócz małego punkcika świadomości jarzącego się białym światłem, zdolnego do zarejestrowania nicości. Wiedziała, że to jego ostatnie chwile. Nie potrafiła odnaleźć innych świetlistych obiektów. Oznaczało to, że wraz z gwiazdami, planetami i mgławicami przerodziły się w martwy wszechświat. Nikomu nie było dane zostać na dłużej. Każdemu przydzielono czas, po którego upłynięciu... do widzenia. Adieu. Tak po prostu.
   Odszukała numer Kombinatora w kontaktach. Nie chciała do niego dzwonić w takim stanie, ale jeśli miała być ze sobą szczera, każdy moment byłby nieodpowiedni. Jej życie zmieniło się diametralnie. Miejsce na pozytywne emocje zostało brutalnie zajęte.
   Jeszcze raz uniosła głowę ku niebu, wsłuchując się w sygnał oczekiwania.
   Wydawało jej się, że czeka w nieskończoność – zupełnie jakby natura chciała ją oszczędzić, pozwolić maleńkiemu płonącemu bytowi uczynić z próżni swój wieczny dom. Obserwowałaby, jak gasną inne istnienia, aż do końca wszystkiego.
   Byłoby smutno przemierzać wypatroszony kosmos, w którym nic nie przypominałoby o minionym blasku. Byłoby smutno nie wiedzieć, czy się przemieszczamy, czy tkwimy w miejscu. Jeśli nie ma punktów odniesienia, to czy w ogóle się poruszamy?
   – Ta, Noel? – usłyszawszy głos przyjaciela Maćka, Noelia niemal podskoczyła. – Co biega w kołowrotku?
   Nastolatka niechętnie spojrzała w dół, na wyświetlacz niebieskiego Samsunga Galaxy S6. Galaxy? Znakomicie, nawet smartfon przypominał jej o losie wyimaginowanego wszechświata.
   – Chomik – odparła sarkastycznie. – A tak konkretnie to dżungarski o imieniu Bea. Wrócił zza grobu, żeby wydłubać ci oko, tym samym zezwalając czemuś dużemu na wtargnięcie do oczodołu, najlepiej gilowi, śliwce... albo piłce do koszykówki.
   – Widać, że panieneczce dopisuje humorek.
   Noelia wywróciła oczami.
   – No nie, to mechanizm obronny.
   – Żarty są mechanizmem obronnym? – zdziwił się rozmówca. – A to od kiedy?
   – Ponoć wielu komików cierpi na depresję – odparła blondynka. – Nie wiedziałeś o tym? A tak na serio, chodzi o to, że nie mogę jutro jechać do Trzebnicy. Matka mnie zabije.
   To wyjaśnienie brzmiało wiarygodnie, nie budziło podejrzeń.
   – Nie zabije cię – stwierdził Kombinator. – Mowy nie ma. Moja to z obcęgami za naszą zgrają fruwała, a kiedyś myśleliśmy, że Miś i Klajster sąsiada do złości pogonili, bo takie wrzaski, że ludziska z końca Polski by usłyszeli, a się okazało, że to moja matka dorwała jednego z naszych...
   – W takim razie nie mam pojęcia, kim jest twoja matka – rzekła Noelia. – Tropiącym zombie pojazdem?
   Wykonała głęboki wydech, aby pozbyć się ciążącego w płucach powietrza.
   – Chyba zostanę komikiem.
   – Komikiem? – powtórzył przyjaciel Maćka. – Ale jeśli tam jest „ch” zamiast „k”, to dopiero karierka panienkę czeka.
   Pokręciła głową.
   – Ta rozmowa z każdą sekundą staje się coraz bardziej idiotyczna – nie potrafiła wstrzymać się od komentarza. – Może przejdziemy od razu do sedna zamiast sobie gadać jak starzy dobrzy znajomi?
   – Pewnie – zgodził się interlokutor. – Masz to jak w banku z kupą kasy czekającą na rabunek. Nie możesz do rudery jutro jechać, rozumianko. Dobra, i tak zamierzałem tam włazić, jutro czy pojutrze, więc żarcie zabiorę, nie bój nic.
   Rozejrzała się po podwórku, na wszelki wypadek sprawdzając, czy nikt nie opuścił swojego domu. Wątpiła, by komukolwiek chciało się wychodzić na zewnątrz o tej porze, zwłaszcza że niebo nie prezentowało widoku godnego podziwiania, lecz wolała nie ryzykować.
   – A co ze zmianą ciuchów? – ściszyła głos. – Przecież ona po takim czasie będzie śmierdzieć.
   Nastała dojmująca cisza.
   Noelia obserwowała w skupieniu spowite chmurami niebo, oczekując odpowiedzi, której treść już znała. Zresztą, co ona sobie wyobrażała?! Nikt nie upilnowałby wariatki samodzielnie, nawet umięśniony strażnik. Jeśli dziewczyna zechciałaby uciec, najpewniej by się jej to udało.
   – Do tego potrzeba dwóch osób – przemówił w końcu Kombinator. – Nie ma szans, aby jakiekolwiek człowiecze samo sobie poradziło. Trudno, najwyżej trochę pośmierdzi. Chyba zasłużyła na to, nie?
   – Pewnie masz rację... Jakim typem osobowości ona według ciebie jest?
   – Typem osobowości? – Noelia wyobraziła sobie, jak oczy chłopaka rozszerzają się, przerażone. – Czy ty mnie o coś podejrzewasz?
   Teraz jeszcze bardziej skłaniasz mnie do podejrzeń.
   – Nie – skłamała. – Gdybym sądziła, że współpracujesz z tą wariatką, podjęłabym pewne kroki, by temu przeciwdziałać.
   – To sprawa leży na kupie załatwiona – luzacki ton głosu Kombinatora sprawiał wrażenie przesadzonego, jakby właściciel uznał, że nikt nie odróżni kopii od oryginału. – Ale skąd ci do głowy przylazło, że tak szybko moja łepetyna byłaby w stanie ocenić jej osobowość, co?
   – Myślałam, że odwiedzałeś ją podczas mojej nieobecności.
   Kolejne kłamstwo. Kłamanie przychodziło z zadziwiającą łatwością, kiedy już się zaczęło. Co więcej, przynosiło ze sobą dziwne poczucie euforii. Człowiek czuł się niepokonany. Jakby przebywało się na pokładzie ogromnego balonu, po starcie którego wściekły pies choćby nie wiem, jak próbował, nie mógł dosięgnąć ogromnego kosza umiejscowionego pod gigantyczną barwną masą.
   – Nie wiem, jaki miałbym mieć ku temu powód.
   – Zdaje się, że wspominałeś, że lubisz chodzić w tamte strony. Nie widzę powodu, dlaczego miałbyś nadal tego nie robić. Poza tym, wątpię, byś nie był po prostu ciekaw, co się u niej dzieje.
   Blondynka uśmiechnęła się sama do siebie. Miała go w szponach. Zostało niewiele czasu, a wydrze od niego prawdę.
   – Masz rację – przyznał niechętnie rozmówca. – Byłem tam raz, ale nawet z nią nie rozmawiałem, więc ciężko stwierdzić...
   Ale? Ale co? Chyba że zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli jego odpowiedź brzmiałaby „nie”, mogłabym stać się bardziej podejrzliwa. W tym wypadku... jestem raczej bardziej podejrzliwa.
   – A według ciebie jaką ona ma osobowość? – zapytał znienacka chłopak. – Na pewno już z nią gadałaś więcej razy czy co tam.
   – Przypomina mi nieco makiawelistyczną.
   Zobaczmy, co powie na to. Wariatka interesuje się psychologią, być może on też. Najgorzej tylko, jak coś źle zapamiętałam po ostatniej wycieczce w Google i strzeliłam gafę, ale to raczej wątpliwe.
   – Makiawelistyczny? Powinienem wiedzieć, co to jest?
   Noelia przyłożyła lewą dłoń do czoła, podirytowana.
   Oczywiście, najprościej było udawać, że nie ma się o niczym pojęcia, chociaż... prędzej czy później chłopak pęknie, nie ma innej opcji. Lecz aby być tego świadkiem, nastolatka musiałaby się zakumplować z Kombinatorem, co samo w sobie mogłoby wzbudzić u niego podejrzenia. Nikt normalny nie utrzymywałby kontaktu z kimś, kto ani razu nie pokazał twarzy i którego motywy pozostawały niejasne. Chyba...?
   – Najlepiej skonsultuj się z wujkiem Google. Serio, muszę już lecieć, bo niedługo wszyscy odkryją, w co się wmieszałam.
   Nie miała ochoty na wyjaśnianie, co znaczy wyraz „makiawelistyczny”. Chciała po prostu poobserwować przez chwilę niebo i posłuchać muzyki, jakże pomocnej w odbudowywaniu nowego mentalnego uniwersum.
   Rozłączyła się akurat w momencie, w którym do jej nogi doskoczył pies – owczarek niemiecki długowłosy o imieniu Mirastel.
   – Wyczułeś odpowiedni moment, co? – Schyliła się, by pogłaskać owczarka, który, jak się okazało, przyniósł ze sobą kość. – Szkoda, że jesteś tylko psem, Mirastel, i nie zrozumiałbyś niczego, co chcę ci powiedzieć. Nawet nie wiesz, od której gwiazdy wzięło się twoje imię.
   Noelia miała w zwyczaju mówić do różnych zwierząt, w szczególności do Mirastela.
   Odepchnęła nieco psa, lecz ten nie zamierzał tak łatwo się poddać. Wypuścił z zębów kość, by skoczyć na blondynkę. Fragment bluzki w okolicach biustu zabarwił się na brąz. Mało brakowało, a plecy nastolatki zostałyby wysłane na twardy grunt, razem ze smartfonem, dla którego stworzenie na pewno w ekspresowym tempie znalazłoby zastosowanie.
   – Co, chcesz posłuchać mojego narzekania? – spytała niechcące się oddalić zwierzę. – A może po prostu chcesz mi podokuczać? Jesteś zmienny jak twoje imię.
   Ciszę przeciął nienaturalny złowieszczy śpiew, przypominający odrobinę kościelny. Świetnie, komuś zachciało się o tej porze dzwonić – i najpewniej tym kimś nie był ani Kombinator, ani Maciek. Kombinatorowi nie zależało. Sprawiał wrażenie człowieka, który jeżeli nie potrafi czegoś wykonać, nie zawraca sobie czterech liter wydzwanianiem, a kiedy zajdzie konieczność poinformowania o czymś blondynki, najzwyczajniej w świecie wyśle wiadomość. Maciek o tej porze na pewno spał. We śnie raczej nie przypomniałoby mu się, że za dnia zapomniał przekazać Noelii istotne wieści. Nawet jeśli, prędzej zapisałby je na kartce i połączył się z dziewczyną rano.
   Zerknęła na ekran smartfona. Podświetlone na jasnoniebiesko litery układały się w imię „Agnieszka”.
   Zegar umieszczony w prawym górnym rogu wyświetlał dwudziestą trzecią dwadzieścia.
   Co było aż tak ważne, że ta plotkara nagle postanowiła do niej zadzwonić?
   Jasnowłosa odebrała.
   – Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, która jest godzina?! – ryknęła, zapominając, że nie znajduje się na bezludnej wyspie. – Ja tu próbuję spać, a ty mnie Elendem katujesz.
   – Elendem? – Agnieszka brzmiała na zbitą z tropu. – To ci od bursztynowego księżyca? Puszczałaś coś kiedyś, ale nie pamiętam za dobrze, moja wina, moja bardzo wielka wina.
   Jak na kogoś cierpiącego na chroniczną sklerozę i nienawiść do nauki całkiem dobrze pamiętasz – zadrwiła w myślach Noelia, znowu odpychając od siebie Mirastela. Jak na złość, im częściej odpychała owczarka niemieckiego, ten skakał na nią z większym impetem.
   – Tak, dobrze pamiętasz. To jaki jest powód nękania mnie o tej porze?
   – Ee... nie wiem, jak to ująć – zaczęła niepewnie szatynka. – Widziałam w internecie przed chwilą bardzo dziwny filmik... Słyszałaś o tym ostatnim porwaniu, nie? Nie było żadnych podejrzanych, a nagle bum i w sieci ląduje nagranie, na którym ktoś zamaskowany i pomocnik ciągną jakąś blondynkę do jakiegoś... pomieszczenia chyba. Wydaje mi się, że to ta porwana sprzed kilku dni. Musisz to zobaczyć, zanim na stałe ktoś to zdejmie.
   Noelia wpatrywała się w ekran smartfona, zszokowana. Jaki filmik? Czyżby Agnieszka coś podejrzewała? Czyżby wymyśliła historyjkę, a potem zadzwoniła do Noelii wyłącznie po to, by sprawdzić, jak zareaguje? Jeśli tak, blondynka musiała przyznać, że dziewczyna źle się do tego zabrała. Owszem, podczas rozmowy telefonicznej dało się wykryć zmianę głosu, jednak ta mogła wynikać z różnych czynników – jak choćby obecności imprezujących sąsiadów, łaszącego się psa, czy zwykłego zaskoczenia nie muszącego wcale oznaczać przyznania się do winy. Istniała możliwość, że nastolatka przeraziła się prawdopodobnym wynikiem konfrontacji i dlatego zdecydowała się na załatwienie sprawy telefonicznie. Tylko po co w ogóle to robić? Nie lepiej zgłosić się na policję, nie powiadamiając o niczym podejrzanego? Chyba że dokładnie to zrobiła, a teraz odczuwała wyrzuty sumienia? Nie, niemożliwe. Noelia nie nazwałaby Agnieszki dobrą znajomą czy przyjaciółką i vice versa.
   A co, jeśli filmik istniał naprawdę? W takim razie, skąd się wziął? Pomimo podobieństw, nie mogłoby to być nagranie przedstawiające ją i Kombinatora, ponieważ w pobliżu nie zamontowano żadnych kamer. Ewentualnie ktoś mógł podążać za nimi i nagrywać wszystko z ukrycia. Kto i po co miałby to robić? Znajomi Kamili? Nie, Noelia wątpiła, by wiele osób kwapiło się do pomocy tej wariatce, może ktoś tak samo stuknięty jak ona, lecz prawdopodobieństwo zajścia czegoś takiego było zbyt niskie. Wystarczyło, że Kombinator oraz jego kumple byli trochę nienormalni. Dlaczego tych nienormalnych miałoby się nagle wylęgnąć aż tylu? To nie łączące się w stada ptaki. A co ze znajomymi Kombinatora? Ale czy oni chcieliby w ogóle wplątać w kłopoty swojego kompana? I kim byli Miś i Klajster? Wątpiła jednak, by chłopaków było stać na wywinięcie takiego numeru dla żartów. Chyba że był dla żartów tylko początkowo, a później do nich dotarło, że są świadkami „zbrodni”.
   A co, jeśli to przypadek? Jeśli ktoś nakręcił tamtego faceta, który mimo zabicia dwóch młodych dziewcząt oraz handlowania narkotykami, został uniewinniony? Mógł przecież, czując, że kara go nigdy nie dosięgnie, wybrać na swoją ofiarę następną osobę, która akurat miała blond włosy.
   Nie, dopóki nie dowie się, co dokładnie przedstawia filmik, nie będzie panikowała. Powinna udawać zadowoloną, że policja wreszcie ujmie sprawcę morderstw albo chociaż wyrazić zwątpienie w swoje bezpieczeństwo. Mogłaby skłamać, że boi się wyjść z domu. Byłaby to idealna wymówka, skoro nie zamierzała pojawić się następnego dnia w szkole. Tylko jak wyjaśnić wagary, gdyby została złapana?
   – Myślisz, że zabił ją ten facet, którego ostatnio uniewinniono?
   Mirastel ponowił atak.
   – Mirastel – rzuciła szybko Noelia – następnym razem nie wpuszczę cię do domu.
