piątek, 1 września 2017

ROZDZIAŁ XV

   Co by się stało, gdybyś dzisiaj zginęła? Co, gdyby rozmowa ze mną była ostatnim wydarzeniem w twoim życiu? Mawiają, że dobrze przeprowadzone morderstwo to sztuka. Bardzo trudnym zadaniem jest ukrycie ciała w miejscu, do którego nikt nie zagląda. Trudno też zachowywać się tak, by nic się nie wydało. Nikt by cię nie znalazł pomiędzy tymi ruinami, nikt by nie szukał. Gdybym wyrzuciła z umysłu wszelkie niezdecydowanie, mogłabym posłać na tamten świat wszystkich, którzy wiedzą o istnieniu rudery. Mogłabym nawet namalować obraz krwią. Byłby prawdziwszy niż te stworzone farbami, nasycony życiem. Wtedy miałabym pełne prawo do nazywania siebie artystką, nawet jeśli moje dzieło zostałoby odnalezione.
   Ciało Noelii wypełniła niespotykana siła. Wierzyła, że potrafi oszukać każdego, zrujnować życie dowolnej osoby i zakończyć je z uśmiechem wyższości, by uciec za granicę i powtórzyć to wszystko jeszcze raz, i raz jeszcze. Jeśli ktokolwiek stanąłby dziewczynie na drodze, nie postałby na niej długo.
   – Chciałam, żebyś mnie nie zauważyła – odezwała się po chwili Katarzyna. Wykrzywiła wargi, jakby to wyznanie spowodowało ból.
   – Przynajmniej teraz jesteś szczera – usta Noelii poruszyły się.
   Profesor zadrżała, nie spodziewając się pozbawionego emocji głosu. Odwróciła wzrok. Nie mogła znieść natarczywego spojrzenia.
   – Ale też chciałam, żebyś mnie zauważyła – wyjawiła. Cała w nerwach, oblizała dolną wargę. – Byłam niezdecydowana.
   Ludzie są jak urządzenia – wyłączone w nocy, włączone za dnia. Z pomocą instrukcji obsługi z łatwością można nimi sterować. Zrobią wszystko, nawet wybiorą ścieżkę samounicestwienia, a to wszystko nieświadomie – wystarczy zasiać w ich umysłach ziarna niezdecydowania. Do niektórych ludzi nie potrzeba instrukcji obsługi. Pokierowanie w wyznaczonym kierunku jest dziecinnie proste.
   – Niezdecydowanie nie powinno istnieć – skonstatowała Noelia. Gdyby nie trzymające ją w ryzach cząstki człowieczeństwa odpowiedzialne za właściwe zachowanie, splunęłaby na trawę. – Wyobrażasz sobie, co by się stało, gdyby lekarz zastanawiał się, czy uratować komuś życie, czy może sobie odpuścić?
   – Noelia...
   – Wiem, od lekarzy wymaga się ratowania życia. – Blondynka pokręciła głową z niedowierzaniem, by rzucić z odrobiną drwiny: – Kiepski przykład, weźmy pod uwagę inny. – Ukryła ręce za plecami, bardziej z przyzwyczajenia niż z jakiegokolwiek innego powodu. Owszem, temperaturę nie określono by jako sprzyjającą, ale nie było tak źle, by z ciała lał się pot. – Wyobraź sobie, że jesteś żołnierzem i stoisz naprzeciw wroga. Możesz go zastrzelić albo darować mu życie, ale jesteś niezdecydowana. Co może się wydarzyć?
   – Nie jesteśmy na wojnie, Noel.
   Ależ oczywiście, że nie jesteśmy na wojnie. W innym wypadku musiałabyś podjąć decyzję tu i teraz. Znając twoją niechęć do odpowiadania na takie pytania, nie przetrwałabyś. Dlaczego by nie skończyć twojego mizernego istnienia dzisiaj? Jesteś w idealnym miejscu. Dzieci nie dostają porządnych telefonów na urodziny, ale kiedy te w końcu trafiają do ich rąk, dość szybko im się nudzą, a rodzice są w stanie zakupić lepsze – w tym bardziej skomplikowane. Jesteś popsuta, ani nie posiadasz ciekawych funkcji, które by mogły utrzymać cię przy życiu.
   Dlaczego po prostu nie odejdziesz o własnych siłach? Dlaczego polazłaś tu za mną i nic się nie odzywasz, tylko czekasz, aż ja coś powiem?
   – Jesteś taka sama jak reszta, nic nie warta – wycedziła przez zaciśnięte zęby Noelia. – Nie potrafisz choć raz wyrwać się z tej zwyczajności i współpracować – kooperować, jeśli już chcesz zająć głowę chirurgami. – Jasnowłosa przełknęła ślinę. – Nie próbujesz błysnąć inteligencją, ponieważ boisz się, że inni nie będą chcieli się wtedy z tobą zadawać. Wolisz rezerwować im miejsca na wykładach, żeby mieli gdzie usiąść pomimo spóźnienia.
   – Bo w przeciwieństwie do ciebie chcę mieć znajomych! – krzyknęła Katarzyna. Dzielnie spojrzała prosto w oczy blondynki.
   Noelia uśmiechnęła się delikatnie.
   – Znajomych, tak? – powtórzyła spokojnym głosem. – Tylko znajomych – powiedziała, przeciągając słowa. – Popełniłam błąd. Kiedy zaczęłam chodzić do szkoły, powinnam ubierać się jak wariatka, mówić, co mi się żywnie podoba, nawijać o zainteresowaniach...
   Przerwała, na powrót przypomniawszy sobie o uwięzionej. Jak dziewczyna zareaguje, jeżeli Noelii uda się obezwładnić Profesor i wciągnąć ją do tamtego pomieszczenia, przez którego „okno” widać młodą jabłoń? Kamila pogratuluje czy zaoferuje pomoc w ukryciu ciała?
   Szatynka skinęła głową z widocznym trudem. Przypominała psa uwiązanego na smyczy. Gdyby nic jej nie założono, wydzierałaby się w najlepsze.
   – Wiele osób miałoby mnie dość – zaczęła na powrót Noelia – ale byłabym znana w całej szkole nie tylko ze względu na „dziwne” imię. – Katarzyna zacisnęła usta. – Na pewno znalazłby się ktoś nadający na tych samych falach. Doszłam do wniosku, że wolę, kiedy mnie nienawidzą, ale mam bratnią duszę, niż kiedy wszyscy mają do mnie stosunek neutralny...
   – Może analny?
   Noelia westchnęła.
   – Nie próbuj rozładowywać sytuacji w tak prymitywny sposób – ostrzegła. – Nie wychodzi ci to. Inteligencją błyszczy się nieco inaczej. W każdym razie nie przez czytanie i powtarzanie żartów mających na celu rozśmieszenie większości populacji, czyli prymitywnych żartów, bo to głównie one rozśmieszają większość ludzi.
   Blondynka ruszyła powoli w kierunku opuszczonego budynku. Czuła, że nadeszło apogeum życia Katarzyny. Czy powinna wyjawić dziewczynie, że nadeszła jej ostatnia chwila?
   Ciekawe, jak to jest nie odczuwać bólu, nie wiedzieć o istnieniu wszechświata, o minionym życiu, o żarłocznych robakach żywiących się twoim ciałem... jak to jest być niczym więcej jak komórką, nieposiadającą świadomości, zaprogramowaną do wykonywania określonych czynności. Ofiary nie mają pojęcia, kto je zabił. Ich pamięć zostaje permanentnie usunięta.
   – Żeby śmiać się z innych rzeczy, trzeba posiadać wiedzę – uzupełniła, odwróciwszy głowę w stronę podążającej za nią towarzyszki – chociaż masz rację. Rówieśnicy mają mnie w dupie.
   Szatynka zmarszczyła brwi.
   – Więc czego chcesz? Zmienić osobowość?
   Noelia wzruszyła ramionami.
   – A da się? – zapytała wypranym z ciekawości głosem. – Nie przepadam za noszeniem masek.
   – Tak? – w głosie znajomej kryło się niedowierzanie. – Zdawało mi się, że cały czas je nosisz. Ostatnio coś się zmieniło.
   Czy to nie dobra rzecz, że wreszcie stawała się sobą? Jeżeli Profesor naprawdę na niej zależało, powinna powitać zmianę z radością. Niektórzy ludzie próbują wszystkiego w dążeniu do odkrycia samych siebie i nigdy im się to nie udaje.
   – Wszyscy nosimy maski – sprostowała blondynka. – Społeczeństwo od nas tego wymaga. Rozmawianie z nauczycielem jak z kumplem czy wychodzenie do toalety na lekcji bez pytania nie jest akceptowane. A jeśli ktoś robi sobie tatuaże na twarzy, jest uważany za świra i traktowany gorzej niż przestępca, bo ci wtapiają się w tłum. Bycie prawdziwym jest równoważne ze zbrodnią, a nawet od niej gorsze.
   Więc żeby w końcu zniknęło niezdecydowanie, musiała wytatuować sobie twarz? Nie na stałe, tylko na tyle, aby poczuć na własnej skórze, jak ohydni potrafią być ludzie. Wtedy może przestałaby uciekać od poczucia winy. Wpuściłaby diabelskie uczucie do swojego umysłu, goszcząc je niczym bliźniaczą duszę – siostrę, o której istnieniu dotychczas nie miała pojęcia. Bez problemu pozbyłaby się Kamili, ponieważ w jej mózgu zabrakłoby miejsca na wyrzuty sumienia oraz niezdecydowanie.
   – Bycie prawdziwym jest równoznaczne ze zbrodnią, a nawet od niej gorsze? – powtórzyła Katarzyna ledwie przytomnym głosem. – Nie wiem, jak do tego doszłaś, ale muszę ci to wybić z głowy.
   Noelia zachichotała.
   – Spróbuj – postawiła wyzwanie. – Myślenie nie jest kawałkiem drewna, który utknął sobie gdzieś w mózgu, bo jakaś osoba próbowała go przebić i tylko przypadkiem nie wysłała pacjenta do ziemi.
   Piwnooka próbowała się zaśmiać, jednak wydany przez nią odgłos nie przypominał śmiechu.
   – Skąd ty bierzesz takie porównania? Aż człowiekowi skóra cierpnie i ma odruch wymiotny.
   – A jednak Abigail Gibbs była w stanie napisać książkę o wampirach – oznajmiła jak gdyby nigdy nic Noelia. Coraz lepiej szło jej opanowywanie sztuki ukrywania tematów swoich myśli. – Nie wiem, dlaczego ludzie boją się krwi, i to przeważnie nie swojej. To nie tak, że kogoś zamordowali, albo mają być niesłusznie skazani.
   – Nie wiedziałam, że jesteś fanką wampirów.
   Noelia wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
   – Bo nie jestem – poinformowała.
   Katarzyna pokręciła głową.
   – Oczywiście, że nie – droczyła się.
   – Powinnam powtarzać, że nie masz racji, czy udawać, że nic nie słyszałam? W pierwszym wypadku możesz pomyśleć, że jestem uzależniona od czytania książek o wampirach, zaś w drugim, że mam depresję i przestało mnie wszystko obchodzić.
   Powoli pokręciła głową, uśmiechając się pod nosem. Jakby cokolwiek miało znaczenie. Profesor była dla niej nikim, jedynie osobą, która nie doczeka jutra. Dlaczego miałaby się przejmować myślami kogoś takiego? Nie wspominając o zmęczeniu zamartwianiem się. Jeden z negatywnych skutków długiego zamartwiania się chował się w nazwie. Nie zamierzała być taka jak pozostali – przejmować się, kiedy nie warto. Czy ktoś przepowiedział jej, że rychło umrze? Nie. Trzymała los we własnych palcach, nie pozwalając delikatnemu, przezroczystemu materiałowi zniknąć wśród nieba krwi. Zresztą, jasnowidze nie potrafili przewidzieć z dokładnością czyjejś śmierci.
   – Uzależnienie od książek nie jest czymś negatywnym – uznała Katarzyna.
   – Nawet jeśli są o wampirach?
   – Oczywiście – przytaknęła szatynka. – Wątpię, by takie uzależnienie trwało wieczność. Prędzej zanudziłabyś się powtarzalnością fabuły...
   – Albo bym umarła – dorzuciła Noelia. Widząc zmrużone oczy koleżanki, klasnęła w dłonie. – No co? Ludzie starzeją się i umierają. To naturalna kolej rzeczy.
   Nie odzywały się do siebie przez dobre pięć minut, powłócząc nogami. To powinno zaniepokoić Noelię, lecz nic podobnego nie miało miejsca. W głowie nastolatki odgrywał się zapewniający wygraną scenariusz. Po krótkiej pogawędce z wariatką – pod warunkiem, że Profesor nie zemdleje, ani nie weźmie nóg za pas – jasnowłosa zada pierwszy cios, w szyję. Kolejno trafi w okolice serca, by przenieść się na brzuch. Katarzyna będzie błagała o litość, lecz ostrze jej nie uciszy. Pozostanie czekanie na koniec oraz modlitwa, by nastąpiło to jak najprędzej. No, trzeba jeszcze dodać do mikstury obecność Kamili – ona na bank nie da wykrwawiającej się spokoju. Wypyta o wszystko: co wie o Noelii, jakie były ich relacje, dlaczego śmierć postanowiła zagrodzić jej drogę. A potem wyszydzi, sprawi, że piwnooka pożałuje każdej sekundy spędzonej w pobliżu uwięzionej. Chyba że... nie. Z Kamilą nigdy nic nie wiadomo. Dziewczyna mogła spędzić te krwawe chwile po prostu się zwierzając – bez przytyków, bez pytań, bez wbijania oziębłego, ostrego jak szydła głosu w uszy poszkodowanej. Jeśli tylko nie przysłuchiwałaby się temu Noelia, co stało na przeszkodzie?
   Jasnowłosa zawahała się tuż przed wejściem do niepozornej budowli. Jej uwaga zatrzymała się na dłużej na wysokim krzewie, niemal w całości zasłaniającym drzwi – a raczej miejsce, w którym miały zostać wstawione drzwi. To wtedy ręka Profesor opadła na ramię nastolatki.
   – Noel... – zaczęła ostrożnie. Zdjęła rękę z ramienia rówieśniczki. – Słuchaj... nie będę owijać w bawełnę. Tylko się nie śmiej.
   Noelia z trudem powstrzymała się od wywrócenia oczami.
   – Oczywiście – rzekła. Zdjęła plecak z ramion, ten czarny w białe pasy. Rzuciła go na bok, nieprzejęta tym, gdzie upadnie. – Powinno mnie stać na to, by utrzymać maskę dłużej niż minutę.
   Profesor walczyła ze sobą przez kilka sekund, by ostatecznie się poddać.
   – Słyszałam o zabawie w podduszanie... – zaczęła, po czym umilkła.
   – Chyba nie myślisz, że...
   Szatynka zacisnęła usta w wąską linię.
   – Gdybym nie myślała, nie chciałabym ukryć się przed tobą w autobusie – wyznała. – Jednocześnie chciałam też, żebyś wiedziała, że zadbam o to, by nie stała ci się krzywda.
   – To pierwsze wyjaśnienie ma jakiś sens, drugie ani krzty.
   – Może po prostu chcę zostać twoją przyjaciółką?
   Noelia prychnęła.
   Katarzyna nie interesowała się nawiązywaniem jakiejkolwiek znajomości, jedynie krótkimi rozmowami wśród grona rówieśników oraz dobrymi ocenami. Dlaczego teraz tak nagle odmieniło się jej nastawienie? Rówieśnicy nie chcieli mieć z nią nic do czynienia ze względu na rzekomo popełnioną zbrodnię? Prześmieszne, jak wyrzucenie z grupy, gdy nawet nie wiedziało się, że się do niej przynależało, potrafi zmienić priorytety. I najważniejsze, dlaczego w ogóle Profesor wylądowała na szkolnej liście podejrzanych? To pytanie nie dawało blondynce spokoju.
   – Może po prostu próbujesz z zawziętością osła udowodnić, że masz rację z tym psychologiem? – zaproponowała Noelia. – Po to istnieją zakłady, czasami bardzo głupie zakłady, na przykład o to, czy wytrzyma się miesiąc mieszkając w męskiej toalecie. – Jasnowłosa podarowała towarzyszce jeden z jej najbardziej niewinnych uśmiechów, a następnie dodała: – Ludzie nie cierpią przegrywać.
   – Ty uparta... – zaczęła Katarzyna. Nie skończyła.
   W wejściu do domku pojawił się wysoki, szczupły chłopak. Odziany był w sięgające nieco poza kolana pomarszczone spodnie khaki, czarną bluzkę z krótkim rękawem – i białym napisem, z którego Noelia nic nie wywnioskowała prócz tego, że dotyczył rowerzystów i gór – oraz czarne buty przypominające gumowce – te same, które włożył w pierwszym dniu spotkania z jasnowłosą. Strój dopełniała kominiarka – zdradzając jedynie niebieski kolor oczu – a także trzymany w prawej ręce groźnie wyglądający podłużny kawałek drewna.
   Profesor odruchowo odskoczyła. Potknęła się o coś leżącego wśród pnących się aż do kolan traw. Mało brakowało do upadku.
   Szatynka przeniosła ciężar na lewą nogę, chcąc uniknąć bólu. Nieznacznie wskazała głową w kierunku nieznajomego jej chłopaka i posłała Noelii, która zdążyła odsunąć się od wejścia, zaniepokojone spojrzenie. Blondynka pokręciła głową, bezsłownie przekazując, że wszystko jest w porządku. Katarzyna nie sprawiała wrażenia przekonanej.
   Co za idiota – pomyślała Noelia. Czuła, jak krew w jej żyłach paruje ze złości. Kombinator powiedział, że dzisiaj nie jest w stanie przyjechać do Trzebnicy. Gdyby chociaż napisał, że raczej nie odwiedzi Kamili, ale zrobi to, jeśli uda mu się zdobyć trochę wolnego czasu. A skąd!
   Patrzyła, jak obiekt jej gniewu podchodzi do Profesor, po czym wyciąga rękę na powitanie. Sądziła, że dziewczyna ją odtrąci. Pomyliła się. Chude palce ujęły masywniejsze, a na ustach zamajaczył fałszywy uśmiech.
   – Kto tu nawija o podduszaniu? – zagaił przyjaciel Maćka, odsunąwszy się na kilka kroków. W głosie chłopaka pobrzmiewała nutka wesołości.
   Noelia wskazała podbródkiem Katarzynę, ledwie wstrzymując się od wszczęcia awantury. Wiedziała, że nie może pozwolić sobie na kłótnię. Niechcący mogłaby rzucić światło na rzeczy, które miały pozostać w ciemności. Wszystkie jej słowa mogłyby zostać użyte przeciw niej, szczególnie jeśli Profesor udałoby się stąd uciec, co nie brzmiało nieprawdopodobnie, biorąc pod uwagę stan mentalny sprzeczających się osób. Im zależało jedynie na tym, żeby obrazić drugiego człowieka oraz przekonać siłą do swojej racji. Wszystko, co działo się w pobliżu, znikało – jak samochody znikają dla ludzi grających na telefonach podczas spaceru. Oni nie byli wystarczająco inteligentni, by uzmysłowić sobie, że takie działania są windą do zgonu. Noelia zaś uważała siebie za istotę inteligentną. Podjęła, że dopóki nie rozgłosi plotek na temat Kombinatora i większość jego kumpli nie uwierzy w nie, nie będzie się wychylać. Powie mu później, kiedy zostaną sami, co sądzi na temat nieprzysyłania jej użytecznych wiadomości. W żadnym razie nie wspomni, że Adrian pogrążył się w jej oczach. Teraz miała pewność, że musi mu się dokładnie przyjrzeć. Następnym razem, kiedy będzie mogła się wymknąć, również powiadomi nastolatka o niemożności wydostania się z domu pod okiem Krzysztofa i Jolanty, po czym pojedzie na miejsce, schowa się pod służącą za okno dziurą i będzie nasłuchiwała.
   I do czego Adrian potrzebował tego kawałka drewna?
   – Ah – mruknął Kombinator, nieprzejęty wrogim, a jednocześnie przestraszonym spojrzeniem Katarzyny. – No taa, to byłaś ty – zwrócił się do szatynki. – Noel ma zupełnie inny głos, głuchy by go poznał. Próbowała kiedyś panienka tej zabawy w duszenie?
   Oczywiście, że Profesor nie bawiła się w tego typu zabawy. Była pilną uczennicą, nie miała problemów w domu i nienawidziła ryzyka.
   Chcesz, żeby mnie zamęczyła, tak? Żeby myślała, że moi znajomi duszą się dla frajdy?
   Noelia zdusiła chęć nawrzeszczenia na nastolatka. Zacisnęła usta w wąską linię i wbiła kciuk prawej dłoni we fragment skóry ulokowany pod najmniejszym palcem.
