Witam, witam! (:
Ten wstęp jest po to, by użytkownicy urządzeń mobilnych przypadkiem nie podpatrzyli kilku słów siedemnastego rozdziału – a wielce by się zdziwili. ;D Ogarnęłaby ich trwoga tak niesamowita, że porwani namiętnością rzuciliby się z mostów. Dobra, co ja pie...?! Pozwolę sobie nie dokończyć.
Ten wstęp jest po to, by użytkownicy urządzeń mobilnych przypadkiem nie podpatrzyli kilku słów siedemnastego rozdziału – a wielce by się zdziwili. ;D Ogarnęłaby ich trwoga tak niesamowita, że porwani namiętnością rzuciliby się z mostów. Dobra, co ja pie...?! Pozwolę sobie nie dokończyć.
W pewnym momencie występuje tekst po angielsku. Poprawka, występuje on w dwóch momentach. W pierwszym jest to normalny angielski, w drugim natomiast nienormalny (to poniekąd szyfr). ;D Jeśli chcecie przeczytać tłumaczenie oraz wyjaśnienia, przewijajcie, aż natkniecie się na koniec rozdziału. Tuż przed moją notatką. Możecie też wyszukać na stronie: polska wersja tekstu i dopisać pierwszego bądź drugiego. Jak wrócić z powrotem do tego, co czytaliście – rzecz jasna – wiecie. (:
Udanego czytania!
Zanim Kombinator zdążył zareagować, obok Noelii rozległ się rozdzierający powietrze krzyk, który raptownie przeszedł w atak śmiechu.
Czy ty chcesz odwrócić moją uwagę od Katarzyny? W jakim celu? Przecież ty nie robisz niczego bezinteresownie.
Czy ty chcesz odwrócić moją uwagę od Katarzyny? W jakim celu? Przecież ty nie robisz niczego bezinteresownie.
Blondynka pokręciła głową, jakby potrafiła czytać w myślach, po czym obnażyła zęby w uśmiechu – takim jak u wściekłego psa, gotowego w każdej chwili doskoczyć do ofiary i rozerwać ją na strzępy.
– Byłam ciekawa, czy potrafię krzyczeć głośniej od tej twojej znajomej ze szkoły – powiedziała Kamila, omijając wzrokiem pustą miskę. Bez wątpienia po takim wyczynie bardziej dokuczało jej pragnienie. – W końcu ciemnoocy gorzej znoszą ból.
Profesor próbowała zakryć uszy dłońmi – jakby zamierzała odsunąć się od słów uwięzionej penetrujących jej umysł. Noelia nie wykluczała jednak drugiej, bardziej sensownej możliwości: nastolatka chciała przyzwyczaić Adriana do swoich zachowań, by potem jeszcze raz mu się wyrwać. Była to sztuczka stara jak świat, lecz jedynie ona pozostała. Najlepszym wyjściem było – bezapelacyjnie – dostanie się do szpitala. Jednak skąd ktokolwiek miał wiedzieć, czy „szpital” przypadkiem nie oznacza czegoś całkowicie innego? Stosowanie szyfrów uchodziło za niezbyt wyrafinowaną, ale za to popularną i efektywną formę komunikacji. Niektórzy wybierali rozmowę w obcym, nieznanym dla większości, języku, zaś inni nadawali starym słowom nowe znaczenia. Jasnowłosa musiała przyznać, że nadawanie słowom nowych znaczeń było interesujące ze względu na umiejętność zapamiętywania. Gdyby posunąć się dalej i mentalnie „przyczepić” jeden z wybranych przez siebie obiektów do dowolnego przedmiotu we własnym domu, wymazanie go z pamięci stanowiłoby nie lada wyzwanie. Jeśli miałaby wpoić sobie, że dwa razy dziennie należy wypić małą łyżkę tranu, a ten tran „przymocowałaby” do znajdującej się obok telewizora draceny, roślina przypominałaby jej o nim za każdym razem, kiedy wzrok ześlizgnąłby się z ekranu.
Profesor próbowała zakryć uszy dłońmi – jakby zamierzała odsunąć się od słów uwięzionej penetrujących jej umysł. Noelia nie wykluczała jednak drugiej, bardziej sensownej możliwości: nastolatka chciała przyzwyczaić Adriana do swoich zachowań, by potem jeszcze raz mu się wyrwać. Była to sztuczka stara jak świat, lecz jedynie ona pozostała. Najlepszym wyjściem było – bezapelacyjnie – dostanie się do szpitala. Jednak skąd ktokolwiek miał wiedzieć, czy „szpital” przypadkiem nie oznacza czegoś całkowicie innego? Stosowanie szyfrów uchodziło za niezbyt wyrafinowaną, ale za to popularną i efektywną formę komunikacji. Niektórzy wybierali rozmowę w obcym, nieznanym dla większości, języku, zaś inni nadawali starym słowom nowe znaczenia. Jasnowłosa musiała przyznać, że nadawanie słowom nowych znaczeń było interesujące ze względu na umiejętność zapamiętywania. Gdyby posunąć się dalej i mentalnie „przyczepić” jeden z wybranych przez siebie obiektów do dowolnego przedmiotu we własnym domu, wymazanie go z pamięci stanowiłoby nie lada wyzwanie. Jeśli miałaby wpoić sobie, że dwa razy dziennie należy wypić małą łyżkę tranu, a ten tran „przymocowałaby” do znajdującej się obok telewizora draceny, roślina przypominałaby jej o nim za każdym razem, kiedy wzrok ześlizgnąłby się z ekranu.
Blondynka uśmiechnęła się, prezentując śnieżnobiałe zęby – zasługa Jolanty, przybranej matki zarabiającej na życie jako stomatolog. Teraz Noelia nie zapomni o wielu rzeczach. Satysfakcji nie przyćmiła nawet jęcząca przy jej stopach szatynka. Jasnowłosa patrzyła na krew wypływającą z uda Katarzyny, jakby ta nie była niczym więcej, niż zwierzęciem przeznaczonym na pożywienie.
Bo jesteś zwierzęciem, tylko ludzie ustalili, że nie zabija się nikogo z tego samego gatunku. Inne stworzenia choćby nie zabijały z głodu, zabijają z innych powodów. Jednym z nich jest chociażby walka o partnerkę. Sądzimy, że jesteśmy wyjątkowi, że instynkty nas nie dotyczą, tymczasem ludzie, którzy nie wypierają się własnej tożsamości, nie są wynaturzeniami. Ci, którzy nigdy nie marzyli o zakończeniu czyjegokolwiek życia, są.
Nie mogła się doczekać chwili, w której przekaże Kamili swoje myśli. Czuła, że wyłącznie z wariatką może porozmawiać na takiego rodzaju tematy i wyłącznie ona odpowie szczerze.
Uśmiechnęła się po raz kolejny, z opóźnieniem uzmysławiając sobie, że nikt nie reaguje. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu przyczyny. Nie dostrzegła nic podejrzanego prócz zmrużonych oczu Kombinatora wpatrujących się w uwięzioną. Chłopak sprawiał wrażenie pogrążonego w rozmowie. Niemalże siedział na prawym biodrze Katarzyny, przygotowany do przygwożdżenia nastolatki całym ciałem do betonu. Palce ściskające nadgarstki z siłą imadła prawie niezauważalnie przesuwały się w górę. Dbały o to, by szatynka się nie wyślizgnęła. Noelię kusiło, aby zapytać Kombinatora, dlaczego nie odpowiedział na pytanie, lecz ostatecznie uznała, że lepiej zrobić to później.
– Zawsze znajdziesz odpowiedni moment do przechwalania się swoimi wiadomościami – odgryzła się Kamili. Nie patrzyła w jej stronę.
Krwawiąca z lewego uda szatynka stanowiła znacznie ciekawszy obiekt do obserwacji. Wprawdzie spektakl byłby bardziej absorbujący, gdyby dziewczyna włożyła białe legginsy zamiast czarnych, lecz i tak na widok nie należało narzekać. Krew nie była leniwa: nie tylko wsiąkała w materiał, spływała również na beton, formując kałużę. Szarzyzna zamieniała się w barwną czerwień – kolor życia, który odrzucił zaproszenie nudy.
– Jak każdy – skonstatowała związana. – Przecież chcemy być doceniani przez ludzi.
Noelia wykrzywiła usta.
Jakby nikt nie mógł żyć sam dla siebie, świadomy własnych zalet oraz osiągnięć...
Jakby nikt nie mógł żyć sam dla siebie, świadomy własnych zalet oraz osiągnięć...
– Niektórzy potrafią się maskować – rzekła.
Poczuła na ramieniu cudzą dłoń. Podniosła głowę jak oparzona. Natrafiła na badawcze spojrzenie Kombinatora.
– Co tak naprawdę planujesz? – usłyszała.
Ściągnęła brwi, nie rozumiejąc.
– Skoro nie możemy zabić dziewczyny, a ja popełniłam błąd, należy zawieźć ją do szpitala. Przecież w innym wypadku powoli się wykrwawi. – Zerknąwszy na rękę chłopaka, która wciąż nie opuściła jej ramienia, Noelia wygięła usta w geście dezaprobaty. – Chcesz, żeby ci uciekła?
Adrian cofnął rękę, jednak nie znalazła się ona na powrót na nadgarstku Katarzyny. Zamiast tego powędrowała w stronę kolana okrytego pomarszczonym materiałem w kolorze khaki.
– W tym stanie nie zwieje – powiedział, unosząc głowę – stawiam na to bank.
– Ty lepiej banków nie stawiaj, bo ci ktoś je obrabuje – zażartowała Noelia. Wyprostowała się niczym struna. Pochylanie się przez długi czas nie przynosiło żadnych korzyści zdrowotnych. – Nie pomyślałam o tym, że trzeba przejść spory kawał, aby dotrzeć do cywilizacji. Wątpię, by dziewczynie starczyło sił, gdyby jakimś cudem udało jej się nam wymknąć.
Odwróciła się tyłem do „okna”, z dala od młodej jabłoni, traw, pojedynczych krzewów oraz drzew. Wiedziała, że nikt nie obserwuje, nikt nie wie o jej miejscu pobytu, zatem strzeżenie otworu okazało się zbędne. Istniał jednak przedmiot, którego należało pilnować. Czarny, połyskiwał srebrnym ostrzem, przecinając szarość pomieszczenia. Lecz to krople krwi najbardziej rzucały się w oczy. Miała szczęście – nóż nie trafił do niczyjej ręki, tylko leżał sobie gdzieś w tle i czekał na właścicielkę. Szczęście? Czy aby na pewno? A może to wszystko było zamierzone? Być może ktoś zaprogramował tę scenę i teraz obserwował, zaintrygowany – czy wirtualni bohaterowie zachowają się według wzoru czy się zbuntują?
– W takim razie dlaczego przedtem trzymałeś ją tak, jakby ucieczka była błędem niewybaczalnym?
Niezdecydowanie nie powinno istnieć. Gdyby nigdy się nie zawahała, nie musiałaby teraz stać przed leżącym na betonie, umazanym krwią, kuchennym nożem. Dzierżyłaby go w dłoni, niczym wojownik miecz. Być może wcale nie sprowadziłaby Profesor w to miejsce lub nastolatka spoczywałaby już od dawna w grobie.
Wypuściwszy powietrze z płuc, podniosła narzędzie zbrodni. Przybliżyła zabarwione czerwienią ostrze do swych oczu, a następnie przechyliła je na bok, jakby posługiwała się kluczem.
Wypuściwszy powietrze z płuc, podniosła narzędzie zbrodni. Przybliżyła zabarwione czerwienią ostrze do swych oczu, a następnie przechyliła je na bok, jakby posługiwała się kluczem.
Adrian nie odezwał się ani słowem, co zmusiło blondynkę do spojrzenia w jego kierunku. Odszukała niebieskie oczy chłopaka. Ze zdziwieniem wykryła w nich zagubienie.
– Popełnił ten sam błąd, co ty – odpowiedzi udzieliła Kamila. W jej głosie pobrzmiewała drwina. – Nie pomyślał. I tak nie powinniście myśleć, że jesteście bezpieczni. Nawet daleko od cywilizacji, jak ty to ujęłaś, od czasu do czasu może przejechać samochód.
Wtem do Noelii dotarło, co tak naprawdę związana chciała jej przekazać. Kombinator wiedział, że ktoś może tędy przejeżdżać. Wcześniej nie uważał tego za nic złego i nie miał oporów przed pokazywaniem swoich obaw, jednak naprędce obmyślił plan, który wymusił wymazanie poprzednich odruchów. Zapewne żałował, że przy bystrym oku wariatki takie rzeczy są niewykonalne. Blondynka dostrzegała dosłownie wszystko, co mogło zostać dostrzeżone przez oko ludzkie.
– Faktycznie, ktoś może uciec – ciągnęła Kamila – wykrwawić się i nikt tego nie zauważy, nawet rok później. – Przygryzła wargę. Przejechała po niej zębami, wydając przy tym odgłos podobny do cmokania. – Ale możesz też mieć pecha i więzień ucieknie dokładnie w dniu, w którym kierowca zjawi się w pobliżu.
Jakby na zawołanie, pojękiwanie Profesor przybrało na intensywności. Dziewczyna nie chciała wydzierać się wniebogłosy. Starała się, jak mogła, ale powoli traciła samozaparcie. Noelia podejrzewała, że w dużej mierze winowajcami były nadgryzione wargi. Spływały po nich czerwone strużki, uparcie sunąc ku szyi. Przypominały rzekę, która zapragnęła upodobnić się do pajęczyny. Niestety taka pajęczyna nie pomagała w przezwyciężeniu bólu, a wręcz go potęgowała. Na początku, owszem, krzywdzenie nieskrzywdzonej części ciała okazywało się skuteczne, ale trzeba było wiedzieć, kiedy skończyć i gdzie zacząć na nowo.
Związana rzuciła w kierunku cierpiącej lekceważące spojrzenie.
– Możesz mieć jeszcze większego pecha i tym kierowcą okaże się policjant. Ponadto, pech może być jeszcze większy...
– Czy ta piramida w ogóle posiada szczyt? – zdenerwował się Adrian. – Jeśli moje reakcje są opóźnione, to tylko dlatego, że nie mam pojęcia, co robić.
Czyli kiedy się denerwujesz, rozmawiasz jak normalny człowiek – zaobserwowała Noelia.
– Noelia zaproponowała przejażdżkę do szpitala, co jest jedynym sensownym rozwiązaniem dla was – stwierdziła Kamila. – Dziwi mnie jednak jedno. – Ściągnęła brwi, pogrążając się w zadumie. – Pomimo że to Noelia trzyma nóż, to ona jest bardziej skłonna uratować swoją znajomą niż ty, a jednak to ty twierdzisz, że ona coś knuje. Wątpię, że to prawda, ale jeśli nią jest, to sobie zasłużyłeś.
Czyli kiedy się denerwujesz, rozmawiasz jak normalny człowiek – zaobserwowała Noelia.
– Noelia zaproponowała przejażdżkę do szpitala, co jest jedynym sensownym rozwiązaniem dla was – stwierdziła Kamila. – Dziwi mnie jednak jedno. – Ściągnęła brwi, pogrążając się w zadumie. – Pomimo że to Noelia trzyma nóż, to ona jest bardziej skłonna uratować swoją znajomą niż ty, a jednak to ty twierdzisz, że ona coś knuje. Wątpię, że to prawda, ale jeśli nią jest, to sobie zasłużyłeś.
Noelia pokręciła głową bez udziału świadomości. Słowa wariatki wywołały nieporównywalny z niczym szok. Jasnowłosa mogła sobie wmawiać, że to jak wdrapanie się na Mount Everest w przeciągu sześciu sekund lub zmniejszenie się do rozmiarów kropli dżdżu, jednakże czuła, że te porównania są niczym wobec tego, co właśnie wyłapały uszy.
Czy Kamila popełniła gafę nieświadomie czy z premedytacją? Być może Kamila i Adrian w ogóle się nie znali, a to była jedna z gierek dziewczyny – być może wariatka chciała sprawdzić, jak daleko Noelia jest w stanie się posunąć, kiedy dotrze do niej, że jej kompan zasługuje na karę oraz przedmiotowe traktowanie. Rzecz jasna, związana obrała również za cel doszczętne zniszczenie życia Noelii.
Czy Kamila popełniła gafę nieświadomie czy z premedytacją? Być może Kamila i Adrian w ogóle się nie znali, a to była jedna z gierek dziewczyny – być może wariatka chciała sprawdzić, jak daleko Noelia jest w stanie się posunąć, kiedy dotrze do niej, że jej kompan zasługuje na karę oraz przedmiotowe traktowanie. Rzecz jasna, związana obrała również za cel doszczętne zniszczenie życia Noelii.
Kamila rozprostowała nogi, by kolejno podciągnąć je pod klatkę piersiową.
– Powiedz mi, w co planowałeś wrobić Noelię? Czy zadzwoniłeś do jednego ze swoich ziomków, żeby tu przyjechał po to, by zepchnąć całą winę na...?
W tym momencie w uszach wszystkich obecnych zadźwięczał krzyk. Rozniósł się po pomieszczeniu, po czym uleciał na zewnątrz. W powietrzu zawisł niedostrzegalny ciężar.
Oczy wszystkich przylgnęły do Katarzyny w oczekiwaniu na kolejną porcję rozdzierających wrzasków. Te jednak na powrót przeszły w pojękiwania, nieco głośniejsze niż uprzednio. Było oczywiste, że nastolatka chce zwracać na siebie jak najmniej uwagi.
– Czyli ja byłabym ciszej – poczyniła obserwacje Kamila.
Noelia mogła ze spokojem stwierdzić, że ten wniosek jest całkowitą bzdurą. To, że wariatka mogła się pochwalić niebieskimi oczami, wcale nie oznaczało lepszego panowania nad odruchami organizmu.
– Naprawdę, mogłaby znaleźć sobie coś innego do gryzienia niż usta – skomentowała związana, gdy stało się jasne, iż nikt nie zamierza dodać ani słowa. – Dziewczynie ewidentnie brakuje inwencji twórczej.
Nie potrafiąc nad sobą zapanować, Noelia parsknęła śmiechem, przez co zarobiła dziwne spojrzenie od Kombinatora. Nastolatka tylko wzruszyła ramionami. Kątem oka zobaczyła, jak związana unosi brwi.
– Wracając do tego, co miałaś czelność mi przerwać... – mówiła dalej Kamila – czy kazałeś swojemu kumplowi tutaj przyjechać, żeby zepchnąć winę na Noelię?
No tak – uzmysłowiła sobie szarooka – nie pomyślała o tym, że Adrian mógł pomóc jej wyłącznie dla zabawy, a potem zganić całą winę na nią. Wszystko było idealnie zaplanowane. Każdą ewentualność utkano co do najmniejszego detalu, nie pozostawiając żadnych dziur, przez które dałoby się przecisnąć do wnętrza i zniszczyć tkaninę od środka. Chłopak chodził w kominiarce, ponieważ nikt by go nie rozpoznał. Wiedział od dawna, że ukrywanie twarzy może tylko pomóc w jego sprawach. Przyzwyczajał innych do swoich wybryków. Nie kryło się w nich nic nielegalnego. Przyzwyczajeni ludzie nie przywiązują szczególnej wagi do obrazu rejestrowanego przez oczy. Nastolatek zdobył mnóstwo znajomych i przypadkiem wybrał na więzienie kiedyś często odwiedzane przez nich miejsce. Nie musiał się specjalnie wysilać, żeby przyprowadzić w te rejony kogoś należącego do tej samej paczki. Mógł powiedzieć, że znalazł tam coś ciekawego. Jeszcze lepiej – że pewnego razu pokazał Noelii opuszczony budynek, ale po jakimś czasie bez jego wiedzy oraz pozwolenia zmienił on swoje przeznaczenie. Gdyby przedstawił to w ten sposób, koledzy mogliby uznać, że zalazł jasnowłosej za skórę i z tego powodu dziewczyna chce go uwikłać w zbrodnię – albo że oszalała.
– Daj spokój – w głosie Kombinatora pobrzmiewało znużenie – nie zrobiłem tego wcześniej i miałbym zrobić akurat teraz? Ty w ogóle mnie nie znasz, skrzacie – dodał pieszczotliwie.
Oczy Kamili spoczęły na suficie.
– Zdajesz sobie sprawę, że każdy potrafi kłamać? – spytała tonem przywodzącym na myśl zdezorientowanie. – Nie istnieje człowiek, który nie znałby tej sztuki.
– Każdy potrafi kłamać i co? To nie znaczy, że każdy wokół jest kłamcą.
– To prawda – zgodziła się Kamila. – Inteligentni ludzie kłamią tylko wtedy, kiedy wiedzą, jakie korzyści przyniosą im kłamstwa, albo kiedy wiedzą, że nie zostaną przyłapani.
Mniej inteligentni ludzie wolą nie kłamać, nawet jeśli wiedzą, że nikt ich nie nakryje, ponieważ kłamanie jest nieuczciwe i nie w porządku w stosunku do innych – dokończyła w myślach Noelia. Potarła czoło wolną ręką. Rzecz jasna, wariatce nie przyszło do głowy, że bycie zdolnym bądź niezdolnym do odczuwania winy ma mało wspólnego z faktyczną inteligencją.
Kamila westchnęła, dziwnym trafem zauważywszy reakcję Noelii.
– Idioci nie potrafią umiejętnie kłamać – wygłosiła związana. – Kłamią bez umiaru. Nie wiedzą, kiedy przestać... Czy ty wiesz, kiedy przestać?
Noelia czuła, że lada chwila na jej usta wypłynie paskudny uśmiech.
– Noelia miała rację – walczył Kombinator – ty jesteś obłąkana.
Noelia pokręciła głową z rozbawieniem.
– Powinni mnie, twoim zdaniem, zamknąć w szpitalu psychiatrycznym? –zadrwiła Kamila. – Zamknij się, zanim powiesz coś równie głupiego i obrazisz ludzkość swoją ignorancją.
Adrian mruknął coś niezrozumiałego. Wstał, naciągnął mocniej kominiarkę i zamaszystym krokiem skierował się ku wyjściu z pomieszczenia. Noelia ruszyła za nim. Kiedy chłopak dotarł na miejsce, w którym powinny znajdować się drzwi, zatrzymała się gwałtownie. Powodem był dochodzący z tyłu głos:
– Do rozmowy wrócimy później, a tymczasem podyskutuję sobie z Noelią.
Wezwana otworzyła usta w niemym zdziwieniu. Kombinator obejrzał się przez ramię. Skinąwszy głową, niemal rozpłynął się w powietrzu.
– Radziłabym zwracać uwagę na to, co robisz – poradziła Kamila. – Wymachujesz tym nożem jak rakietą do tenisa. Poza tym, jestem związana, więc nie pomogę ci w złapaniu twojej znajomej, gdyby resztkami sił zdołała przejść przez dziurę.
Noelia niechętnie zwróciła głowę ku dziewczynie leżącej na betonie opodal Kamili. Szatynka wciąż pojękiwała, wyrzucając z siebie ciąg niezrozumiałych słów. Zdawało się, że nie zauważyła różnicy – i to według Noelii było niezmiernie podejrzane.
Co powinna zrobić? Uciec stąd, póki mogła, czy dokończyć dzieło? Owszem, w świetle ostatnich wydarzeń zabójstwo należało uznać za błąd, lecz jednocześnie czyn ten byłby pozbawiony potknięć. Nie wiedziała, co mogłoby się wydarzyć, gdyby pozwoliła Profesor na wydostanie się z opuszczonego budynku. Nawet gdyby nie zawitał w te okolice żaden kumpel Kombinatora, ktoś mógł tędy przejeżdżać i nie zostawić szatynki w spokoju. Oczywiście, tam, gdzie nie ma kamer, wielu ludzi nie pomogłoby innym, zwłaszcza jeśli sami mogliby przez omyłkę trafić do więzienia. Co stałoby się, gdyby jeden z kolegów Adriana czekał na niego na zewnątrz? Musiałaby opuścić budynek inną drogą. Z ulgą odnotowała, że to niemożliwe, by ktokolwiek widział przez dziurę sceny z jego wnętrza. Kombinator nie pozwoliłby na splamienie własnej osoby.
– Nie masz pojęcia, co się dzieje – przemówiła związana. – Nie dziwię ci się. Wymienimy kilka zdań, a potem ci coś pokażę.
Noelia zmrużyła nieufnie oczy. Nie spuszczała Profesor z oczu.
– Nie powiedziałam ci, że ludziom – rozpoczęła beznamiętnym tonem antagonistka – którzy, jak powiedziałaś, maskują się tak, że nie widać, jak bardzo chcą być doceniani przez innych, wydaje się, że odpowiednio się maskują.
Katarzyna potrząsnęła głową w agonii. Oczy nastolatki powędrowały ku górze, gdzie napotkały puste, zamyślone spojrzenie Noelii.
– Co więcej – kontynuował więzień, przymknąwszy oczy – ci, którzy maskują się używając tych samych sposobów, wmawiają sobie, że nie widzieli czegoś, co w rzeczywistości widzieli.
Profesor odwróciła wzrok, po czym zaczęła się czołgać – ślamazarnie, jakby liczyła na to, że nikt nie zauważy drobnych ruchów.
– Ludziom może się wszystko wydawać – Kamila wydawała się niewzruszona sukcesem szatynki – tak jak niektórym się wydaje, że wiedzą, co to panspermia czy pareidolia. Myślą, że panspermia ma coś wspólnego ze spermą, choć gdyby się głębiej zastanowić, to ma, ale kiedy dojdzie się do pierwotnego znaczenia tego wyrazu. Pareidolia może kojarzyć się z...
– Z idealizowaniem? – dokończyła Noelia, obserwując czołgającą się rówieśnicę. – A autodestrukcja nie ma nic wspólnego z autami – dodała, marszcząc nos.
Kamila zakasłała, sygnalizując, że rozbawiły ją wypowiedziane słowa. Noelia do końca tego nie pojmowała. Przecież wariatka tylko podrażniała sobie gardło. Dorzućmy do tego nazbyt małą ilość wypitej wody i mamy...
– Dokładnie.
– Skąd w ogóle wiesz, co to jest panspermia? Większość ludzi nie ma bladego pojęcia o istnieniu tego słowa.
Z gardła Katarzyny dobył się odgłos przypominający okrzyk.
– Większość ludzi nie interesuje się astronomią – wygłosiła jak gdyby nigdy nic Kamila. – Do tego niektórzy nie przepadają za nauką języków obcych, a o panspermii nie słyszy się...
– A ty przepadasz? – Noelia stanęła tuż przed głową Profesor i powiedziała bezgłośnie: „nie uciekniesz mi”. Wróciła na miejsce, ukontentowana. Rówieśnica zaniechała jakichkolwiek ruchów. – Większość osób z mojej szkoły olewa angielski. Wątpię, byśmy były tak do siebie podobne, żebyś tego nie robiła.
– Looking for your innocence is like looking for cryptids, you'll never find anything – powiedziała prawidłową angielszczyzną Kamila. – And I'm not saying this just to sound clever. You should accept who you are, you should accept that you are guilty. You shouldn't look for something that isn't there...
Noelia otworzyła usta w oszołomieniu.
Znienacka uszu szarookiej dobiegł tupot stóp. Kilka sekund później w pomieszczeniu zjawił się zdyszany Kombinator. Dopadł do leżącej na betonie szatynki, chwytając ją w pasie.
Kamila gwałtownie wciągnęła nosem powietrze.
– Co z tą znajomą Noelii? – zwróciła się do przybysza oskarżycielskim tonem. – Nagadałeś jej, by ją śledziła, ale nie powiedziałeś, dlaczego. Liczyłeś na to, że sama wyciągnie wnioski i pójdzie na policję. Zadziwia mnie jednak jej zachowanie. Coś ty jej nagadał, że tak się ciebie boi? Nie widzę innego powodu, no chyba że rozmawiamy o chorobach.
Chłopak spiorunował blondynkę wzrokiem, co dzięki zakrywającej twarz kominiarce nie wyglądało zbyt efektownie.
– Jedyna osoba, która miała jakąkolwiek chorobę, to moja dziewczyna – wyznał.
Oczy związanej rozszerzyły się.
– A co to za choroba?
– Otyłość – odrzekł Kombinator oschle. – To też choroba.
Noelia parsknęła śmiechem. Chłopak zaczynał tracić nad sobą kontrolę, co oznaczało, że domysły Kamili były prawidłowe. A może w szkole nikt tak naprawdę nie podejrzewał Noelii, a podejrzenia zostały im wmówione? Nie mogli podejrzewać nikogo o uprowadzenie w oparciu jedynie o podobny wygląd. Adrian posiadał zbyt wielu znajomych. Mógł przekazać jednemu z nich fałszywą informację, która następnie stała się plotką. Nie ma nic bardziej krzywdzącego od plotki, w której ukryto ułamek prawdy. Wiedziała, że ten ułamek pozostał niezmienny. Uczniowie dodawali tylko powody, a te wyginano nie do poznania. Kiedy chodziło o coś tak poważnego jak porwanie lub morderstwo, nikt nie był zdolny do przekręcenia wiadomości tak, by końcowym produktem okazało się noszenie czapki z truskawkowego kisielu o zielonej barwie.
Świadomość bycia wykiwanym paliła. Wypalała wnętrze człowieka – od połączeń w mózgu po naczynia włosowate. Najgorsze było to, że podobny tok wydarzeń łatwo było przewidzieć. A jeśli łatwo było coś przewidzieć, równie łatwo było temu zapobiec. Do pewnego czasu.
Co ja zrobiłam? – pomyślała z desperacją Noelia. Już nie było jej do śmiechu. Czuła, że lada chwila się rozpłacze – niczym dziecko, któremu matka nie kupiła czekolady, mimo błagań na kolanach. Nie mogła wrócić do domu.
– Wygrałaś – zwróciła się do Kamili. Jej głos ociekał nienawiścią. – Zniszczyłaś doszczętnie moje życie.
Oczy, do których już się przyzwyczaiła, znów zaczęły ciskać piorunami – czy raczej zszywkami. „Zszywki” brzmiały bardziej realnie, prawdziwie. Czuła, jak jej własne oczy ogarnia ból, lecz uparcie nie odwracała wzroku. Poddała się z godnością. Może ciągła ucieczka nie jest taka zła – wmówiła sobie. –Wystarczy, że nauczę się kraść i umykać władzom.
Usta związanej ułożyły się w literę „o”.
– Nie istnieje coś takiego jak wygrana – oznajmiła ze spokojem. – Przynajmniej niezupełnie.
Kątem oka Noelia dostrzegła, jak przyjaciel Maćka powoli odciąga szatynkę od fałszywego okna.
– Jesteś po mojej stronie? – wyszeptała Kamila.
– Nie mam powodów, by być po czyjejkolwiek stronie – odrzekła Noelia. Potarła policzek środkowym palcem lewej dłoni.
Związana przełknęła dwa razy ślinę. Zapewne pragnienie stawało się nie do zniesienia.
– Czy potrafiłabyś choć raz mi zaufać? – zapytała. Złośliwość w całości wyparowała z jej głosu. – Gdyby nie ja, prawdopodobnie byłoby już za późno na ratunek.
Nie – podjęła Noelia – w dzisiejszym świecie nikomu nie zaufa. Kiedy odkryła, jacy potrafią być ludzie, zrozumiała, że może polegać wyłącznie na sobie. Wystarczyła chwila zapomnienia, by życie zwykłej uczennicy przeobraziło się w koszmar. Zamiast przepięknego motyla, z poczwarki wyłoniła się czarna istota niewiadomego gatunku.
– Mogę spróbować – rzekła. Ciekawiło ją, dlaczego dziewczyna prosi o tak poważną przysługę.
Kamila poczekała na moment, w którym Kombinator wyniósł Katarzynę z pomieszczenia.
– Nie idź za nim – przestrzegła, dostrzegłszy wysuniętą do przodu prawą stopę drugiej blondynki, szykującą się do podążenia za chłopakiem. Twarz skierowana ku wyjściu także zdradzała zamiary Noelii. – Jeśli sam z nią stąd wyjdzie, nic ci nie grozi.
No tak, gdyby Kombinatora zobaczył jeden z jego kumpli, nic by się nie stało, ponieważ Noelii nie byłoby przy tym. Chłopak nie próbowałby nawet nakłonić swojego znajomego do wejścia do opuszczonego domu. Każdemu normalnemu człowiekowi najbardziej zależałoby na uratowaniu rannego zamiast udowadnianiu, że to nie on „bawił się” kuchennym nożem. W przeciwnym razie od razu uznano by go za winnego.
Odwróciła się, na powrót zatapiając spojrzenie w twarzy związanej. Bruzdy w czole oraz zaciśnięte usta były dowodem bólu – a może nawet konfliktu wewnętrznego.
Nie, to absurdalne – oprzytomniała. – Ona nie ma konfliktów wewnętrznych.
– Planujesz coś – wymamrotała. – Na razie tylko jeszcze nie wiem, co.
Nie, to absurdalne – oprzytomniała. – Ona nie ma konfliktów wewnętrznych.
– Planujesz coś – wymamrotała. – Na razie tylko jeszcze nie wiem, co.
Prawy kącik ust Kamili uniósł się delikatnie.
– Oczywiście – przyznała – jednak nic z wielkimi konsekwencjami dla ciebie... Nie, ujmijmy to inaczej. Nie planuję czegoś, co dla ciebie zakończyłoby się negatywnymi konsekwencjami. Nie oznacza to – rzecz jasna – że tak właśnie się nie stanie.
Noelia pokiwała głową. Podeszła do fałszywego okna, ciekawa, czy ktoś, kogo nie znała, zaparkował na zewnątrz. Dotknęła policzkiem zimnej ściany i powoli zbliżała ją do otworu. Doświadczyła niewysłowionej ulgi, gdy okazało się, że nikogo nie ma na dworze. Nikt nie wiedział, że to ona zaatakowała Katarzynę nożem. Nikt także nie usłyszał słów wypowiadanych w opuszczonym budynku. Zupełnie jakby nic się nie wydarzyło. Noelia mogła teraz wrócić do domu i żyć takim samym życiem, tylko... Czuła niepokojący ucisk w brzuchu – powtarzał, że nie może wrócić do tego, co było. Życie z uporem pędziło na oślep. Skąd mogła wiedzieć, co teraz zrobi Kombinator? Być może niebawem zostanie oskarżona o próbę zabójstwa. Gdyby zaufała Maćkowi, prawdopodobnie jej życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Nawet jeśli jakimś cudem odwiedziłby ruderę dokładnie w tym samym czasie, a ona wbiła nóż w udo szatynki, chłopak by jej nie zostawił. Nie musiałaby drżeć w strachu, że jej postępki zostaną ujawnione.
Ujrzawszy chłopaka niosącego w ramionach dziewczynę, zjechała plecami po ścianie, aż dotknęła tyłkiem betonu. Położyła nóż na wysokości prawego kolana.
– Znasz rosyjski?
To pytanie ją zaskoczyło.
– Nie – odparła.
– A cyrylicę?
– Też nie.
– Szkoda. – Kamila wygięła wargi w grymasie niezadowolenia. – Gdybyś na chwilę mnie uwolniła, napisałabym ci, co zrobić. Nie mogę ryzykować podsłuchania.
Noelia gotowa była uznać plan uwięzionej za logiczne posunięcie – gdyby faktycznie ich podsłuchiwano. Za pomocą transliteracji przekazywanie wszystkiego stawało się wykonalne – pod warunkiem, że osoba wykluczona nie znała alfabetu. Umiejętność posługiwania się obcym językiem okazywała się niepotrzebna, jeżeli można było używać innego alfabetu do zapisu języka polskiego, jednak Noelia nie widziała sensu w celowym uczeniu się pisma bez poznawania języka.
– Przecież nikogo tu nie ma – wytknęła. – Kombinator zabrał Profesor do szpitala.
– On chce, żebyś myślała, że tak jest.
Noelia przymknęła oczy.
_ To nie ma ani grama sensu – stwierdziła.
– A dekagram ma?
Noelia zmarszczyła czoło.
– Przecież dekagram jest większy. Prefiks „deka” oznacza... Czekaj! Powiedziałaś, że napisałabyś, jak postąpić, gdybym cię uwolniła?
Mało brakowało, a zaniosłaby się śmiechem. Prędzej posłużyłaby badaczom jako skamielina, aniżeli przystała na propozycję uwolnienia kogoś takiego jak Kamila.
Uwięziona zwiesiła głowę.
– Nie zrobisz tego, prawda? – spytała nieśmiało.
– Nie – odrzekła Noelia. Uśmiechnęła się.
Ogarnęła ją euforia. Nie czuła jej od tak dawna, że prawie zapomniała, co to znaczy cieszyć się życiem. Być może nigdy do końca nie pojmowała, czym właściwie jest życie. W dzieciństwie przypominało jej ono płatek śniegu – każdy inny od drugiego, a jednocześnie zastanawiająco podobny. Płatek śniegu miał pecha, kiedy na zewnątrz nie panował wystarczający chłód, aby zapobiec wczesnemu roztopieniu. Podobnie z istotami ludzkimi. Wiele dzieci nie dożywało swoich osiemnastu urodzin ze względu na wypadki samochodowe bądź choroby. Czasem do takiego płatka śniegu uśmiechało się szczęście. Odpoczywał na ziemi przed długi czas, wyczekując ładniejszej pogody. Gdy temperatury podnosiły się, odchodził w niepamięć, a w niedalekiej przyszłości kolejny zajmował jego miejsce. Tak samo wyglądało to u ludzi. Czekali na śmierć, a potem ich zapominano. Dla dzieci wnuków przeszłe pokolenia nic nie znaczyły – były jedynie imionami i nazwiskami, ciekawostką.
Ucisk w brzuchu nie zelżał, lecz teraz wiedziała, że nie tylko ona go odczuwa. Ten ucisk był czymś dobrym. Gdyby los zafundował jej i Kamili inne przeżycia, nie siedziałaby teraz z plecami przypartymi do ściany i z zamkniętymi oczami. Nie rozkoszowałaby się cierpieniem, nienależącym wyłącznie do niej. Nie było warto cierpieć w samotności. Nie otrzymywało się za to żadnej nagrody. Patrzyło się tylko na ludzi i czuło zawiść. Przyjemność przykryto kocem, którego nie sposób odwinąć.
A może Kamila postanowiła zniszczyć życie Noelii, ponieważ nie odczuwała nic więcej prócz cierpienia?
Ogarnęła ją euforia. Nie czuła jej od tak dawna, że prawie zapomniała, co to znaczy cieszyć się życiem. Być może nigdy do końca nie pojmowała, czym właściwie jest życie. W dzieciństwie przypominało jej ono płatek śniegu – każdy inny od drugiego, a jednocześnie zastanawiająco podobny. Płatek śniegu miał pecha, kiedy na zewnątrz nie panował wystarczający chłód, aby zapobiec wczesnemu roztopieniu. Podobnie z istotami ludzkimi. Wiele dzieci nie dożywało swoich osiemnastu urodzin ze względu na wypadki samochodowe bądź choroby. Czasem do takiego płatka śniegu uśmiechało się szczęście. Odpoczywał na ziemi przed długi czas, wyczekując ładniejszej pogody. Gdy temperatury podnosiły się, odchodził w niepamięć, a w niedalekiej przyszłości kolejny zajmował jego miejsce. Tak samo wyglądało to u ludzi. Czekali na śmierć, a potem ich zapominano. Dla dzieci wnuków przeszłe pokolenia nic nie znaczyły – były jedynie imionami i nazwiskami, ciekawostką.
Ucisk w brzuchu nie zelżał, lecz teraz wiedziała, że nie tylko ona go odczuwa. Ten ucisk był czymś dobrym. Gdyby los zafundował jej i Kamili inne przeżycia, nie siedziałaby teraz z plecami przypartymi do ściany i z zamkniętymi oczami. Nie rozkoszowałaby się cierpieniem, nienależącym wyłącznie do niej. Nie było warto cierpieć w samotności. Nie otrzymywało się za to żadnej nagrody. Patrzyło się tylko na ludzi i czuło zawiść. Przyjemność przykryto kocem, którego nie sposób odwinąć.
A może Kamila postanowiła zniszczyć życie Noelii, ponieważ nie odczuwała nic więcej prócz cierpienia?
– Sądzę, że nie mam innego wyboru – uznała Kamila, po czym przystąpiła do objaśniania planu dziwną angielszczyzną: – Extinguish this object using a cutting edge, so that Liquid Luck might get the light turned off and in a well, without us at the postmortem blading. Curious circumlocutions aren't to dispense.
Przyswojenie sensu tak przekręconej wiadomości zajęło Noelii około kilkunastu sekund, ale kiedy wreszcie pojęła, czego żąda od niej związana, umysłem nastolatki zawładnęło przerażenie. Owszem, usiłowała zabić Katarzynę, lecz wtedy działała pod wpływem emocji. Teraz jednak...
Przyswojenie sensu tak przekręconej wiadomości zajęło Noelii około kilkunastu sekund, ale kiedy wreszcie pojęła, czego żąda od niej związana, umysłem nastolatki zawładnęło przerażenie. Owszem, usiłowała zabić Katarzynę, lecz wtedy działała pod wpływem emocji. Teraz jednak...
Spojrzała prosto w oczy Kamili i – przełknąwszy ślinę – rzekła twardo:
– Nie.
Nie liczyło się to, że rozwiązanie wariatki było prawdopodobnie najlepszym wyjściem. Posiadanie na rękach krwi aż dwóch osób nie mieściło się w planach Noelii.
Jestem niewinna. Nie zaakceptuję innej rzeczywistości. Nie zmusisz mnie do podążenia tą samą drogą, co ty – tą samą krętą ścieżką, na której wyrasta coraz więcej kamieni. To ty potkniesz się na niej pewnego dnia i wykrwawisz, nie ja. Nikt ci nie pomoże. Mogę tu przychodzić. Mogę uciekać od rodziców, aż w końcu mi na to nie pozwolą. Mogę trafić do szpitala psychiatrycznego... Jeśli umrzesz z odwodnienia, nie będzie to moja wina. Nie mam wpływu na to, czy uda mi się dotrzeć tu na czas.
Poczuła wilgoć ściekającej po policzku łzy. Pozwoliła jej płynąć, bez wstydu wpatrując się w oczy przeciwnika.
Poczuła wilgoć ściekającej po policzku łzy. Pozwoliła jej płynąć, bez wstydu wpatrując się w oczy przeciwnika.
– To twój wybór – usłyszała. – Nie zamierzam go kwestionować.
Noelia odniosła wrażenie, że nastolatka chce powiedzieć coś jeszcze, ale przeszkadzają jej w tym silne emocje.
To tylko wrażenie – powiedziała sama do siebie w myślach. Zdecydowanym ruchem otarła palcem łzę.
To tylko wrażenie – powiedziała sama do siebie w myślach. Zdecydowanym ruchem otarła palcem łzę.
– Mówiłaś, że chcesz mi coś pokazać – zaczęła – że zrobisz to, kiedy wymienimy kilka zdań. Tylko ostrzegam, nie zgodzę się na manipulację.
Kamila westchnęła, niezachwycona przebiegiem konwersacji.
– Możesz odejść – rzekła wypranym z emocji głosem. – Prosiłabym jednak o sprawdzenie poczty, kiedy znajdziesz się dostatecznie daleko, a w twoim telefonie pojawi się internet.
– W porządku, nie ma problemu – zgodziła się Noelia. Podniosła się z betonu, gotowa do opuszczenia pomieszczenia. – W końcu to nic wielkiego i nie możesz sprawdzić, czy faktycznie zrobiłam to, co kazałaś.
Gdy tylko wydostała się na zewnątrz, ogarnął ją lęk. W pobliżu nie było żywej duszy. Kombinator zabrał auto wraz z dziewczyną, której nie chciała już nigdy zobaczyć na własne oczy. Jeśli ta jędza powie, kto dźgnął ją nożem w udo, nie powita kolejnego dnia. Za nieostrożność się płaci. Nie, nie mogła wrócić po to, by zabić. Powrót byłby niemądrą decyzją i ostatnim momentem wolności. Poza tym, przecież nie chciała stać się morderczynią.
Zajrzała do plecaka – czarnego w białe pasy – zostawionego nieopodal wejścia do opuszczonego domu. Szukała smartfona. Znalazła go tuż przy felernych kawałkach zapiekanki. Zamierzała je dać tego dnia Kamili, rozmyśliła się jednak. Nie miała ochoty wracać do opuszczonego domu w tak okropnym stanie emocjonalnym.
Nic dziewczynie nie będzie. Najwyżej później przyniosę więcej żywności, żeby uzupełniła braki. Jeśli w ogóle jeszcze tutaj kiedyś wrócę.
Z oczu Noelii na powrót wypłynęły łzy. Przywodziły na myśl miniaturowe strumienie, lecz w odróżnieniu od nich były brzydkie. Wyrażały niemoc i złość – uczucia obce prawdziwym strumykom. Kontury przyszłości stawały się zamazane. Niczym wykonany ołówkiem szkic zalewany przez wodę.
Zajrzała do plecaka – czarnego w białe pasy – zostawionego nieopodal wejścia do opuszczonego domu. Szukała smartfona. Znalazła go tuż przy felernych kawałkach zapiekanki. Zamierzała je dać tego dnia Kamili, rozmyśliła się jednak. Nie miała ochoty wracać do opuszczonego domu w tak okropnym stanie emocjonalnym.
Nic dziewczynie nie będzie. Najwyżej później przyniosę więcej żywności, żeby uzupełniła braki. Jeśli w ogóle jeszcze tutaj kiedyś wrócę.
Z oczu Noelii na powrót wypłynęły łzy. Przywodziły na myśl miniaturowe strumienie, lecz w odróżnieniu od nich były brzydkie. Wyrażały niemoc i złość – uczucia obce prawdziwym strumykom. Kontury przyszłości stawały się zamazane. Niczym wykonany ołówkiem szkic zalewany przez wodę.
Odnalazła w kontaktach numer Kombinatora. Upewniwszy się, że jest sygnał – był on wprawdzie bardzo słaby, ale jednak był – zadzwoniła.
– Tak? – odezwał się po chwili przyjaciel Maćka. Jego beztroski ton głosu powrócił.
Nie mogę ci już nic zrobić, czy to dlatego? – pomyślała Noelia, ocierając łzy wierzchem dłoni.
– Co ty sobie wyobrażasz?! – wydarła się, rozhisteryzowana. – Jak mogłeś mnie tutaj zostawić?!
Włożyła wolną rękę do plecaka w poszukiwaniu chusteczki.
– Nie miałem innego wyboru – tłumaczył się chłopak. – Poza tym i tak myślisz, że jestem przeciwko tobie. Nie wiem, jak mogłaś uwierzyć w te bzdury. Przecież wiesz, że Kamila to wariatka pierwszej klasy.
Bo jesteś przeciwko mnie. Nie jestem łatwowierną osobą. Nie mam żadnych powodów, by ufać Kamili w jakiejkolwiek sprawie – zwłaszcza Kamili – ale czasami... czasami słyszę, co ona do mnie mówi. I potrafię myśleć, potrafię dojść do pewnych wniosków. Wariatka otworzyła mi oczy. Byłam tak zaabsorbowana chęcią życia, że nie przejrzałam twojego planu. No bo po co chciałbyś mi pomóc?
Ściskała chusteczkę do nosa palcami lewej dłoni i płakała – wyła jak nigdy przedtem, nieświadoma wszystkiego, co działo się wokół.
Usiadła na trawie, nie mogąc dłużej ustać na nogach.
Usiadła na trawie, nie mogąc dłużej ustać na nogach.
– Ej, Noel – odezwał się w pewnym momencie Kombinator. – Jesteś tam?
Blondynka wydmuchała nosa. Przełknęła ślinę.
– Czy ja kiedykolwiek ci powiedziałam, że wierzę w to, co ona wygaduje? – wydusiła z siebie. Łzy stale napływały do oczu. – Błagam, chociaż wywieź mnie z tej okolicy, bo będę miała kłopoty.
– No dobra – ustąpił nastolatek. – I tak masz szczęście. Niewiele ujechałem.
*
Nie mogła zmusić się do patrzenia. Próbowała przyzwyczaić się do obecności Katarzyny na przednim siedzeniu obok kierowcy, jednak za każdym razem odwracała wzrok niczym zagubione zwierzę. Zastanawiała się, czy małe chomiki czują się podobnie – zamknięte w klatce, bezbronne. Kiedy matka z jakiegoś powodu postanowi zagryźć potomstwo, dzieci mogą jedynie patrzeć, jak ich rodzeństwo żegna się z istnieniem. Nie mogą przecisnąć się pomiędzy prętami klatki i uciec. Ciekawe, czy mają podobny problem – są świadome tego, że wypadałoby obserwować matkę, unikać jej i liczyć na to, że zrezygnuje z „obiadu”, lecz one tego nie robią, nie mogą zmusić się do patrzenia.
Noelia powinna dla swojego własnego bezpieczeństwa obserwować Profesor. Kto wie, czy podczas jej nieobecności w ręce szatynki nie trafił jakiś niebezpieczny przedmiot. Być może wręczył go jej sam Kombinator.
Noelia powinna dla swojego własnego bezpieczeństwa obserwować Profesor. Kto wie, czy podczas jej nieobecności w ręce szatynki nie trafił jakiś niebezpieczny przedmiot. Być może wręczył go jej sam Kombinator.
Wyjęła smartfon z tornistra. Gdzie były zabudowania, zapewne był też internet.
Podjęła ostatnią próbę spojrzenia na Profesor. Na szczęście dziewczyna wciąż tkwiła w tej samej pozycji – prawie, wszakże nie przestała zwijać się z bólu. Jęczała przeraźliwie jak palona żywcem. Tym razem wzrok Noelii utrzymał się dłużej na ciele ofiary. Blondynka była pewna, że to nie dzięki nowo nabytej odwadze, zaś strachowi przed odczytaniem wirtualnej wiadomości.
Weź się w garść – rozkazała sobie, po czym zalogowała się na pocztę. Zmarszczyła czoło. Przecież napisała do niej wyłącznie Wiktoria. To nie mogło być nic rodem z horroru, prawda? Dotknęła palcem właściwego miejsca na ekranie i zagłębiła się w lekturze.
Podjęła ostatnią próbę spojrzenia na Profesor. Na szczęście dziewczyna wciąż tkwiła w tej samej pozycji – prawie, wszakże nie przestała zwijać się z bólu. Jęczała przeraźliwie jak palona żywcem. Tym razem wzrok Noelii utrzymał się dłużej na ciele ofiary. Blondynka była pewna, że to nie dzięki nowo nabytej odwadze, zaś strachowi przed odczytaniem wirtualnej wiadomości.
Weź się w garść – rozkazała sobie, po czym zalogowała się na pocztę. Zmarszczyła czoło. Przecież napisała do niej wyłącznie Wiktoria. To nie mogło być nic rodem z horroru, prawda? Dotknęła palcem właściwego miejsca na ekranie i zagłębiła się w lekturze.
No elo, Kamila!
Czas skończyć z tą komedią. Wiem, że Kamila nie jest Twoim prawdziwym imieniem. Nazywasz się Noelia. Pewnie nawet nie pamiętasz, jak dotarłaś na mojego bloga. Tego typu rzeczy nie pamięta większość ludzi. Nie martw się, z Twoją pamięcią wszystko w najlepszym porządku. Oczywiście, to, że wybrałaś sobie imię Kamila jest dziełem przypadku, ale nasza znajomość internetowa już nie. Gdybyś nie zostawiała oczywistych śladów w internecie, być może nie połączyłabym Twojego konta na Facebooku z nazwą na Blogspocie. Nawet nie zorientowałaś się, że pokierowałam Cię ku mojemu blogowi. Wkleiłam link w treści jednego z anonimowo napisanych komentarzy. Nie doszłaś też do tego, że w rzeczywistości nie posiadam brata. Nikt do tego nie doszedł. Może dlatego, że otrzymywanymi pieniędzmi dzielę się ze znajomą, która wychowuje się sama. Nie dość, że palą i piją, to jeszcze mają małe dzieci. Dominika jest najstarsza. Dzieli ją od rodzeństwa spora przerwa.
Chciałam Cię poznać od dwóch stron. Mawiają, że nasza twarz internetowa jest ideałem, zaś ta pokazywana w najczarniejszych godzinach prawdą.
Na początku – owszem – chciałam Twojej śmierci. Sądziłam, że prawdziwi rodzice pozbyli się tylko mnie – że nie pozbyli się Ciebie. Gdy tylko zdobyłam dowód na to, że to nieprawda, przestałam Cię nienawidzić, choć prawdopodobnie nigdy nie nienawidziłam Cię tak naprawdę. Zaczęłam czuć nienawiść do Kombinatora. To on mnie okłamał. Chcę zaznaczyć, że nie znam go tak dobrze, jak uważasz. Chodziliśmy razem do szkoły i rozmawialiśmy – to wszystko. Niepotrzebnie opowiedziałam mu o niektórych rzeczach, chociaż czasami się waham. Nie wiem, jak bym postąpiła, gdyby mnie nie okłamał. Nie mam bladego pojęcia, dlaczego to zrobił. Zazdrościł mi czegoś? Ale czego można było zazdrościć dziewczynie, którą adoptowano i która nigdy do końca się nie przystosowała?
Tak, jesteśmy siostrami. Nie wiem, jakim cudem udało się mi i jemu zataić przed Tobą tę informację przez tak długi okres. Dlaczego nie powiedziałam Ci, że jestem Twoją siostrą? Na początku sądziłam, że doskonale wiesz, kim jestem. Myślałam, że czerpiesz perwersyjną radość ze świadomości, że lepiej Ci się żyje, że z Tobą było wszystko w porządku i dlatego nie zostałaś odrzucona. Dopiero później zaczęło do mnie docierać, że możesz nie mieć pojęcia, co jest grane, a znajoma znalazła dowód na to, że wszystko, w co do tej pory wierzyłam, jest fałszem: Ciebie rodzice także odrzucili. Z drugiej strony lubiłam tę naszą dziwną grę. Podziurkowała moje życie fascynującymi przeżyciami. Udowodniła, jak wielkie podobieństwo nas łączy. Ale teraz nie chcę już się bawić w to więzienie.
Jeśli mi przebaczysz, razem poszukamy naszych rodziców. Może w końcu pojęli, jak wartościowe dziewczyny wykasowali ze swojego życia. Jeżeli nie, damy im wycisk.
Czasami myślę o zaczęciu życia na nowo. Między innymi dlatego pozwoliłam się uwięzić. Gdyby wszyscy uwierzyli, że odeszłam, mogłabym zostać tym, kim zechcę. Jeżeli chcesz, możemy tu zostać przez jakiś czas. Moja znajoma będzie przynosić nam prowiant. Kiedy Twoi przybrani rodzice uwierzą, że jesteś martwa, zmienimy nasz wygląd nie do poznania. Odejdziemy stąd na zawsze i nie będziemy musiały się martwić o to, czy kogokolwiek zabijemy. Oficjalnie przestaniemy istnieć.
Jeśli mi nie przebaczysz, ucieknę. Nigdy mnie nie zobaczysz. Nie odkryjesz prawdy o rodzicach. Oni żyją – to już wiesz. Ale czy nie chcesz dowiedzieć się, dlaczego wtłoczyli Ci do głowy, że jest inaczej?
Czasami chce mi się śmiać z tego, że nie zauważyliście, że ktokolwiek was śledzi. Pamiętasz tamtego faceta, który przekazał Ci tamtą „przepowiednię”? Dominika podpuściła go, że to dla zabawy z dziećmi. Akurat o wiele młodsze rodzeństwo kręciło się w pobliżu, to biedaczyna uwierzyła. Oczywiście Dominika specjalnie zabrała rodzeństwo w tamto miejsce. Nie jest to problemem, kiedy rodziców nie obchodzi, gdzie przebywają ich dzieci. Ah, i to ona wysyłała Ci te wiadomości od „Wiktorii”. Większość z nich została podyktowana przeze mnie. To fantastyczne, że na świecie można jeszcze znaleźć tak lojalną istotę, haha. I tak sądzę, że Dominika jest lojalna, bo się mnie boi. Strach jest potężnym motywatorem.
Być może powinnam Cię przeprosić, jednak to niewłaściwe w naszym położeniu. Zamieniłam Twoje życie w piekło, ale nie jest mi przykro z tego powodu, jeżeli to piekło czegoś nas nauczyło.
Spotkajmy się tam, gdzie zwykle, normalnie. Bez więzów – jak człowiek z człowiekiem, jak siostra ze siostrą. Obiecuję, że będę mówić konkretami. Postaram się niczego nie zepsuć moją częstą ochotą na inny typ konwersacji.
Nie odpisuj. Skasuj tę wiadomość jak najprędzej. Podyktowałam ją Dominice (to oczywiste). Nie chcę, by miała kłopoty. Jak zapewne wiesz, internet tutaj można porównać do świni słuchającej grzmotu. Nic nie można zrobić, żeby szybciej chodził – czy żeby w ogóle chodził. Internet w takich ruderach jest znikomy. Cóż, to dobrze. Nikt nas nie namierzy.
Do zobaczenia! (Oby.)
Polska wersja tekstu pierwszego:
W twoim przypadku szukanie niewinności to jak szukanie kryptyd. Nigdy niczego nie znajdziesz. I nie mówię tego tylko dlatego, że to mądrze brzmi. Powinnaś zaakceptować to, kim jesteś. Powinnaś zaakceptować to, że jesteś winna. Nie powinnaś szukać tego, co nie istnieje...
Polska wersja tekstu drugiego (szyfr):
Przekład dosłowny: Zgaś ten obiekt przy pomocy tnącego ostrza, żeby Płynne Szczęście (tak, to Felix Felicis, hahahi) mogło wyłączyć światło i w studni, bez nas na pośmiertnym ostrzowaniu (wymyślony czasownik od wyrazu ostrze). Kuriozalne peryfrazy są nie do obycia (indispensable to niezbędny, nieodzowny, taka gra słowna).
Wiem, idzie się z tego uśmiać, ale chyba kumacie, o co biega w kołowrotku. ;P
Wszem wobec obwieszczam, że przetrwaliśmy kolejny koniec świata! Ile to już ich było...?
A skoro mowa o końcu świata, nudziło mi się w czasie przerwy (oglądałam wtedy Con Air: Lot skazańców) i natknęłam się na film Oblodzone miasto. Pięć do dziesięciu minut zajęło mi dojście do wniosku, że jest to film idiotyczny. Aż przypomina mi się człowiek jedzący kaktusy. I on nie był sam! Człowiek jedzący kaktusy, oczywiście. (: Widział ktoś nagranie na You Tube?
Sądziłam, że ten rozdział będzie ostatnim, ale taka już jestem, haha: często myślę, że wyjdzie mniej, a wychodzi więcej – dlatego to rozdział osiemnasty będzie rozdziałem ostatnim, jednakże będziecie musieli na niego sporo poczekać. Jestem wykończona. Nie chodzi o brak weny, a zwyczajne zmęczenie mentalne. O tym, że za kilka dni zaczynam studia nie wspominając (jak wiecie, studia zaczyna się miesiąc później). Niewykluczone zatem, że ostatni rozdział opublikuję za miesiąc, być może nieco później. Nie martwcie się! (; Na pewno go napiszę. Chyba nie sądzicie, że włożyłam tyle pracy w Więźnia niewinności tylko po to, żeby zostawić go bez zakończenia? ;D Poza tym, pragnę napomknąć, że istniał okres, w którym nic nie opublikowałam przez trzy tygodnie (spędzałam wtedy wakacje we Władysławowie, jak niektórzy pamiętają – haha, spędziłam tam jedynie tydzień, ale to i tak wywołało drobne opóźnienia).
O zgubieniu się w lesie nie będę tu nawijać. Wszyscy, którzy muszą wiedzieć o tym wydarzeniu, zostali poinformowani, haha. Ale jak ktoś spyta, mogę mu prywatnie opowiedzieć. (: Dzisiaj też byłam na grzybach. (: Eem... wczoraj, biorąc pod uwagę to, że już grubo po północy. Dobrze, że tym razem nie powędrują na suszenie.
Moje sny bywają walnięte. Śniło mi się, że przeprowadzałam wywiad z moją nauczycielką od matematyki z liceum. Innym razem Jacyków ukrył się w mojej szafie i twierdził, że cudem uniknął zabójstwa. A, i przyniósł ze sobą szczura. Widocznie chciał go przed mordercą ocalić. ;D Pamiętam jeszcze, że oglądałam przelot asteroidy przez teleskop w jednym ze snów. Zarąbiste (Zarębę z Mam talent kojarzycie?) te sny, nie ma co! ;P
Znacie utwór Condemned to Silence – Trees of Eternity? Genialny tekst! (: Wpiszcie również w You Tube Aleah – Vapour, jeśli chcecie usłyszeć inny utwór tej samej wokalistki. Ten wyjątkowo przypadł mi do gustu, chociaż tekst jest w tym przypadku bardziej pospolity. Ciekawy tekst ma również Stellar Tombs – Draconian.
Jak tak sobie rozmyślam o genialnych tekstach, od razu do głowy przychodzi mi, między innymi, utwór Dusk and Void Became Alive – Die Verbannten Kinder Evas (akurat dzisiaj, jutro może to być coś innego). Tekst wprawdzie śpiewany jest w taki sposób, że trudno cokolwiek usłyszeć, ale zaufajcie mi – melodia iście niebiańska. Najlepszy efekt daje słuchanie w słuchawkach najgłośniej, jak się da.
Jak tak sobie rozmyślam o genialnych tekstach, od razu do głowy przychodzi mi, między innymi, utwór Dusk and Void Became Alive – Die Verbannten Kinder Evas (akurat dzisiaj, jutro może to być coś innego). Tekst wprawdzie śpiewany jest w taki sposób, że trudno cokolwiek usłyszeć, ale zaufajcie mi – melodia iście niebiańska. Najlepszy efekt daje słuchanie w słuchawkach najgłośniej, jak się da.
Hahah, dzisiaj ja i mama zagrałyśmy w pewną grę – na podstawie osobowości uczestników The Voice of Poland próbowałyśmy przewidzieć, kto wybierze którego z jurorów po odwróceniu się foteli. Co zadziwiające, nie pomyliłam się ani razu, czyli moje zdolności do analizowania to chyba coś więcej niż szczęście. Niezły ze mnie Sherlock, hihia. (I od razu dajmy rżenie konia, żeby większe roślinki urosły.) Dobra, gdyby za każdym razem odwracali się wszyscy, nie dałabym rady. A potem oglądałam wspólnie z mamą i tatą jeszcze raz Milczenie owiec, więc wiecie, że opublikowałam rozdział straaszliwie późno. Tia, i tak na blogu pokaże się inna godzina (czy raczej dzień publikacji), jestem o tym poinformowana. ;P
Do przeczytania! (:
Heeej :) I jestem u Ciebie.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że czytając pierwszą połowę rozdziału odniosłam wrażenie, że Noelia jak i Adrian nie przemysleli do końca co zrobić z Profesor. A Kamila jak zwykle wyszła na rozmowie zwycięsko i ona jest w tej chwili jedyną niewinną osobą biorącą udział w tej całej zabawie jak to mogę nawzać.
Niezmiernie mi szkoda Katarzyny. Ona w tej chwili cierpi, ma ranę,w dodatku pokaleczyła sobie usta. W każdej chwili może się wykrwawić i co wtedy zrobić z ciałem? To Noelia może stać się prawdziwą morderczynią, a Kamila zostanie uznana za niewinną. Pomyślą, że Noelii odbiło, bo wkręciła sobie, że wariatka chce ją zabić, więc ją uwięziła. Kombinator odegrał to uwięzienie jako zwykłą zabawę, a pozniej ją sobie wypuści. Noelia trafi do psyhiatryka z etykietką morderczyni. A co jeśli Kamila nie chciala nigdy jej zabić? A pewność siebie zyskała dzieki temu że jest niewinna i wie, że Noelia popełni wiele błędów i sama siebie zniszczy. Przecież Kamila nic jej nie robi - jedynie udręcza swoją gadką, nic poza tym. Samo to, że na Noelii ciąży przetrzymywanie wariatki - nieco lansuje jej rozum.
I ciekawa rozmowa Kamili, która próbuje - tak mi się wydaje - powiedzieć Noelii, aby nie ufała Kombinatorowi, który już planował aby winić Noelię. I co właściwie jest prawda? Ja bym się nie zdziwiła, gdyby Adi miał swój plan, aby się wybielić.
Ponadto w pomieszczeniu gęsta atmosfera.
Zdaje mi się, że Noelia jest bez wyjścia. Nie chce jednak zabić Profesor - to po co właściwie ją tu przytachała i skaleczyła? Otóż pytanie. Może wiem, aby po prostu wydobyć z niej prawde, no ok. Ale jeżeli ona przeżyje to z pewnością opowie wszystko i wskaże gdzie jest uwięziona.
Emocje biorą górą. Noelia jest bezsilna. Takie moje zdanie. Oczywiście czytam dalej bo chcę wiedzieć, jak się potocza losy tych ludzi.
No to Kombinator zabrał Katarzynę do szpitala. Albo gdzieś indziej...
Spodziewałam się, że wpadną kumple Adriana, a tu on sam wrócił, aby posprzatać, zabrał Profesor, a Noelia mogla pogadać z z Kamilą.
Ciekawi mnie, co wydarzyłoby się, gdyby Noel ją uwolniła. Sądzę, że może wariatka chciałaby odebrac nóż, albo ku zdziwieniu wspołpracować z Noel, tylko w jakim to sensie.
Zaciekawiło mnie to, że wariatka obawiała sie podsłuchu. Może ktoś zamontował kamerę, a Noelia o tym nie miała pojęcia? Może Kombinator chciał sie ubezpieczyć, i nagrywa tu wszystko, aby nie mieć winy.
I co właściwie Kamila chciała przekazac?
Nie dziwi mnie zachowanie Noelii, te łzy.
Przecież targają nia emocje.
Miała prawo poczuć się gorzej, tuż po słowach odnośnie Kombinatora.
No i zadzwoniła do niego ... czytam dalej. A i pytanie, co z pocztą :)
Nie no tym mnie zaskoczyłaś! Boże kochany ... jesteś genialna z tym pomysłem, wiesz?
Noelia przeczytała wiadomość będąc z Kombinatorem i Profesor w samochodzie. Czy powinna si ich obawiać?? Oto pytanie.
Sama treśc wiadomości mi się podobała. Jejku, kto by pomyslał, że Kamila tak naprawdę grała, co? Potrafiła siedzieć związana w tamtej ruderze, a prowadziła z nią korespondencje. Kurczę... zaskoczyłaś mnie i to pozytywnie. No nie spodziewałam się tego, choć gdybałam, że ktoś jej pomaga i ona tak naprwdę coś ukrywa przed Noel. Mam nadzieje, że Noelia da jej szansę i będzie mogła juz dowiedzieć się od niej podczas normalnej rozmowy istotnych rzeczy.
<3 cudowny rodział :)
Czekam na dalsze postepowania Noelii, ale martwi mnie Profesor. Ona chyba ją wyda, a Kombinator?
Pozdrawiam.
Co do Twojej notatki:
UsuńWczoraj oglądałam Con Air :)
To twierdzisz, że już kończysz z tym opowiadaniem. Przyznam, że taka nutka smutku, ale i radości, że udało Ci się napisać do końca (tzn. wiem, że nie napisałaś jeszcze ostatniego rozdziału, ale o to chodzi ze nie porzucasz opowiadania niezakończonego).
Studia, mówisz? To pewnie będziesz miała mało czasu, aby pisać i siedzieć w necie, co? Nauka potrafi zabrać cały wolny czas ... A jak już sie ma wolny czas, to spędza się go niekiedy inaczej.
Co do końca świata, to nawet nie słuchałam tych bzdur. Chociaż niepokojące są kataklizmy. Jak wiesz, we wiadomościach non stop coś mówią. To powodzie, to huragany itp.
Sny dość ciekawe miałaś :) wiem cos o tym, jak mi się przyśni znana osoba, czy ucieczka przed kimś, czy sama walka.
Ok, to czekam na kolejny rozdział.
Będę cierpliwa
Noelia walczy z własnymi emocjami i sama nie wie do końca, co ma zrobić. Z jednej strony nie chce zabić Profesor, z drugiej zaś strony można powiedzieć, że chce, ale tylko wtedy, kiedy jest tak zdesperowana i zła, że zrobi wszystko, by nieprzyjemna sytuacja zniknęła. Czasami bywa, że jesteśmy wściekli na kogoś w takim stopniu, że ,,życzymy im śmierci” - co trwa wyłącznie chwilę, bo tak naprawdę nie chcielibyśmy, by na przykład nauczyciel matematyki umarł. No ale my nie jesteśmy w położeniu Noelii. U niej podobne zachowanie oraz myśli mogą przyjąć ekstremalne formy.
UsuńNoelia nie przytachała Katarzyny do opuszczonego budynku ani w ogóle te okolice. Dziewczyna sama za nią poszła.
(Kurka wodna, już myślałam, że zepsuła mi się funkcja kopiowania i wklejania. Tak, nie chcę niczego stracić, a wiesz, jak to bywa z telefonami.)
Albo gdzieś indziej? Ciekawe, co też miałaś na myśli. Sądziłaś, że Kombi dobił Profesor i zakopał gdzieś jej ciało? No wiesz, to chłopak z kominiarką i sąsiedzi wiedzieli, że czasem ją zakłada dla wygłupów. Kto wie, czy nie przyjechał z łopatą i nie ukrył jej gdzieś w pobliżu? ;D
Hahaha, wyobraziłam sobie pewną scenę: Noelia płacze, a tu wpadają koledzy Kombinatora i się witają, po czym po kolei przedstawiają.
Kamila jest cwana, mogłaby spróbować obu rzeczy. :) Ten nóż jednak musiałaby odebrać Noelii w mało oczywisty sposób. Przecież Noel mogłaby znowu wpaść w szał, gdyby Kamila tak po prostu tuż po uwolnieniu usiłowała odebrać jej nóż.
Wariatka (chociaż nie mam pojęcia, czy mogę ją nadal tak nazywać - w tym, co robi, kryje się pewien geniusz (:) mogłaby nie mieć na myśli żadnych kamer, ale mogła przecież pomyśleć, że życie Profesor dla Kombinatora nic nie znaczy, że nastolatka jest jedynie rozrywką, co mogło pokierować ją ku wnioskowi, że chłopak mógł zostawić Katarzynę gdzieś w pobliżu, gdzie Noelia by nie zauważyła, a potem wrócić i podsłuchiwać przy ,,oknie”. Przecież Noelia nie widziała, dokąd Adrian niesie Katarzynę. Co więcej, kto wiedział, czy Kombinator nie zatkał jej ust taśmą i nie schował gdzieś za ścianą (trochę dalej, oczywiście) starego domu, z drugiej strony, gdzie Noelia by niczego nie zobaczyła. Kamila mogłaby wspomnieć podsłuch również po to, by zwiększyć swoją wiarygodność oraz trochę dla zabawy. No i nie zapominajmy o kumplach Kombinatora. Skąd wiadomo, czy żaden z nich nie podsłuchiwał?
Wiem, wiem aż za dobrze - że niektóre z moich pomysłów są genialne. ;D
No, mamy niezłego kurczaka na obiad, panie i panowie! ;P Eem... kolację, cenę.
Dziękuję za tak ogromnie pozytywny komentarz! (: Gębka się szczerzyła, kiedy czytałam.
Powiem tak, czasu będę miała na pewno trochę mniej, ale jeśli chodzi o czas spędzany w internecie nie sądzę, by wiele się zmieniło. Przecież na studiach nie ma nie wiadomo jakiej harówki, prawda? Robi się coś, co się lubi, więc wkuwania tak jak w liceum raczej nie będzie. Poza tym, kiedy człowieka coś interesuje, zapamiętuje prawie wszystko po jednym przeczytaniu.
Co masz na myśli przez inne spędzanie czasu? Skoro znalazłam czas na czytanie czasopism i internet w liceum, podczas studiów znajdę na bank. Z pisaniem może być licho, no bo mój grafik i tak jest dość napięty plus nad pisaniem trzeba spędzić sporo czasu i powysilać głowę. Jak się zastanowię, ile ja napisałam w pół roku... to mnie to przeraża, hahaha. No i dodaj do tego jeszcze cztery języki, szczególnie do dwóch ostatnich miesięcy cztery, wychodzenie z domu, zajęcia domowe, czytanie oraz komentowanie innych opowiadań po polsku, czytanie opowiadań po angielsku (w tym różnych ciekawych informacji)...
Niestety takie bzdury są wszędzie i nie mogę ich nie widzieć.
Dziś wyjątkowo pozdrawiam. (: