Witajcie po gargantuicznej (pozdrowienia dla tych, którzy obejrzeli Interstellar!) przerwie!
Dopiero dzisiaj siadłam do napisania rozdziału (choć myślałam o nim już o wiele, wiele wcześniej) – właściwie końcówki – i wiecie co? Udało mi się go skończyć, hahaha. Tak, wiem, jest krótki, ale czuję, że dłuższe zakończenie byłoby niepotrzebne. Nie chciałam Was zanudzić. Nie chciałam również niczego pisać na siłę.
Zapnijcie pasy i czytajcie! (:
GRUDZIEŃ TEGO SAMEGO ROKU
Dwa razy wyrwali ją z macek śmierci – kiedy była jeszcze niczego nieświadomym berbeciem i kiedy rówieśnicy podejrzewali ją o zabójstwo. Być może powinna skakać z radości i niczym się nie przejmować, lecz w sercu dziewczyny zrodziła się pustka. Potrafiła zrozumieć aż za dobrze powód oddania do domu dziecka. Postąpiłaby identycznie, gdyby naraziła się wyjątkowo paskudnemu handlarzowi narkotyków. Oddałaby dzieci porządnej rodzinie i kazała im wierzyć, że rodzice byli nie wartymi życia robalami. Gdyby Dawidowi i Elżbiecie nie zależało na niczym poza sobą, sfałszowaliby swoją śmierć z finezją. Nie pozwoliliby nikomu uwierzyć w to, że byli zwykłymi robalami, których zjedzą inne robale. Dziewczyna nie potrafiła zrozumieć, dlaczego rodzice ocalili ją po raz drugi – może tym razem nie od prawdziwej śmierci, lecz tej metaforycznej. Nie wiedziała, czy zrobiłaby to samo dla własnych potomków. Zwerbowanie z ulicy zwykłej dziewczyny nieco podobnej do Kamili i zmuszenie jej do wystąpienia w filmiku aż prosiło się o kłopoty. No dobrze, nie zmuszanie – poprawiła się Noelia. – Sowicie jej zapłacili.
Jeszcze raz spojrzała na swoje odbicie w lustrze – na okrągłą twarz otoczoną burzą rudych loków. Ta fryzura przypominała jej zarówno o Elżbiecie, jak i Jolancie. Na początku nie chciała przypominać żadnej z nich – pragnęła pozostać sobą, lecz Kamila uparła się, że bycie kimś innym to najlepszy kamuflaż. Chciałam, by fryzura przypominała ci o matce, tej prawdziwej i tej drugiej, która cię wychowała – powiedziała również. – Wtedy wiesz, kim jesteś i kim będziesz. Widzisz cel i bezbłędnie ku niemu podążasz. Rudy to kolor życia i nieustępliwości.
Noelia odgarnęła z czoła zbłąkany kosmyk włosów. Zmarszczyła brwi. Odrobina dawnej siebie gdzieś tam tkwiła. Teraz nawet nie była pewna, czy chce ją odszukać.
Po jej policzku spłynęła łza. Nie pojmowała, dlaczego zostawiła siostrę samą. Sądziła, że jest osobą silną, tymczasem jej siła pokruszyła się na miliony kawałków. Czuła, jak każdy z nich swobodnie przemieszcza się w krwioobiegu. Czekała, aż któryś dotrze do serca i ją zabije. Zostawiła Kamilę samą. Bycie świadkiem reakcji siostry bolało. Dlatego uciekła.
Dlaczego Kamila tak się wściekła? Przecież poznała prawdę. Dowiedziała się, że rodzice tak naprawdę jej nie porzucili. Pewnie teraz już nie żyje albo próbuje ich zabić. Tak czy inaczej, przegrałam, a teraz przegram po raz kolejny – i nie wiem, czy tym razem nie przegram życia. Jak mam się dalej utrzymywać bez Kamili? Dominika mi nie pomoże. Pewnie odejdzie, kiedy tylko dowie się o śmierci dziewczyny.
Czas dorosnąć – usłyszała we własnej głowie głos Kamili. Donośny, przynosił zarazem cierpienie oraz ukojenie. – Musisz nauczyć się oszukiwać i przestać przejmować się opinią innych... całkowicie. Ludzie to twoje pionki, a ty jesteś graczem. Dopóki z szachownicy nie zniknie ostatni pionek, jesteś w grze, walczysz... Pamiętasz tego ucznia, który nigdy nie dostał oceny wyższej niż trzy z geografii? Przed sprawdzianami chodził w tę i we w tę, powtarzając „obym dostał piątkę”. To mu na pewno pomogło w odpowiedzi ustnej.
Uśmiechnęła się. Przypomniała sobie o liście samobójczym. Maciek znalazł go w Trzebnicy w „starym domu”. Początkowo Noelia nie chciała przystać na to, by na miejsce jej rzekomej śmierci wybrano tamto miejsce. Sądziła, że przyjacielowi odkrycie czyjegoś martwego ciała sprawi niewyobrażalny ból i chłopak nigdy nie wyrzuci zatrważających obrazów ze swej głowy.
To on powinien znaleźć zwłoki i list – mówiła Kamila. – Nawet jeśli nie uwierzy w to, że zwłoki należą do ciebie, pomyśli, że chciałaś zostać uznana za martwą. Kiedy przeczyta list, będzie wiedział, jak kłamać. Z jego opowieści każdy wywnioskuje, że miałaś depresję. To mądry chłopak. Przyjaźnił się z Kombinatorem i nie zwariował.
To on powinien znaleźć zwłoki i list – mówiła Kamila. – Nawet jeśli nie uwierzy w to, że zwłoki należą do ciebie, pomyśli, że chciałaś zostać uznana za martwą. Kiedy przeczyta list, będzie wiedział, jak kłamać. Z jego opowieści każdy wywnioskuje, że miałaś depresję. To mądry chłopak. Przyjaźnił się z Kombinatorem i nie zwariował.
Gdyby tylko Maciek nie był takim łatwowiernym głupkiem... Noelia miała ochotę odwiedzić chłopaka i na niego nawrzeszczeć. Kamila oczywiście nie pozwalała na to.
Ah, Kamila. Nie powinnam była zostawiać jej samej. Powinnam ratować moich rodziców.
Wiedziała, że już za późno na jakikolwiek ratunek. W porywie emocji opuściła łazienkę i dopadła kredensu, szukając w nim kopii listu samobójczego zostawionego w „starym domu”. Nie pojmowała, dlaczego siostra jeszcze go nie spaliła. Dla niej?
Znalazła. Napisany czarnym cienkopisem na kartce A4 w linię, odcinał się na tle innych drobiazgów poupychanych w szufladach. Był niczym spalająca się w atmosferze asteroida. Był dowodem, który mógł doszczętnie zniszczyć jej nowe życie.
Jeżeli to czytacie, oznacza to, że nie ma mnie już na tym świecie, a Wy odnaleźliście moje ciało.
Uwierzcie, na początku nie chciałam się zabić. Chwytałam się każdej liny, licząc na to, że nie spadnę w przepaść. Ale to było silniejsze ode mnie. Wyobraźcie sobie, że lina wcale nie służy do tego, by Was wyciągnąć z opresji. Wyobraźcie sobie, że kiedy pod Waszymi stopami nie widzicie już przepaści, ktoś wsadza Was do kosza, przywiązuje go z dwóch stron do drzewa, a potem wciąga na górę. Na drzewie znajduje się gigantyczny ul. Wasz oprawca potrząsa koszem tak, by pszczoły zapragnęły zemsty. Pszczoły żądlą Was, dopóki nie skonacie. Tak samo czułam się wśród rówieśników. Prześladowali mnie, śmiali się ze mnie. Nawet obarczyli winą za morderstwo. Różnica jest taka, że pszczoły, pozostawiwszy żądło w ciele człowieka, umierają, a rówieśnicy nie. To do gnębionego przychodzi śmierć.
To oczywiste, że jestem niewinna. Nie mam powodów, by kłamać. Martwa nie pójdę do więzienia.
Borykałam się z depresją już od dłuższego czasu.
Pewnie powiecie, że choć mnie wyśmiewano, miałam przyjaciela. To prawda. Uważałam Maćka za przyjaciela. Chciałam, by tak pozostało, więc nie wspomniałam ani słowem o podejrzewanej chorobie. Dość dobrze sobie radziłam z udawaniem emocji. Potrafiłam się śmiać, mimo że w środku mnie nie było nawet ziarnka radości. Potrafiłam udawać, że mi zależy, kiedy czułam jedynie obojętność. Udawałam, że płaczę z czyjegoś nieszczęścia, kiedy chodziło o mnie. Dobrze było, kiedy w ogóle mogłam płakać. Często nie potrafiłam, często było mi wszystko jedno.
Drodzy rodzice (mam na myśli Was, Krzysztofie i Jolanto, dla mnie biologiczni rodzice nigdy nie istnieli), jeśli choć trochę za mną tęsknicie, nie warto. Nie chciałam być dla Was ciężarem. Dziękuję za wszystko, co uczyniliście. Cieszę się, że Was znałam.
Maciek, jako jedyny obdarowałeś mnie przyjaźnią i nigdy nie wyśmiewałeś. Zajmujesz ważne miejsce w moim sercu. Nie zapomnij o tym. Prawdopodobnie to Ty jako pierwszy odnalazłeś moje ciało. Wiem, że to dla Ciebie szok, ale nie chcę, byś tak mnie zapamiętał – martwą.
Żegnajcie,
Noelia
Poczuła lekki nacisk na ramieniu. Podskoczyła, jakby przez jej ciało przebiegł prąd.
– Spokojnie – usłyszała. – To tylko ja.
Odwróciła się gwałtownie. Napotkała parę zaniepokojonych błękitnych oczu – oczu, które jako jedyne przenosiły ją do przeszłości.
Kamila przeszła niespotykaną metamorfozę. Kruczoczarne proste włosy związane w koński ogon, policzki pokryte różem, krwiste usta oraz mocno umalowane rzęsy w niczym nie przypominały tamtej zabiedzonej istoty. Jaskrawy ubiór podkreślał smukłą figurę dziewczyny. Tego dnia nastolatka włożyła na siebie długą czerwoną sukienkę oraz cieliste rajstopy. Torebka i buty mieniły się kolorami tęczy.
Noelia poczuła niewysłowioną ulgę.
– Cieszę się, że ich nie zabiłaś – rzekła.
Kamila ściągnęła brwi.
– Dlaczego miałabym ich zabić? To nasi rodzice.
Noelia westchnęła. Odwróciła się. Z powrotem zaczęła przyglądać się listowi, jakby wierzyła, że odnajdzie w nim najmroczniejsze sekrety kuli ziemskiej.
– Jeszcze dziesięć minut przed spotkaniem z nimi twierdziłaś, że ich zabijesz – powiedziała, próbując utrzymać łagodny ton głosu. – Mówiłaś, że nie obchodzi cię to, że ich jest dwóch, a ty jedna.
Byłaś gotowa wsadzić w nich nóż i patrzeć, jak jeden po drugim się wykrwawiają, nawet jeśli była to najgłupsza myśl, jaka przeszła przez twój mózg. Nie docierało do ciebie, że podanie rodzicom trucizny byłoby efektywnym rozwiązaniem oraz nie naraziłoby cię na śmierć.
– Nie porzuciłam planu tylko dlatego, że uciekłaś – po chwili rzekła zdecydowanym głosem Kamila. – Porzuciłam go już wtedy, kiedy wyjaśnili nam, dlaczego nas oddali.
Noelia nie rozumiała.
– Byłaś wściekła, kiedy się dowiedziałaś. Potłukłaś szklankę.
Czarnowłosa uśmiechnęła się, nieznacznie odsłaniając zęby.
– Każdy reaguje inaczej na nowe informacje – broniła się.
Ale to nie powód, by rzucać szklankami. Nie przypominam sobie, byś kiedykolwiek była osobą impulsywną. Zapewne chciałaś ich zabić, ale pomyślałaś... że ja bym tego nie chciała. Z jakiegoś powodu chcesz zachowywać się jak siostra, zrekompensować mi ten wcześniejszy brak kogoś gotowego mnie wspierać.
Do oczu Noelii po raz kolejny napłynęły łzy. Zamrugała, chcąc je odgonić.
– Dlaczego z nimi nie zostałaś? – zapytała, dostrzegłwszy z opóźnieniem, że Kamila wyciąga do niej rękę.
Jeszcze raz spojrzała na list samobójczy, po czym wręczyła go siostrze.
– Pójdziemy tam kiedy indziej – zdecydowała Kamila. – Powiedziałam, że tyle informacji naraz to dla ciebie zbyt wiele.
Rudowłosa uśmiechnęła się. Dzisiejszy dzień zaliczał się do najlepszych w jej życiu. Dowiedziała się, że jej rodzice nie byli bezdusznymi istotami, za jakie ich uważała, a Kamila zrezygnowała z krwawej zemsty, ale... Zawsze było jakieś ale.
Zwiesiła głowę.
– Możemy iść tam kolejny raz? Nie jest to zbyt ryzykowne?
Dawid i Elżbieta handlowali narkotykami. Kolejne odwiedziny kogoś w ich wieku mogły ściągnąć czyjąś uwagę. Noelia nie zamierzała umawiać się na kolejną randkę ze śmiercią.
Czarnowłosa zacisnęła usta, po czym zapominając o szmince, oblizała je.
– Mówią, że nie, ale woleliby, żebyśmy do nich zadzwonili.
– Masz do nich numer?
– Oczywiście.
Kamila spojrzała znacząco na Noelię, by na powrót wbić wzrok w trzymaną przez siebie kartkę papieru.
Czas dorosnąć.
Czy Kamila chciała podrzeć list? Czy właśnie pytała ją o pozwolenie?
Noelia nieśmiało skinęła głową, lecz siostra nie poczyniła żadnych kroków. Wpatrywała się w zapisaną kartkę papieru, jakby przekonana, że odnajdzie w niej ukryty przekaz. Jakby faktycznie uwierzyła, że Noelia opuściła świat żywych raz na zawsze.
– Maciek już wie, że ten list jest fałszywy – wykrztusiła w końcu. Włożyła kartkę papieru do szuflady i zamknęła ją.
Noelia nie miała pojęcia, jak zareagować. Pragnęła, by chłopak odkrył prawdę. Tęskniła za nim i nie chciała zerwać więzi, jaka ją z nim łączyła. Jednocześnie uważała, że lepiej byłoby, gdyby przyjaciel nigdy nie dowiedział się o sfałszowanej śmierci. Obawiała się jego reakcji. Czy podzieli się z władzami swym odkryciem? A jeśli nie, czy wyjawi tę informację najbliższym? Czy może będzie udawał, że niczego nie pojął, życząc Noelii wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia? Czy będzie usiłował się z nią skontaktować?
– Powiedziałaś mu?
– Nie brudziłam sobie rąk – odparła siostra. – Gadał z Dominiką i jakoś sam dotarł do tej konkluzji.
Noelia wywróciła oczami. Nie wątpiła w to, że Maciek samodzielnie doszedł do prawdy, jednak podejrzewała, że Dominika nieco mu ułatwiła zadanie.
– Powiedział jej, co zamierza zrobić w tej sprawie? Wyda nas?
– Domi się nie odzywała? – Kamila sprawiała wrażenie zaskoczonej.
Noelia pokręciła głową.
– Nie.
– Powiedział, że nic nie powie, niech śledztwo trwa. Chciał tylko się z tobą skontaktować.
Noelia odetchnęła z ulgą. Dopóki ktoś inny nie odkryje, że nastolatka tak naprawdę żyje, dopóki nie wyda się, że Dominika w rzeczywistości nie ma chorego brata... jej życie będzie wyglądało tak jak dotychczas. Być może istniała jeszcze szansa na odnowienie przyjaźni z Maćkiem.
– Tylko nie możemy go wpuścić do naszego mieszkania.
– Spotkamy się w miejscu publicznym, w KFC czy jakiejś pizzerii – postanowiła Kamila, po czym dodała żartobliwie: – Nie zapominaj, że nie jesteś już Noelią, młodsza siostro Olu.
Noelia zachichotała.
– Dobrze o tym wiem, Elizo. I hej, jestem młodsza tylko o rok!
– Zakładaj kurtkę i chodź na dwór. Robi się ciemno, a niebo czyste. Idealna noc do oglądania Geminidów.
– Już idę, daj mi chwilę – zakomunikowała Noelia. Wysunęła szufladę. Wyjęła z niej kopię listu samobójczego. – Dowody na to, że kiedyś wiodłam życie innej dziewczyny... dowody, które mogą powiedzieć detektywom, kim tak naprawdę jestem... muszą zniknąć. Nie jestem już Noelią. Nigdy nią nie będę.
Bez wahania przedarła kartkę papieru na pół. Z satysfakcją zaczęła niszczyć jedną, a potem drugą połowę.
Kamila spojrzała na leżące na podłodze kawałki papieru z uznaniem.
– Tak naprawdę zawsze będziesz Noelią – skonstatowała – dopóki pamięć o twoim imieniu nie zginie. – Siostra, nie przejmując się bałaganem, wyszła z pomieszczenia. Wróciła trzymając w ręku bordową kurtkę. Kurtka sięgała niemal do kolan. – Spokojna głowa, od pamiętania masz rodziców – dodała czarnowłosa, a następnie obdarzyła Noelię promiennym uśmiechem – i mnie.
Ten rozdział raczej nie jest tak spektakularny jak poprzedni, chociaż... ocenianie to w tym przypadku nie moja rola.
Jak oceniacie całokształt? (:
Faktycznie był taki uczeń, który przed sprawdzianami powtarzał obym dostał piątkę mimo świadomości tego, że najlepsza ocena, jaką mógł dostać, to trzy, chociaż nie jestem pewna, czy to nie był student. Jeden z wykładowców opowiedział nam tę historię. (: Niezła strategia, muszę przyznać.
Faktycznie był taki uczeń, który przed sprawdzianami powtarzał obym dostał piątkę mimo świadomości tego, że najlepsza ocena, jaką mógł dostać, to trzy, chociaż nie jestem pewna, czy to nie był student. Jeden z wykładowców opowiedział nam tę historię. (: Niezła strategia, muszę przyznać.
Hahah, dziś nie mam weny do pisania długich notatek pod rozdziałami, ale muszę powiedzieć, że wspólnie z mamą zdecydowałyśmy, że wyraz barszcz powinien pojawić się w jednej z piosenek heavy metalowych. No wyobraźcie sobie tylko, jak ktoś się wydziera... barszcz! Barszcz! Baaaarszcz!
Hanni życzy Wam:
Hanni życzy Wam:
<Wiem, jakość do dupy i selera, ale ten obrazek jest świetny!>
oraz
Udawajcie, że widzicie cyfrę 2018 zamiast cyfry 2015, a będzie dobrze. Nie bądźcie niemili. Bo inaczej Was skonsumuję! (;