   – Masz psa w domu? – podchwyciła Agnieszka. – Ciekawe imię, nie słyszałam jeszcze takiego.
   – Może dlatego, że wielu ludzi nie jest zbytnio kreatywnych w wymyślaniu nazw dla swoich pupili? Tak czy owak, nawet gdyby byli, ryzyko nadania identycznego imienia i tak byłoby znikome, chociaż nie wątpię, że gdzieś na planecie Ziemia istnieje zwierzę o imieniu „Mirastel” lub „Miraset”, czyli tak, jak chciałam go nazwać na początku. – Noelia schyliła się, by podrapać psa za uszami, co wreszcie zniechęciło go do skoków. – No, a co sądzisz o tamtym facecie? Czy zaginięcie dziewczyny mogłoby być jego sprawką? Czy mógłby ją zabić?
   – Szczerze... – zawahała się rozmówczyni – to nie wiem. Mógł to być każdy. Poza tym, jakoś nie sądzę, żeby od razu planował kogoś zabić.
   – No tak – przyznała Noelia. – Nie słyszałam, by skarżył się na głosy każące mu zabijać, które by mogły świadczyć o niepoczytalności i wpływać na brak odstępów między zbrodniami pomimo świadomości, że zaraz go złapią. Inteligentny człowiek by poczekał, aż zamieszanie ucichnie.
   – Prawdopodobnie. Profesor doszła do podobnych wniosków, więc coś w tym musi być. Co dziwne, wspominała, że ma pewne przypuszczenia co do tego, kim może być jedna z osób z tej dwójki. Jest pewna, że zna ją osobiście...
   Przymiotnik „bystry” bez wątpienia trafnie opisywał Katarzynę – dziewczynę, której nadano przezwisko Profesor – niemniej Noelii trudno było uwierzyć, że szatynka zdołała wywnioskować, kto stał za zaginięciem Kamili. Nie miała żadnych dowodów. Nie umiałaby dotrzeć we właściwe miejsce o właściwym czasie. Ponadto, nigdy nie odwiedziła domu Noelii. Jeśli zmieniłaby zdanie akurat w dniu schwytania niedoszłej zabójczyni, byłby to bardzo dziwny zbieg okoliczności. Mogłoby to także oznaczać, że powiadomiono ją o przebiegu przyszłych wydarzeń. Kto wie, może sama Kamila powiedziała jej o swoim wiekopomnym planie odesłania Noelii na inny świat, a dziewczyna wywnioskowała resztę. Tylko skoro tak, dlaczego wygadała się Agnieszce? Chociaż nie do końca – przyznała jasnowłosa. – Nie powiedziała, kto jest jej podejrzanym. Chyba że właśnie powiedziała, ale Agnieszka to zataiła. A może Agnieszka wszystko zmyśliła, żeby mnie wywabić? Zadzwonię do Profesor i się dowiem. A może lepiej tego nie robić? Jeśli ta idiotka dowie się, że do niej zadzwoniłam, to może zaprowadzić ją do pewnej konkluzji.
   – A wiesz, co wymyślił Piotrek? – ciągnęła Agnieszka, najwyraźniej nie uważając za dziwne to, że nikt jej nie przerywa. – Zaczęło się od tego, że Grzybek powiedział w obecności Profesor i kilku innych osób – nie zapraszaliśmy cię, bo wiedzieliśmy, że i tak nie przyjdziesz – że to wina Pałki, no wiesz, Karoliny, bo ostatnio zachowuje się jakoś dziwnie...
   Noelia poczuła, jak na jej usta wślizguje się blady uśmiech. Wreszcie ktoś pamiętał o tym, by nie zapraszać jej na imprezy. Oczywiście, gdyby było inaczej, po prostu odmówiłaby, jak zwykle tłumacząc, że gdzie za dużo ludzi, tam za duże zamieszanie, a w konsekwencji nie da się sam na sam z drugą osobą wymienić choćby paroma zdaniami. Chyba że Agnieszka celowo jej nie zaprosiła? Ale chwila! Może impreza nie została przez nią zorganizowana, tylko na przykład przez Kaśkę Krakowiak, która pamiętałaby o takich detalach jak niechęć blondynki do uczęszczania na wszelkiego rodzaju zabawy.
   – Profesor – kontynuowała plotkara – zaczęła się dziwnie śmiać, to w ogóle nie w jej stylu, a potem powiedziała, że to... że zachowanie Pałki odbiega od normy, o niczym nie świadczy. Powiedziała też, że jest przekonana, że to o niczym innym nie świadczy, jak o złamanym sercu. Piotrek zaczął nawijać coś o tym, że Pałka nie może mieć złamanego serca, bo jest na to za głupia, a tym bardziej Profesor nie powinna w to wierzyć, a jeżeli wierzy, to albo kłamie, bo sama stoi za porwaniem zaginionej, albo wie o winie Pałki i ją broni.
   – Ile osób myśli, że Profesor stoi za porwaniem?
   Jeśli dużo, może mimo wszystko Noelii uda się porozumieć z dziewczyną oraz dowiedzieć coś więcej na temat jej podejrzeń. Jeśli wielu widzi w niej winną, łatwiej będzie także ją przekonać do niewinności osoby figurującej na wykonanej przez nią liście winnych.
   – Niewiele – odpowiedziała pospiesznie rozmówczyni. – Do tej pory przynajmniej. Zresztą, nawet gdyby było inaczej, Profesor wie, że ma się tym nie przejmować. Nie mają dowodów, to tylko bzdury wyssane z palca dla rozrywki.
   – Jeszcze ktoś jest podejrzany?
   Na chwilę zapadła doskwierająca cisza, jakby do rozmówczyni dotarł właśnie zbitek informacji ogłaszający, że następnego dnia o siódmej rano jej dom zdewastuje tornado.
   – Tak – odezwała się niepewnie Agnieszka. – Ty.
   Wskazówki zegara już się nie poruszyły, nowotwór niszczący wątrobę przestał się namnażać, biegnący lis zamienił się w skamieniałość z nieruchomą łapą zawieszoną nad wycinkiem bujnej trawy, a oddalające się od siebie galaktyki obraziły się śmiertelnie na ekspansję. Czas napotkał czerwone światło. Nie mógł ruszyć. Utknął. Musiał poczekać, aż pociąg mignie mu przed oczyma.
   Nie, nikt nie mógł jej podejrzewać. Rówieśnicy nie należeli do najinteligentniejszych istot na Ziemi. Nie posiadali żadnych dowodów. Nie istniało nic, na czego podstawie ktoś mógł wskazać ją za winną. Równie dobrze można by obarczyć odpowiedzialnością za zbrodnię każdą istotę na błękitnej planecie, włączając do mieszanki nienarodzone dzieci oraz nieboszczyków zmarłych przed wieloma latami. Nikt nie miał prawa oskarżać JEJ.
   – Dlaczego ja?
   – Ta zaginiona... – zaczęła plotkara. – Wiemy, jak ona wygląda. Jej zdjęcie podano we wiadomościach. Miał się zgłosić ten, kto wie, gdzie dziewczyna może być, albo ten, kto ją widział w dniu porwania. Nie wiem, jak to powiedzieć... ona jest bardzo podobna do ciebie, więc jest prawdopodobne, że odkryłaś, kim ona jest i postanowiłaś się zemścić.
   Kombinator skłamał. Ten skurwysyn skłamał! Wiedział doskonale, że zarówno ona, jak i Kamila mogą się pochwalić podobną aparycją. Dlaczego to zrobił? Niech tylko go dorwie! Wydrze od niego prawdę, choćby miało to spowodować trzęsienie ziemi. Bydlak na pewno współpracował z wariatką! Na pewno!
   Noelia postanowiła się zemścić? Jasne, bo nie mogło być na odwrót! Bo nikomu nie przyszło do głowy, że to Kamila mogła zastawić sidła! Coś podpowiadało szarookiej, że uwięziona marzyła o uzyskaniu takiego efektu; ofiara najpierw straciłaby zaufanie do każdej osoby w swoim otoczeniu, bez wyjątku, przestałaby ufać nawet tym, których uważała za przyjaciół, jeśli takowych posiadała, wszystko uważałaby za paradę kłamstw, a jedynym stworzeniem uchylającym się od powielania wzorca stałaby się ona – ta, która ją w to wszystko wpędziła. Sprawiłaby, że choć człowieka nie otaczały więzienne kraty, ten czułby się jak na uwięzi. A potem uczyniłaby siebie wybawicielem – bo przecież to ona była zawsze szczera, nigdy nie podjęłaby się łgania, a jeśli już, milczenie nie kwalifikowało się jako łganie.
   Noelia poczuła wypływający na usta grymas zdegustowania.
   – To zbiorowisko to twoja sprawka? – z trudem zmusiła się do nie podnoszenia głosu. – Zwołałaś ich wszystkich, żeby gadali na mój temat? To dlatego mnie nie zaprosiłaś.
   – Nie bądź śmieszna, Noel. Profesor i Pałka są tak samo podejrzane jak ty. Nie powinnaś się tym tak przejmować. Założę się, że się teraz z tego śmieją. Mam was umówić we trójkę, żebyś się wyluzowała?
   Nie powinnaś się tym przejmować? Cóż, przynajmniej te słowa dają mi pewność, że nic na mnie nie ma. Ale i tak... po cholerę to zbiorowisko? Na pewno nie świętowali niczyich urodzin.
   Noelia powoli nabrała powietrza w płuca, po czym wykonała wydech, usiłując się uspokoić. Nie mogła ujawnić, w jak wielkim stopniu dokuczały jej gniew i panika.
   – Mimo wszystko, nie zaprzeczasz, że to ty zorganizowałaś „imprezę”.
   – To nie byłam ja, tylko Krakowiak.
   Krakowiak? Jasne, pewnie mówisz tak dlatego, że dobrze ją znasz i spodziewasz się, że doszłabym do podobnego wniosku. Masz szczęście. Na razie nic nie jestem w stanie ci udowodnić.
   – Czyje były wczoraj urodziny?
   – No... Krakowiak przecież. Przecież mówiłam ci przed chwilą, że to ona stoi za organizacją tej... zabawy... Wiem chyba już, dlaczego o to pytasz, ale mnie nie nabierzesz.
   – Kto tu mówi o nabieraniu kogokolwiek – mruknęła Noelia. – Chciałam tylko wiedzieć, dlaczego w ogóle tę „zabawę” zorganizowano. Środa wydaje mi się nieodpowiednim dniem, zwłaszcza że Profesor wspominała o dzisiejszym sprawdzianie z matmy.
   I tu ją miała!
   Blondynka na powrót spojrzała w niebo. Z przykrością zauważyła, że było takie samo, przykryte grubą warstwą ołowianych chmur, niechętnych do poruszenia się choćby o milimetr i ujawnienia rąbka naturalnego satelity czy światła docierającego od odległej gwiazdy. Skierowała wzrok w lewo, w stronę domu. Nigdzie nie paliło się światło, jak przypuszczała. Drudzy rodzice prawdopodobnie nie podejrzewali, że ich przybrana córka opuściła budynek, a teraz wpatrywała się w niego z zewnątrz ze smartfonem przy uchu.
   – Ta, bo matencha jest najważniejszym przedmiotem – zadrwiła rozmówczyni. – Słuchaj, Noel, głównym wyzwaniem w szkole jest przetrwać zamiast się męczyć i tyrać jak wół.
   – Owszem, ale do matematyki akurat przyłożyć się trzeba. Na innych przedmiotach możesz mieć ledwo dwóje, ale do matematyki musisz przysiąść, żeby zdać maturę na chociaż minimum trzydzieści procent. Z innych przedmiotów nie jest tak trudno zdać. Popatrz na to w ten sposób, jeśli zdasz matmę, ale nie zdasz innego przedmiotu, łatwiej będzie ci się do niego nauczyć na poprawkę i w efekcie zyskasz więcej czasu, zaś jeśli zdasz wszystko inne oprócz matmy, do jej nauki będziesz musiała zużyć więcej czasu, a w prezencie mniej będzie ci się chciało to robić, nie wspominając o wzroście ilości kortyzolu odpowiedzialnego za stres. Jak wiadomo, stres wpływa na wiele rzeczy.
   Agnieszka jęknęła.
   – Ty to akurat tę metodę możesz stosować, bo masz zainteresowania pokrywające się z zapotrzebowaniami maturalnymi.
   – Może tak, może nie. Kończmy już tę rozmowę. Jest późno, a poza tym, chcę obejrzeć ten filmik, zanim go zdejmą. Tylko nie zapomnij wysłać mi link.
   – Oczywiście – odparła plotkara, nieco zawiedziona. – Do jutra.
   Agnieszka naprawdę chciała kontynuować rozmowę pomimo świadomości, że po drugiej stronie jest osoba podejrzewana o porwanie? Z drugiej strony, dziewczyna sprawiała wrażenie kogoś, kto nie wierzy w takie rzeczy. Inaczej nie kazałaby się nie przejmować tego typu oskarżeniami. Chyba że to wszystko było kłamstwem.
   Agnieszka jeszcze się nie rozłączyła. Czekała na oficjalne pożegnanie czy może nie chciało jej się męczyć palca?
   – Do jutra – wycedziła Noelia, po czym sama ułożyła palec wskazujący na odpowiednim wycinku ekranu.
   Pierwsze, co przykuło uwagę dziewczyny, to nieopuszczający jej boku owczarek niemiecki.
   Od kiedy owczarki niemieckie są takie towarzyskie? Takiego zachowania prędzej oczekiwałabym od buldoga francuskiego.
   – Widzisz, Mirastel, te tereny są tak zanieczyszczone światłem, że nawet przy ciemnym niebie widzę cię całkiem dobrze. Ludzie to zawsze oświetlą wszystko, co się da. Nawet kiedy noc jest bezchmurna, obserwacja gwiazd może sprawiać problemy.
   Dbając, by zwierzę niczego nie zauważyło, podniosła z ziemi zawieruszoną kość. Cisnęła ją w lewo, w przestrzeń znajdującą się obok kojca.
   – Jesteś moją osobistą gwiazdą – zażartowała. – To z tego powodu widzę wszystko wokół.



Przetłumaczony fragment, w którym wspomniano gwiazdozbiór Oriona, pochodzi z piosenki Indili o tytule Boîte En Argent (jestem pewna, że wielu z Was kojarzy Indilę), dzwonek Noelii to nic innego jak Elend – In The Embrasure of Heaven, a bursztynowy księżyc odnosi się do utworu The Moon of Amber (także Elend).
Imię Mirastel pochodzi od gwiazdy zmiennej zwanej Mirą Ceti. Mira = cudowna + stella = gwiazda – la = Mirastel. Jednocześnie nieoczywista, a z drugiej strony nie jest mało znana. Została nazwana cudowną dlatego, że cyklicznie jaśnieje i słabnie. Szczegóły jej dotyczące możecie przeczytać w internecie.
Tak sobie myślę... może lepiej nadać psu na imię Mirastel, tak jak główna bohaterka Więźnia niewinności, zamiast Nero czy Dafodil? Albo może Mirastro? Co o tym sądzicie? I tak dużo czasu minie zanim będziemy mieli nowego psa, no ale zastanawiać się wolno. (Nie wolno, tylko szybko! ;P)
To jeden z najdziwniejszych filmików, jakie dane było mi obejrzeć: https://www.youtube.com/watch?v=gVcZ9t_bnWE
Jest... hmmm... dziwnie uspokajający.
A oto drugi filmik, który także jest bardzo interesujący: https://www.youtube.com/watch?v=erh2ngRZxs0&t=3s

A sądziłam, że lodożerca jest wyrazem podobnym do ludożercy wyłącznie dzięki przypadkowi. ;D I nie myślcie, że nie słyszę tej pauzy.

5 komentarzy:

  1. Hejka, jestem. Dosłownie przed chwilą przeczytałam gmaila od Ciebie, więc jak mam wolną chwilę, to skorzystałam na przeczytanie rozdziału (oczywiście czytam i komentuję naraz).

    Jak ja lubię te Twoje opisy tyczące wszechświata. Już na początku to widać, że interesuje Cię to. Satelity, planety, wszechświat ... Nie kryję, że ogólnie wszechświat jest interesujący, nieprzewidywalny. Nigdy nie jest pewne co dokładnie zyje tam :)
    Tak się zastanawiam. Skoro Kombinator chce utrzymać wariatkę przy zyciu, to czemu sam nie zajmie się nią? Noelia mogłaby ją zabić samą głodówką, tym nie umazałaby sobie rąk. Później mogłaby ciało wrzucić do wody oczywiście zamazując ślady które prowadziłyby do niej. I mogłaby zyc normalnie( wiem ze zabijajac czlowieka nie mozna w pelni zyc normalnie, ale lepsze to niz katowanie sie myslami, ze ktos moze znaleźć Kamile i roblemy bylyby wieksze). Dobra, może zabicie nie jest dobra opcją, ja bym tego nie zrobila, ale Noelia mogłaby, ale coś ją najwidoczniej blokuje.
    Ha i doczekałam się rozmowy z Kombinatorem, choc czekałam na rozmowę z Żyrafą.
    Faktycznie Noelia ma dziwne poczucie humoru. Chomik? I to zdanie z okiem nieco mnie obrzydziła ... z reguły unikam takie zdania :) nie wiem, ale obrzydza mnie cos takiego, to coś strasznego, wręcz sadyzm. :)))
    O, a jednak Mirastel - zmiana imienia dla psa, co? owczarki niemieckie są super :) ale nigdy takiego nie posiadałam.
    Ogólnie ta rozmowa z Kombinatorem jest jakaś dziwna. Był u niej a nie rozmawiał z nią? I tak mi to jest podejrzane, poważnie.
    Chociaz dobrze, ze on pojdzie do niej i da jej jesc bo Noelia nie moze przeciez ciągle tam sie pojawiać. Ale i tak bym mu nie ufała, sądzę, że Noelia tez mu nie ufa i stąd te pytania.
    A z przebraniem wariatki to moze całkiem lżejszą opcją byłoby to, że dostałaby w twarz (byleby nieprzytomna byla) i wtedy jej ciuchy zmienić. Skoro potrzeba dwie osoby, to i tak ona bedzie sie szarpała, a jak ją Kombinator by ogłuszył to byłoby łatwiej. Takie moje spostrzeżenia. To jak ją określił Sprawdziłam w google: cecha osobowości, polegająca m.in. na braku uczuć wyższych, instrumentalnym traktowaniu innych i chłodnych relacjach interpersonalnych. Cóż, może i w tym racja co do Kamili.

    Nie kryję, że całkiem ciekawy był dialog między Noelią a Agnieszką, która zdawała się więcej wiedzieć.
    Zaskoczyła mnie tym, że po sieci krąży filmik na którym dwie osoby mają porwaną blondynkę. I to, że Aga stwierdziła, że Noel jest podejrzewana o porwanie.
    Boże kochany, tego się nie spodziewałam. No i Kombinator, czy jego koledzy mogli to nagrać i wrzucić do sieci?
    I co na to Noel, co właściwie zrobi?Bo ja nie mogłabym spać po takiej wiadomosci. Ktoś prawdopodobnie obserwował ją jak i Kombinatora (jezeli to nie kumple) i nagrali to wszystko. Sądzę, ze wkrótce wiele jeszcze wyjdzie na wierzch a Noelia powinna jak najszybciej pozbyć się Kamili.
    I ciekawe co na to jej znajomi ze szkoły. Tyle pytan . . .
    No nie wiem jak mam to skomentować, ale najbardziej podobała mi się właśnie ta scena, w której Nooelia dowiedziała się o filmiku :)





    Słuchasz Indilę? Oooo, ja tylko jak w radio "leci" xD ogólnie nie posiadam jej piosenek w swoim odtwarzaczu, ale nic do niej nie mam.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładna mi chwila. Z komentowaniem zeszło Ci około dwóch godzin, chyba że jesteś ekspresem, co świadczy o niezłym wyciśnięciu. ;P
      Satelity to akurat mnie mało interesują, no chyba że masz na myśli te naturalne. (;
      Co do życia, coś na bank gdzieś żyje, no bo się nie da, aby inaczej było, wiadomo. Ciekawe, czy coś jest na chociaż jednej z planet otaczających TRAPPIST-1. Mam przeczucie, że za mojego życia się tego nie dowiem.
      Jeśli oglądałaś coś ciekawego o wszechświecie, możesz mi podrzucić tytuł - szczególnie, gdy zawiera szczegółowe informacje, bo ja za dużo filmów dokumentalnych już oglądałam. Dobra, nie za dużo. Nie istnieje coś takiego jak ,,za dużo”. ;)
      Przecież Kombinator się Kamilą ,,zajmuje”, tylko nie cały czas, a Ty na miejscu Noelii odpuściłabyś całkowicie? Nie sprawdzałabyś, czy Kamili nie uwolniono? Pod przykrywką dostarczania żywności łatwo to zrobić. Co więcej, sama widzisz, że z drugiej strony Noelia chciałaby się końcu dowiedzieć, dlaczego ona, dlaczego Kamila postanowiła jej coś takiego zrobić. Jest również ciekawa, w jakim stopniu jest do niej podobna. Zresztą, jest w którymś rozdziale wspomniane, że Kamila ją ,,zaintrygowała”.
      Noelia nie zabije głodówką Kamili - ma czerwone światło przed oczami krzyczące ,,jeśli ona umrze, powiem wszystko policji”.
      Mnie niektóre sadystyczne żarty śmieszą, ale sama się nad ludźmi nie znęcam. Najbardziej się ubawię przy czarnych komediach. Ja tam mogę patrzeć na wszystko i czytać wszystko, jedząc przy tym. Tylko z lodami licho, bo można zapomnieć na chwilę, a tu spływać zaczyna.
      Jaka zmiana? Ja jeszcze nic nie postanowiłam. Planujemy kupić nowego psa, kiedy zdechnie obecny, a bardzo stary jest - i to właśnie owczarek niemiecki długowłosy - i długo nie pożyje. Podejrzewam więc, że może minąć dużo czasu, zanim pojawi się u nas labrador, ale u nas to wcześnie dyskusje na temat imion się odbywają. Postanowiłam, że ,,Mirastel” pasuje bardziej na imię psa Noelii, a wymyśliłam je przy pisaniu, więc się zastanawiam, czy nie lepiej, by nazwać tak też prawdziwego psa. Haha, inni mają jakieś zwykłe imiona, a jak ja jakieś nadam (brat też), to po prostu oczy na baczność stają. ;P
      Wątpię, żeby Kamila się szarpała. Prędzej próbowałaby uśpić czujność, a potem wiać jak szybko nogi uniosą. Jeśli to byłoby jej celem, oczywiście.
      OkreśliłA. To Noelia udała się na wycieczkę po Google i próbowała ustalić zainteresowania Kombinatora - czy raczej, czy interesuje się psychologią, po tym, jak ustaliła, że interesuje się nią Kamila. Próbuje ustalić, czy mogliby się znać na podstawie stwierdzenia ,,ludzie o podobnych zainteresowaniach się przyciągają *ale niekoniecznie o podobnych charakterach*”.
      Na to, co się dokładnie stało, to Ci nie odpowiem. Będziesz musiała poczekać na kolejny rozdział. (;
      Pozbyć? Tylko dokąd? Bo jeśli pozbycie oznacza zabójstwo, Noelia znajdzie się w jeszcze większych opałach.
      To, że nie wiesz, jak skomentować, ma być komplementem? Często jest. (:
      Więc zapewne tej piosenki nie słyszałaś, aczkolwiek wiedzieć tego nie mogę, bo nie słucham często radia.

      Usuń
    2. Szczerze mówiąc to ciężko stwierdzić co dla Noelii byłoby dobre, a właściwie jakie najlepsze wyjście. Ja tu tylko gdybałam, wiesz?
      Może i lepiej jak ją przetrzymuje, bo Kamila wtedy jej nie zaatakuje a być może zacznie gadać w końcu dlaczego ją chciała zabić. Ale z drugiej strony narzuca się to, że Noelia bardziej komplikuje swoje życie przetrzymując ją. I to, że pomaga jej Kombinator, ktorego sama ledwo zna.
      Cóż ... dużo za i dużo przeciw, więc sama do końca nie określam co powinna Noelia zrobić.
      Intryguje mnie postać Kamili i mam wrażenie, że obie mają wiele wspólnego ze sobą. Nie tylko to, że są sprytne, inteligentne.
      W jakiś sposób musi cos je obie łączyć.
      Wracając do Kombinatora - na Noelii miejscu dowiedziałabym się czegoś więcej o nim i tu potrzebna pomoc Maćka.
      I kolejna sprawa z Agnieszką, która powiedziała o tym filmiku.
      Tyle ;P
      Więc u Ciebie wiele się dzieje, prawda? :) aż za wiele i zastanawia mnie jak Noelia moze żyć z tym wszystkim ...
      Ale nie kryję, że rozdział jest ok :) Super.

      Usuń
  2. Zepsułaś mi teorię, niedobra Ty! Nie rozuniem, dlaczego Kombinator nie powiedział o podobieństwie Kamili do Noelii, zaczyna być dla mnie podejrzany (heh.. Wiem. Gość chodzi w kominiarce a dla mnie podejrzane jest to, że skłamał xD). To może być kolejny trop w tej zawiłej sprawie. I ciekawi mnie, jak Noel tak szybko została wyciągnięta do kregu podejrzanych. :) dobrze, ze egzamin poszedł szybko - w końcu mogłam wrocic do czytania, hahaha :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, wreszcie ktoś przyznał, że jestem niedobra!
      Kiedy wspomniałaś Kombinatora, zaczęłam się śmiać. To po prostu zabawne, jak czasami mamy w zasięgu wzroku podejrzanych ludzi - aż kłuje w oczy to, jacy oni są podejrzani - jednak sądzimy, że mówią prawdę i ktoś inny jest podejrzany. A potem dopiero dochodzimy do wniosku, że nasza osoba wcześniej niepodejrzana jest podejrzana, a ta druga podejrzewana staje się czasami niepodejrzana - albo stwierdzamy, że nic o niej nie wiemy.
      No niestety ja nie mogę wrócić do czytania, jeszcze nie i mnie to martwi. :( Obecnie albo uczę się na jakieś kolokwium albo zdycham ze zmęczenia.

      Usuń

Template by Elmo