   – Nie, nie próbowałam – odpowiedziała twardo Katarzyna. – Nie chcę próbować, jeżeli niesie to ze sobą tak poważne konsekwencje. I jak wy to w ogóle robicie, kiedy kogoś dusicie? Nie boicie się, że zostaniecie posądzeni o morderstwo, gdyby coś poszło nie tak? Nie martwi was, że podduszana osoba może się już nigdy nie obudzić?
   Noelia potarła czoło dłonią. Gniew skierowany w stronę Kombinatora osłabł.
   Idiotka.
   – Gdyby w ich mózgach starczało miejsca na strach i martwienie się, nie odcinaliby sobie tlenu, żeby poczuć euforię.
   Kombinator popatrzył ponuro na trzymany w prawej ręce kawałek drewna. Cisnął go w bok, zapewne uznawszy, że już go nie potrzebuje.
   – Jeden z moich kumpli bawił się w duszenie – wyjawił – albo bawi, bo możecie wylać mi rosół na łeb, za kury nie wiem. I odpowiadając na pytanie z góry – mówiąc to wskazał  głową niebo, które obecnie przykrywało niewiele chmur – tak, ja i Noel też się dusimy od czasu do czasu.
   Reakcja Katarzyny była bezcenna. Dziewczyna otwarła usta, a następnie uniosła brwi i wybałuszyła oczy. Palce, niczym u robota, powędrowały ku górze, a potem zatrzymały się na dolnej wardze. Noelia musiała przyznać, że ten widok należał do zabawnych.
   Rzuciła Adrianowi pytające spojrzenie.
   Chłopak zaśmiał się.
   – To był żarcik – zakomunikował po krótkiej chwili, wywołując u Noelii napad śmiechu.
   Profesor zamknęła usta. Wygięła je w krzywym uśmiechu.
   – Przecież wiem – broniła się. – Myślicie, że najbardziej zdziwiony człowiek świata byłby w stanie zdziwić się tak bardzo?
   Nie wiem, jak dziwi się najbardziej zdziwiony człowiek Ziemi, ponieważ taki człowiek nie istnieje. A nawet gdyby istniał i obejrzałabyś zaskoczone twarze wszystkich ludzi, nie byłabyś w stanie go znaleźć. Może i wytypowałabyś kandydatów, lecz w momencie wykonania zdjęcia szok mógł im wcale nie towarzyszyć. Prawdopodobnie wybrałabyś dobrych aktorów lub osoby uwielbiające robić z siebie durniów.
   Westchnąwszy, blondynka przecisnęła się obok krzewu niemal w całości zagradzającego wejście do budynku. Czas zakończyć tę farsę.
   Niby mam do czynienia z nową sytuacją, odgrywającą się w teraźniejszości, a jednak odnoszę wrażenie, że jest ona historią. Czuję się tak, jakbym nagle stała się tobą i czekały na mnie podobne decyzje. Waham się, jak ty. Walczę ze sobą, jak ty. Chcę zabić, ale jednocześnie nie chcę – jak ty. Różnica jest taka, że ty postarałaś się o wyszukanie w sieci osoby podobnej do ciebie z wyglądu oraz zainteresowań, natomiast ja i Katarzyna poznałyśmy się w szkole. Nie chciałam zniszczyć jej życia, tak samo jak ty nie chcesz zniszczyć mojego, nawet jeśli niezmiernie trudno w to uwierzyć. To tylko efekt uboczny. Po prostu nie wiesz, jak inaczej do mnie dotrzeć, nie chcąc wyjść na kogoś pospolitego. Co sprawiło, że nie uważasz mnie za osobę zwykłą i niewartą uwagi? Nie, nie jestem stuprocentowo pewna, że wszystko, co pomyślałam, jest poprawne – dlatego dopóki nie otrzymam ostatecznej informacji, zabawię się z tobą w grę. Jej częścią będzie zabicie Profesor. Dziewczyna zasługuje na to, skoro wścibia nos w nie swoje sprawy. Muszę zwalczyć niezdecydowanie, by nie męczyć się dłużej niż to konieczne. Co więcej, chcę popatrzeć, jak okazujesz strach – permanentny, prawdziwy, nigdy efemeryczny – nawet jeśli interesuje cię wyłącznie przerabianie ludzi na kukiełki. Nawet jeśli jesteś psychopatką. Nie wierzę w to, że psychopaci nie odczuwają strachu. Być może doświadczają go w mniejszym stopniu, lecz przecież odruchem człowieka jest łapanie życia za koniec nitki. Ty nie chcesz umrzeć. Wymieniłabyś dziesięć sposobów na samobójstwo w ciągu pięciu minut. Pytanie, które muszę ci zadać, brzmi: jak zamierzasz się stąd wydostać?
   Odór był nie do zniesienia; dzięki niemu w umyśle Noelii rozgościł się obraz niepoliczonej liczby ludzi – wychudzonych i w łachmanach – którzy dzień w dzień załatwiali swoje potrzeby na betonie, by gdy nadchodziła pora snu lub ogarniało wyczerpanie, siadać na wydzielinach swoich albo współwięźniów. Opierali przy tym głowy o zabrudzone sadzą ściany, a każda możliwość ucieczki była wyłącznie mrzonką. Spętana sznurem blondynka zdawała się mieć takie samo zdanie. Siedziała z podkurczonymi kolanami na tle kwadratowej dziury grającej rolę okna, uniósłszy okrągłą, przybrudzoną twarz. Pomimo widocznego zmęczenia pokrywającego błękitne oczy substancją podobną do mgły, spojrzenie dziewczyny zdradzało fascynację. Zbliżone do siebie dłonie, w połowie ukryte w szczelinie między kolanami, przypominały o modlitwie. Gdyby nie delikatne podrygi stóp wciśniętych w czarne adidasy ozdobione fioletowym zygzakiem umieszczonym na środku każdego buta, można było pomyśleć, że miało się do czynienia z lalką. Włosy prezentowały jeszcze gorszy poziom niż uprzednio – zlepione i oklapnięte, nie dawały nadziei na odzyskanie dawnej żywotności. Na jasnoróżowej bluzce z długimi rękawami – na której widniał rysunek dziewczyny o czarnych włosach związanych czerwoną kokardą – wykwitła plama, najprawdopodobniej pochodząca od pomidora, zaś na szczupłych nogach – okrytych do kostek przez czarne legginsy – pałętał się pojedynczy długi włos oraz kilka krótszych. Stojąc naprzeciwko Kamili trudno było orzec, ile straciła na wadze.
   – No tak – wymamrotała Noelia. – Kiedyś musiałaś się wypróżnić. Jestem zaskoczona, że nie zrobiłaś tego wcześniej.
   – Wypróżnić? – powtórzyła Kamila, oblizawszy spierzchnięte usta. Niespiesznie wskazała głową postawioną przy prawym udzie miskę z wodą. – Ah... tak. Za to ja jestem zaskoczona, że to słowo znaczy to, co znaczy. – Przekrzywiła głowę w lewo, jakby na nowo pogrążona w myślach. – Jakby załatwianie się było czynnością daremną lub świadczącą o czyjejś próżności, a może nawet o pojawieniu się próżni.
   Noelia złożyła ręce na piersi.
   Zazwyczaj wariatka miała z góry przygotowaną tak bezsensowną odpowiedź i dostarczała ją w taki sposób, że można było odnieść wrażenie, iż nie kryje w sobie ani krzty nonsensu. Jednakże szarooka nie zamierzała wdawać się w dyskusje dotyczące załatwiania swoich potrzeb. Kiedy tylko postawiła stopę w pomieszczeniu o nagich ścianach, a jej mózg rzucił się w tornado myśli, wiedziała, że musi zadać pewne pytanie. Być może nie otrzyma na nie odpowiedzi lub otrzymana odpowiedź okaże się błędną, ale to nic. W końcu prawda się ujawni. W zasadzie dobrze byłoby, gdyby podawane odpowiedzi okazywały się błędami – pod warunkiem, że Noelia byłaby w stanie to wykryć. To naprowadziłoby ją na prawdę.
   – Jak zamierzasz się stąd wydostać? – zapytała. – Radzę gadać, jeśli chcesz, bym utrzymała cię przy życiu.
   Kamila udała, że nie słyszy dziewczyny. Przechyliła głowę w prawo.
   – Co to za zamieszanie na dworze? – spytała ospale. – Ktoś ma poznać prawdę o tobie?
   Noelia parsknęła śmiechem.
   – Oczywiście, a potem pokażę ci, jak ją zabijam, Katarzynę. Nie ma innego wyjścia. Jeżeli chcę kontynuować to, co zaczęłam, muszę ją zabić.
   Słowa te brzmiały nierealnie w ustach jasnowłosej – jakby przyszło jej zagrać rolę w filmie, a ona nie potrafiła wiarygodnie grać. Powinna być z siebie dumna – wydobyła z siebie to, co zamierzała powiedzieć, bez przerwy na przełknięcie śliny, która mogłaby świadczyć o jakichkolwiek emocjach.
   – Myślisz tak, bo twoja kreatywność zaczęła szwankować. – Uwięziona zmrużyła niebezpiecznie oczy. – Wróć do domu, wyśpij się, przeczytaj interesujące artykuły... zrób coś, żeby twój umysł z powrotem zaczął normalnie funkcjonować.
   Mało brakowało, a Noelia otworzyłaby usta ze zdziwienia.
   – Nie mogę tak po prostu... – powiedziała, wskazując palcami prawej ręki co popadnie, jakby z zamiarem zmieszczenia w jednym pomieszczeniu całego świata.
   – Możesz – upierała się antagonistka – tylko zmęczenie nie pozwala ci na wzięcie pod uwagę różnych możliwości.
   A więc sądzisz, że jestem mniej wrażliwa niż w rzeczywistości. Myślisz, że sytuacja, w jakiej się znalazłam, wpływa na mnie w znikomym stopniu i że się nie wyspałam z innego powodu, bo na bank ty nie miałaś nic z tym wspólnego. Ale skoro tak, dlaczego uważasz, że nie jestem w stanie zabić? I dlaczego nie chcesz dowodu w postaci Profesor? A może próbujesz przekonać mnie, że nie potrafię zabić, aby ocalić swoje nędzne życie.
   – Dlaczego zależy ci na jej życiu?
   Na twarzy więźnia pojawił się grymas przypominający uśmiech. Znikł on jednak równie szybko, jak się pojawił.
   – Nie bądź śmieszna – rozbrzmiał pełen radości głos, niedopasowany do obojętnego wyrazu twarzy właściciela. – To tak, jakby zależało mi na każdym człowieku, który ginie w wypadku samochodowym bądź umiera w wyniku postępowania choroby. Mogę nawet nie czytać tego rodzaju informacji, bo wszystkie przypadki wyglądają prawie tak samo i nikogo nie znam. Po co zaprzątać sobie głowę czymś, co jutro z niej wyleci?
   Noelia zwiesiła głowę.
   – A jednak nie chcesz, żeby umarła – rzekła.
   Kamila westchnęła, jakby przeprowadziwszy wyczerpujący wykład z historii, uprzytomniła sobie, że musi powtórzyć go innej grupie.
   – Ponieważ mam do czynienia z innym przypadkiem – objaśniła zwięźle. – Tym razem znam sprawcę.
   – Przyznajesz, że nie chcesz mnie zabić? – wydusiła z siebie szarooka. Zaplątała palce w rozpuszczonych, sięgających do ramion, jasnych włosach. – Myślałam, że zajmie kilka lat, zanim...
   – Pospiesz się. – Wariatka zacmokała. – Kombinator nie poradzi sobie z odciąganiem twojej koleżanki ze szkoły przez wieki.
   – Skąd wiesz, że...?
   Więzień wysunął podbródek do przodu.
   – Nikogo innego byś tutaj nie przyprowadziła z zamiarem zamordowania.
   Skąd ta konkluzja? Czy według wariatki Noelia nie mogła nienawidzić bardziej innej osoby niż tę, która uczęszczała razem z nią do szkoły? Ale to bez sensu – zauważyła blondynka. – Wiesz, że najlepiej byłoby zaciągnąć tu kogoś, z kim nie mam żadnych powiązań. W szkole ktoś mógłby mnie podejrzewać, skoro już jestem podejrzaną i zabiłabym niecierpianą przeze mnie osobę.
   – Psst – usłyszała.
   Rzuciła uwięzionej wściekłe spojrzenie. Wtedy dotarło do niej, że słyszy ciche postukiwanie zbliżających się butów. Zdała sobie również sprawę z tego, że nie jest przygotowana.


Czy tylko mi podczas oglądania (niestety nie na żywo) zaćmienia przyszedł do głowy utwór Black Hole Sun zespołu Soundgarden? (Jeśli ktoś nie słyszał i nie widział teledysku, proponuję nadrobić to... teraz. Jeśli się boicie, proponuję obejrzenie Crypt Jam najpierw. ;P) Przyznacie chyba, że Słońce zakryte przez Księżyc przypomina dziurę w niebie? ;D
Kto chodził sobie po Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w Google Street View? Wiem, spóźniłam się na imprezę, haha.
Tylko ja uważam, że nazwa Florence dla asteroidy jest przezabawna?
Wiem, mój nowy awatar jest genialny, hahahe. Nie musicie mi tego mówić.
Nie mogę się doczekać dzisiejszego meczu między Polską a Danią o 20:45. Aż sobie budzik ustawiłam. Moja mama żartuje, że zejdzie na zawał z emocji. Szkoda, że mnie na stadionie nie będzie – albo może to i dobrze. Następnego dnia nie mogłabym mówić. :(
Mama ostatnio przypadkowo znalazła ciekawy (przynajmniej tak się zapowiada) serial w telewizji – American Crime Story. Akurat początek był pierwszego odcinka. A tata wynalazł film We krwi. Wciągający, owszem, ale dziesiątki mu nie dam.
Wiecie, że z tego wszystkiego pod ostatnim rozdziałem zapomniałam wspomnieć o Malborku? A, i kto przejechał się kiedyś motorówką, łapy w górę. (:

4 komentarze:

  1. Hejka.
    No i jestem, a próbowałam do Ciebie napisać e-maila, ale coś mi szwankuje, bo nie chce się wiadomość wysłać. Bo u mnie jest nowy rozdział jak coś... jejku wstawiłaś tego samego dnia, co ja :) a weszłam dopiero przed chwilą na Twojego bloga, bo coś mnie tknęło aby zajrzeć, skoro e-mail nie chciał się bujnąć.

    Ok, czytam wiec Twój rozdział :D
    Przyznam, że myśli Noelii są nieco psychopatyczne. Na początku miałam wrażenie, że chce zabić, lub po prostu pozbyć się Profesor. I to, że nawet ją zadręcza swoimi słowami ... w dodatku jedzie po niej jak po szmacie xD Profesor po prostu się broni, no może chce mieć w przeciwieństwie do Noelii znajomych. Ale szczerze mówiąc nieco urozmaiciłaś w ich dialogu. Czytam dalej ... chociaż powiem Ci, że ciekaw jestem jak Katarzyna zachowałaby się, gdyby Noel zabrała ją do Kamili. Sądzę, że Profesor nie można ufać.
    Żarłoczne robale z pewnością nie kojarzą si zbyt dobrze ... szczególnie, gdy czyhają na nasze ciała po śmierci ... eh, jakoś wcześniej nie brałam tego dosłownie ale to straszne, że nasze ciała będą zjedzone przez jakieś obslizgłe robale ... dobra, ja już nie zastanawiam się nad tym, bo to niepotrzebne.
    Cóż, a jednak Profesor spotka sie z Kamilą? Heh, super. I ciekawi mnie czy Noelia faktycznie byłaby w stanie ją zabić. I tu czuć napięcie. Ale co z ciałem? Czy to nie pogłębi Noelii w tym wszystkim? Byc moze jeszzce bardziej będą ją podejrzewać. Ok. Czytam dalej, bo chcę wiedzieć więcej co się wydarzy.
    O, Profesor chce zostać jej przyjaciółką i to w takim momencie, gdy ta chce ją zabić? Choć nadal w to nie wierzę.
    I pojawił się Kombinator ... No nie ... i on oczywiście pokrzyżuje pewnie plany Noeli. Ciekawa jestem co wydarzy się dalej. Więc czytam.
    Z jednej strony szkoda mi Kamili, bo siedzi brudna, niedożywiona i oczywiście śmierdząca od tego co wydali z siebie... a z drugiej przecież chciała niby zabić Noelię. Jednak to coś mi mówi, że Kamila coś ukrywa. Jest zbyt pewna siebie.
    O, Noelia sama weszła do wariatki.
    Cóż, szkoda, bo chciałam znać zachowanie Profesor. Może i zastanawiające dlaczego Kamila nie chce śmierci Katarzyny, ale przecież i może mieć rację z tymi wypadkami i chorobami. Ona może być jej obojętna. Ale i też po co niepotrzebnie zabierać komuś życie? Kamila wydaje się bardziej ogarnięta w tej sprawie od Noelii. Czytam więc dalej.
    Ojej, to się porobiło na sam koniec. I pytanie, co stanie się dalej? Ile mam czekać ?
    Przyznam, że jeden z tych lepszych rozdziałów :)

    Ja oglądałam "We krwi". Bardzo ciekawa fabuła. Ja bym dała taką mocną dziewiątkę w punktacji. Choć zaskakujące było to, że ta dziewczyna okazywała siłę faceta. I to, że udało jej się odzyskać męża. I przypomniał mi się film Maczeta :) Ogólnie rolę tej kobiety równie dobrze zagrałaby Michelle Rodriguez :D

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie w wolnej chwili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście u mnie Gmail nie wyjechał na wakacje. To znak od niebios, że mnie lubi, haha, albo wyczuł, jak bardzo byłam oburzona, kiedy przez jego bunt nie dotarło do Ciebie nagranie. (;
      Zastanawiam się, ile razy Ty mojego bloga o dziwnych porach odwiedzasz, haha. Nie wiedziałabym, bo nie zerkam na wyświetlenia, które i tak mogę sobie sama nabić. Dlatego ukryłam licznik. To był taki genialny nikczemny pomysł rodem z łepetyny Drakkena (kojarzysz go chyba?). ;D
      Potrafię myśleć jak psychopata. Brawo ja. W sumie to niepokojące, że jestem w tak dobrym nastroju podczas gdy Polacy przegrali mecz. Jest się czego bać! ;P
      Szczerze to nie wiem, dlaczego jeśli ktoś dobre oceny, rówieśniczy nazywają taką osobę kujonem i patrzą na nią nieprzychylnie. Wiadomo, nie wszyscy, niemniej jednak jest to rozpowszechniona postawa.
      Jeśli chodzi o same robale, nie ma się nad czym zastanawiać. Najstraszniejsze jednak nie są robaki, a nieistnienie.
      Skąd Profesor miałaby wiedzieć o zamiarach Noelii? Albo się martwi naprawdę albo za jej zachowaniem kryje się jakiś inny cel.
      To Twoje ,,no nie” wysłało mnie w kosmos, w którym i tak jestem. ;D
      Takich już stworzyłam bohaterów - jednocześnie człowiekowi ich żal, jednocześnie chce im wlać i popatrzeć, jak cierpią.
      Nie powiem Ci, ile masz czekać, bo sama nie wiem, ale przypuszczam, że kolejnej powtórki Danii z Polską nie będzie (czyli nie będziesz musiała czekać dłużej niż dwa tygodnie, powtórka oznacza, że będziesz musiała).
      Ja daję ósemkę, co i tak jest wysoko. Pewnie się tego nie spodziewałaś, co? Haha, jeśli mnie wciąga film od razu, muszę go nazwać ,,Sztuką wciągania”. Albo pożerania, tak smacznie brzmi.
      Najpierw sądziłam, że jej mąż nie żyje, a potem do mnie dotarło, że chcą, byśmy w to uwierzyli, zatem tak nie jest. A interesujaco byłoby, gdybym się pomyliła. Na szczęście jeszcze nie ma ze mną tak źle, bym zakładała się o to, że nie mam racji, by ktoś inny udowodnił, że na pewno w tym wypadku nie mam racji, chociaż jest w tym metoda, przyznam. :)
      Jeśli specjalnie w tym kierunku ćwiczyła, to nic dziwnego, że potrafi kogoś skopać. (: Znasz podobne filmy z ciekawą fabułą, gdzie kobiety grają silne role? Uwielbiam patrzeć, jak się biją. (: Nie tylko z facetami.

      Usuń
    2. * nie jest ze mną źle
      Literówki zignoruję, bo to literówki. ;P

      Usuń
  2. Plywalam pontonem z silnikiem xD może liczyć się jako motorówka?

    Co do rozdziału: co się stało?! Nagle akcja pogalopowała, a Noel (wydaje mi się) przekroczyła granicę pomiędzy filozofowaniem a wariactwem... W ogóle, poza Maćkiem w jednej scenie wzięli udział niemal wszyscy bohaterowie. I Profesor się doigrała.. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
    Jak sie cieszę, ze przede mną jeszcze powrót pociągiem i kolejny rozdzialik śmignę, aj :D

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo