piątek, 21 kwietnia 2017

ROZDZIAŁ I

Przepraszam wszystkich za to, że nie odpisywałam na Wasze wiadomości, ale właśnie przechodzę trudny okres i nie wiem, jak sobie poradzić.
Pamiętacie, jak opowiadałam Wam o Alanku? Wtedy nie martwiłam się o niego tak jak teraz. Bagatelizowałam objawy choroby, ponieważ sprawiały wrażenie zbyt zwyczajnych. Przez głowę mi nie przeszło, że mogą świadczyć o czymś poważnym. Teraz całe moje życie się zawaliło.
U Alanka zdiagnozowano mukopolisacharydozę typu II, zwaną także zespołem Huntera (będzie Wam łatwiej zapamiętać drugą nazwę, jak sądzę). Choroba ta jest genetyczna. Dotyka co najmniej 1 na 100 000 ludzi, co świadczy o tym, że jest niezwykle rzadka. Występuje przeważnie u chłopców. Dziwne, według jednej ze stron zapadają na nią wyłącznie chłopcy. Według tej strony również zespół Huntera pojawia się raz na 150 000 urodzeń. (Czasami odnoszę wrażenie, że powinnam przestać ufać internetowi. Jest w nim mnóstwo sprzecznych informacji, a niektóre są „wytłumaczone” w taki sposób, że nie wiadomo, o co chodzi.) Ciało chorych nie wytwarza enzymu, który rozkłada cukry złożone na prostsze związki. Wczesne objawy to infekcje ucha, katar, przeziębienia oraz przepuklina pępkowa lub pachwinowa. Widzicie więc, dlaczego tak długo niczego nie zauważaliśmy.
Leczenie jest nieludzko drogie – roczny koszt to 1200 000 zł. Nie mamy tyle pieniędzy. Chciałabym urządzić zbiórkę. Być może wspólnymi siłami uzbieralibyśmy na Elaprase, czyli lek dostarczający brakującego enzymu. Nie jestem jednak pewna, jak zacząć, ani co innego począć. Rodzice pewnie coś wymyślą, jak zawsze, ale na razie tylko siedzą i płaczą, a ja zaczynam w nich wątpić. Na Boga, Alanek ma tylko 2 lata!
Kiedyś nie chciałam mieć rodzeństwa. Sądziłam, że dzieciaki to piekło wcielone. Niestety, nie pomyliłam się. Rozmyślanie o tym, co prawdopodobnie czuje człowiek z zespołem Huntera to piekło, a i tak moje piekło jest niczym w porównaniu z piekłem Alanka.
Zastanawiam się, czy nie zawiesić bloga – chyba że chcecie dowiedzieć się, jak dalej potoczą się losy mojego brata oraz co postanowimy, by go uratować – czy raczej sprawić, by tak nie cierpiał.
Kończę wpis, moi kochani. Mam nadzieję, że pozbieram się wystarczająco, żeby odpisać na Wasze wiadomości. Miłego dnia życzę, mimo że nie możecie zrobić tego samego. Pamiętajcie, by cieszyć się życiem, zanim zostanie Wam ono odebrane.


Wasza Wiktoria (znana większości jako Panna Kal)



   Wściekle czerwony cienkopis ześlizgnął się z biurka i wylądował na kartce papieru, zostawiając plamę na jednym z wyrazów. Cienkopis trafił w to uparte „ó”, którego Polacy często nie potrafią wstawić tam, gdzie potrzeba. Uczeń ucieszyłby się z takiego obrotu sytuacji. Nauczyciel nie zauważyłby błędu. Prawdopodobnie. Prawdopodobnie udawałby tylko, że go nie zauważa, żeby nie robić sobie kłopotu. Tak samo jak my nie zauważamy bólu innych – a nawet jeśli, nic nas to nie obchodzi. Nic dziwnego. Na zbyt wrażliwych czeka przedwczesna śmierć. Noelia nie przejęła się należycie historią dziewczyny, z którą korespondowała przez internet od trzech miesięcy. Co więcej, nie znała jej, więc nie mogła wiedzieć, czy przypadkiem nie jest oszustką próbującą wyłudzić pieniądze. Z drugiej strony, los ciągnął Noelię ku ludziom z problemami. Blondynka zastanawiała się, czy mają jakąś cechę wspólną, którą nieświadomie dostrzega i która nakazuje jej podejmować pewne działania.
   Uśmiechnęła się lekko. Podniosła cienkopis z podłogi i rzuciła go na biurko. Wiedziała już, co odpisać.

Nie szkodzi, że mi nie odpisałaś, chociaż muszę przyznać, że się martwiłam. Staram się zrozumieć, co przeżywasz, mimo że strata rodziców nie sprawia, że jest mi łatwiej to sobie wyobrazić.
Zaskoczę Cię. Słyszałam o tej chorobie – jak i o wielu innych, o których człowiek wiedzieć nie powinien. Dobrze, o chorobach to jeszcze w porządku, ale o nocebo i placebo zdecydowanie nie. To największy wróg, razem z chorobami, tyle że myślami raka raczej na siebie nie ściągniesz.
Internet i sprzeczne informacje... tak to jest, gdy za pomocą jednego kliknięcia człowiek może opublikować takie bzdury, jakie się filozofom nie śniły.
Mam nadzieję, że uzbieracie pieniądze na leczenie. Trzymam kciuki. :)
Na pewno wymyślicie, jak zdobyć pieniądze. Może nawet czytelnicy mogliby wspomóc Was finansowo. Widzę, że masz ich sporo. Aż mnie dziwi, że ze sobą korespondujemy. :)
Nie przerywaj prowadzenia bloga. Opowiadanie o swoich problemach innym ludziom ma działanie terapeutyczne.

   Położyła palec na napisie „opublikuj”. Patrzyła, jak pod nazwą ,,Kamila” wita ją własny komentarz. Nie mogła dobrać sobie lepszej nazwy. W internecie mogła udawać kogoś innego, nosić zupełnie inne imię – imię, które w dodatku jej się podobało. Nie była już wszędzie rozpoznawalną Noelią.
   W szkole nie potrzebowała nazwiska. Było ono jedynie niezbyt ładnym dodatkiem przypominającym o przeszłości. Gdyby ktoś krzyknął ,,Noelia” w dowolnym miejscu, na dowolnym korytarzu, nawet w zatłoczonej szatni, każdy wiedziałby, o kogo chodzi. Dziewczyny zbytnio nie obchodziło to, że jej imię było tak sławne jak gwiazdy filmowej – czasami nawet była z tego dumna, jednak czasami także preferowała anonimowość. Co, jeśli przypadkiem ujawniłaby za dużo o sobie w internecie? Z nazwą „Noelia” dyndającą przed nosem mogłaby przez przypadek sprowadzić pod dom jakiegoś psychopatę.

*

   Na pierwszy rzut oka nie było w Noelii nic niezwykłego – oprócz imienia oznaczającego „Święta Bożego Narodzenia”, którym w styczniu 2014 mogło się pochwalić jedynie 77 Polek. To imię nadali dziewczynie jeszcze wówczas żywi rodzice. Noelia wiele razy chciała je zmienić, lecz po jakimś czasie uznała, że to nie ma najmniejszego sensu. Matka umarła podobno w zeszłym miesiącu. Młodo. Miała 43 lata. Ojciec zabił się bodajże osiem lat temu, prowadził samochód w stanie nietrzeźwym. Cóż, sam się o to prosił. Nastolatce nie było przykro. Niby dlaczego miałaby odczuwać jakiekolwiek ukłucie smutku, skoro dla nich porzucenie własnego dziecka to jedynie pozbycie się niechcianych zarazków z sedesu? Gdyby chociaż później zdali sobie sprawę z błędu i próbowali ją odnaleźć... Gdzie tam! Bydlę tego chciało. A drugie bydlę dopilnowało, by pierwszemu bydlęciu się nie odechciało. Teraz gnili w grobie, po raz pierwszy pożyteczni. Karmili wszelkiego rodzaju robale swoimi ciałami, a robale dziękowały im hojnie.
   Znajomi nazywali Noelię „Światłouciekająca” z powodu jasnej karnacji. W dodatku z niemal całkowicie prostymi bladymi blond włosami sięgającymi do ramion oraz jasnoszarymi oczami przypominała ducha. Było w tym nieco prawdy. Dziewczyna nie znosiła opalania się. Twierdziła, że po długim wystawieniu ciała na słońce wyglądałaby jak przypieczony na patelni nagi szczur. Przed światłem jednak w dosłownym znaczeniu nie uciekała. Wychodziła na zewnątrz tak samo jak inni, tylko latem wcierała w skórę kremy z wysokimi filtrami przeciwsłonecznymi. Gdyby zmieniła zdanie, zawsze były samoopalacze, choć szpanowanie opalenizną – nawet sztuczną – uznawała za przejaw idiotyzmu. Ludzie czymś szpanujący przyciągają innych szpanujących, zazwyczaj tym samym, w efekcie czego powstaje głupie koło. Noelia nie zamierzała się w to bawić. Ważne, że odpowiadała jej swoja własna aparycja. Akceptowała nawet masywne biodra oraz wydatne kości policzkowe, choć to raczej wzięło się z powodu wychwytywania różnic między sobą a podobną do niej, nieżyjącą, matką. Im mniej Noelia była podobna do swojej rodzicielki, tym lepiej. Oczywiście, blondynka nie była na tyle niemądra, by przybrać na wadze tylko dlatego, żeby inaczej wyglądać, czy przefarbować włosy, których kolor uwielbiała. Zresztą, matka i tak zrobiła to ostatnie za nią. Na fotografii widzianej być może dwa lata temu małą głowę rodzicielki okalały czarne włosy. Wiły się wokół jej twarzy niczym węże gotowe do ataku. Noelia nie wiedziała, czy takie same włosy towarzyszyły kobiecie w późniejszym życiu. Przyrzekła sobie, że już nigdy nie będzie oglądała wywołanych zdjęć, nie tylko tych rodziców. Odnosiła wrażenie, że na każdym z nich widzi uśmiechniętego ojca – prawie łysego mężczyznę ze złośliwym błyskiem w małych, błękitnych oczach, niedopasowanych do jego pociągłej twarzy. Na szczęście, zjawisko to nie obejmowało zdjęć w internecie. Noelia nie szukała w sieci niczego na temat rodziców. Nie natknęła się na żadne zdjęcia, zatem nie posiadała złych wspomnień.
   Noelia nie mogła nadziwić się własnym oczom. Pod ostatnim wpisem wirtualnej znajomej pojawiło się aż osiemdziesiąt sześć komentarzy. To zdecydowanie nie było normalne. Jakim cudem Wiktoria zdobyła taką popularność zaledwie w parę dni? Chyba że to wszystko jedna wielka ściema – może jakiś dowcipniś chciał nabrać Wiktorię lub to sama Wiktoria usiłowała zwiększyć swą wiarygodność.
   Pokręciwszy głową, Noelia zaczęła przeglądać zawartość komentarzy. Zwracała szczególną uwagę na to, jaką nazwą zostały opatrzone. Sporo komentarzy napisano anonimowo, jednak nie było ich aż tyle, aby wzbudzić czyjekolwiek podejrzenia. Blondynkę ciekawiło jednak, co się wydarzy, jeśli po wylogowaniu skomentuje post jako inna osoba.
   Myślisz, że obchodzi nas twój brat? – wystukała na ekranie smartfona, celowo używając formy „twój” pisanej małą literą. – Myślisz, że możesz zdzierać z ludzi kasę tylko dlatego, że masz problemy psychiczne?
   Opublikowała komentarz. Nie odczuwała wyrzutów sumienia. Wiedziała, że niczym nie jest w stanie zaszkodzić swojej internetowej koleżance. Gdyby nie ona, ktoś inny napisałby coś podobnego, a wtedy nie miałaby już wpływu na bieg wydarzeń.
   Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać.

*

   Noelia siedziała na podłodze niedaleko sali z wielkim czarnym numerem „17” na drzwiach. „Miejsca” najbliżej drzwi upatrzyły sobie znajome z klasy. Język angielski zbliżał się wielkimi krokami, tak samo jak kwiecień, co oznaczało... więcej sprawdzianów! Nauczyciele nie potrafili choć raz odpuścić. Jasnowłosa nie znosiła, kiedy ktoś sprawdzał jej wiedzę w tak prymitywny sposób. Nikogo nie obchodziło, na jaki temat posiada więcej wiadomości, co ją interesuje, czy w ogóle rozumie to, co ręka każe jej pisać. Nikogo nie obchodziło to, że może mieć ważniejsze sprawy na głowie, ani to, że niektóre rzeczy uznawała za nieprzydatne – a gdyby tylko śmiała pisnąć słówkiem o tym w klasie, rozpętałaby III wojnę światową.
   – To nie ma sensu – usłyszała znajomy głos. Dochodził z lewej strony i należał do Agnieszki, dziewczyny znanej głównie ze swojej nienawiści do matematyki, fizyki... oraz polskiego, co doprawdy było dziwne, ale Noelia skrycie sądziła, że Aga po prostu nie cierpi wszystkiego, co można nazwać nauką. – Ależ to jest nieobliczalne. Nieobliczalne!
   Nie musisz tak krzyczeć. Noelia odwróciła głowę. Szatynka wpatrywała się właśnie w podręcznik od matematyki tak, jakby pragnęła siłą samego spojrzenia wypalić w nim dziurę.
   – O co chodzi? – zapytała Noelia.
   – Co to ma być trzy do potęgi zerowej? To jest nieobliczalne.
   – Słyszałam – odparła blondynka, tłumiąc śmiech. Nie jej wina, że słowo „nieobliczalny” posiadało więcej niż jedno znaczenie. – Nie musisz powtarzać mi tego sto razy, a trzy do potęgi zerowej to jeden. Co w tym nieobliczalnego?
   Dziewczyna sprawiała wrażenie jeszcze bardziej zdenerwowanej. Rzuciła Noelii spojrzenie, które jasnowłosa odczytała jako „gdyby wzrok mógł zabijać, już dawno byłabyś trupem”, po czym na powrót wbiła swoje piwne oczy w podręcznik.
   – Nic – odpowiedziała po chwili zastanowienia. – Tyle że to nie ma sensu.
   Blondynka westchnęła. Nie była zainteresowana rozmową. Nie zamierzała słuchać w kółko tych samych słów, tylko w innej kolejności.
   – Też nie przepadam za matematyką, ale to gadanie, że wszystko jest bez sensu... raczej ci nie pomoże.
   – Wiem... – mruknęła Agnieszka. – Ale jak to możliwe, że trzy do potęgi zerowej to jeden?
   – Nie wiem. – Noelia wzruszyła ramionami. – Zapytaj osobę, która do tego doszła.
   Noelia nawet zrobiłaby to sama, dla świętego spokoju – gdyby to tylko było możliwe. Wtedy przynajmniej Agnieszka przestałaby narzekać. Noelia czasem zastanawiała się, dlaczego ktokolwiek dziewczynę lubił, skoro nie dało się z nią porozmawiać o czymś, co nie zaczynało się na literę „sz”. A może były to dwie litery? Szarooka machnęła ręką. Nie będzie się zajmowała głupotami.
   – Słyszałaś o tej dziewczynie, której brat jest chory na... zespół Huntera czy jakoś tak?
   To zaskoczyło Noelię. Czyżby Wiktoria stała się aż tak popularna?
   – Tak? Co z nią?
   – Nie wiem – odpowiedziała Agnieszka, odłożywszy książkę na bok. – Wygląda na bardzo załamaną. Zdecydowała się na zbiórkę pieniędzy, ale i tak nawija, że czuje się, jakby wykorzystywała tych wszystkich ludzi, bo jej nie znają i tak dalej... Ale czekaj, zacznę od początku, bo widzę, że nie wiesz, kto to jest.
   Noelia nie zamierzała się sprzeczać. Lepiej wyjść na osobę nie mającą zielonego pojęcia, niż na kogoś o wszystkim poinformowanego, lecz nieskorego do pomocy.

*

   Dusząca woń Pronto rozprzestrzeniała się po całym domu. Docierała w każdy zakątek. Dostała się nawet do górnej partii budynku, gdzie nikt jeszcze nie posprzątał.
   Noelia nie przepadała za robieniem porządków, ale czasem trzeba było wziąć się do roboty. Nastolatka nie zamierzała bawić się w prokrastynację. Wtedy czułaby się tylko bardziej zmęczona oraz... winna? Nie, to nie wina – bardziej coś jak przeczuwanie nieubłaganie nadciągającej kary, w tym przypadku awantury. Przybrani rodzice nie należeli do osób wrzeszczących z byle powodu, jednak sporadycznie zdarzało im się krzyczeć – jak w każdej rodzinie.
   Uklęknęła. Zamierzała zabrać się do czyszczenia komody, ale jej uwagę przykuła pusta butelka. Zapewne zostawił ją tam Krzysztof, przybrany ojciec.
   – Martini... – przeczytała. Twarz blondynki wyrażała zamyślenie. – Puste...
   – Możesz wypić, jeśli chcesz – usłyszała rozbawiony głos ojca z pomieszczenia obok, często zwanego przez domowników przybudówką. Kilka lat temu w miejscu owego pokoju znajdował się ogromny balkon.
   – Ale przecież ta butelka jest pusta – spostrzegła Noelia. Roześmiała się. – Wiesz, co jest dzisiaj ciekawego w telewizji o osiemnastej? Zgadnij.
   – Najgorzej, jak człowiek nie wie i ma zgadywać.
   Krzysztof często tak się zachowywał. Taki już był – dowcipny, opowiadający jego zdaniem śmieszne rzeczy w nieodpowiednich momentach, nie przejmujący się uczuciami innych. Ta ostatnia cecha nie była jednak cechą negatywną, przynajmniej nie w oczach Noelii. Czasami trzeba zlekceważyć wszystko i po prostu opowiadać o ludzkich nieszczęściach w zabawny sposób, nie zastanawiając się, czy kogoś te słowa ranią. Człowiek wtedy sam nie popada w depresję, a w dodatku może zmniejszyć cudze cierpienie.
   – Czyli rozumiem, że nie masz pojęcia.
   – Zielonego – w głosie Krzysztofa nadal rozbrzmiewało rozbawienie.
   – „Koszmary natury”. Wiedziałeś czy nadal sobie żarty stroisz?
   Noelia nie nazwałaby „Koszmarów natury” swoim ulubionym programem telewizyjnym, jednak zaskakująco często oglądanie komicznej Naomi Wilkinson sprawiało jej przyjemność – nie wspominając o tym, że przy okazji dowiadywała się ciekawych rzeczy. Czasami zachowaniem przypominała dziewczynie drugiego ojca, jednak nie była pewna, czy Krzysztof przebrałby się w pająka – bez względu na to, co mówił – aby sprawdzić, jak to jest. Swój koszmar natury zaś na pewno by wybrał.
   Nastolatce odpowiedziała długa, piekąca w uszy cisza. Niepotrzebnie zadała to pytanie. Dobrze wiedziała, że gdyby drugi ojciec nieświadomie zażartował, nie przyznałby się do tego.

*

Wreszcie znalazłam czas, żeby Ci odpisać, Kamila.
Jak widzisz, jest wielu chętnych do pomocy Alankowi. Pewnie miałaś w tym także swój udział, co? Aż mnie dziwi, ilu ludzi jest zainteresowanych losem mojego braciszka.
Zaskoczyło mnie nieco to, że słyszałaś o zespole Huntera, jako że moi inni internetowi znajomi (i nie tylko) nie mieli o tej chorobie bladego pojęcia. Jak więc Ty się o niej dowiedziałaś? Czy może cierpi na nią ktoś z Twoich bliskich?
O placebo i nocebo to ja nawet nie chcę czytać. Wiem, jak mniej więcej to działa i nie chcę czuć się chora.
Wracając do Twoich poprzednich pytań, tak, miałam kiedyś chomika, i to Roborowskiego. Nazywał się Rafaello. Niestety długo nie pożył, choć rok to może i sporo dla takiego chomika. Trudno stwierdzić. Trzeba by to przeliczyć na nasze lata. W internecie jest napisane, że te chomiki żyją do trzech.
Nie, nie czytałam trylogii „Mroczne materie”. Totalnie nie mój klimat.
Pewnie oczekiwałaś znacznie dłuższej odpowiedzi, ale nie Ty jedna czekasz na jakikolwiek odzew z mojej strony. Poza tym, trudno jest mi się skupić i odpisać każdemu tak jakby nic się nie stało. Mam nadzieję, że rozumiesz.

Rozumiem Cię, a przynajmniej staram się zrozumieć. Nie jestem Tobą, zatem i tak pewnie stosuję nieodpowiednią metodę.
Nie wiem, po co próbujesz odpowiedzieć tym wszystkim ludziom – czy raczej większości, bo wątpię, żebyś dała radę odpowiedzieć każdemu. Zostaw ich w spokoju, bo inaczej się zaharujesz na śmierć. :) Najważniejsi są przyjaciele – albo prawie przyjaciele zależnie od tego, jak nazywasz bliskich Tobie ludzi z internetu. Co więcej, przyjaciele poczekają. Nie musisz odpowiadać im wszystkim od razu. Jeśli będą mieli coś przeciwko, olej ich olejem. :D
Tak, wysłałam Ci pieniądze – anonimowo oczywiście (i nie powiem, ile, bo mnie zastrzelisz ;D) – oraz powiedziałam wszystkim w klasie, przez co przechodzi Twój brat. Nie jestem pewna, czy niektórzy się przejęli jego losem. Widzę, że większość zdecydowanie tak. Nie wiem, czy jednak wystarczająco, żeby wysłać pieniądze.
Nie, nikt z moich bliskich nie cierpi na tę chorobę, chociaż zależy, co masz na myśli mówiąc „bliskich”. Jestem adoptowana i nie mam kontaktu z żadnymi bliskimi, jeśli masz na myśli krew.
Moja Bea żyła dłużej, ale z chomikami tak jest. Długo nie można się nimi nacieszyć. Czasami przypominają mi, jak kruche jest nasze własne życie. Wystarczy jedna zła decyzja, aby wszystko się posypało. Albo zwykły przypadek. Jest coś takiego jak pojawienie się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie.
A masz swoją ulubioną książkę może?

   Ulubioną książkę? Noelię ciekawiło, co odpowie Wiktoria, mimo przewidywań, że ta odpowiedź okaże się czymś w rodzaju „Wyznań zakupoholiczki” lub „Dziecka wspomnień”. Ten drugi tytuł brzmi całkiem ciekawie – pomyślała jasnowłosa.
   Odłożywszy smartfon na ławę, skupiła swoją uwagę na telewizorze. Nie przepadała za oglądaniem wiadomości, ale czasem trzeba było wiedzieć, co się dzieje na świecie, by nie wyjść na debila. Debila można we wszystko wrobić.
   To, co usłyszała kilka minut później, było zdecydowanie jedną z najbardziej szokujących informacji, jaką usłyszała. Mężczyzna, który zabił dwie młode dziewczyny, a w dodatku handlował narkotykami, został uniewinniony. Nie hipotetycznie, nie prawdopodobnie – po prostu zabił. Noelia nie zamierzała nic dodawać. Dla niej było to oczywiste, mimo że nie znała tamtego faceta. Umysł jasnowłosej wypełniało dziwne przekonanie, że to on pozbawił nastolatki życia, ale nie poniósł żadnej winy, ponieważ ktoś mu pomógł. Ktoś zdjął z drania oskarżenia. Ten ktoś najpewniej pracował jako glina – tak najłatwiej. Do tego te narkotyki... Gość zajmuje się handlem, a potem nagle wychodzi na jaw, że się nim nie zajmuje? Nie, to nie był jeden glina, bez wątpienia.
   Aga miała rację, nawet jeśli miała na myśli głównie szkołę. Nic nie ma sensu. Policja powinna chronić nasz kraj, a dopasowuje wszystko do siebie. Ustanawia prawa, które ponoć obowiązują całe społeczeństwo, tylko nie ją i nie manipulatorów, którzy są wystarczająco sprytni, by zdobyć kontakty. Niewinni zostają skazani, podczas gdy mordercy spacerują po ulicach. Czym jest w ogóle niewinność i czemu ludzie tak jej pragną? Czyżby tak naprawdę sądzili, że nie są wystarczająco inteligentni, żeby mieszać się w niektóre sprawy? Czyżby sądzili, że zostaną przechytrzeni, gdy kiwną nawet małym palcem u nogi, że trafią do więzienia nie zasługując na to? Lecz niektórzy odczuwają winę, nawet jeśli nikt ich nie nakrył. Ale czy to w ogóle możliwe? Człowiek musi przeczuwać, że jego czyny zostaną ujawnione. W przeciwnym razie nie posiadałby tego rodzaju emocji.
   Noelia skrzywiła się i wyłączyła telewizor. Sięgnęła po smartfon. Rozpętała niezłą wojnę na blogu Wiktorii. Na początku stwierdziła, że nie będzie odpowiadać na zaczepki, ale w końcu poddała się – nie tylko dlatego, że „rozmowa” wymknęła się spod kontroli. Nastolatce nudziło się. Była też ciekawa, co się wydarzy, jeżeli tym razem odezwie się jako Kamila i pokieruje atakiem w inną stronę. Po chwili dotarła do najnowszego komentarza. Miała ochotę odpisać na te wcześniejsze, jednak zwróciłaby na siebie mniejszą uwagę.
   Masz rację – wystukała na klawiaturze dotykowej w odpowiedzi na komentarz użytkowniczki o nazwie Mrhooczna. – To troll z krwi i kości. Taki troll, że boi się ujawnić swoją nazwę, mimo że ta i tak niewiele komukolwiek by powiedziała. Jak każdy troll, zresztą. Mógł założyć sobie nowe konto. Założę się, że nikt by nie sprawdził, czy zarejestrował się wcześniej, czy dopiero ostatnio. Byłby wiarygodniejszy. Dobrze jednak, że to idiota. Nie chcę, by przez niego jednak ktoś zdecydował się nie pomóc Wiktorii. Nie chcę także, by dziewczyna czuła się jeszcze gorzej. Wiki – założę się, że teraz to czytasz – nie przejmuj się inteligentnymi inaczej. Gdyby każdego obchodziło, co takie durnie myślą, świat już dawno popadłby w entropię i anarchię. Pozdrawiam wszystkich trzeźwo myślących!

*

   Wiatr smagał jej twarz, przypominając o tym, że żyła – jeszcze nie wyparowała za sprawą tajemniczego brodatego mężczyzny, który właśnie zmienił jej życie w piekło. Być może nie powinna była mu uwierzyć, być może powinna była się zaśmiać, a nawet uciec z parku, gdy tylko pierwsze słowo opuściło usta nieznajomego, lecz część jej umysłu była przekonana, że skądś zna tego człowieka i byłaby idiotką, gdyby mu nie uwierzyła. Wiedziała, że każda inna osoba na jej miejscu zadzwoniłaby na policję. Ona nie zamierzała popełnić tego błędu. Nie da się zmanipulować. Weźmie los w swoje ręce. Chciała się uśmiechnąć na myśl sterowania swoim życiem, jednak nie potrafiła – bo jak można śmiać się śmierci w twarz? Czym w ogóle jest śmierć? Co to znaczy umrzeć? Co to znaczy nie istnieć? Noelia nie potrafiła sobie wyobrazić, jak to jest nic nie słyszeć, nic nie czuć, nie widzieć, nie słyszeć, ani nie wiedzieć, że jest coś takiego jak czas czy Wszechświat. Mimo że każdej nocy doświadczała stanu przypominającego śmierć, nie była w stanie tego pojąć. Spojrzała na ludzi poruszających się chodnikiem wzdłuż ruchliwej ulicy. Czy w przeciwieństwie do niej, ci ludzie sądzili, że są bezpieczni? Czy przyszło im kiedykolwiek na myśl, że dziś może być ich ostatnim dniem?
   Noelia wyobraziła sobie, jak olbrzymi tir wjeżdża w kobietę z dzieckiem. Matka wbrew woli upuszcza swoje maleństwo na asfalt. Ułamek sekundy później zostaje odrzucona na prawy bok, na chodnik. Nie rusza się. Niektórzy podbiegają, by sprawdzić, czy kobieta żyje. Niektórzy — zbyt sparaliżowani, by wykonać jakiekolwiek zadanie — stoją z ustami otwartymi jak u ryby. Nieliczni w ogóle nie zorientowali się, co się wydarzyło i próbują dowiedzieć się czegoś od swoich skamieniałych sąsiadów. Nikt nie zwraca uwagi na dziecko, mające nie więcej niż rok, leżące na środku ulicy – nieme. Śmierć przyszła po nie jeszcze zanim miało szansę żyć.
   – Nie myśl o tym – szepnęła do siebie Noelia. – Wszystko nie jest jeszcze stracone. Nie przegrałaś. Dopóki żyjesz.
   Słowa nie pomogły wiele, ale przynajmniej dawały jakąś nadzieję – tak samo jak lekko zachmurzone niebo, na którym malowały się kolory tęczy. Żółty i czerwony posiadały najbardziej rzucającą się w oczy barwę. Szczęście oraz zemsta – uświadomiła sobie Noelia.

*

   To wszystko to stek kłamstw. Stek kłamstw imitujący prawdę tak skutecznie, że zdemaskowanie go jest czymś wyjętym prosto ze świata baśni. Detale zostają zniekształcone przez zawodną pamięć, oferując umysłowi fałsz tak wiarygodny, że człowiekowi nie przyjdzie do głowy, żeby go zakwestionować. Ofiara przypomina sobie wydarzenia, innych ludzi wiele razy, nie zdając sobie sprawy z tego, jak wiele zostaje utracone za każdym razem. Kultywuje nieprawdę.
   Noelia nie sądziła, że różni się czymś od innych. Z tego powodu uparcie wpatrywała się w wielkie, znajdujące się na korytarzu, udekorowane srebrną ramą, lustro. Szukała różnic między sobą i matką. Do pomocy miała fotografię. Trzymała ją blisko oczu. Porównywała szczegóły, które każdy inny uznałby za stratę czasu, a nawet jeśli miałby motyw, by zajmować się czymś tak dziwnym, nie krzywiłby się z obrzydzeniem po znalezieniu każdej podobnej cechy. Te same jasnoszare oczy, ten sam smukły nos, te same długie nogi, niemal identyczna drobna i okrągła twarz, ta sama jasna karnacja... Nastolatkę doprowadzało to do szału. Pocieszenie przynosiły jedynie wijące się czarne włosy, lecz one po chwili zaczęły przybierać inną barwę. Stawały się coraz jaśniejsze, aż w końcu przyjęły identyczny kolor jak te Noelii. Dziewczyna patrzyła w przerażeniu, jak niewidzialna ręka prostuje je, po czym skraca tak, aby nie można było ich odróżnić od jej własnych. Stek kłamstw. Czy nastolatce tylko wydawało się, że włosy matki były czarne? Czy wiły się niczym węże, aby dziewczyna nie potraktowała ich za trochę podobne do swoich? Nie minęło kilkanaście sekund, a obraz zaczął zmieniać się na nowo. Włosy zaczęły się kurczyć w zastraszającym tempie, jakby ścigało je żądne krwi zwierzę. Można było nawet stwierdzić, że to zwierzę je zżerało. Następnie, gdy prawie nic z nich nie zostało prócz malutkich kępek tu i tam, zabarwiły się na ciemny blond. Twarz wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia, by się rozciągnąć. Rozciągała się powoli, tak leniwie, że dla osób nie znających Noelii ta część koszmaru byłaby najmniej straszną. Kiedy przybrała znajomy pociągły kształt, przyszła kolej na nos – ze smukłego przeobraził się w grubszy i jakby krótszy. Oczy minimalnie się zmniejszyły, w dość gwałtowny sposób zyskując błękitną barwę. Przynosiły dziwne ukojenie. Jakby po okresie straszliwych burz słońce wreszcie zechciało ulżyć cierpiącym. Coś było w nich jednak nie tak. Brakuje błysku w jednym z nich – Noelia zdała sobie sprawę, gdy mężczyźnie zaczęła wyrastać broda. Na początku była ledwie zauważalna, lecz w ciągu kilkunastu sekund urosła do rozmiarów kilku centymetrów.
   Wystraszona, odskoczyła od lustra. Wpadła na ścianę obłożoną jasną boazerią.
   – Kamila Żaba, Milicz, ulica Boczna 3 – rozbrzmiał szorstki, jednocześnie wypełniony zmartwieniem, głos człowieka udającego odbicie Noelii. – Ona chce twojej śmierci.
   – S... skąd ty możesz o tym wiedzieć?
   Nikt nie odpowiedział, a Noelia odkryła, że leży na łóżku z nosem wbitym w poduszkę.
   Kamila. Dlaczego ona musi mieć na imię akurat Kamila?
   – Nienawidzę tego imienia – wymamrotała, przekręcając się na prawy bok.
   Nie była pewna, czy będzie w stanie od nowa zasnąć.



 I jak wrażenia? :) To dopiero pierwszy rozdział. Naturalne, że wiele się jeszcze nie dzieje.

18 komentarzy:

  1. Hejka, i jestem :)
    Co do wpisu Wiktorii, czy tam pani Kal - kto jak woli xD - jest mi jakieś znajome. Może dlatego, że na facebooku zdarzały się jakieś publikacje wpisów obcych ludzi, którzy prosili o pomoc finansową kogokolwiek na leczenie dziecka. Ja podchodzę do tego nieco sceptycznie. Uznaję to za wyłudzanie pieniędzy, choć faktycznie może ktoś szczerze to napisał i potrzebował pieniędzy. No, ale kto ich nie potrzebuje? Rozumiem, że dzieci są niewinne, no ale przeważnie prośby o pieniądze kojarzą mi się z oszustwami.
    Noelia całkiem dobrze jej odpisała, choć mogła dopisać, że ją to nie interesuje, no ale zawsze mozna z anonima wygarnąć. Coż, internet jest zdradziecki.
    No i pojawia nam się imie Kamila.
    Faktycznie imię Noelia nie jest zbyt często spotykane i faktycznie każdy mógł w szkole wiedzieć o kogo chodzi :)
    Z gwiazdą filmową się kojarzy? Ja tam bym takiego imienia nie zmieniała :) Jest zbyt ładne.
    Noelia nie lubi opalać się? Cóż ... może ja też nie opalałam się za bardzo, ale jak się przebywa cały dzień w słońcu to nieuniknione :)
    Samoopalacze? Ja tylko na nogi je smaruje, bo się boję, że źle rozprowadzę na twarz i będę miała plamy xD
    Coraz więcej się dowiadujemy o głównej bohaterce.
    No proszę ... internetowa Wiktoria stała się popularna że nawet koleżanka Noelii o niej wspomniała. Ciekawi mnie czy Agnieszka zna ją jeszcze bardziej ... i czy to coś wpłynie na Noelię?
    Fajnie, że Noelia dogaduje się z ojcem. I ta butelka po martini ... ja tez nie lubie sprzątać, chyba, że juz naprawdę muszę, to zbieram sie do roboty, ale nie sprzątam nikomu, tylko sobie xD na całe szczęście.
    Co do chomików - fakt, one nie żyją długo, ale cóż. Są juz tak "skonstruowane", by żyć do trzech lat. Zawsze możn nowego sobie sprawić :)
    W internecie aż wrze z tymi komentarzami do tej dziewczyny od dziecka. I Kamila się udziela, hehe.
    I ta myśl jak matka z dzieckiem pod tir wchodzą. Straszne, naprawdę Jak Ty możesz :)
    To w końcu Noelia podszywała się za jakąś Kamilę w necie tak? Tak to zrozumiałam. No i dowiedziała, że o Kamilii morderczyni. Jejkuuuu, dużo się dzieje, a to dopiero początek.
    Wybacz, za chaos w moim komentarzu, ech.

    Pozdrawiam i będę czekała na kolejne Twoje publikacje na blogu, a i dodam Cię do linkow.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale się rozpisałaś... i nie szkodzi, że Twój komentarz można porównać do chaosu tuż po przejściu tsunami. ;D Ale to już wiesz. Sądzę, że wiele razy celnie przewidujesz to, co powiem, hhaha.
      Na Facebooku zdarzają się takie rzeczy? Czemu mnie to nie dziwi? ... Cóź, ja nie ściągnęłam pomysłu z Facebooka, to Ci mogę powiedzieć. Wspominałam zresztą, że go nie posiadam. (;
      Noelia nie mogła Wiktorii powiedzieć, że nie interesuje ją los jej brata, ponieważ piszą ze sobą przez pewien czas - chociaż trzy miesiące to nie jest dużo, no ale widać, że piszą często: przynajmniej później. ;D
      Osobiście nie znam nikogo o tak rzadkim imieniu, a gdyby było inaczej... to by było interesująco.
      Ja nie lubię się opalać. Oszalałabym. Z nudy też, głównie z nudy.
      Miałaś kiedyś chomika? Chociaż wnioskuję, że nie - inaczej byś mi powiedziała. (:
      A mogę. Ja mogę wiele. Jestem autorką tej historii i niczym Bruce Wszechmogący. ;D
      Podszywała się? Nie powiedziałabym. Po prostu wybrała sobie imię Kamila jako nick i tyle - nie podszywa się za jakąś konkretną osobę. A pech chciał, że nasza być może przyszła zabójczyni nazywa się akurat Kamila. ;D Haha, ja wiem, prowadzę Noelię ku spirali nienawiści do swojego prawdziwego imienia oraz tego internetowego. W kolejnym rozdziale dowiesz się o tym więcej.
      No to czekaj. Cierpliwość jest złotem. ;D

      Usuń
    2. Tak, tak, masz rację ... totalny chaos, bo sama mam dosłownie taki chaos w głowie, że szok!
      Cóż, w necie już kazdy moze się ogłaszać itp. Ja nie miałam facebooka przez prawie rok i w sumie zle nie bylo, ale mam teraz go ponownie ale tylko po to by utrzymac kontakt z co niektórymi osobami.
      Nie, no zgadywałam, że podszywa się, choć taka Kamila mogłaby i tam ją dorwać, w necie :) Hmm.. intrygujące, to co się dzieje, a to dopiero początek.

      Usuń
    3. Możesz przecież wymienić z nimi emaile i tyle. Ja nie odczuwam żadnych nieprzyjemności z powodu nie posiadania Facebooka. Jest wręcz na odwrót. Poza tym, i tak bym tam nie wchodziła. To nie dla mnie.
      Widzę, że Ci się podoba, co tu się dzieje, mimo że to dopiero początek. Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy. (:

      Usuń
  2. Cześć :-)
    Właściwie prolog przeczytałam już jakiś czas temu, ale w końcu udało mi się też przeczytać pierwszy rozdział. Oczy zaraz wyjdą mi z orbit, ale dałam radę ;-) i teraz widzę, dlaczego uważasz moje rozdziały za krótkie ;-)
    Szczerze pisząc, jestem pod mega ogromnym wrażeniem! Szacun dla Ciebie, za długość rozdziału, ale szczególnie za to, o czym jest... myślę, że tutaj ogólnie "wina" jest po mojej stronie, bo czytam książki o zdecydowani innej tematyce, a właśnie rzadko mam do czynienia z książkami, czy opowiadaniami o takich problemach, jakie przedstawiłaś w tym rozdziale i naprawdę mnie to zainteresowało ;-) Duże wrażenie zrobiło na mnie też to, że tak wiele różnych przemyśleń zawarłaś w jednym rozdziale...
    Nie wiem, czy to porównanie jest na miejscu, możliwe, że nie bardzo, ale jedna z moich koleżanek też pisała kiedyś opowiadania o problemach współczesnych nastolatków (sory, jeśli Twoje opowiadanie jest o czymś zupełnie innym, na razie mam za sobą pierwszy rozdział) i właśnie bardzo mi się podobały jej opowiadania.
    Zdecydowanie jeszcze tu wpadnę, choć długość Twoich rozdziałów trochę mnie przeraża, a raczej moje patrzały, które niestety nie są w stanie długo wpatrywać się w ekran komputera, ale myślę, że jakoś dam radę ;-)
    Wspomnienie głównej bohaterki o jej prawdziwych rodzicach, których zjadają robale, właściwie nie wiem, dlaczego, ale bardzo mi się spodobało ;-) i nie ma to jak problemy nastolatków... sprawdziany, kartkówki i te sprawy... aż się łezka w oku kręci na samo wspomnienie :-P
    Moje przypuszczenia, co do dalszego siągu są na razie równe zeru, ale to, co do tej pory przeczytałam zachęca mnie do dalszej lektury ;-)

    Pozdrowionka ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znowu nie wiem, czy się wyrobię z odpisywaniem w przeciągu piętnastu minut. Tak, mam program do obejrzenia. (;
      Nie miałam zamiaru męczyć Twoich pięknych oczu. ;D Rozdziały zawsze można czytać na dwa razy, a pisać krótszych się nie da. Może na razie tego nie widzisz, ale niebawem zobaczysz.
      Pod problemy nastolatków można ,,Więźnia niewinności” podciągnąć, ale nie są to takie typowe problemy nastolatków. Nie znajdziesz tu zamartwiania się swoim wyglądem (chyba że weźmiemy pod uwagę niechęć Noelii do wyglądania podobnie do matki) czy przeżywania pierwszej miłości. Zależy mi na tym, żeby pokazać przemyślenia protagonistki. Na nich właśnie opierają się jej czyny. Dzięki przemyśleniom łatwiej człowiekowi jest zrozumieć, dlaczego postępuje w taki - nie inny - sposób, oraz wczuć się w położenie bohaterki.
      Łezka w oku? Jak rozumiem, znaczenie symboliczne?
      Dziękuję za opinię. Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam powiadomienie o Twoim komentarzu tutaj na Gmailu. (:
      I znowu się wyrobiłam.

      Usuń
    2. W porządku, wiem, że nie miałaś takiego zamiaru ;-)
      Myślę, że z tym większym zainteresowaniem będę czytać tą historię, skoro nie jest właśnie o takich problemach, jak chłopaki, czy wygląd ;-) wiadomo, przecież są rzeczy ważne i ważniejsze (chociaż to zależy od priorytetów, ale w tym opowiadaniu zdecydowanie są inne).
      Łezka w oku oczywiście symboliczna, jak pisałam u mnie na blogu w którejś naszej rozmowie, ja nie płaczę, chyba, że rzeczywiście coś mocno mną wstrząśnie i ma bezpośredni związek ze mną, ale liceum i problemy licealne nie należą do tych rzeczy ;-)

      Usuń
    3. Wkurza mnie, że wszędzie, gdzie mowa o nastolatkach, pojawia się problem miłości. Mam dosyć tej powtarzalności. (Czy to... był rym? (;)
      Faktycznie, teraz mi się przypomniało, że coś takiego mówiłaś. Wybacz, moja skleroza nieźle sobie poszalała.

      Usuń
    4. No niezły Ci wyszedł ten rym ;-) wiem z własnego doświadczenia, że niechcący i nawet zupełnie nieświadomie tworzymy rymy i to zazwyczaj te najlepsze ;-)
      Czasem chyba nawet lepiej jest poczytać o ludziach, którzy mają jakieś poważniejsze problemy, przecież świat nie kręci się tylko wokół nieustannie tych samych i oklepanych spraw...

      Usuń
  3. Tak, jak mó... pisałaś- trochę długie xD
    Apropo długie...
    Muszę przeczytać "Lalkę" [*]

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak na przeciętny rozdział w blogosferze, bo jak na książkę to nie. (:
    À propos. ;D
    Dlaczego zapaliłaś znicz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo "Lalka" jest dosyć obszerna i nie chce mi się jej czytać xd

      Usuń
  5. Dobra, przeczytałam rozdział. :D
    Fakt, długi, więc na pewno na każdy muszę mieć wolną chwilę. :D
    Trochę męczy mnie czcionka, jest dla mnie za drobna, niestety. ;c (takie życie ślepego). Na szczęście można sobie powiększyć widok strony, więc damy radę. xD
    A wracają już do rozdziału. O Noelii ciężko mi teraz coś powiedzieć. W internecie żyje pod imieniem Kamila, interesuje się sprawą Wiktorii i jej chorego brata i zastanawiam się, czy a w sobie empatię, skoro jednocześnie pisze pocieszające komentarze, a zaraz jako anonim zaczyna Wiktorię hejtować. Może ja nie zrozumiałam, co chciała tym czynem udowodnić, więc możesz mnie oświecić. :D
    A ja zawsze chciałam mieć chomika, w sumie to badziej marzyl mi się kot, ae jak byłam dzieckiem, to chciałam mieć jakiekolwiek zwierzątko, ale rodzice byli na nie. Dobrze, że niedługo zamieszkam z moim facetem w naszym mieszkaniu (jeeeej, kredyt tak bardzo), to sobie sprawię zwierzaka. :D
    Pozdrawiam!

    Zasłona milczenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, u mnie można czytać na dwa razy i nawet komentować dwa razy. Brak czasu to taka osóbka jak ja doskonale rozumie. Chciałaby ten czas jakoś zagiąć, zatrzymać choć na chwilę wszystko wokół (choć ta chwila wówczas by nie istniała, hahahgha), a tu nic. Istnieje także inna możliwość, o której istnieniu wiesz - mianowicie, możesz komentować co kilka rozdziałów. Wykrzesanie czegoś z siebie pod każdym w małych odstępach czasu może wykończyć. (No nie, teraz mój mózg zajmie się końmi. Brawo. ;P)
      Zdaję sobie sprawę, że czcionka jest trochę za mała, ale dopóki nie otrzymam nowego szablonu (zamówiony, bez obaw, aczkolwiek trochę sobie poczekamy ;D) nic z nią nie zrobię ze względu na pewien błąd. Nie chcę, by obecny szablon wyglądał okropnie. Jeśli czytanie sprawia Ci problem, możesz tymczasowo skopiować tekst do Worda i zmienić czcionkę oraz jej rozmiar. To nawet nie zajmuje pięciu minut. (:
      Już sobie wyobrażam, jak Cię oświecam... światłem od żarówki. ;) To po prostu takie wprowadzenie do historii. Chciałam też pokazać, jaką osobą jest Noelia, co myśli i tak dalej.
      Chyba nie ma zwierzęcia, którego bym nie lubiła, chociaż najchętniej ,,przygarnęłabym” węża zbożowego. Spokojnie, one nie są w stanie wyrządzić krzywdy człowiekowi. (: Zastanawiałam się jeszcze nad pytonem królewskim. Rzecz jasna, rodzice by się nie zgodzili. Zresztą, nie wiem, czy później kiedykolwiek będę miała jakieś zwierzę. Obawiam się, że mogę być zabiegana.
      O jakim zwierzaku myślisz tak na poważnie? Mogę doradzić w kwestii niepowtarzalnych imion. (:

      Usuń
  6. W moim odczuciu, tak po przeczytaniu pierwszego rozdziału, Noelia tak na prawdę sama jest winna swoim koszmarom. Wie, że jest złym człowiekiem - choć otwarcie nie robi niczego złego otaczającym ją ludziom, to komentarz pod postem "przyjaciółki" był czymś skrajnie podłym... Skoro miała jakieś ale, mogła po prostu napisać o tym w mailu. Szczerość to podstawa. Chyba, że zrobiłaby to dla zwrócenia uwagi na bloga, to wybaczyłabym.
    Najstraszniejszą rzeczą jest to, że N. nie odczuwa nawet satysfakcji ze swojego zachowania. Irracjonalna podłość...
    Zobaczymy, jak sytuacja się rozwinie.

    Abstrahując: rany! Jaki dłuuuuugi rozdział! Czytanie w ciemnym pokoju tej jasnej czcionki na czarnym tle zabiło niemal moje oczy... I też lubię chomiki! W moim życiu były trzy, ale tylko jeden z nich nauczył się polować na muchy ;)
    Pozdrawiam i wracam jutro lub pojutrze do kolejnego rozdziału!

    Julia i demony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy rozdział jest jakby wstępem. Wątek internetowej znajomej będzie się przewijał i miał swój wkład w fabułę (zwłaszcza na końcu ,,Więźnia niewinności”), jednak nie jest to główny wątek.
      Hahha, z tą czcionką nikomu nie dogodzisz. Personalnie, wygodniej czyta mi się białą czcionkę na ciemnym tle niż na odwrót. Na szczęście, zawsze można skopiować tekst do Worda – jeśli korzystasz z komputera bądź laptopa. (:
      No to brawa dla chomika! Moje nie miały takich fetyszy, a miałam ich sporo. Zabawne jest to, że mój pierwszy chomik uwielbiał podgryzać moje palce, a mimo to nie zrezygnowałam z kupna następnych!
      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  7. No masz. Wyszłam na kretynkę - chyba zjadlo zasieg przez dodaniem komentarza do tego rozdziału. A pod koleknym chwale sie, ze to znow ja xD
    Ogolnie nie pamietam, co wlasciwie w tamtym napisalam, ale napiszę jeszcze raz - podobało mi się. Lubię klimaty morderstw, psychologii, irracjonalnych lęków itp :D podoba mi się, ze nie wprowadzasz sztucznie bohaterow, ale to takie naturalne... I właśnie! Ogolne odczucie to szary. Wiem, to kolorek, tyko takie mi cos przyszło na mysl. Szare życie, Noelia nie ma w sobie iskry, temperamentu. Nie lubie takich ludzi, choc dobrze poczytac opowiadanie w zupelnoe innym klimacie :D

    Zapraszam do mnie: Mrok Weiry, gdybys miała ochotę na troszkę krwawe fantasy sensacyjne xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, uzdrowicielko! ;P
      Jestem nieźle zaskoczona. Nikt tu nie zaglądał od dawna, a nagle mam dwie nowe czytelniczki. :) Hanni może świętować – tylko oczywiście tak, aby to się nie wymknęło spod kontroli. Nie chcemy tu więzienia. ;D
      Też się zdziwiłam. (; A potem załapałam, co jest grane. U mnie czasem bywa podobnie, ale trochę inaczej – zasięg zazwyczaj mam (no chyba że jestem na uczelni), ale czasem mój smartfon się buntuje i wyłącza/resetuje sam z siebie. Musi mnie nie lubić za to codzienne katowanie dziwnymi stronami internetowymi. ;P
      Tylko za to niesztuczne wprowadzanie bohaterów musi nieco zapłacić fabuła. Nie ma od razu ,,akcji”. To znaczy, coś się dzieje, ale nie jesteśmy jeszcze w środku akcji.
      I dobrze, że ten kolor przyszedł Ci na myśl. Wyznaję zasadę, że lepiej, jeśli Ci przychodzi do głowy cokolwiek – nawet jeśli nie jest to bardzo związane z fabułą – niż nic. Wszak co byśmy zrobili bez wyobraźni? (;
      Miałam się zabrać do oglądania ”Sens8” (o tym serialu dowiedziałam się dopiero jakieś pół godziny temu i wydaje się ciekawy), aczkolwiek najpierw zajrzę do Ciebie, bo mnie korci, no! ;P

      Usuń

Template by Elmo