poniedziałek, 3 lipca 2017

ROZDZIAŁ X

   W powietrzu unosił się odór uryny i potu, utwierdzając człowieka w przekonaniu, że na kolejnych szczeblach piekła napotka jeszcze gorsze niespodzianki. Na intensywność zapachu wpływała pogoda – w ciągu ostatnich dni potworne upały złożyły wizytę ponad połowie Polski.
   W pobliżu dziury w ścianie siedziała znajoma blondynka. Dziewczyna wyglądała na wymizerowaną. Wciąż miała na sobie te same ubrania – czarne legginsy do kostek oraz jasnoróżową bluzkę z długimi rękawami, na której widniał szkic czarnowłosej dziewczyny z czerwoną kokardą. Włosy Kamili – dawniej układające się w żywe fale – sprawiały wrażenie zlepionych. Głowa spoczywała na związanych jasnobrązowym sznurem nadgarstkach. Podciągnięte pod brzuch – również spętane – nogi nie ułatwiały snu. Na skrawkach skóry niezakrytej przez legginsy oraz czarne adidasy z fioletowym zygzakiem, ciągnącym się przez środek butów, mieniły się krople potu.
   Noelia nie mogła uwierzyć w to, że zastała Kamilę w tak bezbronnej pozycji.
   Wybornie. Teraz w końcu pokażę, że ze mną nie można zadzierać. Wyśmieję cię, a ty się nie obronisz.
   Stała na progu. Czuła, jak na jej ustach powoli formuje się uśmiech.
   – Jak myślałam – zaczęła pewnym siebie tonem. –Uważasz się za nie wiadomo kogo, a masz takie same potrzeby jak inni ludzie, jesteś tak samo słaba jak oni.
   Głowa Kamili uniosła się powoli. Wargi poruszyły się, wystawiając na pokaz leniwy uśmiech. Oczy pozostały zamknięte.
   Jedną z pierwszych rzeczy, jaką dostrzegła Noelia, to brak wyszczerbionego środka grzywki. Prawdę mówiąc, dziewczyna wcale nie miała grzywki. Szarooka wiedziała, że obciął ją Kombinator, tylko nie rozumiała, dlaczego.
   Przyniosłam jej chleb z masłem i szynką. To powinno wystarczyć. Zostawię jej to. Niech zje w samotności. Przynajmniej nie będę musiała wysilać się umysłowo odpowiadając na dziwne pytania.
   Już miała włożyć rękę do torebki, gdy oczy Kamili nagle się otworzyły, ujawniając błękitne, zimne niczym lód, tęczówki.
   – Ja jednak się tego nie wypieram – odezwała się właścicielka owych oczu, ignorując rękę Noelii, zawieszoną w przestrzeni między jednobarwną lazurową bluzką na ramiączkach a granatową torebką przerzuconą przez ramię – w przeciwieństwie do ciebie. „Słaba jak oni”? Naprawdę, dziewczyno? Uważasz się za Boga? Mam się do ciebie modlić?
   Głos dziewczyny nie przypominał wątłego. Był zdrowy i parzył niczym meduza.
   Noelia na szczęście szybko oprzytomniała. Ukryła rękę za plecami. Małpa nic nie dostanie, jeżeli będzie ją traktować w ten sposób.
   – Nie miałaś okazji do wypierania się takich rzeczy, więc to się nie liczy. Co zaś się tyczy Boga... wiesz, co oznacza moje imię, czy po prostu się ze mną droczysz?
   Kamila pokręciła głową w zamyśleniu.
   – Może i nie miałam okazji – rzekła głosem pełnym wątpliwości. – Skąd mam wiedzieć? Okazje są tak ulotne, że wystarczy na sekundę spojrzeć w innym kierunku, żeby permanentnie znikły ci z oczu.
   – Permanentnie? – powtórzyła Noelia, nieco obruszona. – Nic nie jest permanentne. Gdyby wszechświat przestał istnieć, wszystkie okazje przestałyby istnieć wraz z nim.
   – Nie wszystkie – oświadczyła Kamila z przekonaniem, ku zaskoczeniu Noelii. – Istniałaby okazja do powstania nowego wszechświata... i do jego niepowstania.
   – Gdzie tu okazja, jeśli nic nie powstanie?
   Jasnowłosa najchętniej wykrzyczałaby to pytanie, tyle że szanse na otrzymanie sensownej odpowiedzi spadłyby do zera. Wariatka najprawdopodobniej poruszyłaby całkowicie inny temat, pozornie związany z poprzednim, żeby wywieść Noelię na manowce.
   – Zawsze, kiedy istnieją dwa wybory, istnieje też okazja.
   – Ale wszechświat nie jest inteligentną formą życia. Nie dokonuje wyborów.
   Proszę bardzo, teraz wariatka usłyszała odpowiedź pasującą do ust inteligentnej formy życia.
   Jakby na potwierdzenie osądu Noelii, uwięziona umilkła. Przypatrywała się zawieszonej przed sobą przestrzeni z niepokojącym zaciekawieniem.
   – Nie odpowiedziałaś mi na pytanie – dodała po chwili jasnowłosa. – Wiesz, co oznacza moje imię?
   – Nie mam obowiązku odpowiadać na pytania. Robię to dzięki wolnej woli, co znaczy, że mogę ignorować pytanie, które nie przypadło mi do gustu.
   Żałosne, naprawdę żałosne. I to ona uważała się za mistrza rozmowy?!
   – Jasne. A ja na twoje odzywki to muszę odpowiadać?
  – Nie. Wszyscy zostaliśmy obdarzeni wolną wolą, także ty.
   Wolna wola, dobre sobie. To, kim się stajemy, jest wypadkową naszych genów oraz doświadczeń. Nie kontrolujemy tych procesów, więc jesteśmy w większym stopniu pozbawieni wolnej woli.
   – O ile dobrze pamiętam, ukradłaś mi wolną wolę, grożąc mi, że mnie zabijesz.
   Uwięziona pokręciła gwałtownie głową, niczym dziecko protestujące przeciwko szczepionce, co nieco rozbawiło Noelię. Wyolbrzymianie gestów kojarzyło się jasnowłosej z niedorozwojem umysłowym.
   – Powiedziałam, że to zrobię, nie tylko groziłam – zakomunikował więzień.
   – Bo grozić można każdemu, nawet jeśli jest się babcią straszącą wnuki policją za bycie niegrzecznym, ale nie wypełnia się tej groźby?
   Kamila pokiwała głową, tym razem prawie niezauważalnie, jakby przesyłając komunikat „z moim mózgiem wszystko dobrze”, a jednocześnie w dziwny sposób mu zaprzeczając.
   – Zgadza się.
   – Teraz swojego postanowienia nie wypełnisz, zatem wolno mi nazwać go groźbą.
   – Ależ oczywiście – potwierdziła uwięziona, zaczynając bujać się lekko w przód i tył. Zapewne bolał ją tyłek. Skoro dziewczyna nie mogła wstać i się porozciągać, znalazła inne rozwiązanie. Tylko dlaczego zaczęła bujać się akurat podczas wizyty Noelii, stanowiło zagadkę. – Nie wiem, co oznacza twoje imię, ale zakładam, że ma coś wspólnego z Bogiem.
   Przyznała jej rację? Coś takiego! Czy ta małpa właśnie powiedziała, że jej nie zabije? A to niby dlaczego? Łudziła się, że zostanie wypuszczona? Za późno, nie przekona Noelii do tego, by dała jej iść wolno. Nawet jeśli wariatka by jej teraz nie zabiła, nie istniała gwarancja, że nie zechce tego uczynić w przyszłości – ani że nie pójdzie na policję, grając ofiarę.
   – Bardziej z Jego narodzinami. Po francusku na przykład „Boże Narodzenie” to „Noël”. Czytałam, że to jakby bardzo ściągnięta forma łacińskiego „natalis”. Pełna forma brzmi „natalis dies Domini”, czyli „dzień urodzin Pana”, jednak w moim imieniu słychać wyłącznie odniesienie do urodzin.
   – Pasuje do ciebie niewątpliwie. – Jakimś cudem słowa te, choć powinny zabrzmieć jak komplement, zabrzmiały jak najzwyklejsza rzecz na świecie zawinięta w nieładny papier ozdobny. – W końcu najczęściej umieramy w dniu, w którym przychodzimy na świat lub w jego okolicach, a sama śmierć oznacza narodziny... Moje imię jest dość popularne.
   – Przypuszczam, że chciałabyś je zmienić.
   – Tak, masz rację. Z chęcią zamieniłabym się z tobą imionami. Jeżeli to niemożliwe, optuję za Mirą.
   Mirą? Jak Mira Ceti? Jak Mirastel? Czy wariatka interesowała się astronomią czy był to jedynie zbieg okoliczności? A może gdzieś w internecie wyczytała, że pasją Noelii jest astronomia? Mogła „natknąć się” na wypowiedzi dziewczyny w sieci i zapamiętać ich treść. Dużo roboty jak na kogoś, kogo jedynym planem jest zabójstwo.
   – Mirą? Dlaczego akurat Mirą?
  – Nie podoba ci się to imię?
   Noelia przyłożyła sobie dłoń do czoła. Takie zwykłe pytanie zadane przez kogoś tak niezwykłego, wyłamującego się spoza szablonu istot należących do rasy ludzkiej, brzmiało nierealnie.
   – Od kiedy zależy ci na mojej opinii?
   – Nie byłaś świadkiem sytuacji, w której zależało mi na twojej opinii. Kiedyś jednak musi nastąpić ten pierwszy raz.
   – Nigdy stąd nie wyjdziesz, więc nie powinno ci zależeć, chociaż ludzie zaczynają wariować, jeżeli im się nudzi.
   Nigdy – silne słowo, trochę zbyt silne. Do którego Kamila, gdyby tylko zechciała, mogła z łatwością się doczepić, choćby wygłaszając, że na zawsze nie pozostanie w starym domu, gdyż człowiek nie potrafi żyć wiecznie, prędzej czy później jego martwe ciało zostanie przeniesione albo się rozłoży, ergo w tym przypadku wyraz „nigdy” nie istnieje. A Noelia musiałaby tłumaczyć, że wynaleziono coś takiego jak metafora.
   Więzień jednak zwrócił uwagę na inny element wypowiedzi.
   – Podobno ludzie zamknięci przez długi czas w pomieszczeniu, w którym nic nie widać, zaczynają śnić na jawie.
   Interesujące. Jeśli tylko Noelia zdołałaby przenieść Kamilę w miejsce, do którego nie dociera światło, byłoby idealnie. Ciekawe, jakie „sny” wypełniałyby dzień wariatki. Przyjemne, przedstawiające różne miejsca przez nią odwiedzone, osadzone w mikroświecie umysłu, czy może byłyby to sny nieprzyjemne, w których główną część odgrywają tortury?
   – Gdzie to słyszałaś?
   – Kiedyś przeczytałam w internecie. Nawet nie wiem, czy to prawda. Szkoda, że nigdy nie przekonam się o tym na własnej skórze.
   – Zamknęłabyś się w ciemniejszym od nocy pomieszczeniu po to, żeby sprawdzić, jak to jest?
   – Wiem, brzmi to jakbym upadła na głowę, Noel, ale nie, jeszcze nie upadłam. – Na dźwięk zdrobnionej formy swojego imienia Noelia aż się wzdrygnęła. Kamila udała, że nic nie zauważyła. Spojrzała na leżącą po prawej stronie wejścia jasnozieloną, należącą do niej, kurtkę, po czym jak gdyby nic dodała: – Nie istnieje pomieszczenie ciemniejsze od nocy.
   – Pomaluj je czarną farbą, to zobaczymy.
   – W tym kontekście, owszem, jest ciemniejsze, ale tylko w tym kontekście.
   W tym momencie Noelia zaczęła wątpić w to, że zmiana sposobu wysławiania się jest słusznym posunięciem. Może brzmiała niepewnie, może jej stwierdzenia czasem nie brzmiały przekonująco, ale przynajmniej nie udawała wszystkowiedzącej. Inteligentne istoty ludzkie byłyby w stanie stwierdzić, czy wypowiedzi jasnowłosej są wartościowe i ocenić, jak bardzo są one wartościowe. Kamilę uznałyby za zawsze przekonaną o swojej racji idiotkę.
   – Nie możesz być pewna – powiedziała Noelia lekceważącym tonem. – Nie zbadałaś wszystkich kontekstów.
   – Wszystkich kontekstów nie da się zbadać, choćby przeczytało się wszystkie książki Ziemi.
   – Nie musiałabyś czytać wszystkich książek. Wystarczą słowa kluczowe i Google...
   Kamila pokiwała głową z widoczną niechęcią. Jeszcze raz zerknęła na kurtkę rzuconą na beton w pobliżu prostokątnej dziury, jaką było wejście do pomieszczenia.
   – I mnóstwo kasy – wymyśliła. – Nie wszystko da się ściągnąć.
   Ściągnąć – to słowo przyniosło ze sobą zatrważający obraz: dwójka porywaczy ciągnęła nieznajomą blondynkę po trawie.
   – Obejrzałam nagranie udające twoje porwanie. Do czego zmierzasz? Chyba nie chcesz tkwić tu na wieki?
   Istniało małe prawdopodobieństwo, że niedoszła zabójczyni namówiła swoich znajomych do wykonania filmiku jedynie po to, by nigdy nie udało jej się uciec, jednak Noelia stwierdziła, że skorzysta z okazji i podokucza nieco uwięzionej. A nuż dowie się czegoś ciekawego.
   – Zastanawiam się, dlaczego sądzisz, że miałam coś wspólnego z tym nagraniem – zaczęła Kamila, patrząc Noelii w oczy. Błękitne tęczówki wbijały się w umysł i ciało przeciwnika z podobną siłą, co miliony szpikulców w stopę spacerującego po nich człowieka. Jarzyły się na tle komfortowej ciemności niczym diamenty. – Nie da się idealnie przewidzieć ludzkich zachowań, a ty sugerujesz, że specjalnie pozwoliłam się złapać, żeby ktoś mógł stworzyć na tej podstawie filmik. – Związana nieznacznie pokręciła głową, jakby do siebie. – Zanim zobaczyłam cię na oczy, byłam w stanie ocenić, na co cię stać, z marną dokładnością. Skąd miałam wiedzieć, że mnie nie zabijesz, a potem nie zadzwonisz na pogotowie z paniką, że przez przypadek mnie uderzyłaś i się nie ruszam, że nie widzisz u mnie żadnych oznak życia? – Noelia była pewna, że gdyby nie trzymający w miejscu ręce dziewczyny sznur, ta uniosłaby je do góry, wołając „pomocy”, żeby uwiarygodnić omawianą scenę. – To jedno z najlogiczniejszych zachowań. Pozwoliłoby ci ono uniknąć śmierci oraz wyjść cało z wszystkich innych opresji. – Kamila zamyśliła się na chwilę, by zaraz, jak gdyby ta przerwa wcale nie wystąpiła, dodać: – To jest, jeśli potrafisz wystarczająco dobrze grać. To byłoby twoje pierwsze zabójstwo, tak że w sumie nie widzę takiej potrzeby. Byłabyś wystarczająco zdruzgotana, by pokazać widowni niesamowity spektakl.
   Jak ona mogła tego nie widzieć? Wariatka faktycznie podsunęła jej najlepsze wyjście z sytuacji – wyjście, które bezpowrotnie zniknęło, zostało przysłonięte dymem, który przez bardzo wiele lat nie ruszy się z miejsca. Gdyby nie ogłoszono zaginięcia niedoszłej morderczyni, Noelia miałaby jeszcze szansę, chociaż z drugiej strony nastolatka wątpiła, że udałoby jej się wyjść z „wypadku” bez szwanku. Istniała możliwość popełnienia błędu, dzięki któremu wyszłoby na jaw, dlaczego w istocie zginęła Kamila. Nie mówiąc o tym, że Noelia nie powinna w ogóle znać dziewczyny, a rodzina uwięzionej na pewno ani razu nie usłyszała imienia szarookiej. Jak zatem przekonać kogokolwiek, że to „był wyłącznie wypadek”?
   – Z jakiegoś powodu myślałaś, że tak nie postąpię.
   Spodziewała się, że Kamila przyczepi się do późnej odpowiedzi, lecz tak się nie stało. Umysł więźnia błądził po odległych barwnych uniwersach – każde skonstruowane za pomocą innych myśli, pomagające zdecydować, jaki temat poruszyć.
   – Bo inaczej zdecydowałabym się na ratowanie własnego życia i nawet nie zamarzyłabym o zabiciu kogoś? – zapytała  antagonistka tonem przywodzącym na myśl oburzenie pomieszane z niepewnością. – Ludzie, którzy decydują się na zabójstwo są wariatami. Chcą poczuć, że żyją. Dla nich ryzyko śmierci stanowi dodatkową zachętę.
   – Brawo, Kamila. Przyznałaś się do bycia wariatką.
   Wypowiedziawszy te słowa, Noelia usiadła na betonie po turecku. Owszem, wytrzymałaby jeszcze trochę na stojąco, ale nie chciała się dłużej męczyć.
   Kamila nie wyglądała na ani trochę wytrąconą z równowagi. Stale przypatrywała się oczom swojej niemal kropli wody – jakby chciała przez nie przeniknąć niczym duch przez ścianę.
   – A czy w byciu wariatką jest coś złego? – zapytała tonem dziecka zainteresowanego czymś tak oczywistym jak instrukcja obsługi klocków Lego. – Każdy człowiek z pasją jest wariatem, robi rzeczy, które inni uważają za bezsensowne. – Przełknęła ślinę, a następnie przestała się bujać. – No... chyba że boi się społeczeństwa, wtedy to co innego. Wtedy jest to życie cudzym życiem. Zatem to w życiu przeciętnym kryje się problem, to ono jest złe.
   – Wiesz, że nie o to mi chodziło.
   – Wiesz, że nie miałam na myśli tego samego, co ty. Nie zaprzeczysz jednak, że szaleńcy to najlepsi ludzie.
   Noelia nie miała innego wyboru, jak się zgodzić. Nie było sensu w dostawaniu ataku szału i uciekaniu gdzie pieprz rośnie. Kamila nie wypierała się niczego. Jeśli zgadzała się ze stwierdzeniami szarookiej, nie ukrywała tego.
   – Owszem, są najlepsi, w robieniu z siebie głupków. Potrzeba nieco inteligencji, aby robić z siebie wiarygodnych głupków.
   – Owszem, wielu z nich kreatywności nie można odmówić, zwłaszcza tym, którzy do czegoś dochodzą, a trzeba być istotą szaloną, by do czegoś dojść. – Kamila zamyśliła się. Wciąż patrzyła w to samo miejsce, co poprzednio. Noelia powoli przyzwyczajała się do tnących właściwości wzroku uwięzionej, chociaż świadomość, że te infernalne oczy były ciągle zwrócone w jej kierunku, wywoływała większy niepokój od tego towarzyszącego przez cały czas pobytu w starym domu. – Wróćmy do tego nagrania... naprawdę boli mnie, że myślałaś, że mam z nim cokolwiek wspólnego. Nawet gdybym przewidziała, że mnie nie zabijesz, dlaczego kazałabym komuś nagrywać w zupełnie innym miejscu, które doprowadziłoby policję do innych wniosków? To tak, jakbym postanowiła popełnić samobójstwo.
   Boli? Jeśli cokolwiek cię boli, to tyłek od siedzenia non stop w jednym miejscu. I skąd mam wiedzieć, że nie planowałaś samobójstwa? Skoro ludzie wynaleźli ten termin, znaczy to, że okazał się niezbędny do opisania czynów niektórych zdesperowanych ludzi.
   – Skąd mam wiedzieć, czy nie taki był plan? – nieco podniosła głos. – Skąd mam wiedzieć, czy nie jesteś tak znudzona życiem, że śmierć to jedyna opcja? Może chciałaś się przed nią zabawić, przy okazji sadzając ofiarę na krześle i ją podtapiając, aż ta w końcu wyzionęłaby ducha. Jeszcze lepiej, wyszukałaś w sieci osobę, która najbardziej przypomina ciebie, bo wtedy satysfakcja jest jeszcze większa.
   – Przekonująca teoria – uznała więziona, po czym rozprostowała nogi. – Tak przekonująca, że nie będę jej dewastować moimi słowami.
   – Więc do wszystkiego się przyznajesz?
   – Tego nie powiedziałam. Po prostu nie zamierzam się wypierać. To przyniosłoby katastrofalny skutek.
   Powietrze przeciął dźwięk przypominający kukanie kukułki. Nowa wiadomość.
   Wiadomość nie mogła pochodzić od Jolanty czy Krzysztofa. Wprawdzie Noelia wyruszyła z domu rano i nie wracała przez długi czas, jednak przecież obiecała, że na pewno nie zostanie na zewnątrz dłużej niż do godziny szesnastej. Ostatnim razem wskazówki zegara wskazywały trzynastą piętnaście, teraz pewnie czternastą ileś tam.
   Skoro nie Jolanta i Krzysztof, to kto?
   Kamila spuściła wzrok, jakby chciała przekonać Noelię do spojrzenia na ekran smartfona.
   Nic z tego. Zmiana tematu nie przychodzi tak łatwo. Wiadomość zawsze mogę odczytać później i niebo się nie zawali.
   – Pomyślałabym, że poprzez zaprzeczanie przyznajesz, że to, co powiedziałam, jest prawdą.
   Uwięziona na powrót uniosła wzrok. Spojrzenia nastolatek się zetknęły.
   – Dokładnie. Dlatego zdecydowałam, że lepiej nie zaprzeczać. Odbierz. To może być coś ważnego. – Kamila westchnęła, zauważywszy, że Noelia nie sięga po telefon, by następnie dodać: – Nie będę pytać o zawartość, obiecuję.
   Podejrzewasz, że i tak bym ci nic nie powiedziała – jakichkolwiek środków byś nie użyła – a gdybym ci powiedziała, zapewne wzięłabyś moje słowa za kłamstwo. Myślisz, że tego nie widzę? No ale w porządku, może dostałam coś ważnego.
   Rozsunęła srebrny suwak granatowej torebki. Po chwili wydobyła z niej szukane urządzenie.
   Na ekranie smartfona widniał czarny prostokąt z jaskrawoniebieską obwódką. Zawierał początek wiadomości. Noelia przyłożyła do niego palec. Prostokąt wykonał radosny podskok, powiększając swój rozmiar.

Hej!
W domu jesteś? Muszę do Ciebie wpaść. Słuchaj, nie wiem, co się dzieje i dlaczego głupki ze szkoły podejrzewają mnie o zbrodnię. Na początku było w miarę OK. Nie przejmowałam się durniami, ale znasz Agę i wiesz, czym żywią się plotki. Ciebie też podejrzewają. Trzeba z tym coś zrobić.

   Profesor chciała się z nią spotkać? Akurat teraz?
   Noelia zerknęła na niedoszłą morderczynię.
   Wyluzuj. Nie wyczyta niczego konkretnego z twoich emocji.

Nie spodziewałam się od Ciebie odzewu akurat teraz.
Nie ma mnie aktualnie w domu i nie wiem, kiedy wrócę.
Jesteś wolna wieczorem? Wtedy to raczej będę. Ewentualnie możesz przyjść jutro.

   Odpisawszy, położyła smartfon na betonie na wysokości ud. Upchała w torebce zbyt wiele rzeczy i nie zamierzała na nowo przetrząsać jej zawartości w poszukiwaniu cienkiego, niebieskiego przedmiotu.
   Nie myśl, że zapomniałam, o co mam cię zapytać. Tak łatwo mi się nie wywiniesz. Może gdybyś wybrała mniej inteligentnego przeciwnika, tak, ale z drugiej strony nie miałabyś zabawy.
   – Dlaczego wybrałaś akurat mnie? Nie było innej osoby podobnej do ciebie?
   Uwięzioną wyraźnie zaskoczyły zadane pytania, co dziewczyna zaraz potem zwinnie ukryła, nakładając maskę znudzenia.
   – Były, ale były też za daleko.
   – Co masz przez to na myśli?
   – Dwie rzeczy – zaczęła Kamila tonem osoby wymądrzającej się przed rówieśnikami. – Jedną z nich jest miejsce zamieszkania. Do twojego domu stosunkowo blisko. Drugą z nich jest to, czego tak skutecznie się wypierasz, że nie jestem pewna, czy naprawdę jesteś tak ślepa, czy myślisz, że zwodzi cię mózg, czy to plan, który wymyśliłaś przeciwko mnie. Każda z opcji jest intrygująca.
   – Kiedy ja się wypierałam czegokolwiek? Tak, uspokoję cię i powiem, że owszem, mam plan.
   Noelia nie miała żadnego planu, ale Kamila tego nie wiedziała i lepiej, żeby tak pozostało.
   – Czy ty sądzisz, że nie poruszając niektórych tematów nie wypierasz się? – zaatakowała niedoszła zabójczyni.
   Nie zapytała o plan?
   – Owszem. Wypieranie się czegoś nie otwierając ust po prostu nie jest możliwe.
   – Więc dla ciebie nie ma sensu to, co mówię, cokolwiek?
   Tak szybko się poddajesz? Co ty chcesz przez to uzyskać? Święty spokój? Zmęczyło cię myślenie?
   Ukontentowana, Noelia wyciągnęła nogi. Nie dość, że zrobiła to z powodu awersji do długiego siedzenia po turecku, to jeszcze udowodniła wrogowi, że potrafi nonszalancko się zachowywać.
   – Oczywiście, że nie – rzekła. – W przeciwnym razie tkwiłabyś już pod ziemią. Zakopanie żywcem w trumnie musi być interesującym doświadczeniem. Szkoda, że to w twoim przypadku niewykonalne.
   Jak gdyby nigdy nic, Noelia podniosła smartfon  z betonu i zaczęła przeglądać wiadomości. Nie czytała ich zawartości. Wolałaby zagłębić się w interesujących artykułach. Niestety, w takiej dziupli nie było internetu.
   – Jak to nie? Przecież masz pomocnika. Mógłby pomóc w takich sprawach.
   – Racja. – Noelia rzuciła niedoszłej morderczyni spojrzenie wyrażające pogardę. – Sądzisz, że kupienie trumny nie wzbudziłoby niczyich podejrzeń? No i kopanie dołu w ziemi jest zajęciem żmudnym. Ani ja, ani Kombinator, nie chcielibyśmy zmęczyć się kopaniem grobu dla kogoś takiego jak ty.
   Chociaż gdyby się zastanowić, zakopane ciało było trudniejsze do odszukania, szczególnie gdyby umieszczono je w grobie innego człowieka. Pomyśli o tym.
   – A jednak masz siłę tu ze mną siedzieć i dyskutować – uznała uwięziona. W głosie dziewczyny czaił się smutek. – Dlaczego?
   – Przyniosłam ci jedzenie, to tyle. Nie moja wina, że jak zacznie się z tobą rozmowę, to nie można jej skończyć.
   Kiedy weszła do tego feralnego pomieszczenia, zamierzała dać Kamili trzy kromki chleba z masłem i szynką. Starczyłoby na cały dzień. Może powinna przynieść wariatce coś jeszcze, lecz stwierdziła, że zabójcy nie zasługują na troskę z jej strony. Kombinator żądał, by dziewczyna żyła. I żyła będzie. Istniała jedynie możliwość, że nieco podupadnie na zdrowiu, jeśli nie będzie spożywała urozmaiconych produktów.
   Na twarzy Kamili zapalił się uśmiech.
   – Jestem aż tak interesująca?
   Noelia parsknęła śmiechem.
   – Nie pochlebiaj sobie.
   Uśmiech uwięzionej stał się jeszcze szerszy. Po raz pierwszy wyglądała na naprawdę z czegoś zadowoloną.
   Albo ją rozśmieszyłam, ale nie potrafi się śmiać – przemknęło przez głowę Noelii.
   – Chleba to jeszcze nie potrafię tworzyć – odparła Kamila – ale dzięki, już wiem, że chodzi o coś innego.
   To musi być straszne – nie umieć się śmiać dlatego, że los sprezentował ci same okropieństwa. Przez co przeszłaś? Dlaczego zachowujesz się właśnie tak?
   – Twierdzisz, że powinnam przyznać, że jesteś interesująca, dlatego, że dzięki temu nie dotarłabyś do innej konkluzji?
   – Zastanawiałabym się, co się z tobą dzieje i na pewno dotarłabym do jakiejś konkluzji.
   Ponownie rozległ się dźwięk przypominający kukanie kukułki – kolejna wiadomość.

Nie mam pojęcia, czy będę wolna wieczorem, ale wszystko wskazuje na to, że tak. Wpadnę, jeśli tylko będzie to możliwe.

   – Chciałabym być chłopakiem – wygłosiła Noelia. – Wtedy przynajmniej nie wyglądałabym podobnie do ciebie i nie próbowałabyś namieszać w moim życiu.
   Wyobraziła sobie wysoką siedemnastoletnią dziewczynę o jasnych, prawie całkowicie prostych, sięgających do ramion, włosach. Dziewczyna miała jasnoszare oczy. Ubrała czarne legginsy, takie same czarne buty na koturnach z paskiem bieli, oraz tunikę układającą się w czarno-białe pasy, której zadaniem było eksponowanie masywnych bioder. Rzęsy jasnowłosej były delikatnie umalowane, jakby ich jedynym pragnieniem było zaginięcie w tłumie. Jasnobrązowe cienie na powiekach również nie zwracały na siebie zbytniej uwagi, a zadbane paznokcie roztaczały wokół zamyślony błękit. Blondynka szła dumnym krokiem przed siebie. Nie oglądała się na nikogo. Jej włosy powiewały na wietrze, a czarna torebka, pokryta ćwiekami tworzącymi kółka, rytmicznie unosiła się i opadała, jakby jej także udzielała się radość i energia właścicielki. Tak mógłby wyglądać jeden dzień z życia Noelii. Tak do tej pory wyglądał jeden dzień z życia Noelii.
   – Ale taka już wina gwiazd, które zepchnęły nas ku sobie – rzekła w zamyśleniu Kamila, spoglądając na biały sufit, jak gdyby miały się na nim zaświecić tysiące słońc.
   Noelia nie zrozumiała.
   – Co mają z tym wspólnego gwiazdy? One przecież nie determinują tego, kto zostanie zabity.


Chciałam wstawić pewien żarcik, ale na razie się powstrzymałam. Nie bać się, wstawię, chociaż nie wiem, czy przez wielu z Was byłoby to coś uznane za żart. Możecie zgadywać, czego żart dotyczy. A nuż podsuniecie mi jakiś pomysł. (To wskazane!)


Czyli wszyscy jesteśmy sportowcami? Hahae.

7 komentarzy:

  1. Hejka.
    No i jestem ... znów mało czasu, jejku.
    No i doczekałam się rozdziału o Kamili, tak jak obiecałaś :)
    Ten początek, to całkiem wciągający. Chodzi o ten opis Kamili, która "dusiła się" we własnym smrodzie, hehe. Sądzę, że jej to nie na rękę jest, no ale cóż, jak musi to musi. I dlaczego Kombinator przyciął jej grzywke? Podejrzane ... :)
    Dość ciekawie wyszło z tą Profesor, że jest również oskarżana, a raczej podejrzana o uprowadzenie Kamili.
    Co do samej rozmowy między porwaną, a Noelią. Jak zwykle przepychanki słowne. I oczywiście te różne pytania. Tematy o trumnie, kopanie dołu w ziemi, cóż, mi też na miejscu Noelii nie chciało sie takich rzeczy robić fla jakiejś niedoszłej zabójczyni, choć tak się zastanawiam właśnie ... a może Kamila nie jest zabójczynią. Może nie wyrządziłaby nic Noelii. To znaczy, może nie zabiłaby jej ale np. za to zrobiła coś innego.
    Tak właśnie się zastanawiam, choć to może się mylę.
    I znów zadam to pytanie, dlaczego Kombinator chce, aby ona żyła?
    Kamila taka niewzruszona. Jeszcze stwierdziła, że Noel ma pomocnika, który pomógłby się pozbyć porwanej. W sumie to takie podejrzane , że porwana nie okazuje strachu, a jeszcze porusza takie tematy.
    Nie wiem, ale sądze, że Kamila m ukryty plan, a Kombinator może być po jej stronie, albo ma jeszcze jakiegoś innego pomocnika. Noela na pewno by się zdziwiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale na mój blog czas znalazłaś. WoW. (;
      Tak w ogóle, co Ci tak czas zajmuje?
      Jeśli coś obiecam, zazwyczaj się z tej obietnicy wywiążę, poza tym... bez Kamili to moja opowieść jakoś tak nie funkcjonuje.
      Czyli tylko początek Ci się podobał? Haha, żartuję.
      Czyli wszystko jest podejrzane, z Twojej wypowiedzi wynika. Dzięki, przynajmniej wiem, że jestem dobra w zasiewaniu niepewności.
      Dlaczego sądzisz, że Kamila mogła nie chcieć zabić Noelii? Sprawiła to jakaś jej wypowiedź czy może brak akcji, gdzie powinna ona według Ciebie być, gdyby Kamila naprawdę planowała zabójstwo?
      Nie odpowiem Ci, dlaczego Kombinator chce, aby Kamila żyła, bo nie chcę i nie mogę, dla dobra opowieści. Czytaj dalej, a odpowiedź znajdziesz! A kiedy przeczytasz ostatni rozdział i nie znajdziesz, tej odpowiedzi Ci udzielę, chociaż wątpię bardzo, aby to było konieczne. Tia, ale zanim dojdziemy do finału, mogę jeszcze o tym pytaniu zapomnieć.
      A strach Kamili by w czymkolwiek pomógł? Oto jest pytanie. I czy ona w ogóle chce pokazać, że się boi? Bo to niemożliwe, żeby się nie bała w ogóle.

      Usuń
    2. W sumie to staram się nie zaniedbywać.
      Ogólnie zdanie "nie mam czasu" jest względne ... każdy ma czas, tylko po prostu wykorzystuje go na różne rzeczy i nawet "nie mając czasu" na jedno, ma czas na drugie.
      Oczywiście, że bez Kamili nie byłoby tu tak wesoło :D Wiec zgadzam się z Tobą w stu procentach.
      Nie, nie tylko początek. Nie lubię się powtarzać z tym, że dialog między porwaną, a Noelią jest interesujący. Ale początek podobał mi się pod wzgledem opisu. I wiem, że powinnam również skupić się na opisach u siebie i jakoś wziać się do roboty xD
      Tak, całkowita niepewność wiesz? Bo nie wiadomo, czy Kombinator jest dobry, czy jednak zły i tuszuje coś za plecami Noelii. A moze to Kamila jest niewinna a ktoś ją wrabiał. A może Maciek coś zaplanował? Dużo pytań i postaci są nieprzewidywalni. Więc masz duży plus.
      Opowiadanie zyskało swoje cechy, które nas zachęcają, aby czytać dalej. I zastanawia mnie to, dlaczego nie ma tu więcej czytających ... Dobra, wiem dlaczego - bo tu nie ma gwiazdek, piszesz coś swojego ... :) Sądzę, że czytelników Ci przyjdzie więcej za jakiś czas.
      Sądzę, że Kamila nie bez powodu dała się za szybko złapać i "zdemaskować". Gdyby chciała zabić Noelię, zrobiłaby to. Chyba, ze ma inszy plan ... Albo i Kamila jest wrobiona w pewnym sensie, co juz wspominałam.
      Nie mów nic, przeczytam i sie dowiem :)
      Strach paraliżuje w pewnym sensie. Nie znam przypadku, żeby porwana osoba miała w głębokim poważaniu co się z nią dzieje. Idzie przecież oszaleć ... W ogóle nie wyobrażam sobie tego i nie chcę tego doświadczać na własnej skórze.

      Usuń
    3. Oczywiście zgadzam się z Tobą. W końcu zdanie dotyczące czasu brzmi i wygląda tak, jakbym sama je napisała. (:
      Domyśliłam się, o co chodzi, więc nie musisz się powtarzać. Do tego był mi potrzebny czasownik w pierwszej osobie liczby pojedynczej: ,,żartuję”.
      Jeśli czytasz opisy innych ludzi plus oglądasz na przykład filmy lub inne ciekawe programy, na pewno z czasem będziesz tworzyła lepsze opisy. Nie wiem, ile potrwa Tobie droga do prawie-doskonałości, jednak wiem, że jesteś na tyle uparta, że kiedyś dotrzesz na jej koniec. Mam też nadzieję, że kiedyś w odległej przyszłości wydasz własną książkę. A ja będę jedną z pierwszych osób, które ją przeczytają.
      Trudno jest zdobyć czytelników, kiedy nie pisze się fanfików oraz nie jest się osobą znaną w blogosferze. Na razie zbytnio mi nie przeszkadza, że tak mało ludzi czyta mojego bloga, chociaż oczywiście liczę, że to ulegnie zmianie.
      Gwiazdki to akurat są, tylko inne gwiazdki. ;P
      W sumie tak, ale są przecież ludzie, którzy odczuwają strach w mniejszym stopniu.
      Dzięki za tego dużego plusa, jeszcze najlepiej czerwonego. On tak motywuje! :)

      Usuń
    4. Byleby t nie był krzyżyk czerwony xD żartuję ...
      Czasem jest tak, że po dłuższej chwili dochodzi się do wniosku, że mogło się napisać trochę inaczej, ale coż. Czasem nie warto kombinować na siłę, bo się przekombinuje i będzie wtedy problem.
      Mam nadziej e, że kiedyś uda mi się chociaż jedno opowiadanie wydać, no, ale nadzieja trzyma przy życiu, jak i marzenia.
      Dzięki za miłe słowa, motywują.
      W początkach, gdy onet szwankował i ludzie uciekali do blogspota to było mnóstwo czytelników, bo każdy chciał się wybić. A teraz ... masakra. Ale czasem lepiej jest mieć jednego, a prawdziwego niż dwudziestu co udają , że czytają.
      A tak w ogóle, przyszłam z informacją, że u mnie nowy rozdział na Pokoju. Heh, tak chamsko zaspamowałam xD

      Usuń
    5. Jak widać, ja doszłam do wniosku, że powinnam napisać wszystko inaczej. I nie żałuję. (:
      Nie ma za co, ale jak wiesz, ja nie używam samych miłych słów. Mam jednak nadzieję, że się nie gniewasz za to, co napisałam Ci we wiadomości.
      E tam chamsko. Chamsko to by było, gdybyś zignorowała mój komentarz i po prostu powiadomiła o nowym rozdziale. Zresztą, w Twoim przypadku raczej pomyślałabym, że pomyliłaś Gmail z moim blogiem. ;D

      Usuń
  2. Będzie bardzo krotko i treściwie. Kamila mowi ludzkim głosem i przeraza mnie jeszcze bardziej... Nie mam czasu tu sie rozpisywać, rozdzial nastepny czeka :D

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo