wtorek, 11 lipca 2017

ROZDZIAŁ XI

   Noelia nie zrozumiała.
   – Co mają z tym wspólnego gwiazdy? One przecież nie determinują tego, kto zostanie zabity.
   – Czyżby? – zdumiała się uwięziona. – Gdyby nie istniały, nie byłoby nas tutaj.
   – Ludzkości owszem, ale gwiazdy nie mają na nas później wpływu.
   To nieprawda, ale może zdołam ją przekonać, że jest inaczej.
   Na wargach Kamili urósł przekonany o swojej racji uśmiech.
   – Właśnie sobie zaprzeczyłaś.
   Noelia odpowiedziała tym samym uśmiechem. Wiedziała, że to nie koniec. Innym razem na początku „znajomości” najprawdopodobniej nie potrafiłaby odszukać wyjścia z podobnej sytuacji, lecz teraz wszystko uległo zmianie. Umysł dziewczyny kształcił się w sztuce konwersacji zaskakująco szybko. Pozwalał dojrzeć uprzednio niewidoczne białe punkciki na wielkim prostokącie szarości.
   – Być może, ale zrobiłam to nieświadomie. Wiesz, o co mi chodziło.
   – Wiem – przyznała niedoszła zabójczyni wciąż niezmienionym, zamyślonym tonem. – Gdyby ludzie inaczej dobierali swoich partnerów, także by nas tu nie było.
   Wygrałam. Jestem lepszym graczem od ciebie, Kamila. Czy sądziłaś, że będziesz wygrywać wiecznie? To ja ostatecznie wygram i się ciebie pozbędę.
   – Możliwe, że ja wciąż bym istniała... albo ty, ale nie ty i ja jednocześnie, nie w jednym wszechświecie.
   Kamila westchnęła.
   – Nawet jeśli istnieją inne wszechświaty, nie są one zamieszkiwane przez ludzi. Ludzie nie potrafią osiedlić się na innych planetach, a co dopiero w całym kosmosie.
   – Nie chodziło mi o zamieszkiwanie całego wszechświata – broniła się Noelia – tylko małego wycinka, tak jak tutaj.
   Kamila ponownie westchnęła.
   – Nawet gdyby ludzie mieli zamieszkać tylko wycinek, potrzebowaliby wiedzy na temat tego, jak przemieniać grunty planet w Ziemię. Potrzebowaliby także umiejętności.
   Dobra, dam jej te trzy kanapki i stąd spływam. Nie zamierzam się z nią kłócić przez cały dzień. Muszę wrócić do domu przed albo na szesnastą i udawać, że nic się nie wydarzyło. To wymaga energii mentalnej. Nie mogę sobie pozwolić na stracenie jej całej w tym parszywym miejscu.
   Wzrok Noelii zatrzymał się na szarej przestrzeni między prawym udem a ręką – dokładnie w miejscu, w którym spoczywał niebieski Samsung Galaxy S6. Nastolatka nie pamiętała, że go tam odłożyła. Najwyraźniej jej mózg działał na autopilocie.
   – Błękitni maruderzy – rozpoczęła po chwili Noelia, niesiona radością nowej myśli – to gwiazdy, które jak wampiry wysysają ze swoich sąsiadów ich gazową otoczkę. W ten sposób się odmładzają. Zdobywają dodatkowy materiał do fuzji jądrowej i spowalniają swoją ewolucję. – Przeniosła wzrok na więźnia. Czuła, jak rosną radość i podekscytowanie. Były niczym nieustannie powiększający się balon. Jednakże w przeciwieństwie do balonu, nie zanosiło się, by miały w przyszłości pęknąć. – Ja jestem takim błękitnym maruderem. – Zrobiła przerwę, aby nadać momentowi powagi. – Schwytałam cię, aby przedłużyć swoje życie. To ja cię wysysam, to ja pozbawiam cię sił. Czujesz się coraz gorzej, prawda? – Uwięziona skinęła głową, zachęcając wroga do kontynuowania, niemniej jej mina nie wyrażała ani zaciekawienia, ani smutku, strachu lub znudzenia. Nie wyrażała niczego. Dziewczyna przypominała lalkę. Patrzyła przed siebie martwymi błękitnymi oczyma jedynie dlatego, że w takie ją wyposażono. Twarz skierowała w kierunku Noelii tylko dlatego, że musiała ją skierować w jakimś kierunku. Nogi leżały wyciągnięte na betonie, gdyż należało je w jakiś sposób ułożyć. – Daję ci żywność jedynie po to, by potem wyssać ją wraz z resztą ciebie... aby moja fuzja mogła dłużej trwać. A potem... gdy zbiorę wszystko, co najlepsze... gdy dowiem się, jak funkcjonuje twój mózg, zabiję cię bez wyrzutów sumienia. Wtedy zemsta będzie najsłodsza.
   Koniec. Wygrała na dziś.
   Sięgnęła w głąb granatowej torebki. Wyciągnęła z niej trzy kromki chleba z masłem i szynką – wszystkie zapakowane w biały papier śniadaniowy.
   Martwe oczy Kamili ożyły. Świeciły blaskiem, jakiego Noelii nie dane było dotychczas oglądać.
   – Interesujące porównanie, jednak sam fakt, że jesteś ciekawa, jak działa mój mózg, może przeszkodzić ci w zrealizowaniu planu. – Rzuciła Noelii, która właśnie zrywała papier śniadaniowy z jednej z trzech kromek chleba, wyzywające na pojedynek spojrzenie. – Ja także chcę się stać błękitnym maruderem. Chcę żyć dłużej niż to możliwe, dlatego będę trzymała się każdej deski ratunku. – Kamila uśmiechnęła się złowieszczo. – Utrudnię ci poznawanie zakamarków mojego umysłu. Nie będziesz rozumiała nic z tego, co mówię, aż w końcu za bardzo się przywiążesz i mnie nie zabijesz.
   Noelia parsknęła śmiechem.
   – Za bardzo się przywiążę? Do mordercy?
   Szarooka szybko pozbyła się resztek papieru śniadaniowego z ostatniej kromki chleba. Wstała z zamiarem zbliżenia się do niedoszłej morderczyni. Nie była głupia. Podejdzie na tyle blisko, żeby wariatka nie mogła dosięgnąć żadnej części jej ciała. Może suka miała dalekosiężne plany, lecz Noelia nie była pewna, czy jeśli znalazłaby się tuż obok, nie zostałaby uduszona. To działanie nie było bezsensowne, biorąc pod uwagę niechęć Kombinatora do zabicia więzionej. Wariatka mogła założyć, że po odejściu Noelii, to on będzie ją karmił.
   Uwięziona uśmiechnęła się, ukazując odrobinę żółtych zębów.
   Noelia stanęła nieruchomo niczym posąg. We wnętrzu dziewczyny szalała wichura. Nikt normalny nie chciałby z nią zadrzeć. Śmiałków oczekiwała nieuchronna, bolesna śmierć.
   – Nawet jeśli mnie zabijesz, będziesz odczuwała pustkę. Nikt nie będzie w stanie jej wypełnić.
   Te słowa powinny były wywołać wybuch, cudem jednak Noelia jeszcze nie eksplodowała w feerii barw. Wypowiedź wroga nie miała sensu i to trzymało ją na nogach.
   Jaką pustkę miała na myśli autorka? Być może Noelia źle rozumiała niektóre wyrazy. Być może nie rozumiała również emocji kryjących się za nimi. Mogła fałszywie wierzyć, że posiada wszystkie emocje, jakimi natura obdarzyła człowieka. Albo było na odwrót. To Kamila widziała świat na opak – to, co dla Noelii było dołem, dla niej było górą, czerń stopiła się w biel, czerwień w zieleń. Jak zatem ktoś taki jak ona widział niewinność? Czy naprawdę przybrała kolor czarny? Czy była brzemieniem, od którego należy się uwolnić – zakłócaczem pragnień?
   – Jest to tak prawdopodobne jak złapanie muchy dwoma palcami – rzekła Noelia. – Nie jest to niemożliwe, ale prawie nikomu nie chce się w ten sposób łapać much.
   Kamila prawie niezauważalnie pokiwała głową.
   – Sugerujesz, że uczucie pustki jest nam wmuszane? Sądzisz, że odczuwamy pustkę, bo każe ją nam odczuwać społeczeństwo?
   – Chodziło mi o to, że większość z nas po prostu nie ma czasu na takie bezsensowne uczucia. Pędzimy ciągle przed siebie, zawsze mamy coś na głowie... naukę, dzieci, pracę... Łap!
   Rzuciła kromkę chleba w stronę niedoszłej zabójczyni. Kamila rozchyliła związane dłonie na tyle, na ile było to możliwe, po czym uniosła je kilkanaście centymetrów w górę. Zdołała pochwycić kanapkę w locie.
   – Niewątpliwie – ciągnęła szarooka, obserwując, jak wróg wgryza się w chleb, zdjąwszy zębami plaster szynki – większość z nas skorzystałaby z dylatacji czasu.
   Co jej tym razem odbiło? Zapałała nienawiścią do szynki?
   Noelia przełknęła ślinę.
   – Zgodnie z teorią względności Einsteina dla osoby poruszającej się bardzo szybko czas płynie wolniej niż w przypadku kogoś, kto przemieszcza się wolno.
   – Wątpię w to, że ludzie przebywający na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej żyją dłużej – wtrąciła Kamila, wyjątkowo niedbale przeżuwając kęsy chleba.
   – Wiadomo – przyznała Noelia. – Inaczej wszyscy chcieliby lecieć w kosmos. Gdybyśmy znaleźli się na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, dało to by nam tyle dodatkowego czasu, co nic. Biorąc pod uwagę prędkość dwudziestu ośmiu kilometrów na godzinę, półroczny pobyt dałby nam 0,007 sekundy przewagi.
   Kamila wydała odgłos przypominający śmiech.
   Tak jak myślałam. Ona nie potrafi się śmiać.
   – Co takiego w tym śmiesznego?
   Niedoszła zabójczyni wzruszyła ramionami. Nie przerywała łapczywie jeść.
   – Posłuchaj mnie. – Noelia przeniosła ciężar z lewej nogi na prawą. – Nie mam w planach tu dłużej stać i tracić czas. Zamierzałam dać ci te dwie pozostałe kanapki na później i się stąd wynieść, ale widzę, że to nie będzie konieczne.
   Uwięziona wreszcie zwróciła na nią uwagę. Oczy, w których lśniły miliony szpikulców, zaczęły przekłuwać oczy Noelii.
   – Nie wszyscy by chcieli lecieć w kosmos – po chwili odezwała się ospale Kamila. – Takie wyprawy są niebezpieczne, nie mówiąc o tym, że nie każdy nadaje się do lotu w kosmos. – Wariatka przełknęła ślinę, by dodać nieco żywszym tonem: – To mnie rozśmieszyło.
   – Widzę, że głód porządnie ci dokucza. W porządku... Łap!
   Kolejna kromka z masłem i szynką poszybowała w kierunku uwięzionej, celnie lądując na jej kolanach. Gdyby nie wyprostowane nogi, dziewczyna miałaby spore problemy z ułożeniem przyszłego posiłku w pozycji idealnej do spożycia.
   Kamila sprawiała wrażenie podirytowanej, lecz nie odezwała się ani słowem. Pokiwała tylko zachęcająco głową, gotowa na przyjęcie następnej – ostatniej już – kromki chleba. Noelia uśmiechnęła się i spełniła życzenie.
   – Dobry piesek – mruknęła Noelia, przyglądając się kanapce lądującej na kolanach wroga.
   – Co powiedziałaś?
   – Że jesteś dobrym psem. Łatwo się uczysz i wiesz, jak masz się zachowywać w mojej obecności.
   Te słowa – zamiast gniewu – wywołały rozbawienie na twarzy przeciwnika.
   – Może to też oznaczać, że jesteś dobrą treserką.
   – Zdecydowanie – rzekła Noelia.
   A potem z wymalowaną na twarzy obojętnością – jak gdyby był to jeden z tych nudnych, ciągnących się w nieskończoność dni – szarooka opuściła pomieszczenie.


*


   Drzewa uginały się, oświetlając okolicę niczym milion lamp ulicznych postawionych blisko siebie. Krzewy jęczały z bólu, jak dzieci przeczuwające w duchu, że choroba jest śmiertelna. Umierały pierwsze, szerząc zarazę dalej. Domy oddawały ostatnie tchnienie – ich wnętrza, w ślad za gejzerami, wyrzucały dym na ogromną wysokość. Promienie Słońca ledwo co przebijały się przez tę pandemię. Dzienna gwiazda buntowała się przeciwko śmierciom aż tylu ludzi, lecz nic nie potrafiła uczynić. Ziemia miała utracić kolejnych mieszkańców.
   Noelia czuła się wolna niczym komar. Gotowa polecieć wszędzie – bo mogła. Gotowa uwolnić się od poczucia winy – bo mogła. Nie musiała niczego udawać. Jakikolwiek rozwój wydarzeń był jej dziełem. Wszystkich, którzy podejrzewali ją o morderstwo czy jedynie porwanie, pochłonęły płomienie wiecznego spokoju. Jakie piękne były, kiedy pożerały resztki winy.
   Człowiek czuje się winny, jeśli istnieją inni za tę winę odpowiedzialni, czyż nie? Jeśli w wyniku wypadku przez ciebie ktoś stracił rękę, czujesz się winny, ponieważ poszkodowany przypisuje winę tobie, zaś ty czujesz się zobligowany, by idealnie dopasować się do formy. Nie odczuwasz jednak prawdziwej winy, a ciężar wmawiający ci, że powinieneś ją odczuwać. Jeśli osoba wywołująca u ciebie ciężar zniknie, zniknie i ciężar.
   Kamila nie znajdowała się wśród umierających ludzi zarażonych przez Noelię. Była – co prawda – niedaleko, ale ogniowi nie wydano żadnych rozkazów. Kamilą Noelia chciała zająć się sama. Czy ktokolwiek dostrzegłby różnicę, gdyby jasnowłosa zabiła Kamilę, a dopiero później przeniosła ciało dziewczyny na płonące zgliszcza?
   Świetnie. Kolejny nierealny sen przedstawiający wyjście z sytuacji. Niestety, Noelia nie mogła tak po prostu odciąć się od wszystkiego. Nie mogła porzucić myśli i ludzi, którzy nie byli jej potrzebni. Jeśli chciała żyć pełnią życia, musiała najpierw doprowadzić plan do końca – czymkolwiek on teraz był. Wybieganie kilka miesięcy do przodu nie miało sensu. W ich przeciągu wszystko się zmieni.
   Zerwała się z łóżka. Dopadła biurka z prędkością tsunami – jakby znajdowało się na nim panaceum, którego skuteczność udowodniono. Złapała swoją zdobycz – niebieski smartfon – po czym ułożyła się z powrotem na łóżku. Okryła się pierzyną niemal po pachy.
   Odnalazła w kontaktach numer Kombinatora. Zadzwoniła.
   Nie musiała czekać długo.
   – Noelka, co biega?
   – Gówno w beczce – odpyskowała.
   – Gówna biegają, dobrze wiedzieć. – Głos Kombinatora sprawiał wrażenie rozbawionego.
   – Jeśli masz na myśli tę tajwańską restaurację, to może faktycznie biegają. Wszystko w niej ma nam w końcu przypominać o toalecie. Kto wie, może kelnerzy też... Tak w ogóle, co się z wami wszystkimi dzieje? Czuję się, jakbym była non stop pod odstrzałem werbalnym.
   Oni wszyscy zaczynali mówić jednym głosem. Zamiast grupować wyrazy tak, by powstały z nich neutralne zdania, naśladowali ją i zmuszali do odpowiadania kolejnym atakiem, kreując spiralę składającą się z samych odwetów.
   – Panienka wdaje się w dziwne pogawędki – oznajmił rozmówca. – To dlatego.
   – Możliwe też, że zadaję się z dziwnymi ludźmi – takimi, którzy by próbowali owinąć tira makaronem, bo to prześmiesznie wygląda... ale nie dzwonię po to, by gadać o głupotach.
   Wyobraziła sobie, jak Kombinator z naciągniętą na twarz kominiarką, jego kumple o wyglądzie przypadkowo zapamiętanych nastolatków, Profesor z nałożonymi na nos okularami w celu uwypuklenia inteligencji, oraz Kamila, nosząca łachmany, wyjmują z bagażnika białej Hondy Jazz matki Kombinatora wiadra wypełnione makaronem. Kamila uzbroiła się w klej i zaczęła sklejać odcinki tak, aby powstała z nich długa lina. Reszta drużyny niemal natychmiast dołączyła do roboty. Miny jej członków wyrażały zadowolenie.
   Gdyby nie sprawy ciążące na głowie Noelii, nastolatka dostałaby napadu śmiechu.
   – Myślałeś, że się nie dowiem, co?
   – O czym?
   – Nie udawaj. Powiedziałeś, że nie łączy nas żadne podobieństwo oprócz tego, że obie jesteśmy blondynkami oraz trochę podobnie się wysławiamy.
   – Aha, tamto.
   Noelia odnosiła wrażenie, że przestrzeń przed jej oczami zaczęła przybierać czerwony odcień. Z każdą sekundą ta czerwień stawała się coraz jaskrawsza. Jeszcze chwila, a organy wewnętrzne  dziewczyny pękną z bezbrzeżnego gniewu.
   – I jeszcze na dodatek obciąłeś wariatce grzywkę – wysyczała. – Dlaczego?
   – Ty kumasz, jak wcześnie jest? – Blondynka potarła czoło wolną dłonią. – Nawet jeśli twoi starzy śpią tak twardo jak stos kamieni, twoja gadanina może ich obudzić, a tego unikamy jak pies uganiający się za własnym ogonem ogona.
   Nastolatka po raz kolejny potarła czoło. Nie była pewna, o co ma być bardziej wściekła – o to, że uznano ją za niezbyt inteligentną, czy o to, że rozmówca nie popisywał się inteligencją. Gdyby kogoś mogła ta rozmowa obudzić, nie miałaby ona miejsca.
   – Nie ma ich właśnie dlatego, że jest wcześnie. Musieli wstać, żeby jechać do lekarza...
   – W niedzielnym dniu?
   – Tak, w niedzielę. Nie tylko ty masz prawo do zaginania prawdy. Myślisz, że nie jestem wystarczająco silna, żeby ci cokolwiek zrobić? Myślisz, że nie mam znajomych, którzy stanęliby za mną murem?
   Rzecz jasna, nie znała żadnej osoby, która pomogłaby jej w każdych okolicznościach. Maciek prawdopodobnie by się nadawał, lecz dziewczyna wolała, żeby nic nie wiedział o Kamili.
   – Nie wymigasz się od odpowiedzi – dodała jasnowłosa po pełnej znaczenia pauzie.
   – No dobra – powiedział Kombinator, zrezygnowany. – Pamiętasz, jak się skaleczyłaś?
   Kto by zapomniał coś takiego?!
   – Nie chciałem, by ta krew ci ciągle przypominała o tym, co się wydarzyło.
   – Co to ma do rzeczy? Wariatka ciągle przypomina mi o tym, co się wydarzyło – swoim zachowaniem. Poza tym, nie da się nie widzieć, w jakim jest stanie.
   – Fakt, drobny błądzik.
   Noelia pokręciła głową.
   – Błądziczek może jeszcze, co? – zakpiła. – W zasadzie nie był to żaden błąd, a przypadek braku myślenia, przez który ściągnąłeś na siebie moje podejrzenia. – Przerwała, aby zebrać myśli. – A teraz, dlaczego nie powiedziałeś, jak bardzo jesteśmy do siebie podobne?
   – Czułabyś się gorzej, gdybyś wiedziała, nie?
   – Wtedy może tak, chociaż wątpię. Przynajmniej łatwo byłoby mi się domyślić, dlaczego wybrała akurat mnie na swoją ofiarę.
   Wtedy być może Noelia nigdy nie odniosłaby wrażenia, że choć jest na wolności, przegrywa. Zachowanie wariatki brało się zapewne z przypuszczeń, że Noelia sama ma problemy psychiczne, gdy w rzeczywistości było inaczej. Teraz szarooka musiała się podnieść i udowodnić, że wszystko z nią w porządku. Jeśli suka pragnęła pastwić się na kimś słabym psychicznie, czekało ją rozczarowanie.
   – Nie zauważyłaś, że jest do ciebie podobna?
   – Nie i zaskoczę cię, nie mam problemu z zapamiętywaniem i rozpoznawaniem twarzy innych ludzi. Po prostu sądziłam, że mój mózg gra sobie ze mną w grę symulującą rzeczywistość. Myślałam, że to, co widzę, nie jest prawdą. A ty to wykorzystałeś.
   – W dobrych celach.
   – Jak widać, niedobrych – podniosła głos Noelia. – Inaczej nie wydzwaniałabym do ciebie o tej porze!
   Zerknęła na ekran smartfona. Ku jej przerażeniu, w jego prawym górnym rogu widniały cyfry układające się w szóstą piętnaście. Wtedy do niej dotarło, że zapomniała zapytać przyjaciela Maćka, czy jest sam w domu. Może chłopak nie mógł rozmawiać o niektórych sprawach, ponieważ rodzice spali obok w sypialni. Może gdyby ona i Kombinator spotkali się twarzą w twarz, Noelia otrzymałaby coś przypominającego autentyczną odpowiedź. Wciąż, odpowiedź przypominająca autentyczną odpowiedź to nie autentyczna odpowiedź. Po co ona w ogóle do niego zadzwoniła? Jak mogła uczynić coś tak nieodpowiedzialnego? Kombinator nie był jej przyjacielem. Był wrogiem.
   – Wariatka coś wie? – zapytał znienacka interlokutor.
   Blondynka prawie podskoczyła, zaskoczona.
   – Wie o czym?
   – Że panna myślała, że wcale nie jesteście podobne?
   Oczywiście, że wie. Na pewno wszystko rozszyfrowała.
   – Skąd mam to wiedzieć? Ona ci nic nie powie. Wyciąganie od niej czegokolwiek przypomina wydobywanie informacji od człowieka zamkniętego w żelaznej dziewicy. Mimo świadomości niechybnej śmierci, niczego nie powie, bo doskonale wie, że czeka go niechybna śmierć.
   Już słyszała w głowie głos uwięzionej zaprzeczający wszystkiemu.
   Ludzie nie chcą umrzeć. Spróbują wszystkiego, co się da, by przeżyć, nawet jeśli są w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach przekonani, że ich próby są na nic – bo brakuje jeszcze tego jednego procentu pewności. Ci, których by zamknięto w żelaznej dziewicy, wyjawiliby prawdę przesłuchującemu.
   Ale Kombinator nie był Kamilą i nie kłócił się o takie drobnostki.
   – Ma to sens – przyznał. – Gdybyś jednak przekonała wariatkę, że dasz jej pójść luzem, ta by wszystko wypaplała. Masz to jak kasę w banku.
   – Po co miałabym próbować przekonać ją do czegoś tak absurdalnego? I tak by mi nie uwierzyła.
   – A może jednak by uwierzyła.
   Noelia westchnęła.
   – Wariatka nie jest tępa. Jeśli uwierzy, to tylko dlatego, że wie, jak wykorzystać daną sytuację.
   – Dobra, jak chcesz, ale radziłbym ci mnie posłuchać.
   Na jakiej podstawie? Noelia nie ufała Kombinatorowi, o czym zapewne on sam wiedział. Obdarzyła chłopaka jedynie fragmentem zaufania, koniecznym do przeprowadzenia operacji. Nie chciała umrzeć. Z tego powodu desperacko chwytała się każdej możliwej opcji. Liczyła na to, że któraś ją ocali.
   – Nie biorę pod uwagę opinii ludzi, którzy są tchórzami i boją się pokazać własną twarz. Myślałam, że razem siedzimy w tym bagnie, że mi pomożesz.
   – Przecie...
   – Nie próbuj się bronić. Niepotrzebnie się zmęczysz. Żebyś mi pomógł... inaczej... żebym brała twoją pomoc na serio, muszę ci ufać. Nie mogę ci ufać, jeśli nie wiem, kim jesteś. Nawet nie znam twojego imienia, do cholery.
   – Bo nigdy nie pytałaś – burknął nastolatek. – Jestem Adrian.
   – Pytanie o takie błahostki mnie nie interesowało z powodu furiatki, która dybie na moje życie.
   – Ja także byłem zajęty... pomaganiem.
   – Ale po co ta kominiarka? Jeszcze podczas porwania, to rozumiem, ale później, kiedy byliśmy sami? I dlaczego i mnie nie mogłeś skombinować kominiarki?
   – Kominiarki nie muchomory, nie pojawiają się same z siebie.
   – To mogliśmy iść razem...
   Rzecz jasna, Noelia nie zgodziłaby się na kupno kominiarki tuż przed schwytaniem niedoszłej zabójczyni. Była jedynie ciekawa, czy Kombinator byłby skłonny wpakować ją w kłopoty.
   – Żeby – przerwał Adrian – każdy ludź wiedział, gdzie byłaś i cię podejrzewali? No, kabała jak nic.
   Blondynka wywróciła oczami. Przypomniała sobie sytuację, w której ostatnio chłopak użył tego terminu.
   – W porządku, na tym polu wygrywasz, ale to nie znaczy, że ci w zupełności ufam.
   – Byłbym zdziwiony, kurde, gdybyś ufała.
   – Oczywiście – powiedziała Noelia. – Wyłącznie idioci ufają innym na ślepo... i zakochani, a ja nie jestem żadną z tych osób.
   – Aleś żeś skromna – skomentował Kombinator. – Wszystko już? Kończyć wypada. Ktoś dobiera się do drzwi i niedługo je chyba wysadzi.
   A ty mówisz, że to ja wcześnie do ciebie wydzwaniam...
   – Kup im dynamit na urodziny – zażartowała jasnowłosa. – Wtedy naprawdę mogą coś wysadzić.
   Rozłączyła się bez słów pożegnania. Położyła smartfon obok prawego ucha – na oliwkowej poduszce przyozdobionej dwoma olbrzymimi czarnymi rombami.


*


   Smutek to dziwne uczucie. Towarzyszy nam od zarania dziejów. Kiedy przeszłość nie potrafiła sprostać naszym wymaganiom. Kiedy wiemy, że przyszłość przyniesie ciemne chmury i nigdy nie ujrzymy słońca. Kiedy nie udaje się nam osiągnąć postawionego sobie celu i kiedy wiemy, że jesteśmy nieuleczalnie chorzy.
   Noelia nie różniła się niczym od tych wszystkich ludzi przemierzających błękitną planetę. W tej chwili potrafiła współczuć nawet osobom zmagającym się z najgorszym rodzajem raka. Sama toczyła podobną wojnę. Kamila nie była niczym innym jak rakiem próbującym złamać wszystkie zabezpieczenia, wirusem na komputerze i wirusem w organizmie jednocześnie. Niszczyła Noelię psychicznie i fizycznie. Przewracała się z boku na bok w pianie stworzonej z jej ciała, oczekując całkowitego zamknięcia się systemu. System nie pragnął niczego innego, jak skończyć tę farsę – dlatego czasem decydował się na pomoc wrogowi. Podczas tych krótkich epizodów wycieńczony organizm uważnie słuchał przeciwnika i zgadzał się na wszystko. Udawał, że jest zafascynowany jego grą, jego niszczącą siłą.
   Nie ma ucieczki. Kiedy przybrani rodzice wrócą, Noelia będzie musiała się podnieść. Będzie zmuszona wymyślić powód choroby, by nieco przedłużyć swoje życie. Nie chce przecież umrzeć – tak po prostu – jako osoba nic nie znacząca. Nie chce też, by ludzie opłakiwali ją w sztucznych porywach smutku.
   Czy powinna zadzwonić do Kombinatora i kazać mu zająć się Kamilą przez jakiś czas? Nie należało nadużywać zaufania Krzysztofa i Jolanty. Następnym razem przybrani rodzice mogli nie pozwolić Noelii na wyjście poza podwórko.
   Westchnęła. Odepchnęła od siebie szklankę wypełnioną zimnym mlekiem. Więc to tak jest być smutnym – pomyślała, wpatrując się nieobecnym wzrokiem w bladoniebieską ceratę usłaną miskami wypełnionymi po brzegi owocami. – Każda komórka twojego ciała ciąży, szykuje się do obumarcia, jednak w odróżnieniu od śmierci, po odejściu smutku przeważnie coś jest. Jeżeli człowiek nie postanowi popełnić samobójstwa. Wciąż nie wiem jednak, dlaczego ludzie to robią, a nawet pytają o rady w internecie. Jeszcze bardziej nie rozumiem tych, którzy chcą pomóc przyszłym samobójcom. To ich życie. Ich sprawa, jeżeli nie odzyskają szczęścia, jeżeli nie zamierzają tego szczęścia odzyskać... Ciekawe, czy tak samo myślałam wcześniej. Nie pamiętam. Świat polega na zapamiętywaniu. Nie mam na to siły. Wiem, muszę się postarać, żeby wrócić do dawnej formy. Wariatka nie może sprowokować mnie do zmiany poglądów – bez względu na to, jak jesteśmy do siebie podobne. To dziwne. Czasami myślę, że pomimo wszystko, to ona jest moim sojusznikiem. Nikt inny nie zachęcałby mnie do myślenia. Nikt inny nie próbowałby wybadać moich zainteresowań. Nikt inny nie miał własnych poglądów i nie starał się ich komuś innemu subtelnie narzucić. To absurdalne, ale w tej chwili chciałabym zadzwonić do Kamili. Porozmawiać jak cywilizowany człowiek i pojechać do wielkiego miasta, żeby się znakomicie bawić. Powiedziałabym jej wtedy, że dobrze żyć w takim malutkim uniwersum. Kamila uśmiechnęłaby się tym swoim charakterystycznym uśmiechem. Stwierdziłaby, że tak, szanse na powstanie akurat takiej planety w ekosferze, na której istnieją dogodne warunki do podtrzymania inteligentnego życia, wynoszą mniej niż zero procent, a nasz wszechświat – wraz z Wielkim Wybuchem – powinien nigdy nie zaistnieć. Tak się nigdy nie stanie. Kamila będzie przesiadywała w więzieniu dopóty, dopóki nie zakończy się jej żywot. Sama się o to prosiła. Gdyby tylko skontaktowała się ze mną jak normalny człowiek, mogłybyśmy stać się przyjaciółkami. Rozumiałybyśmy się jak nikt inny. Rówieśnicy by nam zazdrościli. Dlaczego zaczęłaś tę grę? Co przez to chcesz osiągnąć, tak naprawdę?
   Z powrotem przysunęła do siebie szklankę z mlekiem. Przyłożyła szkło do ust i opróżniła jej zawartość najszybciej, jak potrafiła.
   A może myślisz, że jestem taka jak ty także mentalnie? Może sądzisz, że odnalazłaś człowieka widzącego świat w takich samych odwrotnych barwach i dzięki temu fałszywemu wnioskowi uważasz, że grożenie zabójstwem tylko po to, aby się spotkać, to coś właściwego. Ale dla mnie czerń nigdy nie będzie bielą, a biel nigdy nie będzie czernią.
   Zerknęła na zegarek. 11:16. Nie zdąży pojechać do uwięzionej i wrócić z powrotem tak, by Krzysztof i Jolanta nie dowiedzieli się o niczym. W dodatku czekała na wizytę dziewczyny, o której przybrani rodzice nie mieli pojęcia.
   I co teraz zrobić? Najlepiej, żeby nie wiedzieli, że Profesor tu była. W ten sposób mogliby odkryć, jakie podejrzenia na mnie spadły. Jeśli tylko dojdą do wniosku, że Profesor może mieć coś wspólnego z moim samopoczuciem, mogą zadzwonić do jej rodziców. Profesor nie wygląda na kogoś, kto ukrywa, co o nim mówią w szkole. Wie, że jest niewinna. Czy jeśli w oczach innych mam być niewinna, powinnam powiedzieć Jolancie i Krzysztofowi o tym, co mówią i o mnie? Nie, to jeszcze za wcześnie. Ale coś muszę im powiedzieć. Najpierw jednak zadzwonię do Profesor i zapytam, czy może wpaść do mnie trochę wcześniej.
   Udała się do swojego pokoju, wzięła smartfon do ręki, po czym wystukała na ekranie:

Hej!
Wiem, pewnie się wcześniej nie wyrwiesz, ale chciałabym, żebyś spróbowała. Jestem sama w domu i naprawdę możemy porozmawiać. Później moi rodzice będą w domu. Obawiam się, że wtedy nasza rozmowa zostanie utrudniona. Po tym, jak się wczoraj popłakałam i dostałam ataku histerii, mają na mnie oko. Pewnie nie siedzą teraz obok mnie wyłącznie dlatego, że musieli dokądś pojechać. Tak, nie powinnam przejmować się tym, co ludzie mówią, zdaję sobie z tego sprawę, ale ja nie mogę przestać się martwić! Teraz cała szkoła będzie o mnie dyskutowała! I gdzie pójdę do następnej klasy? Wiesz, jak daleko dotarła ta głupia plotka?!


Witam!
Byliście ciekawi, co Noelia zrobi z tymi kanapkami, nie? (;
Do niedowiarków, którzy nie próbowali: muchę da się złapać dwoma palcami. Kiedyś mi się
to udało, kiedy bestia usiadła na pokrywce od garnka. To była zwykła mucha, nie żadna stara i nieruchawa. Prawdopodobnie zmartwienie miała, bo zamiast się wykąpać, lepiła się cała. ;D
Żartu nie ma w tym rozdziale, haha, i chyba w przyszłym także go nie będzie. Nie chcę, by wydawał się sztuczny i niepasujący do historii. Dobra, on pasuje, ale już nie powiem, czego dotyczy, bo się wygadam i w popiół zamienię bez możliwości ponownej transformacji.
Rozwaliła mnie informacja o tej tajwańskiej restauracji, o której wspomniała Noelia, niczym maszynka do mielenia mięso. Przeczytajcie to: http://hiro.pl/modern-toilet-restaurant-czyli-zjedzmy-w-toalecie/
To bardzo ciekawa aplikacja: https://play.google.com/store/apps/details?id=com.PYOPYO.StarTracker&hl=en Jeśli chcecie, możecie ją ściągnąć, skierować nocą smartfon na wybrany wycinek nieba, kiedy nikt nie patrzy, i zaskoczyć drugą osobę tym, że wiecie, jak się co nazywa, hahahaha. Pod warunkiem, że aktualnie nie ma wielu odcinających się obiektów na niebie.
https://www.youtube.com/watch?v=KaOC9danxNo
Zaczynam odzyskiwać wiarę w ludzkość! ;D

7 komentarzy:

  1. Hej, hej, jestem :) Trochę spóźniona, jak zwykle ;P
    Ten cytat: "ostatecznie wygram i się ciebie pozbędę: - daje mi do myślenia, a raczej pojawiło się pytanie - jak Noelia chce się jej pozbyć? Czy wbije jej noż głęboko w serce i poruszy nim na wszelakie strony, aż zostanie wielka dziura, czy może otruje ją zatrutym jedzeniem. A może zrzuci ją z wysokiego piętra, czy może powiesi ją a wszyscy uznają, że Kamila popełniła samobójstwo. Oczywiście wcześniej wariatka zostaje zmuszona do napisania pozegnalnego listu.
    Ach ta wyobraznia ... czytam dalej

    Czyżby Kamila chciała przekazać Noelii, że ta jej nic nie zrobi nie zabije, bo przywiąze się do niej? W sumie ... te odwiedzanie niedoszłej zabójczyni może tym skutkować. Kamila ma w pewnym sensie rację. Obie prowadzą rozmowę, widują się często, więc to moze predzej czy pozniej zle sie zkończyc dla Noelii. Dziewczyna zacznie odczuwac do niej coś więcej niż niechęć, a wręcz przeciwnie. Może Kamila tymi słowami chciała zasiać niepewność w umyśle Noelii, aby w jakiś sposób wykorzystać sytuację. A może wariatka chce w pewien sposób zbliżyć do siebie Noelie.

    Hahaha, nie mogłam z tego, jak Noelia do niej powiedziała o tym psie hahahah. Porównała ją z psem, a raczej ja tak nazwała ... zdziwiło mnie to, że Kamila nie zdenerwowała sie ze została poniżona ... no, ale z drugiej strony, coś w tym musi być.

    Rozmowa z Kombinatorem niby obszerna (może nie tak bardzo jak z Kamilą), lecz Noelia nie dowiedziała się za wiele. Fakt, że grzywkę obciął, bo tam była plama krwi, no ale powinien jej to wcześniej powiedziec, albo coś w tym rodzaju. I ma na imię Adrian ... a pamiętam tego chłopaka :) z Twoich kartkowych wersji tego opwiadania.
    No ciekawa jestem jak to sie dalej potoczy i co ciekawe - czy faktycznie Kamila powiedziałaby wszystko gdyby Noelia obiecała jej wolnośc, no ale ja w to nie wierze, że wariatka uwierzy w to. Jest inteligentna i nie pójdzie na to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadal dziwi mnie, że rodzice Noelii jeszcze nie podejrzewają. Przecież to widać po kimś, że coś ukrywa. I tu chodzi o czyjeś życie, bo Kamila tez jest istotą ludzką.
      W sumie to, Noelia sprowadziłaby na siebie podejrzenia gdyby faktycznie ciągle urywała się do Kamili. Poprzez takie działanie mogłaby zawalić szkołę, a również sprawy domowe i towarzyskie. A Kamila wygrałaby, bo moze w ten sposób chciałaby jej zawalić życie.
      I ciekawa jestem rozmowy z Profesor ... Wiadomo że dziewczyny nie moga za bardzo rozmawiać przy Jolancie i Krzysztofie.
      I co z tego wyjdzie?
      Czy plotka spowoduje ze Noelia się podda? A moze zrobi coś spontanicznego? Tyle pytań ...

      Świetny rozdział :)

      Usuń
    2. Toż to spóźnienie można nazwać spóźnieniem? Ja Ci nie każę niczego czytać w dniu opublikowania. ;D
      Zaczęłam się uśmiechać kiedy wspomniałaś o tym nożu. Byłoby bez wątpienia krwawe zakończenie w moim stylu.
      Zrzucenie z wysokiego piętra - hmmm, to by wymagało kreatywności, hahae, no bo jak zaprowadzić kogoś w miejsce, gdzie są wysokie piętra tak zupełnie samemu? Wiadomo, że w tym przypadku Noelia na Kombinatora nie może liczyć, zatem ktoś inny by jej musiał pomóc albo Kamila by się musiała zgodzić na przenosiny. Nie mówiąc o tym, że Noelia sama ryzykowałaby wypadnięciem. No i gdzie tu znajdziesz wysoki budynek niewypełniony ludźmi?...
      Nikt by nie uwierzył w to, że Kamila sama z siebie popełniła samobójstwo, chyba że wyjdzie na jaw, że filmik naprawdę jest fałszywy, no ale ktoś go musiał wykonać, więc i tak nikt nie uwierzy.
      Wykorzystać sytuację to Kamila chce na pewno. Kto by nie kombinował na jej miejscu?
      Nie spodziewałam się, że tekst o psie i treserce kogoś rozbawi, przyznam. Wydawał mi się interesujący.
      Ja na miejscu Kamili także starałabym się nie reagować na takie typu zaczepki, chociaż niekoniecznie podsycałabym czyjąś wyobraźnię do kreowania następnych. Ale pomyśl, jeśli tak robisz, ktoś może pomyśleć, że atakując Cię, gra w Twoją grę i może Ci się wydawać, że przegrywasz, co spowoduje zmianę taktyki na taką, z którą wróg lepiej będzie sobie radził.
      Kombinator mógł po prostu zapomnieć powiedzieć Noelii o grzywce, chociaż ja nic nie sugeruję, ale wiesz, jaki on jest - luzak na całego, na dodatek z chmarą kumpli. Nie sprawia wrażenia takiego, komu bardzo zależy na czyichś uczuciach.
      To ten sam chłopak, ale nieco zmieniony, nawet trochę więcej niż nieco.
      Jolanta i Krzysztof przecież zauważyli, że coś z Noelią nie tak, ale na razie nie ingerują, bo sądzą, że wszystko przeminie. Przecież nie minęło dużo czasu od porwania Kamili. I na jakiej podstawie mieliby przypuszczać, że ich przybrana córka ma coś wspólnego z jej zaginięciem? Pewnie nawet nie widzieli zdjęcia zaginionej w telewizji. Albo widzieli i coś wiedzą na temat Kamili. Tego nie powiem.
      Noelia nie ma nie wiadomo, jak rozwiniętego życia towarzyskiego. Owszem, ma znajomych, ale nie odwiedza ich jakoś bardzo często, skoro ma ich w szkole.
      Dawno nie widziałam, byś nazwała mój rozdział ,,świetnym”. To coś znaczy. (:

      Usuń
    3. Tu naprawdę powinno być ,,edytuj”!

      *Ale pomyśl, jeśli tak robisz, ktoś może pomyśleć, że atakując Cię, gra w Twoją grę i może mu się wydawać, że przegrywa, co spowoduje zmianę taktyki na taką, z którą lepiej będziesz sobie radziła.

      Usuń
    4. Zapraszam na nowy rozdział Pokoju 1408 :)

      Może i trochę naginane z tym samobójstwem, ale przecież Noelia prędzej czy później nie wytrzyma i coś zrobi z tą dziewczyną, prawda? Bo na Kombinatora liczyć nie może w tej kwestii, bo chłopak chce zostawić tamtą przy życiu.
      Tak czy owak, czekam na kolejny rozdział :)

      Usuń
  2. Hanni, Hanni, Hanni... Mam do Ciebie ogromną pretensję. Zdajesz sobie sprawę, że każdy mój wolny czas, gdy nie walczę z magisterką, obiadem, opieką nad babcią, robieniem szablonów na zamówienie lub recenzowaniem, wracam do tego bloga? Możesz łatwo policzyć, ile masz czasu dla siebie (to zwykle podróże) i wywnioskować, jak bardzo zaintrygowało mnie opowiadanie. Takie pytanie: czemu nie widać Cię na katalogach?

    Co do treści - wiara w mego boga Kombinatora została przywrócona. Chciał być pomocny, miał dobre chęci (ktorymi to Piekło wybrukowano), mi udzieliła się paranoja Noelii. Jak zwykle rozmowy Kama - Noel wymiatają :D
    Pozwolę sobie zacytować jedno zdanie, co się mi bardzo spodobało (kradnę je, będę tym sterować faceta) "Świat polega na zapamiętywaniu.". Niech no tylko ktoś mi o czymś zapomni, to powiem; "Jak mawiała wieszczka narodu "cytat", więc nie jesteś Ziemniakiem, sorka" :D
    Aj, straciłam za dużo czasu na komentarz :( jest jeszcze droga powrotna z uczelni, w tym nadzieja.

    Oddana fanka,
    Szamanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jednocześnie mnie kochasz i nienawidzisz. Dziękuję za komplement! (:
      A co do katalogów, tak jakoś wyszło, że mnie nie ma – sensownego wytłumaczenia nie mam.

      Usuń

Template by Elmo